Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Fundusze do zadań specjalnych

Fundusz Pracy (FP) oraz Fundusz Rezerwy Demograficznej (FRD) są wykorzystywane przez polityków do każdej zmiany polityki społecznej, niekoniecznie związanej z celem ich powołania. Tak jest i w przypadku planu wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który chce zwiększyć krajowe oszczędności, by bardziej niż do tej pory stopniu wspierały inwestycje.

Fundusz Pracy (FP) oraz Fundusz Rezerwy Demograficznej (FRD) są wykorzystywane przez polityków do każdej zmiany polityki społecznej, niekoniecznie związanej z celem ich powołania. Tak jest i w przypadku planu wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który chce zwiększyć krajowe oszczędności, by bardziej niż do tej pory stopniu wspierały inwestycje.


Oba fundusze finansowane są ze składek podatników. Oba służyć mają zmniejszania konkretnych problem społecznych. FP jest podmiotem powołanym w określonym celu - łagodzeniu sytuacji na rynku pracy. FRD ma wspomagać system emerytalny przy załamaniu demograficznym w Polsce. Są jednak łakomym kąskiem finansowym (w bieżących kwotach ponad 32 mld zł), o którym politycy różnych opcji politycznych przypominają sobie, gdy potrzebują pieniędzy. Tak też stało się w zeszły poniedziałek: oba wymienił wicepremier Mateusz Morawiecki jako istotne elementy "Programu budowy kapitału".

Reklama

Rezerwa demograficzna

Wicepremier Morawiecki chce pieniądze, jakie znajdują się w otwartych funduszach emerytalnych (ponad 138 mld zł) podzielić na dwie części. Jedną czwartą ma przejąć właśnie Fundusz Rezerwy Demograficznej czyli państwo. Ma do niego trafić ok. 35 mld zł. To: obligacje korporacyjne, listy zastawne, akcje zagraniczne i gotówka. Jak to przedstawił wicepremier Morawiecki "aktywa o wysokiej płynności". Obecnie funduszem zarządza ZUS, ale resort rozwoju chce by przejął go Polski Fundusz Rozwoju.

Przekazane pieniądze posłużą do finansowania inwestycji w ramach "Planu odpowiedzialnego rozwoju". Zmniejszą też dług publiczny o 2 pkt proc. Ale też posłużyć mają (co napisano drobnym drukiem na slajdzie 27 prezentacji, która pomogła szefowi resortu rozwoju do zaprezentowania planu) do realizacji samego projektu budowania oszczędności długoterminowych: "część środków może być wykorzystana na finansowanie kosztów zachęt fiskalnych dla budowy III filaru " (emerytalnego, gdzie wicepremier przewiduje ulgi w opłacaniu składek obowiązkowych). Doświadczenie uczy, że to co jest napisane drobnym drukiem dla umów, szczególnie związanych z pieniędzmi, bywa bardzo ważne.

Warto przy tym przypomnieć, że FRD zasilany jest składkami ubezpieczonych, a dodatkowo - od kilku lat - pieniędzmi z prywatyzacji. Na jego koncie byłoby znacznie więcej pieniędzy, niż 35 mld zł gdyby nie to, iż od początku tej dekady wspiera Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (FUS) w wypłacaniu bieżących emerytur. W ostatnich kilku latach z rezerwy demograficznej przekazano bowiem ponad 20 mld zł do FUS. Dokładnie tyle ile jest obecnie w FRD.

FRD od momentu powstania (2002) zasilany jest częścią składki emerytalnej (teraz jest to 0,35 proc. podstawy składki). Najpierw składka miała być odprowadzana do końca 2008 roku. Jednak na początku 2009 roku wydłużono czas opłacania składek oraz zdecydowano, że 40 proc. kwot uzyskanych z prywatyzacji przeznaczanych będzie na rezerwę demograficzną. W 2010 była to pokaźna kwota prawie 9,6 mld zł, ale w kolejnych latach niższa - na ten rok przewidziano niespełna 90 mln zł.

FRD dostanie więc, według zapowiedzi szefa resortu rozwoju, akcje i gotówkę. Tak jak nie wiadomo na co pieniądze zostaną wydane, tak wicepremier Morawiecki nie powiedział, czy zmieni się sposób budowania rezerwy demograficznej z bieżących składek (w tym roku ma być to 1,8 mld zł).

Jak dotąd poszczególne rządy bardziej traktowały rezerwę demograficzną jak skarbonkę, z której w każdej chwili można wyłuskać pieniądze, niż lokatę, którą szkoda zerwać.

FP wspiera służbę zdrowia i leczy finanse publiczne

Także Fundusz Pracy w ostatnich latach służy do księgowego poprawienia kondycji finansów publicznych. Powstał w 1990 roku i od tego czasu pracodawcy za pracowników, a osoby samozatrudnione za siebie, płacą składkę w wysokości 2,45 proc. płacy lub podstawy przyjętej do ubezpieczenia społecznego (samozatrudnieni). Co roku FP zasilany jest ok. 10 mld zł. Z funduszu opłacane są zasiłki dla bezrobotnych, aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. Rządy PO i PSL chętnie pokazywały, iż ponad połowa pieniędzy wydawana jest na aktywną pomoc dla bezrobotnych. Ale już ciszej mówiono o tym, iż w ramach tego wsparcia finansowane są staże podyplomowe lekarzy, stomatologów, pielęgniarek i położnych. Co roku na ten cel przeznaczonych jest ok. 0,8-0,9 mld zł. Tak też jest w tym roku. Od kilku lat pracodawcy postulują zmniejszenie składki na FP choćby dlatego, że około 5 mld zł "rolowanych" jest na koncie Ministerstwa Finansów. To nadwyżka przychodów nad wydatkami, która jest wykorzystywana do stabilizacji finansów publicznych od 2012 roku.

O tym, że w FP nie wszystkie pieniądze wydawane są na wsparcie rynku pracy, wie również wicepremier Morawiecki. W jego "Programie budowania kapitału" pracodawcy, którzy obowiązkowo będą musieli zaproponować pracownikowi program dodatkowego oszczędzania na emeryturę od składki 0,5 proc. płacy nie będą musieli płacić daniny na FP. Ulga minimalna, ale to pierwsza propozycja zmniejszenia obciążeń płac przedstawiona przez rząd PiS w konkretny sposób.

Za wcześnie jeszcze by stwierdzić, czy zmiany zaproponowane przez wicepremiera Morawieckiego będą zrealizowane. Wiadomo zaś na pewno, że w tym roku, tak jak w poprzednich, z płac samozatrudnionych i pracowników zostanie przekazanych ponad 10 mld zł, by państwo mogło realizować politykę wsparcia rynku pracy, a od ubezpieczonych 1,7 mld zł wpłynie do FRD

Aleksandra Fandrejewska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: demografia | emerytura | Polski Fundusz Rozwoju

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM