Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Co dalej z importem węgla do Polski?

Jeśli plan opłat klimatycznych dla węgla kupowanego w krajach pozaunijnych się nie powiedzie, Polska może znowu stracić pozycję eksportera netto tego surowca, którą odzyskała w 2015 r. po 7 latach bycia importerem netto tego paliwa.

Ministerstwo Energii i Ministerstwo Środowiska współpracują przy projekcie opłat, którymi miałby być obciążony węgiel sprowadzany do Polski spoza krajów UE. O pomysłach takiej opłaty informował już w lipcu w Sejmie wiceminister energii ds. górnictwa Grzegorz Tobiszowski.

Sprawa jest o tyle skomplikowana, że Polsce jako członkowi Unii Europejskiej i Światowej Organizacji Handlu trudno będzie przeforsować rozwiązania wyraźnie ograniczające konkurencję.

Takie próby były już podejmowane z lepszym lub gorszym skutkiem. Gdy nie byliśmy jeszcze w UE, mieliśmy kontyngenty na węgiel czeski i rosyjski - wówczas import czarnego złota do Polski był faktycznie niewielki. Jednak blokady zostały zniesione w 2003 r., gdy staraliśmy się o członkostwo w UE.
Potem z kolei były próby polskich producentów węgla, którzy chcieli składać skargę na Rosję do UE (a to dlatego, że dopłaca do wydobycia, a to dlatego, że dotuje transport). Bezskutecznie. I tak naprawdę trudno uwierzyć w to, że resorty energii i środowiska znajdą dzisiaj złoty środek i tak skonstruują opłatę klimatyczną dla węgla spoza Unii Europejskiej, że będzie ona mogła wejść w życie.

Reklama

Prędzej taki system mógłby zadziałać, gdyby do projektu usiadły wszystkie unijne kraje członkowskie, a na to szansy nie ma, bo wiele z nich ma zbyt wiele wspólnych interesów z Rosją (bo to przede wszystkim w rosyjskie koncerny, takie jak KTK czy SUEK uderzałaby taka opłata; mniej nieco w dostawców z Australii, Stanów Zjednoczonych czy RPA).

Polska jest drugim w Europie i pierwszym w UE producentem węgla kamiennego, niemniej jednak od 2008 r. byliśmy importerem tego paliwa netto - to oznacza, że przywoziliśmy z zagranicy więcej tego surowca niż wywoziliśmy. Powodów było kilka. Po pierwsze skończyły się nasze bariery w imporcie (m.in. za małe możliwości przeładunkowe w portach morskich), części sortymentów węgla produkujemy za mało (chodzi przede wszystkim o węgiel koksowy, czyli bazę do produkcji stali), a wreszcie koszty wytworzenia naszego węgla w porównaniu do cen światowych były po prostu za wysokie i znajdował on coraz mniej odbiorców za granicami kraju. A import rósł mimo iż krajowa energetyka kontrolowana przez Skarb Państwa dostała zakaz sprowadzania paliwa spoza Polski (chodzi o największych graczy, czyli spółki PGE, Tauron, Enea i Energa).
W 2015 r. sytuacja się zmieniła i ponownie zostaliśmy eksporterem netto węgla kamiennego. Warto jednak zauważyć, że przyczyniły się do tego "promocje" ówczesnej Kompanii Węglowej, która wyprzedawała zwały poniżej kosztów wytwarzania (UOKiK nie dopatrzył się w tym jednak dumpingu). Jak będzie w tym roku? Czy Polsce uda się utrzymać pozycje eksportera netto?

Polskie kopalnie obniżyły już znacząco koszty wydobycia, ale to wciąż za mało, by konkurować na rynkach zagranicznych. Z danych Węglokoksu (dotychczas był to główny eksporter polskiego węgla) wynika, że np. w lutym, kwietniu i maju odnotowano wzrost importu węgla kamienne do Polski (odpowiednio 317 tys. ton, 265 tys. ton, 10 tys. ton) w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego. Pozostałe miesiące były spadkowe.
Ale za to nie za wiele naszego węgla wyjedzie za granicę, więc w ostatecznym rozrachunku może się zdarzyć, że znowu będziemy importerem netto.  

Karolina Baca-Pogorzelska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: węgiel | węgiel kamienny | import

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM