Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Czy znowu grozi nam blackout?

Z Tomaszem Chmalem, ekspertem NCSS ds. bezpieczeństwa energetycznego, rozmawia Karolina Baca-Pogorzelska, m.in. o tym czy w br. także grozi nam "dwudziesty stopień zasilania".

Niemal rok temu dopadł nas zapomniany chyba "dwudziesty stopień zasilania". Co się od tego czasu zmieniło poza np. mostem energetycznym z Litwą czy rezerwami zimnymi?

Tak naprawdę niewiele, bo podejmowane działania są trochę nieprzemyślane. I to nie jest kwestia ostatniego roku, ale kilku, jak nie kilkunastu ostatnich lat. Sporo jest polityki w energetyce, co nie sprzyja ani polityce, ani energetyce. Oczywiście ostatni rok można uznać za stracony w dyskusji o przyszłości energetyki. Oczywiście - rozpoczęte projekty inwestycji w energetyce się toczą, ale przecież nowe moce nie powstają z dnia na dzień. Nie ma pomysłu, nie ma refleksji - a to nie jest zabawa. Mamy do czynienia z interwencyjnym importem energii, a za chwilę się okaże, że nie jest o wcale interwencyjny tylko stały. Będziemy się coraz bardziej uzależniać od dostaw z zewnątrz, a to będzie mieć poważne konsekwencje.

Reklama

A nie jest tak, że podejmowane w energetyce decyzje są doraźne, a nie długofalowe?

Jakieś decyzje w tej branży były, bo przecież budują się nowe bloki w Opolu czy Jaworznie. Ale to za mało, bo przestarzałych mocy do wycofania mamy mnóstwo. Tymczasem mamy nieefektywne, niezrestrukturyzowane górnictwo węglowe, zablokowane odnawialne źródła energii, a decyzje, jakie są podejmowane, nie są strategiczne.

Brak decyzji to jednak również jakaś decyzja - którą podejmą za nas inni, czyli państwa ościenne proponujące nam stosunkowo tanią energię z importu. Za chwilę będzie presja na import z Niemiec, potem z Ukrainy i Kaliningradu, bo co politycy powiedzą? Że nie ma prądu? Tylko szczycenie się tą energetyczną pomocą z zewnątrz pokazuje nieumiejętność zarządzania systemem.

Ale przecież rząd przyznaje, że nie jest za importem energii...

To za czym jest? Trochę się obawiam, że sytuacja w energetyce może się skończyć jak w górnictwie. Ratowanie nierentownych kopalń zamiast budowania nowych, efektywniejszych, a także nie podejmowanie decyzji w sektorze węglowym doprowadziły w pewnym momencie do tego, że import węgla do Polski zwiększył się do kilkunastu mln ton rocznie! Jeśli energetyka nie będzie restrukturyzowana, to zadziała tu taki sam mechanizm, czyli większy import. W efekcie okaże się, że nie będzie sensu budować własnych mocy, skoro udaje się tanio importować. Na razie wydaje się, że obecny rząd schodzi w buty poprzedników.

W takim razie mamy się czego obawiać, czy straszenie wyłączeniami prądu jest raczej prewencyjne, gdy patrzymy na prognozy pogody na lato?

Zdecydowanie mamy się czego obawiać. I liczmy się z dwudziestym stopniem zasilania. Może nie będzie to spektakularny blackout i nie będzie o tym tak głośno jak w roku ubiegłym, ale problem w energetyce nie zniknął. Zużycie energii jest duże, wody do chłodzenia nie przybyło...

To może naprawdę przydałby się spektakularny blackout, by wreszcie coś się zmieniło?

On by się przydał całej Unii Europejskiej, tak na otrzeźwienie głów i zrozumienie, że ta walka o czyste powietrze w UE i wyprowadzanie niemal całego przemysłu do Azji nie jest wcale najsłuszniejszym rozwiązaniem. A w Polsce też mamy co robić. Potrzeba nam zarówno utrzymania węgla, jak i rozwijania OZE. Powinniśmy stawiać na swoje zasoby, bo import to wydawanie pieniędzy na cudze. Oczywiście nie chodzi o kupowanie milionów chińskich paneli słonecznych, ale o stymulowanie rodzimej produkcji, co na pewno będzie korzystne dla gospodarki.

Karolina Baca-Pogorzelska

www.gornictwo2-0.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: energetyka | prąd | blackout

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM