Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Przemysł chemiczny czekają inwestycje i fuzje

Polski przemysł chemiczny po latach szybkiego wzrostu szykuje się do nowych inwestycji i zastanawia się, czy może dalej rosnąć bez fuzji i przejęć. Być może jednak zamiast przejmowania innych firm uda mu się osiągnąć taki rodzaj współpracy, która da porównywalne korzyści.

Ostatnie lata stały pod znakiem konsolidacji wielkich globalnych firm chemicznych. W 2015 roku doszło do fuzji gigantów - międzynarodowych koncernów Dow i DuPont. Transakcja miała wartość 73 mld dolarów. Kilka miesięcy później połączyły się CNCC z Syngenta w transakcji wartej 46 mld dolarów, a niebawem Bayer z Monsanto. Fuzja ta miała wartość 66 mld dolarów. To spowodowało, że międzynarodowy rynek dla mniejszych, także polskich graczy, stał się trudniejszy.

- Konsolidacja na rynku globalnym jest dla nas szczególnym wyzwaniem - mówił podczas V Kongresu "Polska Chemia" w Wieliczce prezes grupy Azoty Wojciech Wardacki.

Reklama

Do czego doprowadziły fuzje i przejęcia w sektorze chemicznym? Pięciu największych producentów na świecie ma 86 proc. rynku gazów przemysłowych. Jeśli chodzi o udział największej piątki w produkcji agrochemicznej, jest to 62 proc., a w produkcji farb - 60 proc. Stosunkowo mniej skonsolidowany jest rynek nawozów, w którym pięciu gigantów ma 54-procentowy udział.

- Boisko, na którym gramy, się zawęża, bo jest coraz więcej konsolidacji na świecie - mówił Rafał Nowakowski, lider działu fuzji i przejęć w Europie Środkowej w firmie doradczej EY.

Powodem wielkich fuzji był stosunkowo mały wzrost produkcji przemysłu chemicznego w ostatniej dekadzie. Według danych Europejskiej Rady Przemysłu Chemicznego (CEFIC) produkcja przemysłu chemicznego w Europie wzrosła w latach 2010-2017 o zaledwie 5,3 proc. Przyspieszenie nastąpiło dopiero w 2017 roku.

Giuseppe Santoro, prezes DowDuPont Polska, informuje, że w wyniku fuzji powstała firma o wartości sprzedaży 79,5 mld dolarów oraz 16,2 mld dolarów EBITDA (zysku operacyjnego przed potrąceniem kosztów finansowych, podatków i amortyzacji). Połączenie firm przyniosło 3 mld dolarów oszczędności i zwiększyło przychody o 1 mld dolarów. I tłumaczy, że fuzja została przeprowadzona po to, żeby odblokować przyszłe łańcuchy tworzenia wartości, zyskać dostęp do nowych rynków oraz możliwości tworzenia nowych produktów i innowacji. A zatem innym zostaje mniej miejsca na rynkach.

- Fuzja nie została przeprowadzona po to, żeby ujednolicić, ale żeby zdywersyfikować firmę - mówił Giuseppe Santoro.

W tym roku połączony konglomerat ma zostać ponownie podzielony na trzy organizmy.  Będzie to nowy Dow, mający zajmować się produkcją materiałów chemicznych oraz badaniami naukowymi nad nimi, nowy DuPont, który zajmował się będzie chemicznymi produktami specjalistycznymi dla elektroniki, transportu i budownictwa oraz Cortivę - spółka produkująca nawozy i środki ochrony roślin dla rolnictwa.

Teraz konsolidacja w branży chemicznej spowolniła - mówił Rafał Nowakowski. Giganci są natomiast bardzo silni finansowo. Wartość fuzji i przejęć na świecie w tym sektorze spadła z rekordowych 231 mld dolarów w 2016 roku o 60 proc. Nie znaczy to, że wielkie firmy porzuciły zamiary zakupów.

Mają inne pomysły na wzrost. Choć wartość transakcji obniżyła się, nie zmniejszyła się ich liczba. Kupują mniejsze firmy, takie, które nie zajmują się wytwarzaniem tego, co robią wszyscy, ale mają ciekawe, często niszowe produkty. Robią to po to, żeby je włączać w swoje łańcuchy wartości. 

- Zawsze patrzymy na regionalnych graczy, których moglibyśmy kupić, żeby mieć siłę na lokalnym rynku, albo takich, którzy mają wartościowe dla nas produkty - przyznał Giuseppe Santoro.

Jak powstają łańcuchy wartości w tej branży? Najpierw przetwarzane są surowce pierwotne, czyli głównie ropa naftowa i gaz ziemny. Z nich powstają nafta, etan, propan czy metan - substancje, które poddawane są dalszemu przetworzeniu. Produkuje się z nich na przykład olefiny, takie jak etylen, propylen czy frakcja C4, aromaty, takie jak benzen, toluen, ksyleny, a także metanol czy amoniak. To oczywiście tylko przykłady.

Potem rozmaitymi produktami zajmuje się przetwórstwo chemiczne i dopiero w wyniku jego pracy mamy do czynienia z wyrobami chemicznymi, których używamy na co dzień, a więc z plastikami, nawozami sztucznymi, gumą itp. Następnie wykorzystują je praktycznie wszystkie gałęzie przemysłu do ostatecznych produktów.

Różne działy przemysłu chemicznego są ze sobą ściśle powiązane. Dlaczego? Bo wyroby wytwarzane przez jeden z nich są surowcem lub półproduktem wykorzystywanym przez inne. A poza tym te same produkty chemiczne mogą być otrzymywane z różnych surowców dzięki zastosowaniu różnych procesów chemicznych.

To, co nazywa się "łańcuchami wartości" w przemyśle chemicznym, przypomina więc raczej nie łańcuchy a puzzle, które w rozmaity sposób można do siebie dopasowywać. Giganci światowej chemii łączą się po to, żeby lepiej dopasować używane surowce, wytwarzane produkty, półprodukty i wyroby. Ale fuzje sprzed 2-3 lat nie zawsze przyniosły dobre skutki. Ogromna skala utrudnia zarządzenie konglomeratami, koszty rosną szybciej, wskutek czego spadają marże.

Ale te same efekty można osiągnąć też w inny sposób. Łukasz Zalicki, partner w firmie EY mówi, że równie dobrze można dopasowywać puzzle dzięki współpracy pomiędzy osobnymi przedsiębiorstwami. Daje ona możliwość znalezienia nowych wartości - włączania do własnego "łańcucha" tego ogniwa, które dostarcza partner. Tworzą się w ten sposób powiązania surowcowo-produktowe i konkurencyjny na rynku "ekosystemu" surowców, produktów i usług.

Jak na tle wielkich globalnych graczy wygląda sytuacja polskiego sektora chemicznego? W porównaniu z gigantami polskie firmy są niewielkie. Jedynie grupa Azoty ma 10 proc. udziału w europejskim rynku nawozów azotowych. Są równocześnie - przy zachowaniu proporcji - także stosunkowo silne finansowo.

Wiktor Cwynar, główny specjalista ds. wartości spółki w Azotach mówi, że aktualna relacja długu do EBITDA pozwala Azotom na pozyskanie dodatkowego finansowania w wysokości 1,2 mld zł, które grupa może przeznaczyć na inwestycje lub ekspansję.

Generalnie polska chemia notuje deficyt w handlu zagranicznym. Polska importuje najwięcej z państw europejskich, a głównym źródłem produktów importowanych są Niemcy. Deficyt bilansu handlowego w tej branży z naszym zachodnim sąsiadem wynosi 3,3 mld euro. Dynamika eksportu w ostatnich latach przewyższa natomiast dynamikę importu.

Specyfika sektora chemicznego polega także na tym, że jest kapitałochłonny. To znaczy, że musi dokonywać dużych i kosztownych inwestycji. Artur Kucia, dyrektor biura klienta strategicznego PKO BP mówi jednak, że polskie firmy zakumulowały duże środki finansowe i stać je na inwestycje. Zapotrzebowanie na import z zagranicy mają zmniejszyć inwestycje w petrochemię planowane przez PKN Orlen, który chce przeznaczyć na nie 8,3 mld zł w ciągu pięciu lat. 

- Idziemy w rozwój petrochemii, gdyż importujemy z Zachodu bardzo dużo produktów petrochemicznych (...) W najbliższym czasie będzie się zmniejszał popyt na paliwa, benzynę i diesel (...) Musimy iść w kierunku, który wyznacza rynek, jest to petrochemia i elektromobilność, budowa ładowarek na stacjach benzynowych - mówił Józef Węgrecki, wiceprezes PKN Orlen.

Grupa Azoty kończy konsolidację rozpoczętą w 2010 roku, a równocześnie dokonuje inwestycji. Nie wyklucza jednak równocześnie udziału w dalszej konsolidacji w polskim sektorze chemicznym. Azoty podają, że dotychczasowa konsolidacja zakładów tzw. wielkiej syntezy chemicznej przyniosła grupie w latach 2011-2016 łącznie 710 mln zł dodatkowego zysku EBITDA.

- Odpowiedź na pytanie, czy warto konsolidować, wydaje się oczywista. Tylko duży, silny podmiot ma szansę prowadzić ekspansję na rynkach zagranicznych - mówi Wiktor Cwynar i dodaje, ze Azoty nie wykluczają dalszych przejęć.

- Stawiamy na rozwój organiczny, nie uciekniemy od szerszej ekspansji. Mamy listę podmiotów dla nas interesujących - powiedział.

Polski sektor chemiczny jest w światowej czołówce pod względem tempa wzrostu i rozwija się szybciej niż średnia dla polskiego przemysłu. W latach 2010-2016 średnioroczny wzrost wyniósł 5,8 proc. Szybciej branża rosła tylko w Chinach i w Rosji. Strategia sprzedaży tego sektora opiera się głownie na eksporcie. Wartość eksportu produktów chemicznych wynosi ponad 70 proc. produkcji w Polsce. Około połowa przychodów PKN Orlen, grupy Azoty, Synthosu, Ciechu, Anwilu i PCC Rokita pochodzi z eksportu - podaje raport Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego i firmy doradczej EY.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przemysł chemiczny | Grupa Azoty | nawozy | branża chemiczna

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM