Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Uczelnie muszą poprawić jakość kształcenia

Firmy zaczynają mieć problemy ze znalezieniem odpowiednich pracowników. Brakuje specjalistów w zawodach technicznych. Pracodawcy narzekają też na niewielkie kompetencje zawodowe absolwentów szkól wyższych. Rząd szykuje zmiany zarówno w szkolnictwie zawodowym jak i wyższym.

- Problemem rynku pracy jest brak odpowiednich osób do pracy, a nie bezrobocie - przypomina Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. A Jacek Męcina, były wiceminister pracy, wykładowca UW dodaje: - Sytuacja na rynku pracy w zeszłym roku z jednej strony poprawiła się, bo bezrobocie zmalało. Z drugie jednak coraz wyraźniejsze stają się problemy wynikające z niedopasowania podaży i popytu na pracę.

Obaj specjaliści uważają, że coraz bardziej pilniejsze jest zwiększenie nakładów na kształcenie ustawiczne (czyli uczenie się przez całe życie) oraz zmiany w szkolnictwie wyższym. Zmiany w szkolnictwie zawodowym (dwa typy szkól branżowych) wprowadziło uchwalone w grudniu prawo oświatowe.

Reklama

- Jeśli mamy sobie poradzić ze strukturalnym niedopasowaniem umiejętności kandydatów (przede wszystkim bezrobotnych) i wymagań przedsiębiorców to zmiany musimy zacząć od edukacji - uważa Tomasz Kaczor. Jego zdaniem potrzebna jest odbudowa szkolnictwa zawodowego, zmiana sposobu edukacji ogólnej tak by rozwinąć w nich ciekawość świata, umiejętności analityczne, a nie głównie wymagać od nich wiedzy teoretycznej - definicyjnej.

- Zmiany demograficzne, problemy ze znalezieniem odpowiednich pracowników już powoli zmieniają nastawienie pracodawców do pracowników 50+. W firmach wraca się do praktycznej nauki zawodu prowadzonej przez mistrza (często są to właśnie osoby w średnim wieku) - dodaje Tomasz Kaczor.

Zaś Jacek Męcina dodaje: - Firmom będzie zależało na utrzymaniu pracowników. Będą między sobą konkurowały nie tylko podwyżkami płac, ale też jakością zarządzania zasobami ludzkimi. Według niego zaczną się upowszechniać programy wspierające łączenie obowiązków rodzinnych z zawodowymi, zatrudniania osób 50+, dodatkowych ubezpieczeń, wreszcie inwestowania w kwalifikacje pracowników.

Zmiany w edukacji mają dotyczyć nie tylko szkolnictwa zawodowego - także wyższego. Jarosław Gowin, szef resortu nauki i szkolnictwa wyższego przyznał, że zwiększeniu liczby studentów towarzyszy niestety obniżenie jakości studiów. Obecnie mamy w uczelniach (publicznych i prywatnych) ponad 1,4 mln studentów. Rocznie ponad trzysta tysięcy młodzieży zaczyna studiować i trzysta tysięcy - zaczyna pracę. Z danych GUS wynika, że przeciętnie najdroższe są studia medyczne - ponad 36 tys. zł przeznaczone na jednego absolwenta. Najtańsze - 11,8 tyś. zł są studia w wyższych szkołach ekonomicznych.

Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym zostanie zaprezentowana we wrześniu na Narodowym Kongresie Nauki w Krakowie. Jednak niedawno minister przedstawił wstępnie niektóre założenia. Spotkał się ze studentami i naukowcami w Szczyrku na 44. sympozjum naukowym Współczesna Gospodarka i Administracja Publiczna zorganizowanym przez Katedrę Gospodarka i Administracja Publiczna UE w Krakowie.

- Musimy konsekwentnie postawić na jakość: kształcenia i badań naukowych - tak przekonywał do swoich propozycji. To, że połowa maturzystów staje się studentami jest zjawiskiem pozytywnym. To, że zmniejsza się jakość kształcenia - negatywnym. Według niego, po to by poprawiła się jakość kształcenia wyższego, musi zwiększyć się autonomia uczelni, sposób finansowania uczelni, ale także zmienić mentalność wielu naukowców i wykładowców. Resort chce wprowadzić nowy typ uczelni - badawczy. - Potrzebujemy uczelni przede wszystkim tzw. badawczych, koncentrujących się na badaniach naukowych, a dydaktykę prowadzących przez wciągnięcie studentów w proces badań - tłumaczył minister Gowin i dodał, że to rozwiązanie, choć wciąż w planach już jest kontestowane przez część naukowców. Uczelnie mają same móc decydować o statusie i sposobie organizacji. - Dlaczego uczelnie mają się dzielić na wydziały? Chcą? Proszę bardzo, ale może są uczelnie, które uważają, że lepiej będzie podzielić się na szkoły - wskazał minister. Ale co ważniejsze dla studentów ministerstwo chce zlikwidować dyscypliny naukowe uważając, że prowadzi to do zbyt wąskiej specjalizacji i bardzo utrudnia prowadzenie badań w najbardziej twórczych obszarach - badań interdyscyplinarnych. - Chcemy w systemie poprzestać na zachowaniu dziedzin (...), wprowadzić system OECD - uściślił Gowin.  Dodał też, że potrzebna jest ściślejsza współpraca uczelni wyższych i biznesu z pożytkiem dla obu stron - Jeśli nasze firmy mają być bardziej innowacyjne, to powinny współpracować z uczelniami, ale te mają mieć do zaproponowania innowacyjne koncepcje - uważa Jarosław Gowin.

Co prawda osobom z wyższym wykształceniem wciąż najłatwiej jest znaleźć pracę (aktywnych zawodowo jest 80 proc. osób z tytułem magistra i licencjata) to jednak spora ich część przyjęła pracę niezwiązaną z profesją, do jakiej się przygotowali na studiach.

aft

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM