Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Budżet w boomie powinien być bliższy równowagi

Najwyższe wydatki w historii, w dużej części o redystrybucyjnym charakterze, deficyt sektora finansów publicznych w wysokości 41,5 mld zł czyli 2,7 proc. PKB, który w rzeczywistości okaże się znacznie mniejszy – to wszystko może się udać, bo w polskiej gospodarce zaczyna się cykliczny boom. Kiedyś – jak każdy cykl – się skończy.

Nie ma najmniejszych powodów, żeby martwić się o tegoroczny i przyszłoroczny budżet, bo polska gospodarka rośnie szybko, a w przyszłym roku będzie zapewne rosła jeszcze szybciej, niż założył to rząd. Rada Ministrów przyjęła we wtorek projekt budżetu na 2018 rok z zaplanowanymi dochodami w wysokości 355,7 mld zł, wydatkami 397,2 mld zł oraz maksymalnie 41,5 mld zł deficytu sektora finansów publicznych, czyli 2,7 proc. PKB.

Życie z nadwyżką. Chwilową

Przypomnijmy, że na ten rok rząd założył 325,4 mld zł dochodów, 384,8 mld zł wydatków i deficyt w wysokości 59,3 mld zł, czyli 2,9 proc. PKB. Po sierpniu nadwyżka budżetu państwa wyniosła niemal 4,9 mld zł, głównie z powodu wstrzymania zwrotów podatku VAT, a wicepremier i minister finansów Mateusz Morawiecki mówił niedawno, że deficyt budżetu centralnego wyniesie w tym roku trzydzieści parę mld zł.

Reklama

To istotne, bo dwóch po sobie następujących budżetów nie da się całkiem od siebie odseparować. Dobre wykonanie w tym roku daje możliwość "prefinansowania" wydatków przyszłorocznych, dzięki czemu deficyt w przyszłym roku będzie mniejszy. I tak zapewne będzie. 

- Bardzo sprzyjające otoczenie makroekonomiczne, przyjęte konserwatywne założenia i dobra sytuacja w tym roku pozwalają oczekiwać, że także przyszłoroczny deficyt uplasuje się poniżej planu - mówi Interii Marta Petka-Zagajewska, kierownik Zespołu Analiz Makroekonomicznych w PKO Banku Polskim.

- Biorąc pod uwagę, że historycznie komfortowa sytuacja budżetowa w tym roku daje szanse na prefinansowanie części przyszłorocznych wydatków już w tym roku, przyszłoroczne obciążenia budżetu tym bardziej nie powinny być wyzwaniem. To, w jakim stopniu opcja prefinansowania zostanie wykorzystana, będzie w dużym stopniu wpływać na ostateczne wykonanie tegorocznego budżetu, które jednak i tak będzie w naszej ocenie znacząco niższe (ok. 20 mld zł) od wyznaczonego w ustawie maksimum - dodaje.

Dlaczego założenia przyszłorocznego budżetu są konserwatywne? Po pierwsze dlatego, że rząd założył na przyszły rok wzrost PKB o 3,9 proc. Analitycy PKO BP prognozują, że polski PKB w przyszłym roku wzrośnie o 4,3 proc. Zaplanowany został też niższy wzrost konsumpcji prywatnej oraz wzrost wynagrodzeń. Słowem - w gospodarce będzie się działo lepiej, niż przewiduje to rząd, a dzięki temu dochody budżetu mogą być wyższe, niż je zaplanował. 

- W samej strukturze wzrostu gospodarczego oczekujemy, że silniejszą - niż przyjęto w założeniach - dynamikę wzrostu wykaże konsumpcja prywatna, a więc element bardzo istotny z punktu widzenia kształtowania się dochodów z podatku VAT. W konsekwencji nie sądzimy, by zakładane w planie budżetowym zwiększenie dochodów z tego podatku o 8 proc. niosło ze sobą ryzyka, zwłaszcza że wysokiemu wzrostowi bazy podatkowej towarzyszyć mają dalsze działania uszczelniające ściąganie podatków - mówi Marta Petka-Zagajewska.

- Nieco optymistyczniej od rządu patrzymy także na perspektywy rynku pracy, w tym głównie na przyszłą dynamikę wynagrodzeń. W naszej ocenie w przyszłym roku sięgnie ona blisko 7 proc. rok do roku, co oznacza potencjał do wpływów z tytułu PIT wyższych, niż oczekiwane przez Ministerstwo Finansów - dodaje.

VAT na plus

W sumie dochody budżetu mają być w przyszłym roku wyższe o 30,3 mld zł, czyli o 9,3 proc., od tegorocznego planu. W tym roku po ośmiu miesiącach są one już wyższe od planowanych o ponad 18 mld zł i stąd bierze się nadwyżka budżetu. Prawdopodobnie duża część z tej nadwyżki wynika z zatrzymywanego przedsiębiorcom VAT, dlatego teraz trudno ocenić, jakie są rzeczywiste wpływy z tego podatku. Pamiętamy, że w grudniu zeszłego roku wpływy z VAT gwałtownie spadły, gdyż urzędy skarbowe zwracały podatek przed końcem roku.

Wpływy z podatku od towarów i usług są najważniejsze dla budżetu, gdyż stanowią ponad 40 proc. jego całych dochodów. Wicepremier Mateusz Morawiecki mówił, że w tym roku powinny one przekroczyć 150 mld zł, choć zaplanowano 143,4 mld zł, wobec osiągniętych 126,4 mld zł w 2016 roku. Jeśli dochody z VAT będą większe w tym roku od planu, samo to spowoduje zmniejszenie deficytu.   

W przyszłym roku dochody z VAT dalej wzrosną wskutek tego, że baza opodatkowania się zwiększy, dalej poprawi ściągalność tego podatku (gdyż zwroty będą mniejsze, bowiem lepiej zostają wyłapywani oszuści). Rząd planuje kilka ważnych przedsięwzięć, żeby "uszczelnić" VAT. 

Po wprowadzeniu Jednolitego Pliku Kontrolnego (JPK) rząd zamierza rozszerzyć jego stosowanie, a także wdrożyć "analizatory" JPK. Co to takiego? To od dawna postulowane przez specjalistów walczących z przestępczością finansową systemy, które według pewnych "zadanych im" matematycznych reguł analizują rozmaite transakcje, wiążą je z kontrahentami, fakturami i innymi danymi.

Takie systemy stosują banki, żeby wyłapywać próby wyłudzeń. Na potrzeby takich analiz mają powstać centralne bazy danych, a wykorzystywane mogą być również źródła zagraniczne. Wiadomo, że bez tego nie ma skutecznej walki z wyłudzeniami VAT, bowiem znaczna część powstaje w wyniku fikcyjnego obrotu towarami pomiędzy krajami Unii.

Oprócz tego - "najważniejsze są kadry" - jak mawiał pewien klasyk. Krajowa Administracja Skarbowa ma bardziej skutecznie prowadzić kontrole, zintensyfikować walkę z mafiami VAT-owskimi, eliminować słupy. Przewóz towarów wrażliwych ma być objęty systemem kontroli drogowej SENT, wprowadzony ma być mechanizm "podzielonej płatności" (na osobny rachunek kwota netto, a na osobny - VAT), a także elektroniczne kasy fiskalne on-line, czyli dostarczające do bazy danych informację o transakcji. Na koniec zła wiadomość dla palaczy usiłujących zerwać z nałogiem - liquidy do papierosów elektronicznych mają być objęte akcyzą.

To tylko niektóre z przykładów, bo rząd zamierza także zmienić ustawy służące przeciwdziałaniu wykorzystywaniu sektora finansowego do wyłudzeń podatkowych. W ten sposób do walki za takimi wyłudzeniami zaangażowane zostaną także banki.

To wszystko może spowodować, że dochody budżetu także w przyszłym roku będą znacznie lepsze od zakładanych. O ile? Tego nie sposób jeszcze przewidzieć.

- O powtórzenie skali budżetowego zaskoczenia z 2017 roku będzie bardzo trudno - mówi analityczka PKO BP.

A jak wyglądać mają przyszłoroczne wydatki? Pomimo deklarowanego przez rząd zwiększenia redystrybucji, ich wzrost nie jest wysoki, bo o zaledwie 3,2 proc. w stosunku do tego roku.

- Nie sądzimy, by negatywne niespodzianki pojawiły się po stronie wydatkowej. Zakładany wzrost wydatków jedynie o 3,2 proc. rok do roku świadczy o dążeniu do stopniowego bilansowania budżetu - mówi Marta Petka-Zagajewska.

Kiedy zlikwidowanie deficytu budżetowego będzie możliwe? Na to pytanie odpowiadał sam wicepremier Mateusz Morawiecki.

- Może za kilka lat uda się przygotować zrównoważony budżet państwa. Bardzo bym tego chciał - mówił na konferencji prasowej po wtorkowym posiedzeniu rządu.

Cały kłopot polega na tym, że znacznie mniejszy od planowanego deficyt budżetowy w tym roku i tak wyniesie 1,5-2 proc. PKB, a w przyszłym roku zapewne 1-1,5 proc. PKB. Z jednej strony to znacznie mniej od deklarowanych przez rząd planów. A z drugiej - dużo jak na fazę boomu, który rozpoczyna się w gospodarce. Boom to właśnie okres, kiedy budżet powinno się równoważyć. Kiedy boom minie, za kilka lat, gospodarka zacznie zwalniać i może okazać się, że trzeba będzie podnosić podatki. A podnoszenie podatków gdy gospodarka zwalnia będzie bardzo bolało. I spowoduje jeszcze większe spowolnienie.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM