Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Polska nauka z szansą na to, by wskoczyć do pierwszej ligi

​Bliżej Brukseli, działających tam instytucji unijnych, tworzonego prawa i kapitału - polska nauka powalczy po 2020 r. o duże pieniądze z tzw. programu Horyzont Europa. - 100 mld euro leży na stole, trzeba zatem budować konsorcja, trzeba je tworzyć skutecznie z polskimi przedsiębiorcami, a w przypadku projektów europejskich również z partnerami w Europie - mówi Interii Piotr Dardziński, prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz. Zwraca także uwagę na znaczenie "domu polskiego" Business i Science Poland w stolicy Belgii, który wczoraj miał oficjalny start.


Bartosz Bednarz, Interia: Premier Mateusz Morawiecki otworzył w Brukseli "dom polski". To szansa dla polskiej nauki, by być bliżej tego, co się dzieje w Brukseli?

Piotr Dardziński, prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz: Jesteśmy częścią projektu realizowanego przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, do którego przyłączyło się również Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego dostrzegając bardzo dużą potrzebę lobbowania na rzecz nauki w Brukseli. Otwarcie dzisiaj "Business and Science Poland" - domu polskiego - jest idealnym formatem, w którym można ten lobbing zorganizować. Chodzi o to - a dzisiaj jest to szczególnie ważne - by pracować w miejscach, gdzie dyskutuje się nad szczegółami i nieformalnymi rozwiązaniami. I to jest nasze miejsce w Brukseli.

Reklama

Inni już tu są. Od lat.

- Istotnie. Organizacje podobne do Sieci Badawczej Łukasiewicz, agencje naukowe czy globalne koncerny z innych krajów mają swoje przedstawicielstwa, głównie dlatego, że w Brukseli mówiąc "nauka", myślimy "biznes". A to oznacza pieniądze na badania, na rozwój, na nowe inicjatywy naukowe. Chodzi o angażowanie instytucji naukowych w projekty, które następnie otrzymują duże dofinansowanie ze środków europejskich. Dla przykładu, przyszły Horyzont Europa to ponad 100 mld euro na projekty badawczo-rozwojowe. Oznacza to, że pieniądze znajdą się na dofinansowanie działalności bieżącej instytutów, ale również, a może przede wszystkim, na projekty z obszaru rozwoju nowych technologii. I my negocjując warunki tego gigantycznego programu, szybko zorientowaliśmy się, że będzie wiele trudnych kryteriów do spełnienia przez Polskę w rywalizacji, która wystartuje za dwa lata.

Pojawił się pomysł, żeby tym razem być przygotowanym.

- Zdecydowaliśmy się uruchomić przedstawicielstwo instytucji naukowych w Brukseli, które koordynowałoby, po pierwsze, wspólne działania instytutów, a, po drugie, byłoby łącznikiem dla nauki i biznesu. Pod jednym dachem będą nie tylko instytucje naukowe, ale przede wszystkim przedsiębiorcy, z którymi powinniśmy prowadzić biznesy. Po trzecie natomiast musimy, i to jest kluczowe - doprecyzować szczegóły programu Horyzont Europa. Musimy powalczyć o to, żeby nie znalazły się tam kryteria, które będą nam w przyszłości sprawić kłopot bądź eliminować z niektórych programów ze względu na zbyt rygorystyczne podejście czy nierealne z perspektywy Polski wymagania. Cel jest więc jasny. 100 mld leży na stole, trzeba zatem budować konsorcja, trzeba je tworzyć skutecznie z polskimi przedsiębiorcami, a w przypadku projektów europejskich również z partnerami w Europie. Jesteśmy na miejscu, będziemy więc mogli rozmawiać z biznesem polskim i zagranicznym, jak i zagranicznymi instytutami naukowymi.

Jak duży zespół będzie na stałe działać w Brukseli?

- Chcemy, aby bezpośrednio dla Sieci Badawczej Łukasiewicz w Brukseli pracowały dwie osoby. Swoich przedstawicieli wysyłają również Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Narodowe Centrum Nauki, Krajowy Punktu Kontaktowy i Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej.

- Oczywiście, lepiej by było, gdyby taka instytucja powstała wcześniej. Tak się jednak nie stało. Patrzmy w przyszłość.

Czy jesteśmy dzisiaj w stanie dobrze wykorzystać szasnę w perspektywie najbliższych dwóch lat, czyli przed startem programu Horyzont Europa. Czasu za wiele nie zostało.

- Jeśli spojrzymy na to w ten sposób, to powstanie polskiego domu w Brukseli (Business & Science) nastąpiło w kluczowym momencie. Nowa perspektywa europejska nie tylko dla nauki, ale też dla biznesu sprawia, że wszyscy muszą już dzisiaj zacząć się przygotowywać do nowych zasad. Tego typu działania mogą się rozwijać wtedy, kiedy przede wszystkim ma się kompetentne kadry. Możemy dzisiaj powiedzieć, że w Brukseli mamy rzeczywiście świetnych ludzi. Już wiemy, że mamy kandydatów, którzy chcą tam pracować. Doskonale znają tamtejsze realia, sprawnie poruszają się po unijnych korytarzach, wiedzą, jak ta praca wygląda: są oni w stanie dzisiaj dotrzeć do odpowiednich ludzi, ocenić z kim i kiedy rozmawiać, by osiągać maksymalne korzyści. Takiej wiedzy nie nabywa się w ciągu kilku dni. Potrzeba na to lat.

Horyzont Europa to ponad 100 mld euro, po które będą mogli sięgnąć polscy naukowcy już po 2020 r. A jakie będą główne cele nowego programu?

- To jest pytanie, na które jeszcze odpowiedzi nie ma. Partnerstwa znajdują się dzisiaj w procesie opiniowania, czyli w ramach jednego z wielu mechanizmów ustalania programu. Ogólnie rzecz mówiąc, dużo większy akcent kładzie się w nowym horyzoncie na sprawy związane z digitalizacją, cyfryzacją, ma być coraz więcej sztucznej inteligencji, uczenia maszynowego. Nikt nie wie jeszcze jak to będzie wyglądało w szczegółach, bowiem jest to tryb dopiero negocjowany. My już jako Łukasiewicz dokładnie opiniujemy na prośbę MNiSW propozycje zgłoszone przez komisję. Ten proces będzie jeszcze trwał i na razie nikt nie jest w stanie powiedzieć co z tych ustaleń się wyklaruje.

Sieć Łukasiewicza, którą zarządza pan od półtora miesiąca, pokaże niedługo strategię na najbliższe miesiące?

- Tak jak zapowiadaliśmy, nastąpi to na Impact’19 w Krakowie 21 i 22 maja. Nie pokażemy jednak szczegółowej strategii, gdyż dla tak dużej organizacji na tym etapie jej rozwoju nie jest to priorytetem. Zamiast tego zdefiniujemy cele. Chodzi o to, żebyśmy w kolejnych etapach tego, jak przygotowujmy się do pracy, mogli pokazywać naszym klientom, by nam powiedzieli, czy idziemy w dobrym kierunku czy nie. Efekt zmian ma być jeden - oferta dla biznesu, z której będzie on mógł efektywnie i szybko skorzystać. Myślę tu o wiedzy, ludziach i laboratoriach, które mamy w posiadaniu. Zmapowaliśmy już pakiet kluczowych projektów, które moglibyśmy zaoferować biznesowi, zdefiniowaliśmy branże, na potrzeby których w największym stopniu moglibyśmy odpowiedzieć. Taką mapę pokażemy w następnym tygodniu. Mało tego zaproponujemy mechanizm na kooperację z biznesem, który będzie bardzo prosty. Mówimy tak: Opisz nam swoje wyzwanie, przed którym stoisz, a my powiemy ci czy mamy w naszych zasobach zespół, który mógłby na te potrzeby odpowiedzieć i go skompletujemy uwzględniając możliwości wszystkich instytutów, tj. niezależnie od tego czy laboratorium jest w miejscowości A, ludzie w B, a operator w C.

- Słynny konkurs DARPY na autonomiczny samochód jest dokładnie tym, co chcemy stworzyć w Polsce. My nie będziemy rzucać wyzwań, bowiem stoimy po drugiej stronie i powinniśmy je podejmować. A definiować je ma właśnie biznes, agencje jak chociażby NCBR, które ma możliwości na to, by być instytucją działającą w podobny sposób jak amerykańska - wspomniana już - DARPA.

W jakie branże celujecie?

- W ciągu półtora miesiąca udało nam się zrobić jedną z najważniejszych rzeczy - 38 instytutów, rozproszonych tematycznie, branżowo, zakresowo i geograficznie, połączyć w 6 grup badawczych. Na poziomie Impactu będziemy po raz pierwszy testować zdolność operacyjną w działaniu na poziomie grup. I tak np. prezentacje, które będą przygotowywane na konferencję w Krakowie, zarówno na scenach jak i strefie Łukasiewicza nie będą dotyczyć poszczególnych instytutów, ale konkretnych branż. Nie będzie myślę zaskoczenia, że jedną z najważniejszych rynków w Polsce jest chemia. Mamy bardzo mocną branżę materiałowa, biomedycynę i biochemię, teleinformatykę, ICT, elektronikę. To są nasze silne strony dzisiaj.

- Chcemy odpowiadać na potrzeby przemysłu 4.0 dlatego branże tradycyjne traktujemy odpowiednio szerzej.

Rozmawiał Bartosz Bednarz

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM