Roboty załatają rynek pracy
Automatyzacja i robotyzacja to nie moda, a konieczność. Bez tego firmy nie mają szans konkurować z innymi podmiotami na rynku. Dodatkowym motywatorem jest spodziewany w przyszłości spadek liczby aktywnych zawodowo Polaków, co oznaczać będzie problemy na rynku pracy. Maszyny muszą wypełnić lukę.
Wiceminister przedsiębiorczości Marek Niedużak uważa, że państwo powinno wspierać przedsiębiorstwa w przechodzeniu do przemysłu 4.0, tworząc sprzyjające ramy prawno-administracyjne. Tym bardziej, że od rewolucji technologicznej nie ma odwrotu. - Musimy iść tą drogą, jeśli chcemy być konkurencyjni - powiedział podczas Forum Wizja Rozwoju, które odbyło się w Gdyni. - Dodatkowo musimy liczyć się za spadkiem w przyszłości populacji ludzi aktywnych zawodowo. Automatyzacja i robotyzacja są niezbędne - dodał.
Niedużak przypomniał, że podjęte zostały pewne działania wspierające przechodzenie przedsiębiorstw na wyższy poziom rozwoju. Wskazał choćby na wprowadzone ulgi podatkowe dla wydatków na badania i rozwój. Pozytywne efekty już widać. - Obserwujemy dość znaczący wzrost wydatków na badania i rozwój. A przestrzeń do poprawy jest bardzo duża, bo startujemy z niskiego pułapu. Globalne trendy nam tę ścieżkę wyznaczają - powiedział wiceminister.
Andrzej Soldaty, prezes Fundacji Platforma Przemysłu Przyszłości, podkreśla, że przemysł 4.0 oznacza zmianę paradygmatów, nową relację między człowiekiem a maszyną. - W poprzedniej rewolucji to człowiek musiał nauczyć się obsługiwać maszynę. Teraz maszyna ma się nauczyć obsługiwać człowieka. Robot współpracujący ma pomagać ludziom rozpoznawać ich wskazówki - powiedział Soldaty.
Rewolucja oznacza też inne zmiany. - Nie musimy posiadać produktów, ale musimy mieć dostęp do zaspokojenia naszych potrzeb. To oznacza nową architekturę produktów. Nie mają już być tworzone pod posiadacza, a pod użytkownika. To zmienia sposób myślenia o relacjach biznesowych - ocenia.
McKinsey wskazuje, że nawet 49 proc. czasu pracy w Polsce zajmują czynności, które mogą zostać zautomatyzowane do 2030 roku. Radosław Matiakowski, prezes firmy CoRobotics, uważa, że robotyzacja w Polsce postępuje dość dynamicznie. Takie działania dają przedsiębiorstwom wiele przewag. - Robot wykonuje czynności w sposób powtarzalny. Może pracować całą dobę bez uszczerbku dla jakości wykonywanych zadań, podczas gdy człowiek musi się uporać ze zmęczeniem i rutyną. Automatyzacja przekłada się bezpośrednio na efektywność - poinformował Matiakowski.
Gdy do tego dołożyć globalny trend w postaci starzejących się społeczeństw i braku rąk do pracy, można założyć, że dalsze inwestycje w robotyzację będą postępować przez najbliższych trzydzieści lat.
Stefan Życzkowski, prezes firmy Astor, przekonuje, że jest w Polsce wielu dobrych fachowców, którzy byliby w stanie odpowiedzieć na zapotrzebowanie rynku w obszarze robotyzacji i automatyzacji. Są jednak często zagospodarowywani przez sektor informatyczny oraz wielkie korporacje zagraniczne.
Firmy zainteresowane wprowadzeniem zmian w swoim procesie produkcyjnym nie powinny jednak mieć problemów z pozyskaniem specjalistów. - Ludzie się znajdą. Najważniejsze, by zarządy chciały zobaczyć swoją przyszłość w nowych technologiach, w rozwoju - uważa Życzkowski. Przekonuje on, że robotyzacja nie zabiera miejsc pracy. - Ona z trudem nadąża za brakami ludzi w miejscu pracy - mówi.
Maciej Moroz, dyrektor biura techniki PKN Orlen, podkreśla, że zakłady koncernu już są zautomatyzowane. - Sam Płock to ponad pięćdziesiąt zautomatyzowanych instalacji produkcyjnych. W całej grupie jest ich ponad dwieście. Problemem nie jest już automatyzacja, a big data, analiza danych - powiedział. - Na dziś spoglądamy w kierunku internetu rzeczy, selektywnej analizy danych, inteligentnych urządzeń, które same byłyby w stanie ocenić, na ile są zużyte, jakie części należy wymienić, by zapobiec niezaplanowanym postojom, które są bardzo kosztowne - dodał.
morb