Wykryto zabójczą chorobę. To nowy nacjonalizm
Nowy nacjonalizm podnosi głowę. Co gorsze – w krajach będących dotąd ikonami demokracji i państwa prawa. Konsekwencje tej choroby mogą być dla świata katastrofalne – mówili ekonomiści, socjolodzy i prawnicy podczas debaty o ekonomii i polityce przyszłości na konferencji w Akademii Leona Koźmińskiego.
- Pojawiają się nowe źródła i nowe formy zagrożeń odczuwanych przez społeczeństwa. Odpowiedzią jest nowy nacjonalizm - mówił profesor Jerzy Wilkin z Polskiej Akademii Nauk podczas warszawskiej konferencji, na którą 50 wybitnych ekonomistów z Polski i ze świata przybyło na zaproszenie Grzegorza Kołodko, profesora, a w ostatnim 30-leciu dwukrotnie wicepremiera i ministra finansów.
Wiele z nich obnażył ostatni wielki kryzys finansowy. Pogłębił pauperyzację klasy średniej, która była fundamentem liberalnej demokracji. Do tego doszła niepewność związana z rozwojem technologii, które być może odbiorą pracę ludziom o średnich kwalifikacjach i średnich zarobkach. Masowe migracje spowodowane tym, że w ubogich krajach rośnie liczba ludności, a nie rośnie liczba miejsc pracy są przyczyną wojen i konfliktów. Dolewają one paliwa niepewności w zamożnych społeczeństwach - wymienia Andrzej Koźmiński, profesor i długoletni rektor ALK.
- Nowy nacjonalizm jest ruchem klasy średniej, która urwała się z łańcucha - dodaje.
Potwierdzają to robione już w niektórych krajach statystyki. Na przykład przeciętny dochód brytyjskiej rodziny w ciągu ostatnich 10 lat obniżył się o 10 proc. A równocześnie rosną koszty wszystkiego, co związane było ze stylem życia klasy średniej - łącznie z dostępem do kultury czy edukacji. Potwierdza to ciągłe pogarszanie się spłacalności studenckich pożyczek w USA. Absolwenci nawet bardzo dobrych (i drogich) uniwersytetów nie mogą znaleźć pracy, z której dochody pozwoliłyby im spłacić kredyt.
Nowy nacjonalizm rodzi się także w naszym regionie i podobnie jak w stabilnych demokracjach liberalnych jest wynikiem frustracji klasy średniej. Społeczeństwa będące "na dorobku", analogicznie jak brytyjskie, przeraziła fala uchodźców, z którymi trzeba się dzielić ledwo uzyskaną względną zamożnością. Głosują więc na tych, którzy obiecują izolację i mury na granicach.
- W naszym regionie ludzie są niezadowoleni z tego, że nie dość szybko awansują, a chcieliby szybciej awansować, więc uważają, że ktoś im coś ukradł - mówił Andrzej Koźmiński.
- Nacjonalizm w naszej części Europy związany jest z rozczarowaniami w stosunku do transformacji. Obiecywano sobie szybciej, więcej i lepiej. W Polsce, na Węgrzech, nie mówiąc o Rosji - dodał profesor Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Białymstoku Piotr Pysz.
W raporcie na temat transformacji sprzed kilku lat Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju zauważył, że w krajach postkomunistycznych tylko 27 proc. gospodarstw domowych o najwyższych dochodach odczuło ich przeciętny lub więcej niż przeciętny wzrost w porównaniu ze wzrostem gospodarczym uzyskanym przez te kraje. Pozostałe 73 proc. miało dochody rosnące poniżej średniej. 23 proc. z najniższych szczebli drabiny dochodowej ma niższe dochody (relatywnie do średniej) niż było to w 1989 roku. Ze wzrostu korzystała przede wszystkim bogata mniejszość, podczas gdy dochody klasy średniej i warstw ubogich rosły z opóźnieniem.
Nowy nacjonalizm wyraża nie tylko frustracje klasy średniej, ale również klasy politycznej. Frustrację, że politycy nie mają żadnego wpływu na to, jak globalna gospodarka dystrybuuje dochody.
- Politycy mają coraz mniejszy wpływ na sytuację społeczno-gospodarczą - mówił Władysław Szymański, profesor w Społecznej Akademii Nauk w Warszawie.
Dlaczego nie mają wpływu? Swoboda przenoszenia produkcji tam, gdzie jest tańsza siła robocza, oraz swoboda przepływów kapitału powodują, że spada udział płac w PKB, rośnie udział zysków z kapitału, ale maleje też udział inwestycji. Zwiększa się nierównowaga w obrotach handlowych i zadłużenie rządów - mówił Leon Podkaminer, profesor w Wiedeńskim Instytucie Międzynarodowych Porównań Gospodarczych.
- Swoboda przepływów dała kapitałowi wybór. Kapitał, mając wybór, ma władzę. Państwo nie ma wyboru i musi się podporządkować warunkom gry kapitału. Państwo przestało narzucać ramy funkcjonowania rynku. Coraz mniej może państwo i demokracja może coraz mniej - powiedział Władysław Szymański.
- Nie możemy podnosić podatków najbogatszym, bo uciekną do rajów, nie możemy dać praw pracobiorcom, bo przedsiębiorstwa odpłyną za granicę. Nie możemy wyznaczać kosztów ekologicznych, bo granicą jest interes kapitału - dodał.
W ten sposób nowy nacjonalizm staje się także pokusą dla polityków, którzy widząc frustracje i obawy społeczne, chcą je wykorzystać do budowania swojej kariery. Wskazują wroga - to globalizacja. Zapewniają wyborców, że zerwanie więzi handlowych, budowanie murów na granicach, izolacja kraju rozwiążą problemy, które przyniosła globalizacja.
Wszystkie badania pokazują, że globalizacja przynosi korzyści niemal wszystkim ludziom na świecie. Ale rozdziela je nierówno. Ideolodzy nowego nacjonalizmu zamiast wziąć się do solidnej pracy nad lepszym podziałem korzyści i lepszym rozwiązywaniem światowych problemów występują przeciwko globalizacji.
- Nowy nacjonalizm ma ostrze skierowane w inną stronę niż tradycyjny. Tamten był skierowany przeciwko sąsiadowi. Ten jest skierowany przeciwko globalizacji, jedności świata, unifikacji, migracjom - mówił Andrzej Koźmiński.
Co obiecuje nowy nacjonalizm? Na całym świecie składa społeczeństwom podobne obietnice.
- W przypadku Rosji Putina i Ameryki Donalda Trumpa idee są podobne: dobre państwo, kierujące się właściwą ideologią, zarządzane przez właściwych ludzi, jest w stanie rozwiązać wszystkie problemy obywateli - powiedział Marek Ratajczak, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Nowym nacjonalizmem przynosi ze sobą dwa inne zjawiska - kapitalizmu państwowego i autorytaryzmu. By "bronić" społeczeństwa przed zagrożeniami płynącymi z zewnętrznego świata, a więc przed globalizacją, domaga się silnego państwa. A takie państwo musi mieć aspiracje, żeby podporządkować sobie gospodarkę. Dodajmy, że pojęcia "kapitalizm państwowy" pierwszy raz użył Włodzimierz Lenin, lecz przeszło ono od tamtego czasu ewolucję. Co to takiego?
- To taki system gospodarczy, gdzie funkcja państwa jest znacznie większa niż w innych krajach, i wykracza poza korygowanie zawodności rynku - wyjaśnia Maciej Bałtowski, profesor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
- Istnieje rynek, wymienialny pieniądz, rynki kapitałowe, ale państwo występuje jako pierwszoplanowy aktor, a rządy manipulują rynkiem dla celów politycznych. Rządy, w warunkach populistycznego nacjonalizmu, chcąc się utrzymać przy władzy, muszą manipulować rynkami - mówił Maciej Bałtowski.
- Popatrzmy na Rosję, Węgry, Polskę. Pewne elementy powstającego kapitalizmu państwowego już można tam dostrzec - dodał.
Nowy nacjonalizmu wraz z ideologią zrzucającą winę za społeczne frustracje na globalizację chce więcej państwa i "silniejszego" państwa. W ten sposób państwo przestaje być demokratycznym państwem prawa, a staje się państwem autorytarnym. Na czym ta zmiana polega? Może być płynna, nawet trudno zauważalna.
- Kapitalizm państwowy odchodzi od zasad liberalnej demokracji, niekoniecznie je od razu łamiąc. Wszystko, co odchodzi od liberalnej demokracji, przechodzi najpierw w fazę łagodniejszą, "quasi", a dopiero potem zmienia się w autorytaryzm - mówił Maciej Bałtowski.
Jak państwo prawa zmienia się w państwo autorytarne? Nie zawsze musi łamać prawo, może je dla celów autorytarnej władzy wykorzystywać. Rządzi "poprzez prawo", na przykład doraźnie wprowadzając w błyskawicznym tempie określone ustawy dla rozwiązania pewnych problemów, która często powoduje prowadzona wcześniej polityka. Władza w ten sposób stwarza pozory, że prawo działa, ale w rzeczywistości można w każdej chwili jakieś nowe prawo przywołać lub odwołać.
- Ta praktyka wykracza poza arbitralność znaną z realnego socjalizmu - mówił Jacek Raciborski, profesor socjologii z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ewa Łętowska, profesor prawa w PAN, była Rzecznik praw obywatelskich i sędzia Trybunału Konstytucyjnego, zwraca uwagę, że manipulacja prawem może być bardziej subtelna. Prawo służy w takim państwie nie do tego, do czego zostało powołane. Po prostu prawo łatwiej jest wykorzystywać silniejszej stronie sporu, a słaby partner nie jest w stanie się bronić.
- Z prawa można skonstruować miecz w obronie interesów czy grup. Prawo może być tarczą, ale jeśli ktoś nie wie, że ona istnieje, to sobie nie poradzi - mówiła Ewa Łętowska.
Dodaje jednak, że z takim sposobem wykorzystywania prawa nie radziła sobie także liberalna demokracja. Akceptowała sytuację, że w pogoni za zyskiem wykorzystywano wszelkie możliwości w posługiwaniu się prawem. Jako przykład podaje reprywatyzację w Warszawie.
Obraz świata pod rządami ideologii nowego nacjonalizmu jest bardzo ponury. Tym bardziej, że ta ideologia rodzi się z buntu przeciwko globalizacji, a równocześnie nie jest w stanie jej powstrzymać.
- Globalizacja jest nieodwracalna. Ani Le Pen, ani Kaczyński ani Orban, ani Erdogan jej nie zatrzymają - podsumował profesor Grzegorz Kołodko.
Tworząc pozory silnego państwa, nowy nacjonalizm kultywuje wszystkie rzeczywiste słabości państwa liberalnej demokracji. Klasa polityczna w nie mniejszym stopniu korzysta z "drzwi obrotowych" pomiędzy polityką i biznesem. Co gorsze, nowy nacjonalizm stroni od rozwiązywania globalnych problemów. A te - pozostawione samym sobie - będą się tylko narastać.
- Być może przyszła taka faza historii, kiedy to musi przejściowo wygrać - mówi Marek Ratajczak.
Jacek Ramotowski