Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Śmierć giełdy ogłoszono przedwcześnie

Wyścig technologiczny powoduje obawy o to, które tradycyjne biznesy i zawody przetrwają, a które czeka koniec. – Technologie to wielka szansa, trzeba je tylko umiejętnie wykorzystywać, implementując w świadczonych usługach, czy dostępnych produktach. Doradztwo robotów czy blockchain nie spowodują, że giełda, izby rozliczeniowe czy domy maklerskie przestaną być potrzebne – uważa Andrzej Zajko, wicedyrektor Domu Maklerskiego PKO Banku Polskiego.

Przypomnijmy, że DM PKO BP w minionym roku miał największy udział - 9,6 proc. - w obrotach na rynku akcji warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Obroty akcjami na GPW wzrosły w porównaniu z 2016 rokiem o 28,9 proc., do 261 mld zł. Wzrósł udział inwestorów indywidualnych w obrotach, zwłaszcza w I połowie 2017 roku - z 13 do 18 proc. W ocenie Andrzeja Zajko DM PKO BP zawdzięcza swoją pozycję większej aktywności wszystkich grup klientów oraz temu, że jego instytucja prowadzi na rynku działalność znacznie bardziej wszechstronną, niż wielu konkurentów.

Fintechy przyciągają kapitał

Powstaje jednak pytanie, czy nowe technologie, pozwalające na przykład na wykorzystanie algorytmów do doradztwa inwestycyjnego, czy też blockchain nie zagrożą istnieniu instytucji rynku kapitałowego. Czy do handlu aktywami w ogóle będą potrzebne giełda, izba rozliczeniowa, a także brokerzy pośredniczący w obrocie?

Reklama

Sprawa ta jest dyskutowana wszędzie na świecie, bowiem już teraz znaczną część tortu, którą dzieliły się tradycyjne instytucje finansowe, zabrały dla siebie firmy technologiczne, fintechy, które przyciągają coraz więcej kapitału inwestycyjnego. Według raportu Citi GPS inwestycje w takie przedsięwzięcia wzrosły z 1,8 mld dolarów w 2010 roku do 19 mld dolarów w roku 2015. Lwią część z tej kwoty - ponad 70 proc. - zainwestowano w narzędzia, które mają poprawić doświadczenia końcowego użytkownika, a więc klienta.

Analitycy prognozują, że w 2023 roku fintechy zabiorą bankom 17 proc. ich przychodów z biznesu konsumenckiego. Jaką część rynku wartego 69 bilionów dolarów aktywów pod zarządzaniem mogą przejąć roboty? Na koniec 2014 roku było to zaledwie 14 mld dolarów.

Wzrost liczby doradzających robotów wpływa zdecydowanie na obniżkę kosztów transakcyjnych i ostatecznego kosztu dla klienta. Wyliczenia pokazują, że koszty, jakie ponosi klient korzystający z doradztwa robotów, są niższe o ponad połowę w USA, a np. w Polsce mogłyby być niższe nawet o 80 proc. Pytanie - czy i w jakim stopniu liczy się to dla klientów.

- Koniec giełdy, izb rozliczeniowych, pośredników, takich jak domy maklerskie, był już zapowiadany wiele razy, zwłaszcza przy każdym skoku technologicznym. Czasami za bardzo przeceniane są "chwilowe mody" i "nowinki" - mówi Andrzej Zajko.

Ale miłość do nowinek trwa zwykle krótko i bywa, że kończy się z hukiem. Tak na przykład było z platformami forex. Ostatnie badanie Komisji Nadzoru Finansowego pokazało, że 80 proc. klientów tych platform ponosi straty. Z pozostałych 20 proc. mających zyski lwia część przypada na same firmy prowadzące platformy. Podobnie jest z bitcoinem, który - jak twierdzi wielu analityków - wszedł już obecnie w stadium bańki spekulacyjnej.  

Młode firmy, startupy, żeby obejść formalności związane z pozyskiwaniem kapitału i zdobyć szybkie finansowanie, przeprowadzają na internetowych platformach obrotu kryptowalutami ICO, czyli initial coin offering. W zamyśle ICO ma być alternatywą dla wysoce sformalizowanego debiutu giełdowego, czyli pierwotnej emisji akcji - IPO. Choć polski startup Golem przeprowadził udane ICO (trzecie największe w historii blockchainowych platform), zbierając w ciągu 29 minut 8,6 mln dolarów, to oczywiste jest, że popyt w takich ofertach, odbywających się na zasadzie dobrowolnego zobowiązania, a nie deklaracji z regulowanego prawem prospektu emisyjnego, wykazują jedynie niszowi inwestorzy.

- Można przeznaczyć duże środki i złowić dużo klientów, ale ci bardziej wyedukowani i doświadczeni, a już na pewno z mniejszą skłonnością do ryzyka raczej nie złapią się na taki lep - ocenia Andrzej Zajko.

Szansa dla tradycyjnych instytucji

Niemniej technologia to szansa i przyszłość. Wszyscy świadczący usługi finansowe będą z niej korzystać, żeby klienci mieli dostęp do łatwiejszych, bardziej prostych, szybszych, wygodniejszych i tańszych usług. Obecnie liczba zleceń składanych przez klientów w punktach obsługi klienta (POK-ach) domu maklerskiego zmniejszyła się w stosunku do lat ubiegłych. Klienci zdecydowanie chętniej składają zlecenia przez Internet.

DM PKO BP stworzył aplikację na urządzenia mobilne. Aplikacja Supermakler została przebudowana ostatnio w związku z wejściem dyrektywy MiFID2 tak, żeby uwzględniała obowiązujące przepisy i nowy regulamin giełdy.

- To kierunek, którego zatrzymać się nie da i nie chcemy go zatrzymywać. Kto się nie zmienia, nie będzie odnosił sukcesów - dodaje Andrzej Zajko.

Oparcie modelu biznesowego na samych technologicznych nowinkach jest bardzo ryzykowne. Liczne instytucje w Polsce i na świecie, które postawiły wyłącznie na wykorzystanie nowinek technologicznych straciły udział w rynku albo też zdobyły ułamek tego, na który miały apetyt. Przykłady można mnożyć. Choć klienci składają zlecenia przez Internet, przychodzą do POK-ów, żeby porozmawiać ze specjalistami. I do tego właśnie potrzebni są maklerzy.

- Rozwijamy nasz serwis internetowy, natomiast dbamy również o multikanałowość, czyli model, w którym POK-i są centrum kompetencyjnym gdzie pracują ludzie z pasją, ogromnym doświadczeniem i wiedzą, nie tylko jeśli chodzi o inwestycje. To, że klienci dobrze oceniają jakość naszych pracowników znaczy, że tych najlepszych zgromadziliśmy u siebie.

Klienci, wszelkie transakcje mogą realizować samodzielnie za pośrednictwem internetu, ale potrzebują też bezpośredniego kontaktu, chcą wiele spraw skonsultować, potwierdzić i zwyczajnie porozmawiać o rynku. Roboty w tym nie zastąpią ludzi - mówi Andrzej Zajko.

Równie ważna dla klientów jest kwestia bezpieczeństwa transakcji i danych. Instytucje, takie jak giełda, izby rozliczeniowe, domy maklerskie zostały powołane po to, żeby pilnować bezpieczeństwa pieniędzy, przepływu informacji i danych, jak również kontrolować uczestników w rynku. Te wymogi trudno spełnić i są one kosztowne. Niespełniające ich w należytym stopniu platformy transakcyjne, nastawione na niskie koszty, mogą mieć w związku z tym problemy.

- Klient, który inwestuje, musi być pewny, że jego środki i dane są bezpieczne. To jest wyzwanie kluczowe i pierwotne dla naszej działalności. W związku z tym nie boję się, że giełda czy domy maklerskie odejdą do lamusa - mówi Andrzej Zajko.

DM PKO BP opiera swój model działalności na szerokiej ofercie dla różnych grup klientów. Składają się na nią działalność brokerska, czyli pośrednictwo w obrocie instrumentami finansowymi na giełdzie, prowadzenie ofert rynku pierwotnym, dystrybucja funduszy inwestycyjnych (kilkunastu polskich i zagranicznych TFI), przejęcia i fuzje oraz analizy oraz doradztwo. Andrzej Zajko uważa, że dobry serwis oraz szeroka i różnorodna oferta jest dla inwestorów atrakcyjną propozycją, a to pozwala na utrzymywanie wysokiej pozycji rynkowej.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: GPW | nowe technologie | robotyzacja

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM