Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Nowe szanse przed branżą meblarską

Polskie meble są eksportowym hitem. Ale ich producenci narzekają na niskie marże, a równocześnie dochodzą do granicy wykorzystania mocy produkcyjnych. W rozdrobnionej branży działa ponad 16 tys. firm, głównie małych. Czy polski przemysł jest w stanie utrzymać swoją pozycję w eksporcie? A może ją poprawić?

Jak wygląda świat mebli? Zacznijmy od kilku danych. W 2015 roku wyprodukowano na świecie kanapy, krzesła i komody o wartości 373 mld euro - podaje raport PKO Banku Polskiego poświęcony tej branży. Najwięcej wytwarza się ich w rejonie Azji i Pacyfiku - 55 proc. światowej produkcji, w tym w Chinach - 40 proc. Europa jest na drugim miejscu, odpowiadając za ponad jedną czwartą światowej produkcji.

Wartość wyeksportowanych przez wszystkie kraje mebli wyniosła w 2016 roku 213 mld euro. Największym eksporterem były Chiny z udziałem 37,5 proc. Najwięcej mebli importują USA - 28 proc. tych, które inni sprzedają.

Reklama

Polski Fundusz Rozwoju podaje w raporcie, że Polska jest czwartym eksporterem mebli na świecie (trzecim w Europie) za Chinami, Niemcami i Włochami. Nasz udział w światowym eksporcie sof i stołów wynosi 5 proc. - w tym roku będzie to 10,2 mld euro, a więc ponad 43 mld zł. Nietrudno policzyć, że oznacza to, iż eksport mebli stanowić będzie w tym roku ok. 5 proc. całego polskiego eksportu. A to znaczy, że branża jest ważna dla całej gospodarki.

Jak ważna? Jeśli wziąć pod uwagę eksport netto, czyli nadwyżkę eksportu nad importem potrzebnym do ich wytworzenia, producenci mebli znajdują się na drugim miejscu wśród wszystkich branż przemysłowych za producentami części i akcesoriów samochodowych. A to znaczy, że jest to przemysł mało importochłonny. To ważny atut z punktu widzenia gospodarki.

Kolejne atuty? Branża meblarska ma 2 proc. udziału w polskim PKB (licząc tylko firmy średnie i duże), wszyscy producenci krzeseł i szaf zatrudniają ok. 180 tys. osób, a tylko średnie i duże firmy - 132 tys. A przy tym 16 tys. polskich firm meblarskich to ponad 13 proc. wszystkich producentów w tej branży w całej Unii. 

- Moglibyśmy być nawet największym producentem mebli w Europie. Ale trzeba się zastanowić, czy chcemy być liderem w wielkości produkcji, czy też w rentowności - mówił podczas Kongresu 590 Maciej Formanowicz, prezes meblarskiej firmy Forte.

I tu właśnie zaczynają się problemy branży. Bo na przykład jeśli chodzi o meble do pokoju dziennego i jadalni, to w Polsce wytwarza się 37 proc. wszystkich wyprodukowanych w Unii. Ale pod względem wartości tej produkcji jest to tylko 20 proc. Płynie z tego wniosek, że przeciętny polski szezlong ma wartość niemal o połowę mniejszą niż przeciętny szezlong unijny.  

Trochę lepiej jest w przypadku mebli do siedzenia z funkcją spania, których w Polsce produkuje się aż 58 proc. z tego segmentu w całej Unii. Jednak fotele obrotowe z regulowaną wysokością mają już znacznie niższe marże. W Polsce wytwarza się ich pod względem liczby ponad jedną trzecią, ale wartościowo jest to zaledwie 14 proc. - policzył Tomasz Wiktorski, autor raportu PFR. A to znaczy, że wprawdzie produkujemy dużo mebli, lecz relatywnie tanio je sprzedajemy.

Dlatego też jeden zatrudniony w branży w Polsce wytwarza rocznie meble warte zaledwie ok. 50 tys. euro, gdy w Danii, Belgii czy Szwecji - ponad trzy razy więcej. To znacznie mniej niż większość państw Unii. Za to pod względem relacji wielkości sprzedaży przypadającej na pracownika do kosztów zatrudnienia należymy w Unii do liderów - jesteśmy na trzecim miejscu.

Wydajność pracy w branży meblarskiej jest więc wysoka tylko dlatego, że koszty pracy są niskie. I oto właśnie nadchodzą czasy, kiedy koszty pracy rosną, bo społeczeństwo się starzeje. Trzeba zwiększać wydajność produkcji poprzez stosowanie maszyn. Do tego potrzebne są inwestycje. A tymczasem inwestycje w polskiej branży meblarskiej to nieco ponad 2,5 tys. euro na zatrudnionego, podczas gdy w Belgii jest to ponad 6 tys. euro.

Branża meblarska jest już świadoma, że automatyzacja i robotyzacja produkcji może być odpowiedzią na rosnące koszty zatrudnienia. To jednak także pociąga za sobą wielkie koszty, gdyż zautomatyzowana linia produkcyjna może kosztować 250 tys. euro. A na wydanie takich pieniędzy niewielkiego producenta nie stać. Błędne koło.   

- Moce produkcyjne są na wyczerpaniu, potrzebne są inwestycje, branża rośnie, ale coraz wolniej - mówił podczas Kongresu 590 Tomasz Wójcik, prezes Wójcik Meble.

- Trzeba przede wszystkim poprawić efektywność własnej organizacji - dodał.

Rozdrobnienie branży meblarskiej stawia ją na słabej pozycji wobec niewielu wielkich firm dostarczających surowiec - drewno i płytę pilśniową MDF. Ale podobnie jest też w przypadku odbiorców produkcji, przynajmniej tej na eksport. Zamówienia składają wielkie sieci handlowe, związki zakupowe czy też giganci, sprzedający następnie meble pod własną marką.  

- Potrzebna jest konsolidacja poprzez tworzenie klastrów, sojuszy strategicznych. Mała firma wielkich odbiorców nie obsłuży - mówił Maciej Formanowicz.

- Tworzenie grup zakupowych jest istotne z punktu widzenia kosztów - dodał wiceprezes PKO BP Maks Kraczkowski.

Raport PFR zaleca producentom mebli tzw. konsolidację pionową, a więc np. z dostawcami półproduktów czy surowców. Jednak to dobra droga tylko dla dużych przedsiębiorstw. Forte zamierza w niedalekiej przyszłości uniezależnić się na przykład od zewnętrznych dostawców płyty MDF, budując swoją fabrykę. 

PFR zaleca też firmom meblarskim innowacje, zwłaszcza jeśli chodzi o wzornictwo. Żeby lepiej meble sprzedać, trzeba się jakoś wyróżniać. Tworzenie oryginalnych produktów daje szansę na to, żeby marka stała się rozpoznawalna.

I wreszcie ostatni czynnik - trend na świcie jest taki, że producent powinien nie tylko dostarczać poskładane meble w kartonach, ale odpowiadać za ich montaż, ustawienie czy też aranżację wnętrza.

Prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu Tomasz Pisula zachęca producentów mebli do zwrócenia uwagi na kraje azjatyckie. Samo Forte ma już 60 salonów sprzedaży w Indiach. PAIH zamierza wydać ok. 5,7 mln zł na imprezy targowe dla branży meblarskiej, ale agencji zależy na tym, żeby zgromadziły one kilka polskich firm na wspólnych ekspozycjach i pokazały wiele możliwości kryjących się pod lansowaną marką "Polskie Meble".

- Ciężko wspierać polskie firmy, bo się ciężko dogadują - powiedział Filip Staniłko, dyrektor w Ministerstwie Rozwoju.

PFR oferuje natomiast - także branży meblarskie - fundusze inwestycyjne, z pomocą których polskie przedsiębiorstwa mogą rozbudować swoje sieci sprzedaży, przejmować firmy w kraju lub za granicą lub też inwestować w maszyny. Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw może inwestować od 50 do 300 mln zł w polskie firmy, a Fundusz Ekspansji Zagranicznej - od 2 do 12,5 mln zł.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: eksport | PFR

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM