Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Czy Niemcy pociągną nas na dno?

Nie ma siły, żeby pogarszające się warunki światowego handlu nie odbiły się w końcu na polskiej gospodarce. Pytanie tylko - kiedy i jak bardzo? Jutro niemiecki urząd statystyczny ogłosi prawdopodobnie, że największa gospodarka Europy i nasz największy partner handlowy wpada w recesję. U nas do recesji daleko, ale będzie - niestety - coraz gorzej.

We wtorek okazało się, że w sierpniu wskaźnik ZEW oczekiwań dla niemieckiej gospodarki spadł do minus 44,1 pkt z minus 24,5 pkt miesiąc wcześniej. To był najgorszy wynik od grudnia 2011 roku, gdy z powodu bankructwa Grecji strefa euro pogrążona była w kryzysie. Wskaźnik ZEW to jeden z najważniejszych barometrów sytuacji gospodarczej, nie tylko w Niemczech, bo także w USA, Japonii, Wielkiej Brytanii, Francji i we Włoszech. Pokazuje on, jakie są oczekiwania ekonomistów i finansistów na najbliższe pół roku.

Co takiego dzieje się na świecie

W sierpniu prezydent USA Donald Trump zapowiedział nowe cła na kolejne towary z Chin. Swoje "wojny handlowe" rozpoczął trochę ponad rok temu, przede wszystkim dlatego, że Chiny mają nadwyżkę w handlu z USA, a w konsekwencji tego "wykupują Amerykę". "wojna handlowa" szkodzi jednak samym USA, gdzie coraz głośniej mówi się o nadciągającej recesji.

Reklama

Szkodzi wszystkim. W zeszłym roku prezydent USA zagroził też, że nałoży 25-proccentowe cła na auta produkowane w Europie. A głównym eksporterem samochodów do USA są Niemcy. Sprzedały tam w 2018 roku auta i komponenty za 27,2 mld euro. Volkswagen, Mercedes-Benz i BMW sprzedały 1,34 mln aut, ale tylko 690 tys. z tego przypłynęło z Europy. Resztę wyprodukowano w fabrykach tych koncernów za Oceanem.

"Wojny handlowe" uderzają oczywiście w tych, w których wymierzone są konkretne cła. Ale nie tylko. Burzą łańcuchy dostaw oplatające cały świat. Bo konkretne półprodukty przesyłane są z przedsiębiorstwa do przedsiębiorstwa, z kraju do kraju, aż powstanie samochód. Amerykańskie cła na niemieckie auta mogą puścić z torbami producentów dywaników do porsche w Malezji lub w Wietnamie. Albo w Polsce. 

Dodajmy, że USA i Chiny są dwoma największymi partnerami handlowymi Niemiec. To, co się pomiędzy nimi dzieje już całkiem bezpośrednio wpływa na Niemcy. A Niemcy są największym partnerem handlowym Polski. Ich "wojny handlowe" zaczęły już niszczyć niemiecki przemysł. Teraz już widać to gołym okiem.

W czerwcu niemiecki eksport spadł najmocniej od trzech lat - do 106 mld euro, czyli o 8 proc. w porównaniu z czerwcem zeszłego roku. Import spadł o 4,4 proc. rok do roku. Niemieckie przedsiębiorstwa, a zwłaszcza najwięksi eksporterzy już zapowiadają, że ich wyniki w tym roku będą gorsze. Prognozy obniżyły m.in. Continental, Daimler, BASF i Lufthansa.

A od lat była to gospodarka, która notowała znacznie ponad 200 mld euro nadwyżki w handlu zagranicznym rocznie. Od rekordu w marcu 2016, kiedy w ciągu miesiąca nadwyżka wyniosła prawie 25,5 mld euro, skurczyła się w czerwcu tego roku do niespełna 17 mld euro.  

Produkcja przemysłowa w Niemczech słabła już od połowu zeszłego roku, ale w czerwcu nastąpił krach, jakiego dawno tam nie widziano. Zmniejszyła się o 5,2 proc. w porównaniu z czerwcem zeszłego roku i był to największy spadek od 2009 roku, kiedy Niemcy były jeszcze w recesji po wielkim kryzysie finansowym.

Choć Niemcy mają nadwyżkę handlową z wieloma gospodarczymi potęgami, to Polska na nadwyżkę z Niemcami. Według danych GUS po pięciu miesiącach tego roku wyniosła ona ponad 5 mld euro.

Kłopoty strefy euro

Już w czerwcu NBP odnotował spadek eksportu z Polski części samochodowych, aut i odbiorników telewizyjnych.

Największa gospodarka Europy nie jest jedyną, która z powodu "wojen handlowych" zmierza prosto do recesji. We Francji produkcja spadła w czerwcu o 2,3 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem, najwięcej od początku 2018 roku. W Holandii przez cztery miesiące z rządu notowano kolejne roczne spadki produkcji. Takiej serii nie było tam od 2015 roku. Wszystkie to świadczy o jednym - w tym roku gospodarka strefy euro, do której idzie blisko 60 proc. naszego eksportu może wcale nie urosnąć.

Najważniejsze jednak są dla nas Niemcy, bo do nich trafia 27,5 proc. towarów wywożonych z Polski za granicę. Czy jeśli Niemcy popadną w recesję, pociągną za sobą Polskę? Nasza gospodarka wydawała się do tej pory odporna na groźne światowe zawieruchy, a rząd w tym roku na transfery socjalne przeznaczył dodatkowo ok. 40 mld zł, co powinno nakręcać krajową konsumpcję nawet jeśli eksport będzie w odwrocie.

Pomimo trwającego już od 2017 roku spowolnienia niemieckiej gospodarki, a od połowy zeszłego roku także pogarszania się sytuacji przemysłu, tamtejsi konsumenci mieli się - jak dotąd - świetnie. Spadało bezrobocie i rosły wynagrodzenia. Polskie firmy sprzedające towary konsumpcyjne korzystały z tej sytuacji. Ona już się skończyła. Giganci niemieckiego przemysłu nie ukrywają, że planują zwolnienia.

Jeśli nie Niemcy, to kto kupi towary z Polski?

Analitycy mBanku zauważają, że już widać wyraźne hamowanie eksportu dóbr konsumpcyjnych z Polski do Niemiec. Oceniają jednak, że na razie polscy eksporterzy rekompensują to sobie szukając nowych rynków. Na nie sprzedaż polskich towarów konsumpcyjnych stale rośnie.

W ich ocenie "analiza szczegółowych danych eksportowych sugeruje, że skala pesymizmu związana z przełożeniem stanu gospodarki niemieckiej na polską może być nadmierna".

Ale nawet jeśli polskie firmy widząc osłabienie gospodarki niemieckiej będą starać się eksportować gdzie indziej, to widać, że nie ma za bardzo gdzie uciekać. W strukturze polskiego eksportu (zarówno do Niemiec, jak też do "reszty świata") około połowy stanowi tzw. zużycie pośrednie, czyli po prostu półprodukty, które potem dalej są przetwarzane.

"(...) ten typ eksportu jest silnie skorelowany pomiędzy Niemcami i resztą świata. Na jakikolwiek mechanizm kompensacyjny w trakcie spowolnienia nie ma co liczyć, choć obecnie eksport tego typu dóbr do reszty świata rośnie szybciej niż do naszego zachodniego sąsiada" - przyznają analitycy mBanku.

Choć świat dla polskich eksporterów ani na Niemczech, ani na strefie euro się nie kończy, perspektywy pogarszają się wszędzie. Wielka Brytania w II kwartale tego roku odnotowała spadek PKB o 0,2 proc., a aktualny premier zapowiada nieodwołalny brexit w październiku, choćby i miał być i całkowicie "twardy", czyli bez żadnych umów handlowych z Unią. Analitycy PKO Banku Polskiego uważają, że dla niektórych polskich branż, jak transport drogowy, produkcja słodyczy czy przetwórstwo mięsne będzie to duży problem.

W opublikowanym niedawno komentarzu analitycy zauważają już malejący popyt na polski eksport w całej Europie. Ale piszą, że popyt maleje także na rynku krajowym, co potwierdzają badania koniunktury wśród przedsiębiorców. To równocześnie dwie bardzo złe wiadomości dla polskiego przemysłu. 

Na Niemcy nie możemy już liczyć. Ich bank centralny, Bundesbank przewiduje, że tamtejsza gospodarka w II kwartale tego roku już się skurczyła. Urząd statystyczny ogłosi dane na ten temat w środę. A kolejny kwartał może być jeszcze gorszy.

Jacek Ramotowski  

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: recesja

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM