Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Chcesz krócej pracować? Będziesz miał głodową emeryturę!

Ćwierć miliona osób w zeszłym roku miało minimalną lub niższą emeryturę. Ekonomiści przewidują, że minimalne świadczenie (od 1. marca 2017 r. wynosi 1000 zł brutto) może otrzymywać większość dzisiejszych trzydziestolatków. To tak jakby „kuchennymi drzwiami” wprowadzić emeryturę obywatelską.

Sposób ustalania oraz wysokość emerytury minimalnej staje się jedną z najpilniejszych kwestii ubezpieczeniowych. Jest też jedną z przyczyn, dla których dość późno poznamy szczegółowe propozycje powołania Pracowniczych (w firmach od 20 pracowników) i Indywidualnych (dla małych i mikro firm) Planów Kapitałowych, które mają zastąpić oszczędzanie w Otwartych Funduszach Emerytalnych.

Demografia, czyli kto dopłaci do emerytur?

Z analizy instytutu badawczego GRAPE (Group for Research in Aplied Economics) wynika, bowiem, że już w 2020 r. państwo będzie musiało dopłacić do świadczeń 20 proc. polskich emerytów, a w 2040 roku aż połowie po to, by dostali minimalną emeryturę. Już w zeszłym roku prawie 44 tysięcy osób miało 700 zł lub mniej emerytury (jeśli nie mają wymaganego stażu pracy). A z danych ZUS wynika, że w ciągu roku liczba osób, które dostały świadczenie 500 zł i mniej wzrosła o 60 proc.

Reklama

Dlaczego coraz więcej osób dostaje minimalne świadczenie? Wynika to stąd, jak wytłumaczyła Magda Malec, ekonomistka z SGH i GRAPE, że żyjemy coraz dłużej, zaś czas aktywności zawodowej nie wydłuża się (a nawet zostanie znowu skrócony, bo w październiku zacznie obowiązywać obniżony wiek emerytalny - red.).

- Te czynniki mają szczególne znaczenie przy systemie zdefiniowanej składki, gdzie przyszłe świadczenie zależy od tego ile wpłaciliśmy składek i ile lat potencjalnie będziemy pobierali emeryturę - dodaje ekonomistka. 

Jeśli wydłuża się czas przeciętnego trwania życia i proporcjonalnie nie rośnie staż ubezpieczeniowy (czyli czas płacenia składek) to uzbierany kapitał dzielimy przez coraz większą liczbę potencjalnych miesięcy, gdy mamy dostawać świadczenia. Emerytura tak obliczona jest więc coraz niższa.

Właśnie ta perspektywa: rosnące grono ubezpieczonych, którym nie wystarczy składek zapisanych na kontach w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych na wypłacenie minimalnego świadczenia jest jedną z przyczyn, dla których długo trwają negocjacje wewnątrz rządu, jak ma wyglądać przyszły system emerytalny.

Kolejna reforma emerytalna za rogiem

To, że znikną OFE jest pewne. To, że pieniądze z funduszy kapitałowych zostaną podzielone na dwie nierówne części i jedna czwarta pieniędzy trafi do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a trzy czwarte do nowych instytucji ubezpieczeniowych - towarzystw funduszy inwestycyjnych - też nie budzi kontrowersji. Jednak pytanie czy pieniądze uzbierane (zainwestowane) w nowych dodatkowych funduszach mają "składać się" na minimalne świadczenie z ZUS - już tak.

Przypomnijmy, że po to, by mieć zagwarantowane minimalne świadczenie trzeba mieć odpowiednio długi staż ubezpieczeniowy (20 lat dla kobiet i 25 dla mężczyzn). Przy czym jedna trzecia tego czasu mogą być to lata, gdy byliśmy ubezpieczeni, ale nie płaciliśmy składek np. uczyliśmy się. Jeśli mamy taki staż ubezpieczeniowy, to bez względu na to ile zapłaciliśmy składek państwo gwarantuje wypłatę minimalnego świadczenia - w tym roku wynosi właśnie 1000 zł miesięcznie.

W założeniach system emerytalny zbudowany na zdefiniowanej składce powinien być zbilansowany, ale nie jest to możliwe ze względu na mechanizm minimalnego świadczenia gwarantowanego przez państwo. Z analiz GRAPE wynika, że wartość składek osób przechodzących na emeryturę zgodnie z nowym ustawowym wiekiem emerytalnym wielu osobom nie zapewni emerytury minimalnej. W ZUS powstanie luka, którą trzeba będzie sfinansować z innych źródeł. Ekonomiści oszacowali, iż może wynieść ok 1,2 proc. obecnego PKB. By taką kwotę otrzymać trzeba albo obniżyć wydatki, albo podnieść dochody np. stawki VAT o 2 punkty procentowe.

Tak więc debata na temat przyszłego kształtu systemu emerytalnego jest w jakiejś części dyskusją, z jakich pieniędzy wypłacone mają być przyszłe świadczenia minimalne, gwarantowane przez państwo.

- Gdy wprowadzono system zdefiniowanej składki i otwarte fundusze emerytalne, nie powiedziano wyraźnie, że kosztem zmian jest obniżenie stopy zastąpienia (wysokości emerytury w relacji do ostatniej płacy - red.) - przypomina Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego. Jego zdaniem nawet, jeśli politycy nie zdecydują się na wprowadzenie świadczenia minimalnego, jako powszechnego, jako rodzaju emerytury obywatelskiej, to system sam spowoduje spłaszczenie wysokości świadczeń. - Tak jest skonstruowany, a obniżenie wieku emerytalnego, jakie zacznie obowiązywać za kilka miesięcy spowoduje, że liczba osób pobierających niskie świadczenia wyraźnie wzrośnie - dodaje Bujak.

Aleksandra Fandrejewska          

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: OFE | ZUS

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM