Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Quo vadis medycyno prywatna?

Publiczny i prywatny system świadczeń medycznych to zdaniem ekspertów system naczyń połączonych. To, w jakim kierunku rozwinie się prywatna opieka medyczna, będzie więc uwarunkowane sytuacją w publicznym systemie ochrony zdrowia. Dlaczego decydenci powinni docenić rolę prywatnych operatorów i stworzyć system zachęt, które pozwolą Polakom w sposób usystematyzowany wziąć we własne ręce odpowiedzialność za zdrowie swoje i swoich najbliższych?

Eksperci rynkowi nie mają wątpliwości - w nadchodzących latach prywatne placówki nadal będą stanowić ważne uzupełnienie, a także alternatywę dla rosnącej rzeszy Polaków rozczarowanych świadczeniami otrzymywanymi w publicznych placówkach. Według danych CBOS zaledwie trzech na dziesięciu ankietowanych pozytywie ocenia funkcjonowanie służby zdrowia w Polsce. Najbardziej niezadowolonymi z publicznej ochrony zdrowia są młodzi (25-34 lata), dobrze wykształceni (absolwenci uczelni wyższych) mieszkańcy dużych miast, których miesięczny dochód gospodarstwa domowego przekracza 2,5 tys. zł  per capita.

Reklama

- Od 30 lat obserwuję rynek medyczny i coraz wyraźniej  widać  na nim umacnianie się sektora prywatnego w tych obszarach medycyny, gdzie system publiczny ma istotne ilościowe i jakościowe deficyty. Nazywając rzeczy po imieniu- im gorzej wygląda sytuacja w sektorze publicznym, tym lepiej wypada ona w sektorze prywatnym - ocenia Witold Paweł Kalbarczyk, ekspert ochrony zdrowia. Jego zdaniem Polacy zdają się być do tej sytuacji przyzwyczajeni i w sytuacjach, kiedy nie mają możliwości zrealizowania jakiegoś świadczenia w systemie publicznym, wówczas - niezależnie od statusu materialnego - wykładają pieniądze z własnej kieszeni płacąc za usługę medyczną wykonaną prywatnie. Pacjenci sami również wskazują, że często o wizycie w prywatnej placówce medycznej decyduje zarówno stosunkowo krótki termin oczekiwania na wykonanie świadczenia, ale również ich jakość i dostęp do takich rozwiązań, jakie znane są pacjentom z innych branż.

- Medycyna prywatna rozwinęła się tam, gdzie w systemie publicznym jest najwęższe gardło - suplementuje świadczenia ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Wyprzedza medycynę publiczną w dostępności i jakości świadczeń ale także w dostępie do informacji. Nie bez kozery to właśnie w tym sektorze rozwinął się system informacji dla pacjentów o terminach wizyt i możliwość zapisu online. NFZ pod tym względem raczkuje i długo jeszcze nie będzie w stanie dostarczyć tego oczekiwanego przez pacjentów standardu  systemie publicznym- ocenia Ewa Borek, prezes Fundacji My Pacjenci.

Systematyczny, acz nieefektywny wzrost

Jak wylicza Witold Paweł Kalbarczyk, całkowite prywatne wydatki na zdrowie Polaków, uwzględniające dopłaty do leków refundowanych oraz zakup leków nierefundowanych, a także płatności za konsultacje lekarskie i badania z kieszeni pacjentów oraz poprzez abonamenty medyczne i ubezpieczenia zdrowotne, wynoszą już ponad 36 mld złotych, a ich dynamika jest tożsama, a czasem nawet wyższa niż dynamika wzrostu nakładów publicznych będących pochodną wzrostu zarobków oraz PKB.

- Innymi słowy im więcej zarabiamy i im lepszy jest stan gospodarki, tym więcej nakładów trafia na zdrowie. Utrzymujące się od dekad zbyt niskie publiczne nakłady na zdrowie, przy rosnących potrzebach starzejącej się ludności Polski, powodują, że stale rosną także prywatne wydatki zdrowotne - ocenia Witold Paweł Kalbarczyk.

Niestety eksperci wskazują, że duża część tych nakładów jest wydawana nieefektywnie. 

- Obecnie obserwujemy wzrost rynku medycyny prywatnej. Muszę jednak podkreślić, że poprzez wydatki tzw. out of pocket (tj. wydatki na pojedyncze usługi zdrowotne), wzrost ten jest mocno nieusystematyzowany, nieuporządkowany i zróżnicowany terytorialnie, u czego podstaw stoi wykluczenie ekonomiczne i komunikacyjne. Niestety nadal zbyt mało nakładów prywatnych przeznaczane jest na dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne - ocenia Robert Mołdach, partner Instytutu Zdrowia i Demokracji. Jego zdaniem obecnie funkcjonujący rynek usług prywatnych potrzebuje wsparcia regulacyjnego. Ważne jest jednak to by po stronie decydentów odpowiadała za to osoba rozumiejąca sens istnienia prywatnych placówek oraz dodatkowych form współpłacenia pacjenta za swoje zdrowie. 

- W obecnie prowadzonych dyskusjach i debatach o przyszłości systemu opieki zdrowotnej w Polsce niestety rolą sektora prywatnego jest pomijana - niesłusznie, bo w naszym kraju  sektory te mocno się przenikają i jednocześnie na siebie wpływają. Gros efektów zdrowotnych uzyskiwanych populacyjnie, to nie zasługa tylko i wyłącznie środków publicznych. Jeśli w przyszłości kwestie te chcielibyśmy zracjonalizować wówczas powinniśmy zastanowić się nad uregulowaniem kwestii współpłacenia ze strony pacjentów i wzmocnienia roli dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych komplementarnych w stosunku do powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego - dodaje Witold Paweł Kalbarczyk. 

Dynamikę wzrostu można poprawić

Rozwój uporządkowanej medycyny prywatnej tj. abonamentowej, czy finansowanej z ubezpieczeń dodatkowych, będzie również uzależniony od rozwoju gospodarki i wzrostu wynagrodzeń, ale jak podkreślają eksperci da szanse na nowe otwarcie w branży.

-  Wraz ze wzrostem zamożności przedsiębiorstw, a także samych Polaków, coraz więcej pacjentów będzie decydowało się na długofalową inwestycję w swoje zdrowie, a nie doraźne interwencje w postaci pojedynczych wizyt. Firmy oferujące abonamenty wskazują, że notują aż dwucyfrowe przyrosty, natomiast cały rynek usług prywatnych wydaje się rosnąć w tempie około 8-10 proc., co odpowiada zagregowanej dynamice wzrostu gospodarczego i średniego wynagrodzenia w kraju - szacuje Robert Mołdach. Jak dodaje ten wynik nie powinien nas satysfakcjonować, bowiem wzrost mógłby być zdecydowanie większy pod warunkiem dwóch zjawisk.

 - Pierwszym z nich byłoby usystematyzowanie rynku i tworzenie zachęt dla prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych - np. dla pracodawcy zaliczenie w koszty uzyskania przychodu, a dla pracownika zwolnienie z podatku PIT w ramach rocznego limitu wydatków. Drugą kwestią byłoby ułożenie relacji pomiędzy medycyną pracy, a profilaktyką. Lekarz medycyny pracy powinien współpracować z lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), a nie tylko orzekać o zdolności do pracy. Jeżeli udałoby się dodać komponent profilaktyczny do roli orzeczniczej, otworzyć kanały komunikacji z POZ i jednocześnie stworzyć szereg zachęt do korzystania z jego usług, to wówczas moglibyśmy mówić o istotnym zwiększeniu potencjału rynku medycyny prywatnej. Takie rozwiązanie zapewniłoby kilkunasto- lub wręcz kilkudziesięcioprocentowe wzrosty na tym rynku - szacuje Robert Mołdach.

Zastrzega również, że zwiększona dynamika tego segmentu działałaby z korzyścią dla całego systemu ochrony zdrowia, a przede wszystkim samych pacjentów. 

- Myślę, że wówczas zaczęłyby pojawiać się nowe placówki, które objęłyby większą liczbę pracowników, a operatorzy medyczni dotychczas przywiązani do aglomeracji , chętniej otwieraliby kolejne placówki w mniejszych miejscowościach. Dzięki takim posunięciom oferta medycyny prywatnej nabrałaby nowego wymiaru i rosłaby zdecydowanie szybciej niż obecnie - podkreśla Robert Mołdach.

Violetta Madeja

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: medycyna | polska służba zdrowia | Narodowy Fundusz Zdrowia

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM