Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Miliardy na startupy i innowacyjne projekty

Można zaryzykować stwierdzenie, że pieniędzy na innowacje w Polsce nie zabraknie. Na rynek trafią – na przestrzeni najbliższych kilku lat – miliardy zł. Strategia wspierania innowacji zakłada nie tylko uruchomienie kapitału publicznego, ale również szersze zaangażowanie pieniędzy prywatnych, czyli zgromadzonych przez przedsiębiorstwa. Do tego działania mają być prowadzone nie tylko w obrębie kraju, ale całej Grupy Wyszehradzkiej. Co na to eksperci?

Programy realizowane ze strony Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, zaangażowanie największych spółek z kapitałem Skarbu Państwa, jak PKO BP (programy akceleracyjne) i PZU (fundusz Witelo), ale przede wszystkim platforma PFR Venture, czyli pięć funduszy o wartości 700 mln euro - to zarys polskiego ekosystemu wsparcia i promocji startupów, prac badawczo-rozwojowych i szeroko rozumianych innowacji.

- IT, nowe technologie w obszarze biologii, medycyny, farmacji, chemii czy biotechnologii będą dominować. To w tych obszarach powstaje na świecie najwięcej innowacji. Do tego ochrona środowiska, autonomiczne systemy, Big Data, nowe rozwiązania dla sektora bankowego czy ubezpieczeniowego - mówi Interii Grzegorz Pawlicki, dyrektor Biura Innowacji w PKO BP.

Reklama

Wspólnie w regionie

Wspólna deklaracja Grupy Wyszehradzkiej o współpracy w zakresie innowacyjności i digitalizacji została podpisana w Warszawie (28 marca br.) przez premierów czterech państw: Polski, Czech, Słowacji i Węgier. To krok, który na celu ma w perspektywie najbliższych 15 lat, stworzyć warunki dla powstania silnego centrum innowacji w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

- Kraje V4 czy szerzej Europy Środkowo-Wschodniej nie za bardzo mają dzisiaj wybór, by z rozwoju innowacji i nowych technologii rezygnować - mówi w rozmowie z Interią dr Marek Dietl, doradca prezydenta RP i ekspert Instytutu Sobieskiego.

- Prywatyzacje z lat wcześniejszych i ekspansja firm zagranicznych doprowadziły do sytuacji, że w niektórych krajach nawet 2/3 kluczowych branż znajduje się pod kontrolą kapitału zagranicznego. Brakuje dużych firm lokalnych, które mogłyby być motorem napędowym dla prac badawczo-rozwojowych, innowacji czy nowych rozwiązań, np. technologicznych, organizacyjnych bądź usługowych - dodaje.

A nowych rozwiązań, które pozwolą na zwiększenie konkurencyjności rozwijających się gospodarek w regionie, trzeba szukać. Z jednej strony może to być nastawienie na kopiowanie dostępnych już na rynku rozwiązań. Z drugiej - innowacje. - Możliwość taniego produkowania wyczerpują się. Jednostkowy koszt pracy, czyli relacja między produktywnością a kosztem pracy, w krajach regionu wzrasta. Ludzie zarabiają coraz lepiej, ale ich produktywność nie nadąża za płacami. Jeśli nie jesteśmy konkurencyjni kosztowo, musimy stawiać na nowe technologie - tłumaczy Dietl.

Łatwo nie będzie

Z tego tez powodu "Deklaracja Warszawska" o wspieraniu innowacyjności - to symbol. Wskazanie na potrzebę szukania nowych dróg dla rozwoju. - Jest to deklaracja polityczna, próba uświadomienia, że innej drogi nie ma. Cel jest taki, że w ramach Grupy zbieramy siły i próbujemy działać razem - podkreśla Dietl i przypomina, że największe rynki na produkty innowacyjne to UE i Ameryka Płn. oraz Azja, a nie Europa Środkowo-Wschodnia. - Na pewno musimy produkować innowacje na potrzeby dużych rynków, nie lokalnie. Czy robimy to razem, czy osobno to już sprawa drugorzędna - dodaje.

W odmiennym tonie wypowiada się Adam Czerniak, główny ekonomista Polityka Insight. - Są to (kraje V4 - przyp. red.) oddzielne systemy instytucjonalno-prawne. Odmienne modele kapitalizmu. Jesteśmy - po prostu - w regionie zróżnicowani. Traktowanie Grupy Wyszehradzkiej jako jednego organizmu jest działaniem tylko wizerunkowym - mówi w rozmowie z Interią Czerniak.

- Współpraca może się odbywać - tak jak dotychczas - na bazie wymiany handlowej i tego, że zarówno Polska, jak i Czechy, Węgry czy Słowacja są zaangażowane w globalny łańcuch wartości dodanej. Nie mamy zbyt wiele interesów. Połączenie, jeśli już, odbywa się na zasadzie, że zagraniczne firmy spajają ekonomicznie nasze gospodarki. W skali makro są to jednak wartości minimalne. Nie ma między poszczególnymi krajami V4 tak silnych powiązań jak np. między gospodarką polską i niemiecką. Nie można powiedzieć, że łatwo będzie wprowadzić jedne rozwiązania w obszarze inwestycji czy innowacji - dodaje Czerniak.

Miliardy na innowacje

Platforma PFR Ventures, czyli pięć funduszy-funduszy inwestycyjnych podwyższonego ryzyka, powinna wystartować jeszcze w 2017 r. Kapitał do wykorzystania i zainwestowania w startupy w perspektywie do 2023 r. to 700 mln euro.- To ogromne pieniądze. Łącznie na innowacje i startupy w Polsce pieniędzy publicznych będzie ok 3,7 mld zł. Część z PFR-u, część z NCBR-u. Do tego należy doliczyć ok. 2,1 mld kapitału prywatnego. To oznacza, że ok. 3,1 mln zł dziennie powinno być inwestowane w spółki innowacyjne od początku 2018 roku. To - powiedzmy - jeden startup dziennie - wylicza Dietl.

W opinii eksperta tej wielkości pieniądze pierwszy raz trafiają na rynek w Polsce. Część środków może się zmarnować, ale jest to ryzyko, którego przy innowacjach nie można wykluczyć. Lepiej wręcz, żeby pieniędzy było za dużo, niż sytuacja - w której spółki w związku z brakiem finansowania - uciekają do krajów rozwiniętych, bo tam są pieniądze.

- W poprzedniej perspektywie udało się zmobilizować ok. 350 mln zł kapitału prywatnego i ok. 1 mld zł kapitału publicznego. Fundusze wsparte przez Krajowy Fundusz Kapitałowy realizował średnie inwestycje rzędu około 3,1 mln zł. A w obecnych warunkach ma to być średnia dzienna kwota, która powinna trafić na rynek - dodaje Dietl.

- Wszystko zależy od tego jaka będzie chłonność gospodarki i jak na przestrzeni lat zostaną te pieniądze spożytkowane - dodaje Pawlicki.

Czy przełoży się to na skokowy wręcz wzrost innowacyjności polskiej gospodarki lub całego regionu? Ostatnie lata pokazały, że pomimo wykładniczego wręcz wzrostu wydatków publicznych na badania i rozwój, konkurencyjność polskiej gospodarki praktycznie nie drgnęła. Rzecz w tym, żeby nie tylko wydawać pieniądze publiczne, ale przede wszystkim - zmobilizować kapitał prywatny. - Państwo do innowacji nie zmusi. Bez realnego kapitału prywatnego i chęci bycia innowacyjnym, nic z rewolucji nie będzie, nawet jeśli wydamy na ten cel mld zł ze środków publicznych - twierdzi Dietl.

Alternatywny sposób na innowacje

- Ostatnio przeglądałem dane odnośnie do 25 lat zagranicznych inwestycji bezpośrednich w Polsce. Na podstawie rozmów z izbami handlowymi i Polską Agencją Inwestycji i Handlu, mogę stwierdzić, że najważniejsze z punktu innowacji w kraju jest wsparcie międzynarodowych korporacji, które są już w Polsce - ocenie Czerniak.

To od ich decyzji inwestycyjnym w kolejnych latach - zdaniem eksperta - wiele zależy. Tym samym wspieranie startupów, finansowanie rozwoju unikatowych produktów na własną rękę, wspieranie prac badawczo-rozwojowych, to tylko jedna strona medalu. - Ważne, by zmienił się charakter inwestycji zagranicznych w Polsce. Chodzi o to, by państwo wspierało firmy w dalszych inwestycjach, ale w obszarach, w których będą tworzone innowacje - mówi Interii Czerniak.

W opinii ekonomisty stworzenie warunków dla dalszego rozwoju firmom może je skłonić do jeszcze większego zaangażowania, w tym nie tylko w rozwój działań podstawowych, ale również tworzenie i przenoszenie do Polski centrów badawczych. - Wiele firm widzi, że w Polsce jest wielu zdolnych ludzi, którzy są w stanie pracować nad innowacjami na poziomie całej grupy kapitałowej. Za mniejsze pieniądze niż w krajach rozwiniętych - konstatuje Czerniak.

Zachęcić firmy do inwestycji

Co robić, by firmy chciały w większym stopniu tworzyć innowacje właśnie w Polsce? - Rozwój edukacji, wsparcie podatkowe i instytucjonalne, zbliżenie nauki i biznesu - wylicza Czerniak.

W opinii eksperta potrzebne są jakościowe zmiany w polskim systemie kształcenia. - Powiązanie szkół wyższych z biznesem to konieczność. Uczelnie to wciąż hermetycznie, zbiurokratyzowane, zamknięte na biznes wieże z kości słoniowej. Nie współpracują z przedsiębiorstwami, a jeśli już to w małej skali. Nie można także zapominać o potrzebie rozwoju kształcenia zawodowego - dodaje główny ekonomista.

Druga sprawa to preferencyjna polityka podatkowa i tworzenie specjalnych stref ekonomicznych, ale w obszarze badań i rozwoju. Trzecia kwestia zaś, to stabilność prawa. - Firmy muszą wiedzieć w jakim otoczeniu będą działać za 5-10 lat. Na B+R potrzeba czasu. Dopiero po latach będzie można czerpać korzyści z rozwoju innowacji. Inwestorzy zagraniczni muszą mieć pewność, że nie zmienią się podatki, nie wzrośnie fala repolonizacji, itp. - tłumaczy Czerniak.

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: innowacje | Start-up | Grupa Wyszehradzka | Badania i Rozwój

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM