Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Podwyżka dla 1,5 mln najmniej zarabiających

Rząd zdecydował o podniesieniu minimalnego wynagrodzenia w 2019 roku do 2250 zł. To znaczy, że od stycznia podwyżki dostanie ok. 1,5 mln najmniej zarabiających pracowników. Podwyżka płacy minimalnej jest umiarkowana i nie powinna destabilizować gospodarki – twierdzi główny ekonomista banku PKO BP Piotr Bujak.

Rząd zdecydował, że minimalna płaca brutto w 2019 roku wzrośnie do 2250 zł, czyli o 150 zł, a zatem o 7,1 proc. w porównaniu z tym rokiem. Na rękę oznacza to 1634 zł. Minimalna stawka godzinowa będzie wynosić 14,7 zł brutto, co oznacza wzrost o 1 zł za godzinę.

Jakie będą tego skutki?

Rząd uzasadnia wzrost minimalnego wynagrodzenia wyciąganiem ludzi z ubóstwa i inkluzywnym rozwojem. Równocześnie deklaruje, że wzrost płacy minimalnej jest "współmierny do dynamiki wzrostu gospodarczego i wzrostu produktywności pracy oraz spadku bezrobocia". Nie powinien zatem naruszać równowagi w gospodarce wciąż będącej w fazie szybkiego wzrostu.

Reklama

- Pozytywne efekty wzrostu płacy minimalnej to redukcja ubóstwa czy nierówności dochodowych, a to są zjawiska, które należy wzmacniać. Z tego punktu widzenia, wzrost płacy minimalnej w planowanej skali jest rozsądnym kompromisem - mówi Interii główny ekonomista banku PKO BP Piotr Bujak.

Efektem decyzji o podniesieniu płacy minimalnej będzie to, że ok. 1,5 mln osób od początku przyszłego roku dostanie podwyżki o przynajmniej 150 zł brutto. Ostatnie dane GUS mamy wprawdzie za 2016 rok i mówią one, że wówczas płacę minimalną (która wynosiła wtedy 1850 zł brutto) otrzymywało 9 proc. wszystkich pracujących.

- Podwyżki dostanie niecałe 10 proc. pracującej populacji, więc wpływ na ogólną dynamikę kosztów pracy jest ograniczony, szczególnie, że skala wzrostu płacy minimalnej nie przekracza ogólnego wzrostu wynagrodzeń - komentuje Piotr Bujak.

Wzrost płacy minimalnej dla najniżej zarabiających będzie więc współmierny do wzrostu wynagrodzeń ogółem. Pozwala im zachować pozycję na rynku pracy i nadążać za wzrostem konsumpcji.

- Podwyżka płacy minimalnej pozwoli zachować status quo jeśli chodzi o warunki wynagradzania gorzej sytuowanych pracowników i nie spowoduje zakłóceń na krajowym rynku pracy - mówi główny ekonomista PKO BP.

- Dla grupy osób jest to gwarancja, że ich dochody będą rosły tak, jak na rynku, i że ich relatywna pozycja na rynku pracy nie zmieni się - dodaje.

Wzrost minimalnego wynagrodzenia o 7,1 proc. jest niemal taki sam, jak prognozowany na przyszły rok wzrost płac w gospodarce. Według ostatnich danych GUS przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wynosiło w II kwartale tego roku 4521,08 zł. Oznacza to siedmioprocentowy wzrost liczony rok do roku.

- Planowany wzrost płacy minimalnej o 7,1 proc. jest zgodny z dynamiką płac ogółem w sektorze przedsiębiorstw, dlatego ta zmiana nie powinna mieć dużych skutków dla polskiego rynku pracy i gospodarki - mówi Piotr Bujak.

Kluczowa wydajność

Dla całej gospodarki kluczowa jest kwestia, czy wzrost płac nie jest szybszy od wzrostu wydajności pracy. Gdy wzrost wynagrodzeń zaczyna być szybszy od wzrostu wydajności, może to przynieść dwa bardzo niekorzystne skutki. Pierwszym może być inflacja, a drugim - utrata międzynarodowej konkurencyjności przez gospodarkę. Równocześnie jednak silny wzrost płac notują jednak także nasi sąsiedzi i na tym tle Polska nie traci konkurencyjności.

- Warto pamiętać, że wzrost płacy minimalnej nie jest przeciętnie większy niż w innych krajach regionu. Ogólnie w Polsce płace rosną słabiej niż w innych krajach regionu, trudno więc mówić o zagrożeniach dla konkurencyjności międzynarodowej polskiej gospodarki - mówi Piotr Bujak.  

- Byłoby niedobrze, gdyby skala wzrostu płacy minimalnej przekraczała ogólną dynamikę wynagrodzeń na rynku pracy, gdyż to podsycałaby presję płacową ponad to, co jest możliwe ze względu na wzrost wydajności pracy - dodaje.

Wyliczenia dotyczące wzrostu wydajności pracy w Polsce znacząco się różnią. Piotr Bujak mówi, że wynosi on aktualnie ok. 5-6 proc. rocznie, a zatem tylko nieznacznie pozostaje w tyle za wzrostem wynagrodzeń.

- Wzrost wydajności pracy jest w obecnej fazie cyklu koniunkturalnego bardzo silny i wynosi w granicach 5-6 proc. Dopóki płace, w tym płaca minimalna nie będą rosły znacząco mocniej od tego wzrostu, to wszystko jest w porządku - zapewnia główny ekonomista PKO BP.

- Przy obecnej relacji dynamiki płac i wydajności pracy, jeden z kluczowych wskaźników makroekonomicznych, jakim jest dynamika jednostkowych kosztów pracy - decydująca o perspektywach inflacji oraz zmianach międzynarodowej konkurencyjności gospodarki - wynosiła ok. 2 proc. w ostatnich kwartałach. Jest to wzrost umiarkowany, sprzyjający utrzymaniu stabilności gospodarki - komentuje.  

Statystyki GUS dotyczące wzrostu wynagrodzeń obejmują jedynie przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej dziewięciu osób. Tymczasem w Polsce działa ok. 2 mln mikroprzedsiębiorstw i wiadomo - choć to niemal niezbadane terytorium - że płace są tam zdecydowanie niższe.

Dane GUS pokazują, że w firmach zatrudniających powyżej 9 osób i w jednostkach budżetowych niezależnie od liczby pracujących w 2017 roku wynagrodzenie nie wyższe od minimalnego pobierało blisko 500 tys. osób. Wynika z tego, że ok. miliona ludzi pracuje za płacę minimalną w mikroprzedsiębiorstwach. Bardzo duże są też różnice pomiędzy regionami kraju. Co może on oznaczać w regionach, gdzie wynagrodzenia są niższe?  

- Trzeba pamiętać, że wynagrodzenie minimalne w Polsce nie jest zróżnicowane, ani w przekroju sektorowym, ani regionalnie (...) są regiony i branże, gdzie wpływ płacy minimalnej będzie w istotnym stopniu zwiększał presję kosztową na lokalnych pracodawców - twierdzi główny ekonomista PKO BP.

W regionach o niższych wynagrodzeniach skutki wzrostu płacy minimalnej mogą się skończyć niekorzystnie dla działających tam przedsiębiorstw. Jej wzrost może skłonić część pracodawców do przechodzenia do szarej strefy, ograniczania skali działalności lub zwalniania pracowników.

- W takich regionach, w ograniczonym zakresie w skali całej gospodarki, można się spodziewać takich zjawisk jak przechodzenie do szarej strefy, czy zmniejszenie skłonności pracodawców do rozwijania biznesu. Innymi słowy, w niektórych miejscach poziom płacy minimalnej może okazać się zbyt wysoki - mówi Piotr Bujak.

W dużych miastach, w dużych firmach i w niektórych branżach podwyższenie płacy minimalnej nie będzie miało żadnych skutków. Pracownicy zarabiają tam znacznie więcej, a pracodawcy skłonni są podnosić wynagrodzenia znacznie silniej niż wynosi przeciętny wzrost wynagrodzeń w skali kraju.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: płaca minimalna | polska gospodarka | zarobki

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM