Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

O gospodarczy awans trzeba się postarać

Polska przez ostatnie dwie dekady rozwijała się w średnim tempie ponad 4 proc. rocznie. Zmieniał się krajobraz, który po 1989 r., z „szarości zastoju” coraz wyraźniej przybierał „barwy rozwoju”. Trudno jednak dzisiaj jednoznacznie stwierdzić, że transformacja została zakończona, trudno też uwierzyć zapowiedziom ministra rozwoju, że do 2030 r. Polska dogoni rozwinięte kraje Zachodu.

Polska po 25 latach reform

Inwestycje bezpośrednie, w tym zagraniczne, wzrost eksportu i jego strukturalna zmiana, wielomiliardowe inwestycje infrastrukturalne, reformy i dostosowanie prawa do wymogów unijnych, rozwój rynku kapitałowego i postępująca prywatyzacja - odegrały istotną rolę w transformacji państwa. Polska potrafiła wykorzystać swoje pozytywy, w tym zwłaszcza niższe koszty pracy i efekt konwergencji do krajów szeroko rozumianego Zachodu. Transfer kapitału i ludzi z branż mniej produktywnych do tych bardziej napędzał wzrost gospodarczy na przestrzeni ostatniego dwudziestolecia. Sektory nieefektywne kurczyły się (np. górnictwo, rolnictwo) na rzecz przemysłu i usług.

Reklama

Dotychczasowe czynniki wzrostu powoli jednak się wyczerpują, a na sile zaczynają przybierać problemy, które nierozwiązane w ostatnich latach, dzisiaj wracają ze zdwojoną siłą. To zwłaszcza zagadnienia dotyczące migracji Polaków (brak rąk do pracy, brak spójnej, świadomej polityki migracyjnej), demografii (nie tylko zmniejszająca się ilość Polaków w wyniku niskiej dzietności, ale także problemy emerytur, dostosowania wieku emerytalnego do nowych warunków gospodarczo-społecznych, itp.), inwestycji czy niskich oszczędności obywateli. To także brak reformy górnictwa, przestarzała i niewydolna energetyka, brak spójnego planu rozwoju OZE, opóźnienia przy tworzeniu rynku energii, skomplikowane prawo podatkowe, wysokie obciążenia fiskalne i administracyjne, itp. Lista jest bardzo długa. Czynników, które ograniczają wzrost gospodarczy jest wiele. Łatwo przy tym je wymienić, sklasyfikować czy nazwać. O wiele trudniej znaleźć drogę wyjścia, w taki sposób, by zachować stabilność finansów, nie powiększać dziury budżetowej, nie zburzyć filarów rynku. Źle przemyślana reforma może być znacznie gorsza niż jej brak. Nie oznacza to jednak, że skomplikowanych i mało popularnych przedsięwzięć nie należy podejmować.

Transformacja 2.0, czyli końca nie widać

Większość ww. problemów dostrzega obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości. "Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju", którego opracowaniem zajmuje się, przy wsparciu innych resortów, Ministerstwo Rozwoju ma być receptą na główne wyzwania stojące przez krajem i jego mieszkańcami. Padają często hasła, które dobrze brzmią (już na płaszczyźnie przekazu), w tym "miliardy dla firm", "wzrost oszczędności i inwestycji", "wsparcie innowacyjności i przedsiębiorczości". Rzecz jednak w tym, że wszystkie sformułowane przez MR potrzeby nie są niczym nowym, odkrywczym czy nowatorskim. O reformie szkolnictwa w Polsce mówi się już od lat. Podobnie jest np. z reformą prawa zamówień publicznych, które miałoby wesprzeć proces inwestycji i tym samym przyśpieszyć realizację głównych procesów transformacji i dostosowania kraju do standardów zachodnich. Z objazdowych wypraw ministra rozwoju na razie nic nie wynika, z działań Ministerstwa Finansów w sprawie ograniczenia szarej strefy trudno wskazać te, które faktycznie przyczyniłyby się do poprawy sytuacji. Można oczywiście stwierdzić, że czasu mało, że na efekty trzeba będzie jeszcze poczekać. Coraz częściej słychać jednak głosy, jakoby Plan - szeroko nagłaśniany i reklamowany - pozostanie jedynie planem, a jego realizacja - zamiast całościowej i kompleksowej - przyjmie kształt mocno okrojony, a wręcz symboliczny.

Trzy scenariusze, jedna droga

Wzrost gospodarczy nie jest nam dany na zawsze. Łatwo przyzwyczaić się do szerokiego strumienia funduszy unijnych (zarówno strukturalnych, jak i spójności) płynących do Polski. O wiele trudniej zaś zdefiniować przyszłość inwestycji i dalszego rozwoju w momencie, gdy kurek zostanie przykręcony. W sferze gospodarczego science fiction pozostaje natomiast sytuacja, w której to Polska musi wspierać finansowo kraje rozwijające się, jak np. Rumunia.

Prognozy na najbliższe lata, pomimo tego, że nie zakładają głębokiej recesji i stagnacji, to jednak wskazują na powolne wygaszanie dotychczasowych czynników wzrostu. Głównymi czynnikami wspierającymi rozwój kraju mają być w najbliższych latach wciąż jeszcze - zdaniem ministra finansów - wzrost produktywności, rosnąca stopa inwestycji i konkurencyjność polskich przedsiębiorstw. Założenia te w opinii rynkowych ekonomistów mogą być jednak zbyt optymistyczne.

Abstrahując od zagrożeń globalnych lub regionalnych, nie mniejszym problemem pozostają te wewnętrzne, w tym zwłaszcza w zakresie finansów publicznych i ich niekontrolowanego wzrostu. A to zdecydowanie nie wszystko. Czynników, które mogą negatywnie odbić się na wzroście jest znacznie więcej. Scenariusze zasadniczo są trzy: podstawowy (utrzymanie dotychczasowych plusów i minusów, co powinno - przynajmniej w teorii - przełożyć się na utrzymanie statusu quo), kryzysowy (zarówno turbulencje globalne, lokalne jak i regionalne w obrębie państwa ograniczają rozwój i w sposób nagły uwypuklają słabe punkty gospodarki, co znów przekłada się na dynamiczny spadek PKB), reformatorsko-prorozwojowy (podjęte reformy w średnim i długim okresie stabilizują i wspierają wzrost gospodarczy; w krótkim okresie mogą przełożyć się do jego spowolnienia). Oczywiście można zawsze szukać półśrodków, próbować decyzjami popularnymi przysłonić potrzebne zmiany. Daleko na tym jednak nie zajdziemy.

bb/

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: reforma OFE | Prawo i Sprawiedliwość | finanse publiczne

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM