Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Ledwo zawieje wiatr, złoty traci

Gdy na świecie dochodzi do silnych zawirowań politycznych, złoty natychmiast traci i to już następnego dnia. Im więcej będzie takich zawirowań, tym częściej będziemy mieli do czynienia z kursową huśtawką, którą odczują wszyscy zadłużeni w walutach, importerzy i eksporterzy.

Ekonomiści, a zwłaszcza bankierzy centralni na całym świecie mówią przynajmniej od ostatniego kryzysu - kursy walut są nieprzewidywalne. Ale jeśli przyjrzeć się praktycznym zachowaniom inwestorów na rynku, widać pewne prawidłowości. Jeśli je zbadać, to mają pewne stałe cechy, które z dość dużym prawdopodobieństwem mogą powtórzyć się w przyszłości.

Przypadek Lehmana

Gdy we wrześniu 2008 roku upadł bank Lehman Brothers, światowy szok przeniósł się natychmiast do Polski, choć w zasadzie nie było dla tego powodów. Natychmiast stracił na wartości złoty, wzrosły rentowności polskiego długu, a główny indeks warszawskiej giełdy spadł w okolice dat panowania Kazimierza Wielkiego. Tak samo może zdarzyć się w przyszłości, gdyby doszło do kolejnego kryzysu, choć siła oddziaływania tych negatywnych zjawisk na Polskę zależy rzecz jasna od tego, gdzie taki kryzys by wybuchnął.  

Reklama

I tak na przykład, gdyby światowa gospodarka zaczęła znowu pogrążać się w recesji, to bardzo mogłoby to zaszkodzić polskiemu eksportowi. Ale dla Polski stosunkowo mało szkodliwa byłaby recesja w USA, osłabienie gospodarki Chin czy Rosji. Najdotkliwsze byłoby dla nas - wskutek zmniejszenia eksportu - spowolnienie gospodarki Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji czy Włoch - twierdzą analitycy firmy doradczej Deloitte i DNB Bank Polska. 

Druga droga "transmisji" rozmaitych szoków ze świata do Polski wiedzie przez zagraniczne inwestycje bezpośrednie. Polska ich bardzo potrzebuje. Analitycy Polityki Insight wyliczyli, że rocznie zwiększają one nasz PKB średnio o 0,7 proc. Bez zagranicznych inwestycji polski PKB w 2015 roku byłby niższy o ok. 15,6 proc., a więc o ponad 250 mld zł.

Największa część zagranicznych inwestycji bezpośrednich napływa do Polski z państw Unii. W sytuacji kryzysu w Niemczech lub we Francji napływ inwestycji z tych krajów mógłby się zatrzymać, a stamtąd przychodzi ich do Polski najwięcej. Istotny dla nas mógłby być także kryzys w Wielkiej Brytanii lub Hiszpanii.

Ile straciłaby na tym Polska? To trudne do oszacowania, ale każde zahamowanie bezpośrednich inwestycji zagranicznych zmniejsza siłę naszej gospodarki, gdyż dzięki nim powstaje najwięcej miejsc pracy, szybciej rosną płace i zmniejszają się nierówności dochodowe.

Co po Brexicie

Tyle, jeśli chodzi o wielkie kryzysy. Jeśli jednak nawet świat nie zmierza do kolejnego, to wciąż pojawiają się kryzysy znacznie mniejsze, głównie związane z sytuacją polityczną. Do takich należała decyzja Brytyjczyków o opuszczeniu Unii Europejskiej w czerwcu zeszłego roku czy też wyniki amerykańskich wyborów prezydenckich w listopadzie.

Długoterminowych skutków tych kryzysów jeszcze nie znamy. W Wielkiej Brytanii na przykład z powodu niepewności spowodowanej brexitem bezpośrednie inwestycje zagraniczne zmniejszyły się w ubiegłym roku pod względem wartości aż o 42 proc. - podaje ośrodek analityczny fDi Intelligence.

Największą w skali globalnej niewiadomą jest nieprzewidywalna polityka prezydenta USA Donalda Trumpa. Początek jego prezydentury spowodował już zahamowanie inwestycji amerykańskich poza granicami USA, a zwłaszcza w Meksyku. W styczniu tego roku amerykańskie firmy zadeklarowały o 35 proc. mniej projektów inwestycyjnych za granicą niż rok i dwa lata wcześniej, a w Meksyku odpowiednio o 40 i 50 proc. mniej. A USA są największym na świecie dostawcą zagranicznych inwestycji, choć akurat nie do Polski.

Krótkoterminowe skutki takich kryzysów są również dotkliwe. Powodują przejściowe zawirowania walutowe. To w Polsce jest odczuwalne niemal natychmiast - po jednym dniu. I skutkuje natychmiastową utratą wartości przez złotego.

Z analizy Deloitte i DNB wynika, że kurs polskiej waluty jest silne powiązany z kursem euro i brytyjskim funtem. A zatem gdy te waluty tracą na wartości w stosunku do dolara, traci także złoty wobec amerykańskiej waluty.

Ale to nie wszystko. Zdaniem profesora Miloša Král’a z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, wykładającego także na wielu innych uczelniach europejskich, złoty w przypadku kryzysów politycznych traci zazwyczaj ok. 5 proc. swej wartości do euro. Tak było 24 czerwca zeszłego roku gdy ogłoszono wyniki brytyjskiego referendum oraz w listopadzie i grudniu zeszłego roku po amerykańskich wyborach.

"Przedstawione zależności jednoznacznie wskazują na ekstremalnie silną wrażliwość kursu złotego (...) na podstawowe i nieoczekiwane zmiany w światowym otoczeniu politycznym i gospodarczym (...). Istnieje zatem niebezpieczeństwo występowania podobnej wrażliwości kursu złotego (...) w przypadku pojawienia się analogicznych sytuacji" - pisze Miloš Kráľ w analizie opublikowanej przez Europejski Kongres Finansowy.

Z jego analizy wynika, że w przypadku podobnych kryzysów zewnętrznych czy też wewnętrznych wartość złotego będzie spadać do poziomu około lub ponad 4,5 za euro. Jak trwać może taka deprecjacja? Stosunkowo krótko - od jednego dnia do miesiąca. To pocieszająca wiadomość.

Jakie szoki mogą nas jeszcze mogą czekać? W USA na skutek nieprzewidywalnej polityki tamtejszego prezydenta ekonomiści i politolodzy wymieniają wśród największych zagrożeń rozpoczęcie "wojny handlowej" z Chinami. Gdyby doszło do przyspieszenia wzrostu stóp w USA, negatywne reakcje na całym świecie mogłyby być także olbrzymie.

W strefie euro zagrożeniem jest osłabienie kruchego wzrostu, ewentualność bankructwa któregoś z rządów czy też nasilenie się procesów dezintegracji strefy euro lub całej Unii albo wygrana w wyborach radykalnej prawicy w którymś z ważnych państw. Duże ryzyko związane będzie także z wycofywaniem się Europejskiego Banku Centralnego z aktualnie prowadzonej polityki pieniężnej.     

Miloš Kráľ zwraca jednak uwagę, że wybory prezydenckie w USA były tylko jednym z dwóch czynników osłabienia złotego pod koniec zeszłego roku. Drugim był kryzys wewnętrzny wokół Trybunału Konstytucyjnego. Okazuje się więc, że nie tylko zewnętrzne kryzysy mogą doprowadzić do zaburzeń stabilizacji gospodarczej w Polsce. Wewnętrzne także. Jak na razie - szczęśliwie - zaburzenia te nie są długotrwałe.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kursy walut | gospodarka | inwestycje

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM