Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Prognozy 2018: W oczekiwaniu na inwestycyjny boom

Inwestycje w automatyzację i robotyzację są szansą dla firm, żeby długoterminowo obniżyć jednostkowe koszty pracy i zwiększyć swoją konkurencyjność – oceniają analitycy.

Słabe inwestycje były największym rozczarowaniem 2017 roku. W 2018 roku gospodarka wjedzie rozgrzana do czerwoności, choć zacznie już stopniowo wyhamowywać. Inwestycje będą rosły, ale nie na tyle szybko, żeby ich udział w PKB się zwiększył.

Popatrzymy najpierw jak wyglądała historia. Rok 2016 przyniósł gwałtowne załamanie inwestycji - spadły one o 7,9 proc. w stosunku do poprzedniego. Wszyscy - i obecny premier Mateusz Morawiecki, i analitycy - liczyli, że ten rok przyniesie ich silne odbicie. Na razie wzrost inwestycji jest jedynie rachityczny.

W I kwartale tego roku inwestycje spadły o kolejne 0,5 proc., w następnym znalazły się lekko nad kreską - bo wzrosły o 0,9 proc. Dopiero III kwartał przyniósł powiew optymizmu, lecz bardzo wątłego. Wzrost wyniósł 3,3 proc. Na ostatni kwartał analitycy banku Pekao przewidują wzrost o 6 proc. To ich zdaniem oznacza, że w całym roku inwestycje wzrosną o 3,2 proc. Citi Handlowy mniej optymistycznie widzi ostatni kwartał tego roku. Zdaniem jego analityków całoroczny wzrost wyniesie zaledwie 2,7 proc.

Reklama

- Nie obserwujemy oznak wyraźnego odbicia, a wyniki inwestycji należy uznać za największe rozczarowanie 2017 roku w zakresie struktury wzrostu gospodarczego - napisali analitycy Pekao.

Będzie tylko trochę lepiej?

Wprawdzie wychodzenie z inwestycyjnego dołka już się zaczęło, wciąż jednak jest dość mozolne. Pekao prognozuje wzrost inwestycji w przyszłym roku na 6,4 proc., a Citi Handlowy - na 7 proc. To - po fatalnym 2016 roku - oznacza, że nakłady inwestycyjne na koniec roku 2018 będą wyższe o nieco ponad 1 proc. niż w roku 2015.

Dzięki rosnącej konsumpcji gospodarka w tym roku "rozgrzała się do czerwoności" - twierdzą analitycy Citi Handlowego. I w takim stanie wjedzie w kolejny rok. Przewidują, że w całym mijającym roku gospodarka wzrośnie o 4,4 proc. W przyszłym wzrost spowolni trochę - ich zdaniem do 3,9 proc. - gdyż "efekt 500+", a więc dodatkowych dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych, zacznie wygasać. Mocniejszy złoty spowoduje wzrost importu, przez co zmniejszy się wkład do wzrostu PKB wnoszony przez nadwyżkę eksportu nad importem.   

Inwestycje tylko częściowo zastąpią te silniki. Jest wiele powodów, które przemawiają za tym, że w końcu powinny rosnąć. Wymieńmy je za analitykami Pekao. Po pierwsze, przedsiębiorstwa w odpowiedzi na rosnący popyt w kraju i za granicą (a przede wszystkim w Niemczech) produkują pełną parą. Wykorzystanie mocy produkcyjnych wynosi 83,8 proc., a to oznacza, że lada moment dobije do szczytu sprzed dziesięciu lat. Jeśli przedsiębiorcy nie będą inwestować, nie będą nadążać za popytem - zrezygnują tym samym z zysków teraz i w przyszłości.

Po drugie, majątek służący do produkcji w polskich przedsiębiorstwach jest już bardzo zamortyzowany, czyli po prostu zużyty. Jak długo pociągną jeszcze maszyny bez generalnych remontów lub zastępowania ich nowymi - nie wiadomo - ale statystyki Eurostatu pokazują, że duża część z nich pracuje na ostatnim tchu. Jeśli firmy nie będą kupować nowych, może się okazać, że nie tylko nie będą mogły zwiększać produkcji, ale będą musiały przynajmniej na pewien czas ją ograniczać, gdy rzeżące urządzenia zaczną odmawiać posłuszeństwa. To też powinno skłaniać do inwestycji.

Trzecim powodem do "ucieczki do przodu" jest rynek pracy. Firmom coraz trudniej znaleźć pracowników, zwłaszcza wykwalifikowanych, a wynagrodzenia w przedsiębiorstwach - według prognoz - wzrosną w tym roku o blisko 6 proc. W przyszłym wzrost może dobijać nawet do dwucyfrowego.

Po czwarte, w ciągu ostatnich kilku już lat, także wtedy, gdy koniunktura jeszcze nie była tak dobra jak obecnie, przedsiębiorstwa kumulowały wysokie zyski. Wiele z nich mogłoby inwestować, niekoniecznie posiłkując się kredytem. Ale i ten jest dzięki najniższym stopom procentowym tańszy niż kiedykolwiek wcześniej. Banki na dodatek wciąż deklarują wysoką skłonność do finansowania sensownych projektów inwestycyjnych.

- Dynamika inwestycji sektora prywatnego już teraz powinna być znacząco wyższa niż kilka procent rok do roku. Dziesięć lat temu, przy podobnym jak obecnie wykorzystaniu mocy produkcyjnych, dynamika inwestycji sektora prywatnego przekraczała 20 proc. - uważają analitycy Pekao.

Co przeszkadza w inwestowaniu

Dlaczego popadliśmy w inwestycyjny dołek, a wygrzebywanie się z niego jest mozolne? Przedsiębiorcy ankietowani przez NBP wskazują na wysoki poziom niepewności regulacyjnej, czyli zmian prawa, oraz problemy z dostępnością pracowników. Jeśli chodzi o pierwszą sprawę, to jasno widać, że uspokoić niepewność przedsiębiorców mogłyby rozsądne działania rządu.

Z drugą jest też duży kłopot, bo już widać, że zdarzają się nierozstrzygnięte przetargi, gdyż sytuacja na rynku pracy zmusza firmy do podnoszenia cen do poziomów nieakceptowalnych dla instytucji publicznych planujących inwestycje. W rezultacie część projektów nie dochodzi do skutku - zauważają analitycy City Handlowego.

Ta sytuacja może zagrażać w najbliższych latach realizacji inwestycji publicznych, a nawet wykorzystaniu funduszy europejskich. Jak podawał NBP, do tej pory ich wykorzystanie jest dużo mniej zaawansowane niż w porównywalnym okresie poprzedniej perspektywy budżetowej. Po zeszłorocznym silnym załamaniu w tym roku z kwartału na kwartał samorządy wydają coraz więcej.

W III kwartale ich wydatki na inwestycje wyniosły 8 mld zł i były 44,6 proc. wyższe niż w analogicznym okresie 2016 roku. W związku z wyborami, które odbędą się jesienią przyszłego roku, inwestycje samorządowe powinny teraz bardzo mocno przyspieszyć, bo każdy wójt chce się pochwalić nowym chodnikiem. Natomiast wydatki majątkowe budżetu państwa wyniosły w III kwartale 3,1 mld zł, co oznacza wzrost o 21,2 proc. rok do roku - policzyli analitycy Pekao. Publiczna machina inwestycyjna rozkręca się więc, wydatki kumulują, a realizacja inwestycji zderza się z rosnącymi cenami wykonawstwa. 

Citi Handlowy zwraca uwagę na jeszcze jeden obszar niepewności istotny dla podejmowania decyzji inwestycyjnych. Jest nim inflacja. Wprawdzie sygnały płynące z Rady Polityki Pieniężnej świadczą o tym, że pierwsza skromna podwyżka stóp może nastąpić najwcześniej pod koniec przyszłego roku, jednak zdaniem analityków wzrost cen może przekroczyć dotychczasowe oczekiwania, a także cel polityki monetarnej.

- Biorąc pod uwagę nagromadzenie czynników proinflacyjnych w krótkim okresie, naszym zdaniem ryzyko leży po stronie jeszcze szybszego wzrostu inflacji bazowej, niż sugerują to nasze modele - napisali.

Nawet jeżeli wiele ryzyk się nie spełni, to prognozy analityków pokazują, że skumulowane inwestycje publiczne i prywatne przez trzy lata 2016-2018 wzrosną zaledwie o nieco ponad 1 proc. w stosunku do roku 2015. W tym samym czasie - według prognoz Citi Handlowego - PKB urośnie aż o 16,4 proc. A to może oznaczać, że inwestycje będą miały o wiele mniejszy udział w PKB niż kilka lat wcześniej.

OPINIA: Paweł Łapiński, wiceprezes Grupy Azoty, CFO

Przewidujemy, że wzrost gospodarczy w 2018 roku powinien pozostać na wysokim poziomie, choć trudno przypuszczać, aby był to taki poziom , jak w 2017 roku. Obecnie znajdujemy się prawdopodobnie blisko cyklicznego szczytu koniunktury. W przyszłym roku stałemu wzrostowi popytu na pracowników, prawdopodobnie będzie towarzyszyć narastanie oczekiwań płacowych. W niektórych branżach analitycy prognozują nawet wartości dwucyfrowe.

Polska gospodarka jest obecnie w fazie silnego wzrostu, wspieranego dodatkowo znaczącym ożywieniem w strefie euro. W 2018 roku można według obserwatorów rynku oczekiwać zmiany struktury wzrostu PKB. Obniżeniu dynamiki konsumpcji będzie prawdopodobnie towarzyszył szybszy wzrost inwestycji. Ten proces rozpoczął się już w drugiej połowie 2017. Obecnie to jednak cały czas głównie zasługa sektora publicznego.

Kluczowymi determinantami inwestycji pozostaną prawdopodobnie niepewność dotycząca zmieniającego się otoczenia prawno-regulacyjnego oraz zyskujące na znaczeniu trudności ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników. A te w 2018 roku mogą się nasilić. Ostatnie 4 lata to okres silnego spadku stopy bezrobocia poniżej jej minimum z 2008 r. Dziś Polska ma jeden z najniższych wskaźników bezrobocia w UE. Na rynkach finansowych możemy spodziewać się m.in., związanego ze wzrostem gospodarczym i funduszami unijnymi, umiarkowanego umocnienia złotego wobec euro.

Światowe rynki chemiczne będą wspierane przez wzrost PKB w Azji, Ameryce Północnej, Europie, Ameryce Łacińskiej, co się przełoży na solidny wzrost popytu w końcowym łańcuchu przetwórstwa chemikaliów, włączając przemysł dóbr inwestycyjnych i konsumpcyjnych. Gospodarka polska jest silnie zależna od globalnej, szczególnie europejskiej.

Strefa euro, główny rynek ekspansji zagranicznej Grupy Azoty, utrzymuje dobre tempo wzrostu, co dobrze prognozuje na kolejny rok, który powinien być pod znakiem stabilnego ożywienia gospodarczego. Może trochę martwić spadek dynamiki wzrostu (nie wzrostu, bo wzrost będzie, może nawet o 3 proc. r/r, lecz niższy od ubiegłorocznego) w Niemczech.

Bilans handlu zagranicznego Polski zadowala, a jednym z jego liderów jest właśnie branża chemiczna i tak powinno być w 2018 roku, o ile jakieś wydarzenie geopolityczne nie spowolni wzrostu gospodarczego na świecie. Grupa bazuje na produktach nawozowych i tzw. B2B, czyli produktach chemicznych do dalszego przetwórstwa, o różnej wartości dodanej, skorelowanych z PKB, więc tu powinniśmy mieć stabilny, zrównoważony wzrost przychodów. Jeśli chodzi o nawozy, spodziewamy się kontynuacji trendów z 2017 roku.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: robotyzacja | innowacje | inwestycje | wzrost PKB | Inwestycje Polskie

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM