Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Fuzje wiszą nad Polską. Kiedy wypalą?

Polska to największy rynek fuzji i przejęć (M&A) w naszej części Europy, ale potencjał ma dużo większy. Takie transakcje mogą - choć oczywiście nie muszą - uwalniać potencjał wzrostu i ekspansji drzemiący w firmach, i dostarczać im do tego kapitału. A o ten w Polsce nie jest wcale łatwo.

Dlaczego w Polsce jest najwięcej fuzji i przejęć w regionie? Odpowiedź jest oczywista - bo to największa gospodarka Europy Środkowo-Wschodniej. W latach 2016-2018 doszło u nas do 409 transakcji o łącznej wartości 22 mld euro, gdy w Czechach do 275 wartych nieco ponad 20 mld euro. Polski rynek to aż 37 proc. wartości fuzji i przejęć w naszym regionie. Z tego punktu widzenia to eldorado dla inwestorów, ale jeśli porównać wartość transakcji do PKB, to np. w Czechach była ona prawie dwa razy wyższa.

- Coroczną wielkością transakcji do PKB odstajemy jako gospodarka in minus od krajów z regionu. Jesteśmy za krajami bałtyckimi, Czechami, a nawet za Bułgarią - mówił podczas niedawnego Kongresu Bankowości Korporacyjnej i Inwestycyjnej Maciej Jacenko, wiceprezes Pekao Investment Banking.

Reklama

A fuzje i przejęcia są dla gospodarki ważne. Dlaczego? To nie tylko - jak się czasem uważa - okazja do zarobienia dużych pieniędzy przez prywatne fundusze działające na rzecz agresywnych inwestorów, którzy dla zysku gotowi zostawić za sobą spaloną ziemię. Świadczą one o tym, że gospodarka jest gotowa na dynamiczne zmiany. Mogą - choć oczywiście nie muszą - uwalniać potencjał wzrostu i ekspansji drzemiący w firmach, i dostarczać im do tego kapitału. A o ten w Polsce nie jest wcale łatwo.

Tymczasem polska gospodarka ma dwie cechy, które bardzo różnią ją od wielu innych krajów. Pierwsza z nich to bardzo duży sektor bardzo dużych (jak na naszą gospodarkę) spółek, którymi faktycznie zarządza państwo. Paliwa, energetyka, banki - państwo jest wszędzie tam, gdzie są naprawdę duże pieniądze.

Drugą cechą polskiej gospodarki jest bardzo duży sektor bardzo małych firm. Zbudowali je od podstaw prywatni właściciele i z reguły na więcej ich już nie stać. Mają za mało kapitału, żeby firmy rozwijać, finansować ich ekspansję, rosnąć, podbijać rynki.   

Wielkie państwowe firmy są oczywiście nie do kupienia, choć inwestorzy z całego świata mogą inwestować w nie portfelowo, jeśli oczywiście uznają, że jest to dla nich opłacalne. Od paru lat w spółki te inwestują dość wstrzemięźliwie. 

- Polski rynek wyróżniają narodowi championi i polityczna droga zarządzania nimi. Problemem Polski jest to, żeby mieć nie tylko największe spółki (w regionie), ale najlepsze jakościowo - mówił podczas Kongresu Bozidar Djelic, dyrektor zarządzający w banku inwestycyjnym Lazard.

O ile państwo twardo trzyma w garści wielkie spółki, o tyle właściciele małych też mają specyficzny stosunek do swoich "dzieci", bo tak właśnie często myślą o swojej własności. Sprzedać, wypuścić na szerokie wody, podzielić się władzą, oddać zarządzanie - to dla wielu z nich nie do pomyślenia. A tymczasem polscy kapitaliści, którzy zaczynali 30 lat temu jak młodzi Rockefelerowie, dziś zbliżają się już do emerytury.    

- Aktywność rynkową w Polsce kształtuje fala sukcesji. Często dzieci (...) nie przejawiają zainteresowania biznesem. Pozostaje sprzedaż, ale to jak sprzedaż własnego dziecka, są to więc procesy zajmujące dużo czasu. Rzadko przedsiębiorcy są do takiej transakcji przygotowani - mówiła Małgorzata Bobrowska-Jarząbek, współzałożycielka i partner w fuduszu private equity Resource Partners.

Słowem - wiele polskich firm ma potencjał, żeby rosnąć znacznie szybciej. Małgorzata Bobrowska-Jarząbek podaje przykład takiej spółki, w którą zainwestował Resource Partners. Produkowała kasze i te cieszyły się ogromnym powodzeniem na rynku. Chciała zbudować kolejną fabrykę, ale nie mogła dostać kredytu na taką sporą inwestycję. Resource Partners nie tylko podniósł jej kapitały własne, ale przekonał bank do udzielenia kredytu. W nowej fabryce, całkowicie zautomatyzowanej, prócz kasz spółka wprowadziła na ich bazie zupełnie nowy produkt, który okazał się rynkowym przebojem. I uzyskiwała znacznie wyższe marże.  

Resource Partners inwestuje w małe i średnie spółki. Małgorzata Bobrowska-Jarząbek

mówi, że okolice 100 mln zł obrotów to bariera wzrostu dla prywatnych firm. Bez  zewnętrznego finansowania mają małe szanse, żeby urosnąć. Rozumieją to młodsi przedsiębiorcy.

- Od dwóch lat widać nowy trend w średnich przedsiębiorstwach. Pojawiają się przedsiębiorcy młodsi, lepiej wyedukowani. Doceniają możliwość szybszego wzrostu, jeśli pozyskają partnera i kapitał zewnętrzny. Ta druga grupa to często przedsiębiorstwa technologiczne - powiedziała  Małgorzata Bobrowska-Jarząbek.

- Wystarczy dobry management i mamy podmiot z ambicjami wzrostu na całym świecie -  Krzysztof Krawczyk, partner w globalnym funduszu private equity CVC Partners, który w 2017 roku kupił Żabkę za blisko 1,3 mld euro.

Właśnie takie okazje jak Żabka też zdarzają się raz na rok, dwa na polskim rynku. Duże transakcje elektryzują międzynarodowych inwestorów. Rok wcześniej przed Żabką transakcją, na którą patrzył cały świat była sprzedaż przez Naspers grupy Allegro za prawie 3 mld euro.  

- Inwestujemy w bardziej dojrzałe, większe podmioty, które mają ambicje międzynarodowe, ambicje bycia liderami segmentów rynku - mówił Krzysztof Krawczyk.

- Kiedy w Polsce pojawia się taki ciekawy projekt, pojawia się też czołówka światowej konkurencji (wśród funduszy inwestycyjnych). Jest natomiast olbrzymie wyzwanie związane z niestabilnością regulacyjną i zbyt krótkim okresem, który biznes dostaje na dostosowanie się do zmian - dodał. 

Polski rynek fuzji i przejęć będzie rósł - pisze bank Pekao w raporcie "Nowe otwarcie: Wyzwania polskiego sektora przedsiębiorstw motorem rozwojowym rynku M&A", poświeconym prognozom na przyszłość. Co go będzie do tego pchać? Słabe kapitały własne, stanowiące barierę dla rozwoju firm, sukcesja, ambicje menedżerów, ale nie tylko. Prognozy demograficzne pokazują, że do 2025 roku z rynku pracy odejdzie ok. 1,7 mln osób, których nie będzie miał kto zastąpić. Firmy mogą się uginać pod ciężarem kosztów pracy, albo inwestować w robotyzację i automatyzację.

Konkurencja będzie coraz większa i nie będzie sprowadzała się wyłącznie do kosztów pracy. Będzie to konkurencja na innowacyjność pozwalająca tworzyć produkty zaawansowane technologiczne. To pociąga za sobą inwestycje w cyfryzację, automatyzację procesów i rozwój kapitału ludzkiego. A to także wymaga kapitału, który trzeba skądś pozyskać.

Żeby sprostać takiej konkurencji polskie stosunkowo niewielkie firmy muszą się konsolidować, czyli łączyć w większe organizmy, działać na większą skalę na większej liczbie rynków - twierdzi bank Pekao.

- Coraz więcej małych i średnich firm rośnie i stają się na tyle silne, żeby myśleć o wzroście przez konsolidację. Ale równocześnie stają się bardzo ciekawymi kąskami do konsolidacji - mówił Maciej Jacenko.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM