Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Wolniejszy wzrost płac przez wyższe składki w 2018? (analiza)

W przyszłym roku wzrosną pozapłacowe koszty pracy w dużych firmach. To przede wszystkim w nich pracują najwięcej zarabiający, zatrudnieni na umowach o pracę. Ich składki emerytalno-rentowe chce podnieść rząd.

Rada Ministrów chce zmienić zasady opłacania składek emerytalnych i rentowych przez pracowników, którzy zarabiają dwie i pół lub więcej średniej krajowej płacy. W tym roku jest to prawie 128 tys. zł. Takich osób jest - według szacunków resortu - około 350 tysięcy.

Dziś pracownicy płacą na przyszłą emeryturę składkę w wysokości 19,52 proc. wynagrodzenia brutto. Połowa składki jest odliczana od płacy, jaką dostaje pracownik, a połowa to dodatkowe koszty dla pracodawcy. Jeśli jednak zarobki w ciągu roku osiągną pułap 30-krotności przeciętnej płacy w gospodarce, to składka emerytalna przestaje być pobierana. Ta sama zasada dotyczy składki rentowej (tu pracownik płaci 1,5 proc., a pracodawca 6,5 proc. płacy brutto).

Reklama

Jeśli więc płace ubezpieczonego w jakimś miesiącu zsumowane dają 30 krotność przeciętnego wynagrodzenia, to od przyszłego miesiąca pracownik (11,26 proc.) i pracodawca (16,26 proc.) oszczędzają na składkach emerytalnej i rentowej, za to od wynagrodzenia odprowadzany jest wyższy podatek PIT i wyższa składka na ubezpieczenie zdrowotne (NFZ). Ta zasada obowiązuje od 1999 roku. Wprowadzono ją po to, by w przyszłości emerytury i renty osób najlepiej zarabiających nie były bardzo wysokie. Jeśli składki są odprowadzane od 250 proc. przeciętnej płacy, to także świadczenia są liczone od tej kwoty bez względu na to ile ktoś zarabiał.

Resort rodziny, pracy i polityki społecznej przygotował nowelę ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Chce, by składki emerytalna i rentowa były płacone od całkowitych zarobków pracujących. Ministerstwo szacuje, że Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (ten, do którego odprowadzane są składki na ubezpieczenia społeczne pracowników i przedsiębiorców) zyska w ciągu dekady (w czasie, którego dotyczy projekcja finansowa) 98,5 mld zł dodatkowych składek. Ale też wyda 27,5 mld zł więcej na emerytury i renty. Straci NFZ (2,7 mld zł), podatki będą mniejsze o ok. 15,4 mld zł. Firmy, w których pracują takie osoby rocznie zapłacą od 0,8 mld zł do 1,4 mld zł dodatkowych danin, a pracownicy od 1 mld zł do 1,7 mld zł.

Zmiana ma zacząć obowiązywać od przyszłego roku. Aleksander Łaszek, główny ekonomista fundacji FOR, przypomniał, że zamrożenie progów podatkowych oznacza, że w 2018 roku wystarczy już 185 proc. przeciętnego wynagrodzenia, aby zostać objętym najwyższą stawką podatku PIT (32 proc.).

- Jeżeli proponowane zmiany wejdą w życie zarobki powyżej 180 proc. przeciętnego wynagrodzenia (czyli powyżej drugiego progu podatkowego) będą obciążone prawie 52 proc. klinem podatkowym. Po przekroczeniu drugiego progu podatkowego każda złotówka wypłacona przez pracodawcę jest obciążana prawie 52 groszami podatków i składek, w związku z czym pracownik do ręki otrzyma mniej niż 50 groszy - podkreśla Łaszek. Jego zdaniem taka strategia, zamiast wzmocnić bodźce najzdolniejszych pracowników do rozwoju kariery zawodowej w Polsce, będzie zachęcać ich do emigracji zarobkowej. Jeżeli tak się stanie to dziura w finansach publicznych jeszcze bardziej się powiększy.

Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku, zwraca uwagę na to, że plan zniesienia limitu opłacania składek emerytalno-rentowych to kolejny projekt zmniejszający dochody najlepiej opłacanych pracowników. - Pierwszym była likwidacja kwoty wolnej od podatku od 2017 roku dla osób zarabiających rocznie powyżej 127 tys. zł - przypomina.

Ale zniesienie górnego limitu wynagrodzeń, od których opłacane są składki emerytalna i rentowa, to jedna z dwóch zmian zwiększających daniny od płacy. Kolejna to pomysł, który wicepremier Mateusz Morawiecki przedstawił latem ubiegłego roku. Prezentując Strategię odpowiedzialnego rozwoju zapowiedział powołanie Pracowniczych Planów Kapitałowych, które miałyby obowiązkowo powstać w każdej firmie. W PPK pracownicy mieliby oszczędzać na dodatkową emeryturę. Składkę (po kilka procent) mieliby odprowadzać pracodawca i pracownik. W przyszłym roku PPK miałyby powstać w największych firmach, zatrudniających od 250 pracowników. Pracodawca miałby obowiązek stworzyć taki plan długoterminowego oszczędzania, pracownik mógłby z niego zrezygnować. Choć konstrukcja PPK byłaby ustawowa, to jednak pieniądze zaoszczędzone w ten sposób mają być własnością prywatną oszczędzających. Składki inwestowane miałyby być na rynku kapitałowym. Przyszła kwota oszczędności zależeć ma od umiejętności inwestycyjnych instytucji zarządzających (Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych), w mniejszym stopniu od decyzji polityków.

Jednak, jeśli oba pomysły zaczną obowiązywać, pozapłacowe koszty pracy w największych przedsiębiorstwach w przyszłym roku wzrosną wyraźnie. Choć zniesienie limitu 30-krotności w opłacaniu składek emerytalno-rentowych dotyczyć ma 350 tys. pracowników należy się spodziewać, że wpłynie to na politykę inwestycyjną i projekcje wzrostu wynagrodzeń dla wszystkich pracowników w największych firmach. Płace zazwyczaj najpierw podnoszone są w dużych firmach, a dopiero potem w mniejszych.

Aleksandra Fandrejewska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: składki emerytalne | pracodawca | ZUS | Narodowy Fundusz Zdrowia

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM