Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Biznes mówi naukowcom sprawdzam

Połączyć biznes z nauką nie jest łatwo. Wielu próbowało z większymi bądź mniejszymi sukcesami. Problem to nie tyle polski, co globalny. Po prawie czterech latach prac Polska robi w kierunku zbliżenia tych dwóch światów istotny krok. Sieć Badawcza Łukasiewicz, grupująca 38 instytutów badawczych w kraju, ma ambitne plany połączenia biznesu z nauką, przedsiębiorców z naukowcami, kapitału z innowacjami.

Sieć Badawcza Łukasiewicz ruszyła pół roku temu a teraz prezentuje pierwsze projekty. - To jest realny sprawdzian, realny początek. Dzisiaj 40 firm wybranych do konkretnych projektów, indywidualnie zaproszonych przyjeżdża rozmawiać, dyskutować, ale co najważniejsze, mam nadzieję, robić biznesy z polskimi naukowcami, po to, żeby ich przedsiębiorstwa rozwijały się szybciej. Sprawdzamy, jak to działa. Jesteśmy konkretni i otwarci na potrzeby przedsiębiorców. Dlatego poza prezentacją naszych pomysłów, mamy też spotkania 1 na 1, w których firma prezentuje grupie naszych naukowców problemy jakie chciałaby rozwiązać, po to, żeby tworzyć technologię i produkty, by być bardziej konkurencyjną w globalnej gospodarce - mówi Interii Piotr Dardziński, prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz.

Reklama

Sieć dopiero się rozpędza

Dardziński przypomina także, że celem na 2019 r. jest szybkie rozpędzenie całej machiny rekrutacji nowych projektów. - Potrzebujemy zatrudnić dodatkowych ludzi, którzy potrafią kreować projekty. Mówimy: nie przychodź do nas z pomysłem, jeśli nie wiesz, kto mógłby go kupić. Mogą być one bardzo ambitne i bardzo trudne. Jesteśmy w stanie zaryzykować, rozwijać technologie, na które być może przemysł dzisiaj nie jest gotowy. Więcej projektów, zwiększenie liczby partnerów biznesowych - to nasze cele na 2019/2020 - dodaje.

To na jakich technologiach skupi się sieć badawcza w najbliższych latach zdecyduje Rada, w skład której wchodzą przedstawiciele czterech resortów (Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwo Cyfryzacji i Ministerstwo Energii). Plan - zapowiada Dardziński - powinien być znany za 2-3 tygodnie. Będą to obszary, w których sieć powinna się specjalizować ze względu na prowadzoną strategię gospodarczą rządu. Jednocześnie ma to być propozycja odpowiedzi na globalne megatrendy technologiczne. Steve Ciesinski z SRI International podczas wystąpienia na Innovatorium Łukasiewicza w Poznaniu wskazał na trzy główne technologie, które będą kluczowe w najbliższych latach. To komputer kwantowy, 5G i sztuczna inteligencja.

Premia za rozwój

By myśleć w długim terminie o rozwoju, o budowaniu gospodarki opartej na wiedzy, jak również silnych, konkurencyjnych przedsiębiorstw - synergia nauki i biznesu - to jedyna droga. Obie strony: tak biznes, jak i nauka, zgadzają się co do tego, że utworzenie jednej, spójnej organizacji, koordynującej prace 38 instytutów to długo wyczekiwany krok w dobrą stronę. Na efekty tej decyzji trzeba będzie jednak poczekać.

- Instytuty badawcze potrzebowały ciała, które będzie łączyło je z przemysłem, systemowego podejścia. Sieciowanie instytutów jest na całym świecie znane. I działa. Polskie instytuty są dobre technologicznie, ale jeśli chodzi o komercjalizacje pomysłów to na palcach jednej ręki można policzyć te, które sobie z tym radzą - ocenia Bartosz Sokoliński, dyrektor Biura Rozwoju i Innowacji w Agencji Rozwoju Przemysłu. - Wszyscy znamy historie, że biznes szukał rozwiązania w Polsce i w końcu trafiał na zagraniczną uczelnię. Mam nadzieję, że to już przeszłość - dodaje.

Plan wydaje się prosty. Sieć badawcza przygotowuje propozycje rozwiązań dla biznesu, siada z nim przy jednym stole i rozmawia: co trzeba poprawić, co zmienić, pyta czy obrany kierunek jest właściwy. - Nikt do tej pory nie zapraszał pracowników instytutów w jedno miejsce, po to, żeby pracowali oni nad projektami, które mają być sprzedane przedsiębiorcom. Każdy z właścicieli projektów wskazał firmy, które mogą być zainteresowane kupieniem danego rozwiązania - przypomina Dardziński.

Z drugiej strony biznes prezentuje swoje potrzeby, wyzwania i tym sposobem stawia przed naukowcami problem do rozwiązania. To dialog, w którym biznes mówi nauce sprawdzam, a naukowcy wsłuchują się w cele i strategie przedsiębiorców, by zrozumieć w jakim kierunku chcą oni podążać i czego potrzebują by nabrać rozpędu rozwojowego. - Instytuty powinny patrzeć, by to co wymyślą było komercjalizowane. Na pewno sieciowanie jest to nowoczesna forma wymiany wiedzy, raportowania. Strukturalnie Sieć Łukasiewicza powinna dużo zmienić - mówi Sokoliński.

To właśnie premia rozwojowa, czyli wartość dodana w przedsiębiorstwach wynikająca z rozwoju technologii, wdrażania innowacji i prowadzenia prac B+R, ma wzmocnić całą polską gospodarkę i siłę poszczególnych polskich firm w wyścigu o udziały rynkowe i potężne, wielomiliardowe środki w takich sektorach jak chemia, biomedycyna, automatyka, ITC, materiały czy technologie wytwarzania.

Na współpracy zarabiać ma oprócz biznesu też nauka. To sytuacja, w której dwie strony dokładnie znają swoje role, a jednocześnie czerpią z efektów synergii. - Nie jesteśmy instytucją, która działa za darmo. Chcielibyśmy, żeby naukowcy w Łukasiewiczu zarabiali lepiej. Biznes nie płaci za nic, ale za konkretną, wykonaną pracę - tłumaczy Dardziński. Sieć Badawcza Łukasiewicz otrzymuje subwencje i dotacje z budżetu państwa. Dzięki temu - ocenia prezes sieci - może ona być korzystna finansowo dla biznesu. - Realną marżą dla nas będzie to, kiedy nasi partnerzy będą mieli większe zyski. Jak się zorientuje na te zyski to przestaje się deliberować na temat tego czy nauka mówi tym samym językiem, co gospodarka. Polscy przedsiębiorcy potrzebują większych zysków, a żeby je mieć, potrzebują premii rozwojowej i zwiększenia konkurencyjności. We współczesnym świecie nie da się tego zrobić bez współpracy z nauką. I my jesteśmy tą częścią nauki, która jest specjalnie przeznaczona do współpracy z przedsiębiorcami - mówi Dardziński.

- To nie jest tylko polski problem. Wszędzie na świecie naukowcy chcą tworzyć naukę, a biznes zarabiać. Musimy myśleć o tych wielkich innowacjach, ale też tych codziennych, w których naukowcy mogą pomagać, bo mają narzędzia, doświadczenie. To się dzieje. Będziemy mieli podział instytutów, które będą bardziej naukowe, i bardziej wdrożeniowe. Potrzebujemy i tego, i tego. Mówi się, że jesteśmy z dwóch innych światów. Ciągle te języki są różne. Ale są przykłady jak ARP, który zainwestował w Space Labs, że można współpracować - przypomina Sokoliński.

Pokaż się innym. Nie tylko w Polsce

Portfel projektów o największym potencjale komercjalizacji zawiera obecnie dziesięć pozycji. Dzisiaj to rozwiązania tj. nawozy o kontrolowanym uwalnianiu składników pokarmowych, obuwie skórzano-tekstylne o podwyższonych właściwościach użytkowych i redukujące ryzyko mikrourazów, czy pomysł na opracowanie technologii produkcji energii elektrycznej i cieplnej z odpadów przemysłu przetwórstwa spożywczego. Po raz pierwszy, na tak dużą skalę, naukowcy skonfrontowali swoje pomysły z przedsiębiorcami. Wszystko po to, aby kierunki ich działań w jak największym stopniu odpowiadały realnym wyzwaniom i potrzebom, z którymi mierzy się biznes. W przyszłości niewykluczone, że będą pojawiać się nowe branże, pomysły i technologie. - Rekrutacja, nabór projektów - to będzie ciągła praca - dodaje Dardziński.

Udział w poznańskim wydarzeniu wzięło blisko 40 firm, m.in. Grupa Azoty, PKP, PKN Orlen, Pesa czy Newag, ENERIS, Elemental Holding czy Silesian Polymers. Nie zabrakło też małych firm. Dla tych bez własnego zaplecza badawczego - oferta Łukasiewicza może być szczególnie potrzebna.

- Rozpoczęliśmy proces integrowania ponad 30 organizacji, 8 tys. pracowników, placówek w 11 miastach w Polsce. Nad ustawą pracowaliśmy realnie przez 3 lata. Sieć powstała po to, żeby konkurować na rynku europejskim o atrakcyjne projekty naukowo-badawcze, aby odwrócić nieco trend, który odziedziczyliśmy po tej perspektywie finansowej. W instrumencie Horyzont 2020 więcej do budżetu dopłacamy niż korzystamy. W kolejnej perspektywie - z Horyzontu Europa chcemy, żeby Polska korzystała w większym stopniu - mówi Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.

Również Dardziński zwraca uwagę, że Polska wciąż jest płatnikiem netto (więcej odprowadza niż pozyskuje) w programach badawczych UE. - Jesteśmy najsłabsi w Horyzoncie 2020. Różnica między składką płaconą przez Polskę a pozyskanymi pieniędzmi na projekty badawcze wynosi ok. miliarda euro - podkreśla szef sieci badawczej. Dodaje też, że mimo dużych nakładów finansowych na prace badawcze, Europa wciąż przegrywa konkurencję technologiczną z Chinami i Stanami Zjednoczonymi. - Sposobem na zaradzenie temu problemowi jest zbliżenie biznesu z nauką - mówił prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz.

Nie bez znaczenia jest także środowisko regulacyjne, prawne i finansowe, w którym firmy chcą ryzykować i zwiększać wydatki na prace rozwojowe. Minister Emilewicz przypomina, że Łukasiewicz to największa sieć badawcza w tej części Europy i trzecia na kontynencie, po francuskiej i niemieckiej. Dodaje, że pierwsza i druga Ustawa o innowacyjności pozwalają odliczać 150 proc. kosztów poniesionych przez przedsiębiorców na badania i rozwój od podstawy opodatkowania. - To infrastruktura prawna, która zachęca do tego by ryzykować. W 2017 r. po raz pierwszy przekroczyliśmy 1 proc. wydatków na B+R. W 2018 było to 1,04 proc. Startowaliśmy z poziomu 0,86 proc., a w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju zapisaliśmy 2,68 proc. do 2025 r. - mówi.

bed

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM