Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Uczelnia i biznes to dwa światy. Jak je zbliżyć?

Biznes i uczelnia to dwa zupełnie inne światy. Każdy kieruje się swoimi priorytetami. Czy mogą się spotkać? Czy ich priorytety mogą być ze sobą zbieżne? Od tego, czy znajdzie się między nimi wspólna płaszczyzna, zależy to, czy gospodarka będzie zasilana w ważny kapitał. Kapitał wiedzy.

Jakimi priorytetami kieruje się uczelnia? Chce prowadzić badania, które w świecie nauki cieszyłyby się uznaniem i autorytetem. Naukowcy publikują wyniki swoich badań, prac i obliczeń w mniej czy bardziej prestiżowych czasopismach, od czego zależy punktacja ich pracy. A w efekcie kariera.

Polscy naukowcy są ambitni, a granty unijne powodują, że nareszcie mogą swoje ambicje realizować, niekoniecznie klepiąc przy tym biedę. Dlaczego więc mają zejść z dopiero niedawno otwartych ścieżek, jeszcze nie w pełni wykorzystywanych, ale za to dających w perspektywie kilku lat poczucie pewności. Czemu mieliby zbaczać z nich na zupełnie niepewne drogi? A współpraca z biznesem to ryzyko - nie daje pewności sukcesu ani jednej, ani drugiej stronie.

Reklama

Widzą to także decydenci w firmach. Dlatego zastanawiają się, czy nie lepiej kupić już dostępną technologię, zamiast inwestować w taką, która dopiero może powstać, a wcale nie jest pewne, czy odniesie sukces. Zdanie się na wyniki niepewnej pracy naukowców - to ryzyko dla biznesu. Ryzyko po obu stronach powoduje bardzo ważne konsekwencje i utrudnia współpracę.

Powiedzmy, że naukowcy stworzą produkt, który firma zamierza wprowadzić na rynek, czyli skomercjalizować. Nikt rzecz jasna nie ma pewności, czy się sprawdzi i czy odniesie sukces. A jeśli nawet tak się stanie, to jak ten sukces przełoży się na przychody. Nawet w momencie, kiedy produkt jest już gotowy i firma też jest gotowa wprowadzić go na rynek, wycenić jego wartość jest niezmiernie trudno.

A tym bardziej trudno wycenić ją, kiedy dopiero rozpoczyna się współpracę od dość ogólnej idei. Bo gdyby w przyszłości miało się okazać, że firma odniesie sukces, a sprzedana wiedza będzie o nim przesądzała, uczelnia żałowałaby, że tak tanio sprzedała swój wkład. Na uczelnię - a ta jest zazwyczaj państwowa - mogłyby spaść zarzuty niegospodarności.

- Można wtedy zapytać: Czemu sprzedaliście to za tysiąc złotych, a nie za milion złotych? - mówi Interii przedstawiciel dużej polskiej firmy współpracującej z uczelniami.

- Uczelnie boją się, że ktoś wyciągnie od nich wiedzę, a one nic z tego nie będą mieć. Boją się także tego, że nie będą się w stanie rozliczyć ze zrealizowanego wspólnie projektu, a mechanizmy rozliczeń nie są proste - dodaje. 

Firma postrzega ryzyko projektu całkiem inaczej. Ponieważ nikt nie daje gwarancji sukcesu, chciałaby go kupić jak najtaniej. Ale nawet, gdy produkt odnosi już komercyjny sukces, kontrowersja może dotyczyć tego, jaką wartość stanowi włożona wiedza, a jaką pomysł na zrobienie biznesu. Dobrej koncepcji podziału zysków i satysfakcjonującej dla obu stron odpowiedzi po prostu nie ma.

Dlatego niespełna 7 proc. firm, i to z tych, które w ogóle wydają pieniądze na badania i rozwój, zleca je takim instytucjom jak PAN czy też instytutom naukowym. Dodajmy, że są to dane za 2013 rok, bowiem później GUS już nie podawał tych wielkości. Wówczas liczba firm w całej Polsce, które same prowadziły działalność badawczo-rozwojową lub zlecały wykonanie je innym, wyniosła zaledwie 3122.

Choć nie mamy dokładnych danych o tym, ile firm prowadzi lub finansuje działalność badawczo-rozwojową, wysokość nakładów pokazuje, że sytuacja zmienia się na lepsze. Zbyt wolno jednak jak na potrzeby gospodarki.  

W 2015 roku na działalność badawczo-rozwojową wydano w Polsce 18 mld zł, czyli 1 proc. PKB. Było to o prawie 2 mld zł więcej niż rok wcześniej. W coraz większym stopniu finansują ją przedsiębiorstwa, w tym zagraniczne, a w coraz mniejszym stopniu państwo. 

I tak w 2015 roku firmy finansowały już 39 proc. wszystkich wydatków na badania i rozwój. Ich udział finansowy wzrósł w ciągu pięciu lat o 14,6 pkt proc. Zmalał natomiast udział finansowania badań i rozwoju przez sektor publiczny. Udział publicznych środków zresztą systematycznie obniżał się od 2010 roku, w sumie w ciągu pięciu lat o 19,1 pkt proc.

Bardzo wyraźnie widać też, że Polska przynajmniej dla niektórych zagranicznych korporacji staje się atrakcyjnym miejscem do finansowania ich działalności badawczo-rozwojowej. Wydatki "zagranicy" wzrosły w 2015 roku w całej puli do 16,7 proc. i przekroczyły 3 mld zł.

Co może pomóc spotkaniu nauki i biznesu, zwiększyć chęć finansowania przez przedsiębiorców prac badawczo-rozwojowych, a w rezultacie zwiększyć innowacyjność polskiej gospodarki? Dodajmy, że pomimo rosnących od kilku lat nakładów, innowacyjność Polski postrzegana jest jako słaba.

W ostatnim raporcie o konkurencyjności na świecie "Global Competitiveness Report 2016-2017" ogłoszonym przez Word Economic Forum Polska awansowała wprawdzie z 41 na 36 miejsce, jednak pod względem innowacyjności nasza gospodarka dostała jedną z najsłabszych ocen ze wszystkich kategorii i zajęła miejsce 60.

Nad zbudowaniem efektywnych połączeń pomiędzy nauką a biznesem pracuje już od kilku lat Narodowe Centrum Badań i Rozwoju powstałe w 2007 roku. Realizowane przez nie programy skonstruowane są tak, że wsparcie pieniędzy publicznych dla projektów, których biznes potrzebuje, a uczelnie mogą dostarczyć, możliwe jest na każdym etapie - począwszy od pomysłu aż do komercjalizacji. Dofinansowanie z pieniędzy publicznych zmniejsza ryzyko firmy, że zaangażuje duże środki w projekt, który nie sprawdzi się na rynku.

- NCBR małymi krokami doskonali swoje programy, żeby zmniejszało ryzyko dla obu stron - mówi rozmówca Interii.

Drugi bodziec, który może nakłady na badania i rozwój przyspieszyć, to podatkowa ulga B+R wprowadzona od 2016 roku. Daje ona możliwość dodatkowego odliczenia od podstawy opodatkowania wydatków poniesionych na taką działalność, w tym też na zatrudnienie pracowników. Efekty w pierwszym roku nie były oszałamiające. W niedawno opublikowanym raporcie firma doradcza KPMG podała, że z ulgi skorzystało ok. 11 proc. badanych firm.

Przypomnijmy jednak, że z poprzednio obowiązującej ulgi na nowe technologie skorzystało zaledwie 4 proc. firm. Od tego roku ulga B+R jest nieco wyższa, a także trochę łatwiej niż w roku poprzednim z niej skorzystać.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Biznes | firmy | NCBR | innowacyjność | polska gospodarka

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM