Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Nie każde państwo da sobie radę z próbą fałszowania wyborów

Po ostatnich atakach hakerskich (złośliwy kod WannaCry i Petya) temat cyberbezpieczeństwa stał się szczególnie aktualny. Warto pamiętać, że strony trzecie mogą - wykorzystując cyberataki - wpływać również na wyniki wyborów. Adam Haertle, ekspert ds. bezpieczeństwa informatycznego mówi w rozmowie z Interią jak to wygląda w praktyce i w jaki sposób można walczyć z podobnymi działaniami.

- Amerykanie spodziewali się, że ktoś będzie próbował faktycznie wpływać na wyniki wyborów zmieniając zapisy w komputerach, zmieniając sposób liczenia głosów, zniekształcając ich ostateczny wynik. De facto doszło do ogromnej skali manipulacji opinią publiczną poprzez wykradanie dokumentów ze sztabu Demokratów i publikowanie ich przez portale, chociażby takie jak WikiLeaks - mówi w rozmowie z Interią Adam Haertle, ekspert ds. bezpieczeństwa informatycznego.

- Możemy mówić tutaj o wpływaniu na opinię publiczną w celu zmiany wyniku wyborów - dodaje. Czy to już fałszowanie? - W pewnym stopniu tak, zwłaszcza jeśli tego wpływu dokonuje strona trzecia, która ma w tym swoje intencje - twierdzi Heartle.

Reklama

Okazało się, że tego rodzaju kampania jest zaskakująco skuteczna. - Wystarczyło, że do dziennikarzy amerykańskich trafiły dokumenty wykradzione ze sztabu Demokratów. Oni sami już dokonali ich analizy i przedstawili najbardziej kompromitujące fragmenty - przypomina ekspert.

- Jest to ogromny problem, z którym tak naprawdę trudno sobie poradzić. Polega on na asymetrii, ponieważ wyprodukowanie fałszywej wiadomości zajmuje nieporównywalnie mniej sił, nakładów i środków niż wyprodukowanie informacji prawdziwej. Tak samo dużo chętniej na portalach społecznościowych podzielimy się jakimś skandalicznym newsem niż czymś, co tę informację dementuje. Także jedynym sposobem, który istnieje, aby walczyć z nieprawdziwymi informacjami jest nagłaśnianie informacji prawdziwych. Jest to bardzo trudne zadanie, któremu nie każde państwo jest w stanie podołać - konstatuje Haertle.

Dużo trudniejsze do zdementowania są informacje - zwraca uwagę ekspert - których nie da się w prosty sposób zweryfikować, które niekoniecznie nawet muszą być wysyłane z kont osób o dużej wiarygodności. - Wystarczy, że ktoś skonfiguruje odpowiednio automaty. Wiemy, że na portalach społecznościowych funkcjonują miliony kont automatycznie sterowane przez osoby o niekoniecznie dobrych intencjach. Są one w stanie bardzo szybko rozpowszechnić wiadomość fałszywą. Jednakże przez samą skalę jej powtarzania nabiera ona elementów prawdy.

Kto głównie jest dzisiaj odpowiedzialny za próby wpływania na wynik wyborów? - Głównie Rosja. Na razie nie zaobserwowałem, by inne kraje podobne praktyki stosowały - podkreśla Haertle.

Rozmawiał Bartosz Bednarz

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM