Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Nie pałką ich to "nudgem". Nowy sposób na obywateli

"Nudge", czyli impuls, szturchnięcie - to nowy sposób na to, jak rządzący mogą wywierać wpływ na decyzje i zachowania obywateli. Oczywiście w ich interesie. Okazuje się, że polska administracja już traktuje ludzi "nudgem" choć często sama o tym nie wie. Czy "nudge" to lekarstwo, czy nowy sposób na stosowanie przymusu?

"Nudge" to lekarstwo. Na co? Dostajemy pismo z urzędu naszpikowane niezrozumiałym słownictwem i dużą liczbą paragrafów. Już na pierwsze spojrzenie nas odrzuca. Na osiedlu ogrodzili trawnik płotkiem i zakazali wyprowadzania tam psów. Dziwimy się dlaczego. Pracodawca mówi nam, że zakłada pracownicze plany kapitałowe, a my wietrzymy w tym z góry szwindel. No i mamy problem. I my i oni. Czyli administrujący państwem, osiedlem, finansami. "Prościej taniej i skuteczniej"

...to tytuł raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, który zbadał, czy polska administracja publiczna wykorzystuje doświadczenia, techniki i metody ekonomii behawioralnej. Co to takiego?

Reklama

Żeby było po kolei powiedzmy, że najpierw była psychologia behawioralna. Powstała trochę ponad sto lat temu. Jej twórcy uważali, że psycholog nie powinien zajmować się żadną duszą, świadomością, jaźnią czy podświadomością, ani takimi tam. Uznali - w dużym uproszczeniu - że człowiek reaguje na bodźce - naturalne i społeczne. Jakie bodźce - takie reakcje. Jeżeli zmienimy bodźce, zmienią się też reakcje.

Ekonomiści z kolei przez ponad sto lat wierzyli, że ludzie potrafią spokojnie się zastanowić i racjonalnie obliczyć swoje korzyści i straty. Wybrać to, co nakazuje rozum. Z tego punktu widzenia słuszna była też wiara w rynek, na którym dochodziło do spotkania rozmaitych wyborów różnych ludzi. Okazało się, że ani rynek, ani ludzie w wyborach tego, co korzystne nie rządzą się rozumem. 

A czym? Decyzje podejmowane przez ludzi nie zawsze są dobre z punktu widzenia ich własnych korzyści, a zwłaszcza przyszłych korzyści - dowodzili późniejszy noblista Daniel Kahneman oraz jego współpracownik Amos Tversky. Zauważmy, ze to ma szczególne znaczenie, kiedy mówimy o odległej perspektywie życiowej, jak na przykład oszczędzanie na emeryturę. Ludzie bardziej nie lubią strat niż lubią zyski, a poza tym bardziej lubią zyski teraz niż odłożone na przyszłość.

Decyzje ludzkie nie zawsze są racjonalne - dowodził później Kahneman w pomnikowej książce "Pułapki myślenia". Podejmując decyzje ludzie nie analizują szczegółowo wszystkich okoliczności i możliwości, nie rozbierają całego problemu. Wyboru dokonują na podstawie uproszczonego sposobu przyglądania się zagadnieniom. W myśleniu posługują się uproszczeniami, czyli heurystykami. 

- Mamy ok. 220 ułomności, z którymi musimy się mierzyć każdego dnia - mówiła Agnieszka Wincewicz-Price, kierownik zespołu ekonomii behawioralnej PIE.

Czy w takim razie jesteśmy w stanie dokonywać wyborów z korzyścią dla siebie, nie mówiąc już o tym, żeby korzystał na tym również ogół. Ekonomiści zaczęli zastanawiać, jak w tym pomóc. Noblista Richard Thaler użył słowa "nudge" czyli impuls, szturchnięcie, kuksaniec dla opisania technik, którymi państwo powinno wpływać na decyzje obywateli i przestawiać ich wybory na "właściwe tory".  

To także rozmaite reguły, które powinny zmusić ludzi do zachowań bardziej racjonalnych. Ale również sposoby na regulowanie życia społecznego, na pozyskanie akceptacji ludzi dla wprowadzanych reguł, na bardziej zrozumiałą i przyjazną komunikację.

Jak to robić?

Na to pytanie muszą odpowiedzieć sobie rządzący i administracja publiczna. Dlaczego? Żeby wprowadzane regulacje nie były po prostu ignorowane. Żeby ludzie rozumieli ich sens. Żeby nie czuli się wykluczeni z procesu decyzyjnego i nie mieli poczucia, że ważne sprawy załatwiane są ponad ich głowami.

- W polityce publicznej wychodzimy poza schemat kija i marchewki (...) Chcemy pomagać w kształtowaniu świadomości obywateli i włączać ich przed wdrożeniem regulacji. Informować, testować włączanie w procesy decyzyjne, a przy tym kreować duże oszczędności w administracji - mówiła Agnieszka Wincewicz-Price.

- Idea jest taka, że nie będziemy zakazywać ani nakazywać, tylko tak kształtować pole wyboru, żeby ludzie podejmowali decyzje dobre dla nich długoterminowo - dodał Radosław Zyzik z Akademii Ignatianum.

PIE przytacza takie dane: gospodarstwa domowe w USA zaoszczędziły 1 mld dolarów na rachunkach za prąd i wyemitowały ponad 6 mln ton dwutlenku węgla mniej. To wszystko było możliwe dzięki zastosowaniu technik behawioralnych, czyli takich, które tworzą pewne impulsy, żebyśmy zachowywali się inaczej niż do tej pory. 

Choć - jak pokazały badania Kahnemana - wolimy zysk teraz, niż odłożony w czasie, to jednak da się zachęcać nawet do odkładania na emeryturę. W jednej z firm przeprowadzony eksperyment przyniósł nawet bardzo dobre skutki. Przed akcją uświadamiającą pracownicy odkładali średnio zaledwie 3,5 proc. premii na emerytury. Po czwartej takiej akcji oszczędności wzrosły do ponad 13 proc. wypłacanych premii.  

PIE przeprowadził badania, czy polska administracja stosuje takie metody w relacjach z obywatelami. Okazało się, że umiarkowanie. Odpowiedziała jedynie połowa komórek administracji publicznej, do których ankieta została skierowana. Z nich z kolei 42 proc. odpowiedziało, że się tym nie zajmuje i nie zamierza. Ale 58 proc. takie techniki w większym lub mniejszym stopniu stosuje.

- Te narzędzia prowadzą nas do bardziej świadomej polityki - mówiła Emilia Skrok z Banku Światowego.  

Jakie najczęściej? Uproszczenia. O co chodzi? O to właśnie, żeby pismo nie było naszpikowane paragrafami. Dodajmy, że jest to najtańsze i najmniej wymagające narzędzie. Po prostu trzeba komunikować się z obywatelem zwyczajnym i zrozumiałym językiem zamiast tworzyć trudny do przebrnięcia gąszcz słów.

Przykłady? Projekt obywatel.gov.pl i e-pity. Przy czym w tym drugim przypadku zastosowano jeszcze jedną technikę - akceptacji domyślnej. Chodzi o to, że PIT-a wypełnionego przez urząd skarbowy można poprawić, wprowadzając do niego np. informacje o ulgach, itp. Ale można go po prostu do niego w ogóle nie zaglądać i urząd uznaje wtedy, że został on zaakceptowany. 

Nieco ponad połowa polskich instytucji publicznych stosuje technikę "przybliżania konsekwencji". Polega ona na dostarczaniu ludziom informacji o skutkach ich decyzji i konsekwencjach ich działań. Kolejnym najchętniej stosowanym narzędziem przez połowę jednostek administracji jest odwoływanie się do norm społecznych oraz skłaniania do naśladowania dobrych praktyk.

Zdecydowana mniejszość, bo tylko 6 proc. polskich instytucji publicznych stosuje najbardziej zaawansowane techniki behawioralne. Polegają one na wsparciu ze strony ekspertów oraz testowaniu propozycji wprowadzanych rozwiązań na grupach docelowych - słowem na prowadzeniu eksperymentów. Potem oczywiście trzeba ocenić, czy eksperyment daje pozytywne rezultaty czy nie i dlaczego, i czy w związku z tym można go zastosować na szersza skalę.

- To rdzeń innowacji na świecie - powiedział Paweł Śliwowski, analityk w zespole ekonomii behawioralnej PIE.

Po co organizować takie eksperymenty?

Bo to, czy regulacje lub działania administracji publicznej są skuteczne zależy od kontekstu społecznego i kulturowego.   

- Nauki behawioralne nie dają jedynie prawdziwych i magicznie skutecznych odpowiedzi. Działania zależą od kontekstu, który trzeba najpierw dobrze rozpoznać. Niektóre są skuteczne w jednym Środowisku, a mogą nie być skuteczne w innym - powiedział Paweł Śliwowski.

Przykłady? Jedna z gmin w Belgii zwróciła się do mieszkańców o regularne płacenie podatków, a jak wiemy z płaceniem podatków nawet w Belgii jest kiepsko. Zrobiła to w ten sposób, że przedstawiła sytuację szkoły, w której uczą się ich dzieci. Mieszkańcy zareagowali - ściągalność podatków się poprawiła. Ale okazuje się, że w Polsce to by mało kogo ruszyło. Nasi podatnicy bardziej boją się kar i upomnień.

- Ważne jest także to, żeby obywatel nie miał wrażenia, że coś jest narzucane z góry - powiedziała Agnieszka Wincewicz-Price. 

Z technik ekonomii behawioralnej korzystają administracje w 136 krajach. Liderami są Wielka Brytania, Dania, Holandia, USA, Kanada, Australia i Singapur. Z badan PIE wynika, że polska administracja jest daleka od liderów, niemniej techniki te stosuje, choć często sama o tym nawet nie wie, bo nie ma teoretycznych podstaw. Wskutek tego bywa tak, że któryś z elementów nie zadziała, a to może popsuć cały projekt.

- Potrzeba nam bardziej zrównoważonego podejścia, oceny wpływu i bardziej precyzyjnych działań - powiedział Paweł Śliwowski.  

- Mamy bardzo wiele negatywnych opinii o działaniu państwa, nawet kiedy są one dla obywateli ułatwieniem - dodała prezes ZUS Getruda Uścińska.

Sami ekonomiści przyznają jednak - jeśli wpływamy na decyzje obywateli, to znaczy wiemy, co jest dla nich dobre, a co nie. A kto ma decydować o tym, co jest dobre da obywatela, a co nie jest? Odpowiedzi na to pytanie nie znamy, podobnie jak nie do końca jasno widzimy granicę pomiędzy technikami behawioralnymi a manipulacją.

Jacek Ramotowski

 


INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM