Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

​Po wyroku TSUE banki na nowo liczą straty na frankach

Po orzeczeniu unijnego Trybunału Sprawiedliwości (TSUE) w sprawie frankowiczów banki na nowo zaczęły szacować możliwe straty wynikające z niedozwolonych zapisów w umowach z klientami i na razie doliczyć się nie mogą. Ale prawdopodobnie nie wyniosą one aż 60 mld zł, jak oszacowały to wcześniej. Z nowymi wyliczeniami mają być gotowe do końca roku.

Sprawa jest ważna, bo 60 mld zł to gigantyczna kwota. Gdyby rzeczywiście straty okazały się tak wysokie, dwa a może nawet trzy polskie banki by po prostu upadły. Kilka innych musiałoby dostać silny zastrzyk kapitału od swoich właścicieli, a to w obecnej sytuacji nie byłoby wcale takie pewne.

Pewne natomiast jest to, że wiele banków zakręciłoby kurek z kredytami, a pieniądz w gospodarce przestałby krążyć płynnie. To oznaczałoby kłopoty nie tylko dla banków, ale dla nas wszystkich.

Przypomnijmy, że w maju Rzecznik Generalny TSUE wydał opinię, z której mogło wynikać, że kredyty udzielone przez polskie banki we frankach - w przypadku gdy umowy mają niedozwolone klauzule, a zatem powinny być unieważnione przez sąd - mogą być zamienione na kredyty w złotych przy stopie oprocentowania LIBOR na franka. To stopa procentowa znacznie niższa niż oprocentowanie kredytów w złotych, a obecnie nawet ujemna. ZBP obliczył wtedy, że w takiej sytuacji straty polskiego sektora bankowego wyniosłyby 58 mld zł plus koszty operacyjne. Czyli ok, 60 mld zł.

Reklama

ZBP uważa, że ostateczne orzeczenie TSUE nie wskazuje na możliwość, żeby sądy miały orzekać o przewalutowaniu kredytów na złote ze stawką LIBOR dla franka. A na to bankowcy patrzyli jak na nadciągający tajfun. To byłby dla nich najgorszy scenariusz. Wykluczenie go znaczy, że potencjalne straty trzeba przeszacować na nowo. I prawdopodobnie wyjdzie, że będą niższe.

- TSUE wykazał powściągliwość wobec linii automatyzmu w przekwalifikowaniu kredytu na złotowy z utrzymaniem stawki LIBOR (...) Szacunki 60 mld zł były po wystąpieniu rzecznika TSUE i przy koncepcji, że będzie łatwość przejścia z franków na złote przy utrzymaniu LIBOR - powiedział na konferencji prasowej prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz.

Co teraz robią bankowcy? Bardzo uważnie analizują orzeczenie unijnego trybunału. Zastanawiają się też nad tym, ilu frankowiczów złoży przeciwko bankom pozwy. Przy okazji badań koniunktury bankowej w październiku ośrodek Kantar zadał ankietowanym przedstawicielom placówek banków pytanie, ilu - ich zdaniem - frankowiczów wniesie przeciwko bankowi pozew. Spodziewają się, że ok. 24 proc. zadłużonych pozwie banki, a 71 proc. będzie dalej regulować swoje zobowiązania we frankach zgodnie z zawartymi umowami. Ale czy po orzeczeniu TSUE przybyło już faktycznie pozwów?  

- Zbieramy informacje i w ciągu kilku najbliższych dni będziemy mieli obraz jak wyglądają te tendencje - powiedział Krzysztof Pietraszkiewicz.

Banki mają najpierw dokonać analiz prawnych orzeczenia TSUE, a potem będą czekać na orzeczenia sądów w trwających procesach, z których znaczna część została wstrzymana bo polscy sędziowie czekali na werdykt unijnego trybunału.  

- Poważnie podchodząc do sprawy trzeba kilku miesięcy od wyroku TSUE, żeby wyklarowała się interpretacji sądów, i trzeba poczekać na zarysowanie się pewnej linii postępowań sądowych. Dlatego szacunki (strat) będą najwcześniej za kilka miesięcy. Oparte będą na bardzo solidnej ocenie wyroku TSUE, w oparciu o te ekspertyzy prawne, szacunki samych banków, zweryfikowane, czy zderzone z ocenami audytorów - powiedział Krzysztof Pietraszkiewicz.   

- Pierwsza przymiarka będzie w najbliższych miesiącach, pewnie w grudniu, a potem co kwartał będziemy mieli kolejne raporty banków. Potem banki będę robić to w oparciu o wyniki procesów sądowych - dodał prezes ZBP.

Bankowcy zastanawiają się też nad tym, jak zniechęcić frankowiczów do występowania z pozwami. Widzą na razie dwie możliwości. Pierwsza to załatwienie sprawy polubownie - pomiędzy bankiem a klientem - zmiana warunków umowy w taki sposób, żeby ta nie zawierała niedozwolonych prawem zapisów.  

W ocenie prezesa ZBP takie rozwiązania banki chciały zaproponować klientom już dawno, jednak ciągłe obietnice polityków "załatwienia" tego problemu jednym rozwiązaniem ustawowym, czy "pomocy" frankowiczom, nie sprzyjały takim porozumieniom. Klienci liczyli po prostu na to, że ktoś im da znacznie więcej.   

- Nie wykluczamy, że mogą być inicjatywy bankowe dotyczące rozwiązań polubownych - powiedział Krzysztof Pietraszkiewicz.

Ale takie inicjatywy ze strony banków także nie nastąpią szybko. Banki chcą na razie sprawdzić jak zadziała zmieniona ustawa o wsparciu dla kredytobiorców w trudnej sytuacji finansowej, która rozszerza możliwości przyznania pomocy.

Drugi sposób żeby zniechęcić klientów do wejścia na drogę sądową jest na razie także w powijakach. Chodzi w nim generalnie o to, że jeśli sąd unieważni umowę o kredyt we frankach, ZBP uważa, iż banki będą mogły wystąpić z roszczeniem do takiego klienta o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału.

- Banki będą kierowały roszczenia, na wypadek wyroków stwierdzających nieważność umów, o wynagrodzenie za wykorzystanie kapitału - powiedział wiceprezes ZBP Jerzy Bańka.

Takie roszczenie bank mógłby wnieść dopiero po uprawomocnieniu się wyroku stwierdzającego nieważność umowy. W dodatku prawnicy bankowi do tej pory nie wiedzą jaka miałaby być podstawa naliczania takiego wynagrodzenia - sugerują, że albo np. odsetki ustawowe, albo średnie oprocentowanie kredytów liczone przez NBP.

Banki będą natomiast bronić do ostatniej kropli krwi swojego stanowiska na temat przedawnienia. Kancelarie prawne sprzyjające frankowiczom dowodzą, że termin przedawnienia biegnie od momentu uruchomienia kredytu. Ma to wielkie znaczenie, bo gdyby umowa została unieważniona przez sąd, okazałoby się, że roszczenie banku nawet co do kapitału kredytu przedawnia się po 10 latach, a więc klient nie musi go już w ogóle spłacać. A to znaczy, że gdyby sąd unieważnił umowę zawartą np. przed październikiem 2009 roku, kredytobiorca nie musiałby spłacić nawet kapitału kredytu.  

Banki twierdzą, że przedawnienie biegnie dopiero od uprawomocnienia się wyroku sądu stwierdzającego nieważność umowy kredytowej. Ale o tym też będą musiały dopiero postanowić sądy.

ram

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TSUE | frankowicze

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM