Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Centralny Okręg Przemysłowy chce skoczyć w nowoczesność

Trzy wyższe uczelnie z Rzeszowa, Kielc i Radomia podpisały umowę w sprawie powołania konsorcjum Centralny Okręg Przemysłowy – Tradycja, Obronność, mającego prowadzić wspólne prace naukowe i badawcze dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Celem jest realizacja dużych i innowacyjnych projektów w tej branży.

Uczelnie te to Politechnika Rzeszowska, Politechnika Świętokrzyska w Kielcach oraz Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny w Radomiu. Skąd nazwa konsorcjum łatwo zgadnąć - wszystkie te miasta leżą na terenie powstałego 80 lat temu COP. Ale dlaczego właśnie tradycja COP wciąż inspiruje naukowców?

COP stał się legendą II Rzeczypospolitej. Obok Gdyni była to największa inwestycja polskiego przedwojennego państwa, finansowana głównie z publicznych pieniędzy i dzięki publicznym wydatkom przyciągająca prywatny kapitał. Podobnie jak Gdynia w szczerym polu zbudowane zostało zupełnie nowe miasto - Stalowa Wola, serce COP.      

Reklama

Przypomnijmy najważniejsze fakty. COP miał przede wszystkim służyć zapewnieniu Polsce bezpieczeństwa militarnego. W latach 30. ubiegłego wieku wiadomo było, że kolejna wojna będzie zupełnie inaczej wyglądać niż poprzednia, a kluczową rolę odegrają w niej wojska pancerne i lotnictwo. Na lokalizację zakładów ciężkiego przemysłu zbrojeniowego wybrano widły Wisły i Sanu, zwane "trójkątem bezpieczeństwa", gdyż geograficznie region ten był stosunkowo odległy od granicy Niemiec i ZSSR. Aspiracje związane z budową COP były też duże - z zaplecza na front miało docierać najnowocześniejsze jak na tamte czasy uzbrojenie.

Plan dla sześciu milionów osób

Autorem koncepcji budowy COP był wicepremier i minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski, który pracował nad nią już w 1936 roku. W lutym 1937 roku budowę COP zatwierdził Sejm, a w lecie w ziemię wiosek Rozwadów i Pławo, na której stoi dziś Stalowa Wola, wbijano pierwsze łopaty. COP rozrósł się w stosunku do pierwotnych wizji (jeszcze z lat 20.), bowiem sięgał po Radom na północnym zachodzie, Lublin na północnym wschodzie, Przemyśl na południowym wschodzie i Tarnów na południowym zachodzie, a nawet nieco dalej. W sumie obejmował 44 powiaty, na terenie których mieszkało ok. 6 mln ludzi.

Do wybuchu II Wojny Światowej powstały naprawdę ogromne inwestycje. Oprócz miasta Stalowa Wola oraz zlokalizowanych tam huty i zakładów zbrojeniowych powstały w Mielcu Państwowe Zakłady Lotnicze, fabryka kauczuku syntetycznego i gum w Dębicy, fabryka silników lotniczych w Rzeszowie, celulozy pod Tarnowem, zakłady chemiczne w Nowej Sarzynie, aut ciężarowych w Lublinie, fabryka broni w Radomiu oraz klika innych wytworni broni, prochu i amunicji. Do tego dochodziły elektrownie budowane na zaporach wodnych w PorąbceRożnowieCzchowie, mające zaopatrzyć przemysł w energię.  

Sporo. Okazało się niestety, że realizację koncepcji COP podjęto za późno. Trwał wyścig z czasem. Polscy politycy mieli już świadomość, że Europa zmierza do kolejnej wojny. Zakłady zbrojeniowe w Stalowej Woli zdążyły wyprodukować w kwietniu 1939 roku pierwszą haubicę o kalibrze 100 mm, potężną broń w tamtych czasach. Ale we wrześniu 1939 wojsko potrzebowało ich znacznie więcej. Wiele inwestycji przed wojną nie zostało dokończonych, inne pozostały tylko w planach.

Skąd opóźnienie, skoro o pierwowzorze COP myślano już w latach 20. zeszłego wieku? Spowodował je wielki kryzysu przełomu lat 20 i 30, który ogarnął cały świat, podobnie jak ostatni globalny kryzys finansowy. Tamten do Polski zawitał nieco później, ale trwał za to dłużej. Wcześniej młodego państwa nie było stać na takie wydatki, a do wojny wyniosły one blisko 2 mld ówczesnych złotych.   

Potrzeba budowy nowoczesnego przemysłu zbrojeniowego w Polsce sklejonej dopiero co z trzech zaborów była pierwszym celem budowy COP. Ale nie jedynym. Drugim, równie ważnym było właśnie pokonanie kryzysu i modernizacja gospodarki.

Koncepcja COP była echem amerykańskiego programu New Deal, będącego odpowiedzią na kryzys, a wprowadzanego w latach 30. przez prezydenta Franklina Delano Roosevelta, któremu doradzał wybitny ekonomista John Maynard Keynes. Chodziło w niej o większe zaangażowanie państwa w gospodarkę, inwestycje z pieniędzy publicznych i tworzenie dzięki temu miejsc pracy. COP powstał na terenach, gdzie ponad 80 proc. ludności pracowało w rolnictwie, a bezrobocie było olbrzymie. Gdyby machina COP miała szanse wprawić w szybszy ruch cała gospodarkę, być może przedwojenna Polska w ciągu kilku, kilkunastu lat stałaby się nowoczesnym państwem.          

Najnowsza lekcja

Po ostatnim kryzysie na całym świecie następuje powrót do myślenia, że państwo w gospodarce powinno odgrywać większą rolę, inspirowanego przez New Deal i idee Keynesa. Od Chin, poprzez Unię Europejską po USA i Japonię. Wyraża go również w wielu wątkach rządowa "Strategia na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju". Dlatego COP nie jest tylko legendą, ale rodzimym ideowym i praktycznym punktem odniesienia.

Niektóre realia się zmieniają, gdyż żyjemy w czasach czwartej rewolucji przemysłowej, co nie znaczy wcale, że haubice straciły na znaczeniu. Zarówno unijne programy, jak "Strategia..." wielką wagę przywiązują do tego, żeby wykorzystać potencjał lokalnej nauki dla innowacji i modernizacji gospodarki. Także - rzecz jasna - przemysłu obronnego.  

Tymczasem polska zbrojeniówka była jedną z tych branż, które doznały największego szoku i zapaści na początku transformacji z lat 90. z powodu rozerwania łańcuchów dostaw w byłym Układzie Warszawskim. Trzeba było krok po kroku walczyć o wejście w nowe, NATO-owskie, co nie było wcale łatwe. Dodajmy, że jednym z celów "Strategii..." jest właśnie poprawa pozycji polskiego przemysłu w globalnych łańcuchach dostaw i produkcji.

Taki był też los Huty Stalowa Wola, która po potężnym krachu i groźbie likwidacji od 2012 roku rozpoczęła program modernizacji różnych obszarów działalności, stopniowo przestawała być jedynie "montownią" komponentów zakupionych za granicą, czy też licencjobiorcą, gdyż wprowadzała własne technologie. Efekt? Niedawno huta zakończyła produkcję prototypu lufy o kalibrze 155 mm i długości ponad 8 metrów do haubicy samobieżnej Krab.

Wtajemniczeni wiedzą, że lufa jest z punktu widzenia technologicznego najtrudniejszą do wykonania częścią działa. Dzięki temu Krab może być niebawem całkowicie produkowany w Polsce i składać się z wyprodukowanych w Polsce komponentów. Haubica Krab to potężna jak na współczesne warunki broń. Ważący 48 ton kolos może oddać w ciągu minuty dwa strzały na odległość do 40 km, dzięki czemu należy do najnowocześniejszych dział na świecie. Huta zaczęła dostawy dla wojska 24 takich haubic, a do 2022 roku armia zamówiła kolejnych 96 za 4 mld zł.

To tylko jeden z przykładów niewątpliwego sukcesu. Na kolejne chcą zapracować naukowcy. Lider konsorcjum Politechnika Rzeszowska jest jedyną polską uczelnią mającą od 1997 roku wydział kształcący pilotów lotnictwa cywilnego i duże sukcesy w udziale w konsorcjach wprowadzających innowacje w przemyśle lotniczym. Wszystkie uczelnie miały już własne umowy z Polską Grupą Zbrojeniową.

Konsorcjum zamierza prowadzić badania związane z techniką wojskową dla dużych projektów, stąd więc pomysł na połączenie sił. Każda z osobna ma ograniczenia laboratoryjne, sprzętowe, a chodzi także o wykorzystanie synergii wiedzy kadry i jej różnych specjalizacji. Współpraca daje możliwość poprawy jakości badań i podejmowania się projektów znacznie bardziej złożonych - twierdzą przedstawiciele uczestników konsorcjum.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: COP

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM