Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Biomasa zastąpi węgiel?

Elektrownie o połowę zmniejszyły zakupy biomasy, jej ceny znacznie spadły. Korzystają na tym lokalne ciepłownie przestawiające się na odnawialne źródła energii z powodów ekologicznych i ze względu na przepisy.

Po 14 latach zarządzania systemem produkcji i dostaw ciepła miejskiego w 17-tysięcznej Trzciance na północy Wielkopolski, Veolia - jeden z największych koncernów ciepłowniczych w Polsce - została w lipcu jego właścicielem. Ciepłownia, należąca do tej pory do miasta i spółdzielni mieszkaniowej, już kilkanaście lat temu zaczęła zastępować węgiel gazem. A gdy ceny błękitnego paliwa z Rosji wzrosły, z pomocą francuskiej Dalkii (dziś Veolii) przestawiła się na polską biomasę.

Elektrownie przestały kupować biomasę

Spółdzielnia mieszkaniowa sama zaczęła dostarczać do ciepłowni ekologiczne paliwo - wierzbę energetyczną i słomę. Uruchomiła nawet linię do brykietowania słomy i sprzedawała ją do wielkich elektrowni - PAK i Dolna Odra. Wielka energetyka szybko jednak przerzuciła się na import biomasy m.in. z Ameryki Południowej, a w ostatnich latach niemal zupełnie przestała ją kupować ze względu na spadek cen "zielonych certyfikatów" - głównego źródła wsparcia produkcji eko-prądu.

Reklama

- W ostatnich latach dostawy krajowej biomasy do elektrowni stały się zupełnym marginesem. Dziś to może 15 proc. mocy przerobowych krajowych producentów. Duża energetyka oczekuje długoletnich kontraktów na dostawę biomasy po cenach rzędu 17 zł/GJ, podczas gdy najniższe ceny na rynku oscylują dziś w okolicach 21 zł/GJ, a żeby ten biznes w ogóle się opłacał w długim horyzoncie potrzebne są ceny na poziomie przynajmniej 25 zł/GJ - wylicza Dariusz Zych ze Stowarzyszenia Producentów Polska Biomasa.

Lokalna biomasa trafia do lokalnych ciepłowni

Jednak lukę po dużych odbiorcach zaczęli wypełniać mali, wielkości ciepłowni w Trzciance. - Coraz więcej biomasy kupują lokalne ciepłownie i tak właśnie ten rynek powinien wyglądać. Biomasa powinna być produkowana i zużywana lokalnie - przekonuje Dariusz Zych.

Zmianom sprzyja też znaczny wzrost cen węgla. Już w 2016 roku różnice kosztów produkcji ciepła z węgla i biomasy skurczyły się do 10 proc., dziś są jeszcze mniejsze. Dużo droższy od biomasy wciąż jest także gaz. Problemem są jednak inwestycje - kotły węglowe jeszcze stoją i grzeją, choć dawno powinny zostać wycięte, bo są już zupełnie zużyte. Z kolei kotły na biomasę za coś trzeba wybudować.

- Bardzo często lokalne ciepłownie i gminy, które są ich właścicielami, nie mają pieniędzy na inwestycję. Przykład z jednej z wielkopolskich gmin - trzeba tam zastąpić kocioł węglowy instalacją na biomasę. Jej koszt to ok. 3 mln zł, podczas gdy przychody ciepłowni to 1,5 mln zł rocznie z czego zysk to 3-4 proc., czyli kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie - tłumaczy w rozmowie z WysokieNapiecie.pl Jan Rączka, autor raportu "Transformacja ciepłownictwa 2030. Małe systemy ciepłownicze" wydanego kilka miesięcy temu przez Forum Energii.

Czy małe ciepłownie mają szanse przetrwać? Odpowiedź w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Bartłomiej Derski, WysokieNapiecie.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: biomasa | węgiel

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM