Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Pomysły na dodatkowe oszczędzanie na emeryturę

Ekonomiści koncentrują się na tym, w jaki sposób zachęcić Polaków do dodatkowego oszczędzania na emeryturę, zaś sami zainteresowani, czyli osoby 50+ myślą o pozostaniu w pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego głównie ze względu na swój komfort psychiczny i fizyczny. Względy finansowe są dla nich – o dziwo – na drugim planie.

Polacy mają niewielkie oszczędności przeznaczone na starość. Dotychczasowe pomysły i specjalnie przygotowane produkty finansowe: pracownicze programy emerytalne (PPE), indywidualne konta emerytalne (IKE) i indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) nie cieszą się powszechnym zainteresowaniem Polaków. Oszczędza w tych programach zaledwie kilka procent społeczeństwa. Pod koniec zeszłego roku na wszystkich tych kontach było ok. 17 mld zł. Ekonomiści proponują więc nowe rozwiązania gdzie koncentrują się na powszechności przyszłych propozycji oraz na zachętach podatkowych.

Reklama

Dwa pomysły zaprezentowano w ostatnich dniach. Pierwszy powstał pod auspicjami Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Jego autorami są: Wiktor Wojciechowski, Barbara Liberda, Joanna Rutecka oraz Jan Stefanowicz z zespołem. Drugi firmuje Komisja Nadzoru Finansowego.

W pierwszym zaproponowano quasi obowiązkowość dodatkowego oszczędzania. W drugim paletę zachęt podatkowych. W obu partnerem indywidualnego oszczędzania ma być państwo (czyli system podatkowy). Pracodawcy mogliby, ale nie musieli włączyć się dobrowolnie z dodatkową składką w formie bonusu do pensji. W pierwszej koncepcji składka byłaby procentem płacy netto, w drugim określoną kwotą.

Automatyczne zapisy

Wiktor Wojciechowski z zespołem proponuje by składki na Indywidualne Plany Emerytalne zbierał ZUS, a tworzyłyby go  instytucje kapitałowe. Każdy kto pracuje (także na podstawie umów cywilnych, a nie tylko wynikających z kodeksu pracy) automatycznie byłby zapisywany do programu. Mógłby z niego zrezygnować w ciągu sześciu tygodni: pomiędzy 2 a 8 tygodniem od momentu automatycznego zapisu, a później w czasie 2-miesięcznych "okienek decyzyjnych" powtarzających się regularnie co 4 lata. Zapisać się powtórnie każdy mógłby zawsze.

Składka miałaby wynieść 1 proc. dochodu netto w pierwszym roku oszczędzania i 2 proc. w  kolejnych latach. Drugie tyle, ile wpłacimy (ale nie więcej niż 50 zł miesięcznie) dopłacałby budżet państwa. Dodatkowo każdy dostałby jednorazową "dopłatę powitalną" - 300 zł z budżetu państwa. Pracodawcy mogliby wpłacać składki dodatkowe -  na identycznych zasadach, jakie obowiązują w PPE.

Instytucje prowadzące indywidualne plany emerytalne (IPE) musiałyby oferować zestandaryzowane produkty certyfikowane przez Komisję Nadzoru Finansowego.

- Proponujemy wprowadzenie maksymalnego poziomu prowizji za zarządzanie IPE w wysokości 0,5 proc. aktywów rocznie. W kolejnych latach, pod warunkiem zakładanego wzrostu uczestnictwa w nowym systemie, maksymalny poziom opłaty za zarządzanie powinien być stopniowo obniżany do 0,2 proc. aktywów - tłumaczył Wiktor Wojciechowski.

Co ciekawe wpłaty indywidualne, z budżetu państwa i ewentualne, dodatkowe wpłaty pracodawców mają być ewidencjonowane na oddzielnych subkontach w IPE. Ta propozycja jest konsekwencją pomysłu kiedy i w jakiej wysokości będzie można z oszczędności skorzystać. Po pierwsze po osiągnięciu wieku emerytalnego - w całości (jednorazowo lub w miesięcznych częściach). Wtedy oszczędności będą zwolnione z podatku od zysków kapitałowych, a same wypłaty - niezależnie od ich formy - także zwolnienie z podatku dochodowego i składki zdrowotnej.

Po drugie można by z tych pieniędzy skorzystać w każdej chwili - w całości lub w części. Ale wówczas, osoby, które się na to zdecydują, mogłyby wypłacić jedynie tylko to co sami wpłacili, wraz z zyskiem. Zapłaciliby jednak podatek od zysków kapitałowych. Wypłaty nie byłyby jednak opodatkowane PIT.

Ekonomiści zaproponowali także rozwiązanie problemu konieczności dopłat budżetu państwa do emerytur minimalnych. Taka dopłata powinna być finansowana w pierwszej kolejności właśnie z IPE. To znacząco pozwoli odciążyć budżet państwa, który obecnie musi finansować w ten sposób około 1 proc. wszystkich emerytur (w przyszłości tacy emeryci mogą kosztować budżet nawet 0,8-1,2 proc. PKB, czyli 14-21 mld zł rocznie - wynika z wyliczeń ekonomistów).

Ekonomiści założyli, iż roczne obciążenia budżetu państwa z tytułu tych dopłat będą rosły z ok. 1,46 mld zł w pierwszym roku do 4,42 mld zł w roku szóstym i latach następnych. W tym horyzoncie bieżący koszt fiskalny dopłat będzie zwiększał się z 0,08 do 0,23 proc. PKB.

KNF stawia na zachęty podatkowe

KNF zaproponowała program, przez urząd nazwany "3x50". Każdy, kto skończył 16 lat (bez względu na to z czego się utrzymuje), mógłby założyć Emerytalne Konta Oszczędnościowe. Ubezpieczony miałby prawo do składki podstawowej (50 zł) i dodatkowej w takiej samej wysokości. Od jednej płaciłby podatek PIT, natomiast roczna kwota drugiej składki zwiększyłaby kwotę wolną od podatku w rocznym rozliczeniu PIT. Dodatkowo, po osiągnięciu 60 lat (55 lat w przypadku rencistów), wkład z EKO będzie zwolniony z podatków, w tym PIT i  podatku Belki. Trzecie 50 zł mógłby wpłacać pracodawca (dobrowolnie), a składki mógłby wliczać do kosztów uzyskania przychodu. Nie musiałby zaś wliczać ich do podstawy składek na ubezpieczenia społeczne dla pracowników mających EKO.

Konta mają prowadzić instytucje finansowe łącznie z bankami. Wypłacić oszczędności moglibyśmy zarówno po osiągnięciu 60 roku życia lub nabyciu uprawnień emerytalnych, jak i ukończeniu 55 roku życia lub nabyciu uprawnień rentowych oraz spełnieniu warunku dokonania przez oszczędzającego co najmniej 36 wpłat na EKO w dowolnych latach.

KNF wyliczyła, że przy miesięcznych wpłaty 150 zł, indeksowanych rocznie wskaźnikiem wzrostu wynagrodzeń na poziomie 3,5 proc i przy 5 proc. stopie zwrotu z inwestycji uczestnik po 40 latach oszczędzania zgromadzi około 410 tys. zł (wartość obecna: 104 tys. przy stopie procentowej 3,5 proc.). Dodatkowo ponieważ zwolniona z podatku dochodowego od osób fizycznych byłaby jedynie połowa wpłaty pracownika, to roczna składka zwolniona z PIT zamknęłaby się kwotą w wysokości 600 zł. Po przemnożeniu (takie KNF określiło jako optymistyczne) przez 1 mln uczestników oraz przy 18 proc. stopie podatku otrzymujemy 108 mln zł rocznie. - Szacunkowy koszt dla budżetu państwa wynikający z wprowadzenia proponowanych rozwiązań należy zatem ocenić jako niewielki. Umniejszenie wpływów do budżetu w tej wysokości zrekompensują ewidentne korzyści wynikające ze zgromadzenia znacznych oszczędności emerytalnych - pisze KNF.

Zdaniem ekspertów Komisji wprowadzenie pomysł w życie zmniejszy sferę ubóstwa przyszłych emerytów dzięki podwyższeniu relacji pierwszego świadczenia emerytalnego do ostatniego uposażenia, co spowoduje, że przyszli emeryci nie będą wymagali pomocy socjalnej państwa.

Jeżeli chodzi natomiast o część składki finansowaną przez pracodawcę, to zdaniem nadzoru powinna ona być wliczana do kosztów uzyskania przychodu przedsiębiorcy oraz nie powinna być uwzględniana w podstawie wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne (w przeciwnym przypadku pracodawcy nie będą zbytnio zainteresowani projektem).

Według szacunków KNF bezpośredni koszt dla budżetu państwa z tego tytułu, przy stawce podatku CIT 19 proc., wyniósłby maksymalnie 114 mln zł rocznie (lub odpowiednio mniej, jeżeli uwzględnić, iż składkę uzupełniającą w ramach EKO będą finansować także przedsiębiorcy nie będący osobami prawnymi, dla których stawka podatkowa PIT wynosi 18 proc.).

W obu koncepcjach dodatkowe oszczędzanie ma podnieść podstawową emeryturę (z systemu obowiązkowego) o ok. 15 - 20 proc.

Brak zachęt w firmach do dłuższej pracy

W tle różnych pomysłów interesujące są wyniki badań opinii publicznej. Jedne uwiarygadniają koncepcje dodatkowych zachęt fiskalnych. Inne pokazują, że na aktywność zawodową seniorów należy patrzeć nie tylko przez pryzmat pieniędzy.

Tak wynika z badania "Świadomość emerytalna Polaków", wykonanego przez Pracownię Badań Społecznych. Prawie 70 proc. respondentów zadeklarowała, że gdyby państwo lub pracodawcy zaczęli dopłacać do odkładanych pieniędzy na emeryturę, też zaczęliby odkładać, niewielkie kwoty, ale systematycznie przez miesiąc (do 100 zł).

- To już coś, jeśli oszczędzanie rozpoczyna się w młodym wieku, natomiast jeśli w wieku koło pięćdziesiątki, to stanowczo za mało. A zatem niewielki odsetek oszczędzających obecnie na emeryturę rośnie ponad trzykrotnie, jeśli chodzi o deklarowaną gotowość do oszczędzania, gdyby inni dopłacali drugie tyle do składki respondenta. To oznacza, że istnieje potencjał gotowości do dodatkowego oszczędzania na emeryturę - tłumaczył prof. dr hab. Janusz Czapiński, współautor badania podczas prezentacji jego wyników.

Centrum Badań Długowieczności i Emerytur Aegon zapytało osoby w średnim wieki i starsze z 14 krajów w świecie (Australia, Brazylia, Kanada, Chiny, Francja, Niemcy, Węgry, Indie, Japonia Holandia, Polska, Hiszpania, Turcja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone), kiedy chcą przejść na emeryturę, z jakich przyczyn chcą pracować dłużej i co mają im do zaproponowania pracodawcy. W badaniu wzięło udział niespełna 15 tys. osób. Okazuje się, że połowa z nich ma zamiar pracować dłużej niż do 65 lat urodzin. Dodatkowo 55 proc. pracowników w wieku 55 lat i starszych oczekuje elastycznego przejścia na emeryturę.

Na pytanie o powody dłuższej pracy sześciu na dziewięciu badanych odpowiedziało, że chce pozostać sprawny fizycznie i intelektualnie. Im starsi byli respondenci, tym ten argument był dla nich ważniejszy. Dodatkowo 39 proc. pytanych przyznało, że "lubi swoją pracę", a co trzeci obawia się, że emerytura nie wystarczy na utrzymanie na poziomie jakiego się spodziewa.

Przy tym badanie wykazało, że tylko 24 proc. pracowników 55+ twierdzi, że ich pracodawcy oferują możliwość przejścia z pracy w pełnym wymiarze godzin do niepełnego wymiaru w okresie przechodzenia na emeryturę. Co piąty szef proponuje doświadczonym pracownikom zmianę pracy na lżejszą, a co siódmy - przekwalifikowanie. 

Połowa respondentów, którzy nie są jeszcze  emerytami, sądzi, że ich pracodawca nie zapewnia wystarczających informacji i wsparcia, aby pomóc im przygotować się do przejścia na emeryturę. Ten wskaźnik jest najwyższy w Hiszpanii, Polsce, na Węgrzech i w Japonii - w czterech krajach, w których pracownicy najmniej pozytywnie odbierają emeryturę.

To badanie pokazuje, że przedsiębiorcy - w tym polscy nie odczuwają jeszcze komplikacji związanych z równoczesnym starzeniem się społeczeństwa i zmniejszaniem napływu nowych roczników na rynek pracy.

Aleksandra Fandrejewska - Tomczyk

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: demografia | dzietność | emerytura | reforma emerytalna | oszczędzanie

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM