Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Trzy rekordy w Święta. Wiatraki dostarczyły 40 proc. prądu w Polsce

W sobotę polskie farmy wiatrowe dostarczyły najwięcej mocy w historii, a w świąteczny poniedziałek po raz pierwszy pokryły nawet 40 proc. zapotrzebowania całej Polski. Największa elektrownia na węgiel kamienny musiała w tym czasie ograniczyć produkcję do zaledwie 14 proc. swoich możliwości.

Takiej sytuacji nie mieliśmy w Polsce nigdy wcześniej. Silne wichury przechodzące nad Polską nie tylko niszczyły budynki, łamały drzewa i zrywały linie energetyczne, ale doprowadziły także do rekordowej produkcji energii w krajowych farmach wiatrowych. Nałożyło się na to bardzo niskie świąteczne zapotrzebowanie odbiorców. W rezultacie źródła odnawialne dostarczały niemal połowę energii elektrycznej zużywanej w Polsce.

Rekordowa produkcja energii w farmach wiatrowych w Polsce

W sobotę, 23 grudnia, o godzinie 20:00 wiatraki pracowały z mocą 5234 MW (czyli na blisko 90 proc. swoich możliwości), bijąc tym samym poprzedni rekord produkcji z końca października tego roku.

Reklama

Na tym jednak nie koniec historycznych wyników. Przy utrzymującym się silnym wietrze i spadającym na Święta zapotrzebowaniu odbiorców, wiatraki pokryły w końcu aż 40 proc. zapotrzebowania na moc całej Polski. W poniedziałek, 25 grudnia, nad ranem odbiorcy potrzebowali jedynie 12,5 GW (z czego 0,8 GW generował popyt największych polskich magazynów energii czyli szczytowo-pompowych elektrowni wodnych), a wiatraki dostarczały w tym czasie niemal 5 GW mocy.

Za dużo też groźnie

To był sprawdzian elastyczności polskiego systemu energetycznego, bo oprócz 5 GW mocy z farm wiatrowych, kolejne 4,5 GW dostarczały elektrownie wodne, na biomasę i biogaz oraz mniejsze elektrociepłownie, których produkcją nie steruje się z Krajowej Dyspozycji Mocy (KDM) w podwarszawskim Konstancinie, a to KDM ma zapewniać bezpieczeństwo elektroenergetyczne całej Polski.

W rezultacie dla największych elektrowni i elektrociepłowni sterowanych z KDM zostałoby w poniedziałkowy poranek jedynie 3 GW (na ok. 28 GW mocy osiągalnej w tych instalacjach). To byłoby zdecydowanie za mało aby zapewnić bezpieczeństwo pracy wszystkich elektrowni węglowych (a żadna z nich nie powinna zostać całkowicie wyłączona, bo mogłaby mieć trudności z ponownym rozruchem). Według Polskich Sieci Elektroenergetycznych taki margines bezpieczeństwa wynosił w poniedziałek przynajmniej 4,5 GW.

Sytuację ratował na szczęście eksport zwiększający zapotrzebowanie o 1,2 GW oraz pompowanie wody w elektrowniach szczytowo-pompowych z mocą 0,8 GW. W rezultacie największe elektrownie i elektrociepłownie na węgiel i gaz generowały w poniedziałkowy poranek 5,1 GW, a więc niewiele ponad minimum bezpieczeństwa. Pobity został w ten sposób trzeci z rekordów - jedynie 34 proc. udział w krajowej produkcji elektrowni sterowanych z Krajowej Dyspozycji Mocy.

W największej polskiej elektrowni opalanej węglem brunatnym - w Bełchatowie - prąd dostarczało tylko 5 z 13 bloków energetycznych, generujących zaledwie piątą część tego, ile może dostarczyć cały zakład (1,1 GW z 5,5 GW mocy zainstalowanej). Jeszcze bardziej ograniczyć produkcję musiała największa elektrownia na węgiel kamienny. Kozienice, przy mocy zainstalowanej ponad 4 GW dostarczały w poniedziałkowy poranek zaledwie 566 MW, czyli niewiele ponad 14 proc. swoich możliwości, przy czym dwa z 11 bloków były wówczas wyłączone zgodnie z planem do remontu i przeglądu.

Dlaczego niemieckie elektrownie dopłacają odbiorcom i czy w Polsce będą ujemne ceny? O tym w dalszej części artykułu na portalu wWysokieNapiecie.pl

Bartłomiej Derski, WysokieNapiecie.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wiatraki | farmy wiatrowe | energia

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM