Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Kryptowaluty: największa rewolucja od powstania internetu

Wkrótce prezesi i pracownicy banków zaczną tracić pracę. Także prezesi banków centralnych. Erodujące zaufanie do instytucji zacznie przenosić się ku prawom matematyki i kryptografii. O skutkach rewolucji, którą rozpoczęła technologia blockchain mówią Michał Grzybowski i Szczepan Bentyn, autorzy książki „Kryptowaluty. Dlaczego jeden bitcoin będzie wart milion dolarów”.

Jacek Ramotowski, Interia: - Panów książka wychodzi akurat teraz, kiedy Komisja Nadzoru Finansowego i NBP przed kryptowalutami ostrzegają. A wy proponujecie kryptowalutową rewolucję...

- Michał Grzybkowski, prezes i założyciel centrum przetwarzania danych Beyond.pl: Bo kryptowaluty to rewolucja podobna do powstania Internetu.

Rozwoju Internetu nie dało się zahamować. Kiedy zaczęto podejmować próby, by go cenzurować, powstał darknet.

- Rozwoju kryptowalut też nikt i nic nie zahamuje.

Wasza książka to apologia tej rewolucji? Nowego wspaniałego świata jaki nastąpi po śmierci pieniądza fiducjarnego?

Reklama

- Zachęcamy do zrozumienia zjawiska, ale to nie jest książka hiperoptymistyczna. Obaj mamy zresztą na kryptowaluty nieco odmienne punkty widzenia. Szczepan Bentyn, największy polski influencer i bloger w tej dziedzinie, ma dużo więcej niż ja entuzjazmu dla kryptowalut. Początkowo obaj pisaliśmy dla znajomych poradniki dotyczące bezpieczeństwa, sposobu zakupu, przechowywania kryptowalut. Wszystko to jest w tej książce. Ale zwracamy również uwagę, że na giełdach kryptowalut panuje wolna amerykanka, są nieuregulowane i pozwalają na rzeczy, które są zakazane na normalnych giełdach.

Czyli nie jest poradnikiem dla spekulantów?

- Nie. Napisaliśmy książkę, która nie jest też przeznaczona ani dla informatyków, ani dla ludzi z branży finansowej, lecz dla osób, które potrafią obsługiwać emaila, korzystać z rachunku internetowego, słowem dla tych, dla których technologia jest środkiem, a nie celem. Staramy się opowiedzieć o kryptowalutach, o tym jak wygląda rynek, wytłumaczyć ich sens, szanse i skutki, jakie ta technologia ze sobą niesie, wskazać też zagrożenia i miejsca, które wymagają uregulowania.

Żeby zaistniały kryptowaluty konieczna jest technologia. Tłumaczycie co to blockchain? Nie znam zbyt wielu ludzi, którzy to wiedzą.

- Szczepan Bentyn, opiniotwórczy influencer, założyciel i prezes Pracowni Nowych Technologii, twórca pierwszego polskiego bitcoina (bentyncoin): Mogę panu opowiedzieć bajkę o krasnoludkach?

Bardzo proszę.

- Mieszkające daleko za górami, za lasami krasnoludki miały swoją walutę emitowaną przez ich bank centralny. Był ukryty głęboko w lesie, niemniej pewnego dnia dowiedziały się o jego istnieniu gnomy, wrogowie krasnoludków. Odtąd napadały na ten bank, okradały go, podpalały. Krasnoludki zastanawiały się, dokąd ten bank przenieść, aż pewien pomysł podsunął im anonimowy krasnoludek...

Nakamoto?

- Krasnoludek Nakamoto. Zaproponował on system, w którym każdy może być tak samo ważnym elementem systemu bankowego, i każdy, kto chce, może księgować wszystkie transakcje. Raz na godzinę krasnoludki spotkają się na ichniej Agorze i zatwierdzą pakiety wszystkich transakcji, uzgodnią swoje księgi rozliczeniowe. 

Gnomy nie mogą ukraść krasnoludkom tej księgi?

- Nie, bo to nie jest żadna centralna księga. Każdy ma kopię swojej księgi rozliczeniowej. Są ich tysiące. Gnomy musiałyby ukraść je wszystkim krasnoludkom, które tę księgę prowadzą. Zawsze ktoś ucieknie, zawsze zachowa się jakaś kopia. Atak na taki system transakcyjny jest dużo trudniejszy.

A gdyby któryś krasnoludek chciał się wykazać kreatywną księgowością na swoją korzyść?

- Skoro spotykają się i aktualizują sumę kontrolną, i gdy jest u wszystkich taka sama, to znaczy, że nikt przy księgach nie manipulował. Gdyby kreatywny krasnoludek zmienił coś u siebie, miałby inną sumę kontrolną, więc wszyscy zobaczyliby, że gmerał.

Nie mógłby także innym czegoś podmienić?

- Musiałby zmienić to we wszystkich innych księgach, żeby nie wyszło na jaw. Musiałaby te zmiany zaaprobować cała społeczność. W przypadku bitcoina istnieje ponad 160 tys. kopi księgi na całym świecie, więc żeby zmienić cokolwiek, trzeba by się na nie wszystkie włamać jednocześnie.

- Siła kryptograficzna, która stoi za bitcoinem, jest o kilka rzędów wielkości większa niż kryptografia, jaką dysponują rządy czy najbogatsze organizacje prywatne. Wspiera ją największy komputer ludzkości.

To znaczy połączone komputery - mój, pana i innych w sieci?

- W pewnym sensie tak. Ale dziś dzieje się to dzięki wykorzystaniu kolektywnej mocy obliczeniowej specjalistycznych komputerów obliczeniowych zwanych koparkami kryptowalutowymi.

Może przecież zdarzyć się krasnoludek-fałszerz. Skopiuje kod bitcoina i co?

- Bitcoina podrobić się nie da, natomiast kod bitcoina jest powszechnie znany i każdy może go skopiować i wypuścić swoją krytowalutę. Kopie bitcoina konkurują z bitcoinem. Kryptowalut jest ponad tysiąc.

- Piękno bitcoina polega na tym, że jest on całkowicie transparentny. Wiemy, ile jest teraz bitcoinów co do sztuki, wiemy, ile będzie jutro, za rok, za półtora.

- Co ważne, wbrew powszechnemu mniemaniu bitcoin nie jest anonimowy. Nie znam bardziej przejrzystego systemu rozliczeniowego, w którym można prześledzić tak szybko i tak dokładnie drogę przekazywania wartości. To tak jakby na odwrocie każdej jednodolarówki była zapisana lista osób które ją miały w ręku od momentu opuszczenia mennicy aż do teraz.

Ile jest bitcoinów?

- W naszej książce narysowaliśmy całą krzywą dystrybucji do pojawienia się ostatniego bitcoina.

- Wiemy też dokładnie, że będzie 21 milionów bitcoinów i będą wydobywane do około 2140 roku, kiedy to zostanie wydobyta ostatnia jedna stumilionowa część bitcoina. Bitcoin jest podzielny do ósmego miejsca po przecinku.

- 99 proc. bitcoinów zostanie wyemitowane do 2036 roku. Potem krzywa emisji będzie już marginalna. W 2048 roku w cyrkulacji będzie 99,9 procent bitcoinów.

- Mało tego, każdy może sprawdzić, kto ile ich ma.

Może dokonać bitcoinowej lustracji majątkowej?

- No, niezupełnie. Znane są stany kont, widać ruchy pomiędzy kontami i transakcje, ale nie wiadomo, kto konkretnie jest ich właścicielem, z imienia i nazwiska.

Jak powstał bitcoin?

- Bitcoin zaczynał jako eksperyment matematyczny. Sam twórca bitcoina nie miał zielonego pojęcia, że bitcoin będzie cokolwiek wart.

- To była koncepcja zdecentralizowanego podejścia do rozliczeń.

Kim jest twórca bitcoina, Satoshi Nakamoto?

- Satoshi Nakamoto się do dziś nie ujawnił. Nie ma po nim śladu. Ale jest kilka teorii dotyczących tego, kim może być. W pewnym momencie zniknął z Internetu, przestał odpowiadać na maile. A wiec może zmarł? W swoim czasie działała grupa pod kryptonimem Cypherpunks. Były to najgenialniejsze umysły Internetu, stworzyli główne protokoły internetowe, PGP do szyfrowania poczty, systemy antywirusowe, zbudowali Tor i Torrent. Wśród nich był Satoshi Nakamoto. Czy to była postać prawdziwa, grupa ludzi czy pseudonim - nie wiemy. Jeden z tropów prowadzi do Polski.

Nakamoto mieszkał w Polsce?

- Być może nawet mieszka. Być może bitcoin został wymyślony przez Polaków. 

Szokuje mnie pan.

- Nasi rodacy mieli wielkie osiągnięcia matematyczne. Złamali szyfr Enigmy, szkoła lwowska zrewolucjonizowała matematykę. Alfred Tarski czy Stefan Banach byli geniuszami.

Tropy prowadzą do Lwowa?

- Do Wrocławia. Dwóch naukowców tamtejszego Uniwersytetu, z których jeden wciąż na nim pracuje, lecz imion specjalnie nie wymienię, na kilka tygodni przed opublikowaniem przez Satoshi Nakamoto manifestu na temat blockchaina i bitcoina przedstawiło na konferencji naukowej prezentację o takiej samej strukturze, używając bardzo podobnych pojęć, opisującą niemal identyczne rozwiązanie. Co ciekawe, odnosili się do prac japońskich matematyków, których nazwiska tworzą akronim "Nakamoto". Po kilku latach inny naukowiec spostrzegł te analogie. Wtedy cały dorobek naukowy Polaków zniknął z sieci lub został w niej zaszyfrowany. To chyba jedyne zaszyfrowane strony z dorobkiem naukowym na świecie.

A druga teoria?

- W książce omawiamy kilka teorii. Jedna z nich opiera się na fakcie, że kod bitcoina jest praktycznie, od pierwszego dnia, doskonały. Działa od chwili powstania bez najmniejszej przerwy, przez całe lata, 24 godziny na dobę. Nie zdarzyło się w historii oprogramowania, żeby ktoś stworzył kod, który jest tak dobry od razu, bez poprawek. Pojawiła się więc teoria, że być może za blockchainem i bitcoinem stoi sztuczna inteligencja, która zamanifestowała się dziewięć lat temu i zachęca ludzi do budowania na ich koszt superkomputera, który wykorzysta do tego, żeby zdominować świat. Oczywiście kod bitcoina jest znany i wiemy do czego służy, natomiast faktem jest, że nie było w historii świata sytuacji gdy tak wiele osób i organizacji stworzyło rozproszony superkomputer o niespotykanej mocy.

Może to właśnie ludzka inteligencja, zepchnięta w ostatnich czasach do narożnika, widząc, że sprawy idą w złym kierunku, próbuje się jednoczyć i zmieniać reguły gry? To ta rewolucja?

- To technologia, która nie tylko umożliwia rozliczenia, ale budowanie zaufania opartego na matematyce, na nauce. Blockchain to zaufanie oparte na prawach kryptografii i matematyki, a nie na prawach ludzi. A jak wiemy praw matematyki złamać nie można. My tymczasem żyjemy w czasach pieniądza fiducjarnego, opartego na wierze. Ale pieniądz ten ma za sobą niestabilne rządy.

- Kiedy zanosimy pieniądze do banku, zapisywane są w księdze rozliczeniowej jako jednostki na naszym koncie. Księgę nadzoruje bank. Bitcoin też jest księgą rozliczeniową, ale jest pomiędzy nimi różnica. Bankowa jest zarządzana prywatnie, nie wiadomo, kto ma do niej dostęp - to tajna, prywatna księga zarządzana przez niewiadome osoby. W przypadku bitcoina księga jest transparentna i globalna, zarządzana jest przez setki tysięcy ludzi i wszyscy są jednakowo ważni. To jest demokratyzacja pieniądza, demokratyzacja zarządzania pieniądzem oraz protokół zaufania dla całego świata, a jednocześnie oddzielenie pieniądza od państwa.

Jakie będą skutki tej rewolucji?

- O niektórych piszemy w naszej książce. Wiele innych jest jeszcze nieprzewidywalnych.

- Pewne jest, że kryptowaluty będą odbierać narzędzia władzy rządom, a jednocześnie dadzą nam zupełnie nowe narzędzie komunikacji wartości. Jeżeli kontrolę nad pieniądzem wypłaszczymy, rozdystrybuujemy, każdemu damy taką samą, to kto wie, dokąd nas to zaprowadzi.

Co się stanie z bankami?

- Boję się, że skończą jak pianiści kina niemego. Banki które nie wprowadzą usług związanych z kryptowalutami nie przetrwają. Tak jak Poczta Polska która "przeoczyła" powstanie e-maila i teraz sprzedaje w swoich placówkach książki, kalendarze i dewocjonalia. Pytanie - co banki do tej pory tak naprawdę sprzedawały?

Co sprzedawały?

- Zaufanie. Pytanie, w jakim obszarze będzie na nie popyt, skoro zaufanie przelało się na kryptografię? Banki muszą szukać nowego modelu biznesowego, bo z drogich przelewów i powolnie udzielanych kredytów już nie będą mogły się utrzymać.

A banki centralne?

- Pewnie skończą jak fax, jeśli usuniemy system dystrybucji pieniądza. To jest ostatni bastion władzy rządzących światem. Jak to mówił Rotshild - daj mi władzę nad kreacją pieniądza, a nie będzie mnie interesować, kto stanowi prawo. Bitcoin kwestionuje pojęcie, czym jest pieniądz, czym jest wartość, kwestionuje autorytety ekonomiczne, władzę samą w sobie. Jeśli zabierzemy im kontrolę nad pieniądzem, to po co oni będą?

- Napisaliśmy rozdział na temat upadku państwowości, który może nastąpić, gdyż kryptowaluty każą zadawać fundamentalne pytanie na temat granic ludzkiej wolności. Stawiają też pytanie o to, czy idea pieniądza narodowego nie jest przestarzała, gdyż kryptowaluty są narzędziem globalnym. Niektóre banki centralne chcą już emitować swoje kryptowaluty. Kod nie pozwala jednak na dodruk pieniądza. A w momencie dodruku pieniądza jego beneficjentem stają się banki.

- Na pewno narodowych kryptowalut będzie coraz więcej, bo są tańsze w utrzymaniu.

Kryptowaluty są kolejnym silnikiem globalizacji?

- Wypłaszczają całkowicie przeszkody w zakresie finansów. Będą na pewno totalnie zacierać granice.

- Ale to nie znaczy, że lokalny pieniądz nie może być pięknym narzędziem. Na przykład restauracja, w której siedzimy, może mieć swoją walutę, firma też może mieć swoją walutę. Po co nam granice pomiędzy państwami, w świecie, gdzie każdy może mieć swoją walutę, i to globalną, i skoro można się globalnie komunikować. To jakiś sztuczny podział.

- Stawiamy tezę, że każdy będzie mógł mieć swoją kryptowalutę. Szczepan i ja mamy swoje, których jest też ograniczona ilość, 21 milionów, są notowane na giełdach, mają swoją wartość, można je kupić, sprzedać, a także kupić za nie na przykład czas pracy Szczepana. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby każdy mógł wygenerować tyle kryptowawalut, ile tylko chce. Najtrudniej jest jednak zbudować jej wartość.

Panów książkę można kupić za kryptowalutę?

- Naszą książkę wydaliśmy w modelu self publishingu. Zbudowaliśmy sklep internetowym kryptowaluty.edu.pl gdzie można ją kupić. Dokonaliśmy integracji systemu płatności kryptowalutami i na równi z systemami bankowymi czy blikiem, więc można zapłacić równie dobrze przelewem z banku, jak bitcoinem.

Jaki sens mają prywatne kryptowaluty?

- Powodują rewolucję po stronie popytu i podaży. Siedzimy w restauracji, w której jest ok. 80 proc. wolnych stolików i to w porze lunchu. Jeżeli nasza restauracja miałaby swoją kryptowalutę, i można byłoby nią płacić, może okazałoby się, że jest cały czas pełna. Bo wtedy, gdy jest pusta, menu by staniało, więc więcej ludzi zaakceptowałoby ceny. Gdyby był popyt, automatycznie drożałyby "bilety wejścia", czyli jej waluta. Teraz restauracja nieoptymalnie wykorzystuje swoje zasoby, bo nie może zmieniać cen co sekundę czy godzinę. Kryptowaluta pozawala na taką operację.

- Około trzy miliardy ludzi na świcie nie ma dostępu do systemu finansowego z powodów politycznych, wojen, konfliktów czy też z powodu braku możliwości zapewnienia bezpieczeństwa systemowi finansowemu, tam gdzie mieszkają. Western Union i MoneyGram zarabiają 117 mld dolarów rocznie na biednych ludziach z Afryki, którzy emigrują do Europy i wysyłają swoim biednym rodzinom zarobione pieniądze. Dzięki bitcoinowi te 117 mld dolarów może trafiać do biednych ludzi. To także ogromna rewolucja.

- W krajach Trzeciego Świata systemy kryptowalutowe pozwalają przy zerowym koszcie ściągnąć sobie darmową aplikację, wejść do systemu i mieć gwarancję, że nikt nigdy im tego konta nie zamknie, a żaden dyktator pieniędzy nie ukradnie. To rewolucja.

Nie będzie banków centralnych, nie będzie państwa, nie będzie podatków? Biedni staną się jeszcze biedniejsi, bo nie będzie dostępu do bezpłatnej edukacji czy publicznej służby zdrowia.

- Blockchain automatyzuje połowę procesów w państwie. Niepotrzebni stają się notariusze, niepotrzebna staje się wielka administracja skarbowa, która jest  rozbudowana z powodu braku zaufania do kolejnych szczebli. Ale to nie znaczy, że podatków nie będzie.

- Pewne instytucje będą niemożliwe, jak na przykład egzekucja komornicza. Trzeba zastąpić je innymi prawnymi formami nacisku i egzekwowania bezpieczeństwa obrotu gospodarczego. Płacenie podatku można zautomatyzować, w kilku krajach w Australii, Japonii, w stanie Arizona i jednym z kantonów szwajcarskich regulacje umożliwiają płacenie zobowiązań skarbowych w kryptowalutach. Państwo może przyjmować podatki w bitcoinach, będzie to najtańsze, najłatwiejsze do ściągnięcia, będzie dokładnie wiadomo, skąd pieniądze pochodzą. W tej chwili technologia jest już tak prosta, że napisanie inteligentnego kontraktu, który automatycznie odprowadzałby VAT do urzędu skarbowego, praktycznie eliminuje aparat skarbowy.

Widzicie jakieś zagrożenia w tym nowym wspaniałym świecie?

- Wiele zawodów przestanie mieć rację bytu bo automatyzuje się zaufanie. Wszystkie zawody, gdzie można zastąpić człowieka maszyną i oprogramowaniem przestaną istnieć. Przed nami pytanie, co będzie robić ludzkość za 20 lat. Problemem związanym z kryptowalutami jest na przykład niemożliwość dziedziczenia. Jeśli ktoś ma klucz do kryptowaluty i nagle umrze, nikt nie dostanie jego majątku.

Kryptowaluty wymagają regulacji?

- Bitcoin jest bardzo restrykcyjnie uregulowany sam w sobie. Uregulowana jest podaż, dystrybucja, mechanizm dokonywania transakcji. Wszystko to eliminuje ok. 90 proc. słabości obecnego systemu finansowego, wokół którego narosły biblioteki regulacji. Regulacje są zaszyte w konstrukcji tego protokołu.

- Prawodawstwo już od dawna nie nadąża za postępem technologicznym. Bitcoin jest legalny, ale nie jest nazwany. Uważam, że zasługuje na regulacje, żeby ludzie wchodzący w technologię wiedzieli, na co mogą liczyć ze strony państwa. Jestem za tym, żeby kryptowaluty stały się nazwanym instrumentem płatniczym, posiadającym konkretne cechy i ograniczenia. Pozwólmy się nimi rozliczać, płacić podatki. Państwo jest do tego, żeby zapewniać obywatelem opiekę prawną i uregulować ten rynek, dać możliwość orzekania sądom, wprowadzić możliwość notariatu i ksiąg wieczystych opartych na blockchainie.

Mówimy, że blockchain oznacza zaufanie, a z drugiej strony notowania bitcoina były ostatnio zmienne i mówiono nawet, że to bańka spekulacyjna. To podważa zaufanie.

- Rok 2017 był przełomowy, gdyż niektóre dojrzałe ekonomie, jak Australia czy Japonia, zaakceptowały bitcoina jako legalny środek płatniczy. Nic dziwnego, że powstał większy popyt i tak ukształtowała się cena. Wciąż jesteśmy na początku drogi. Ale cenę bitcoina można usztywnić wprowadzając go do powszechnego obiegu. Wystarczy że na przykład Starbucks, Amazon.com inne globalne firmy pozwolą płacić kryptowalutami za swoje produkty. Wtedy nastąpiłoby uregulowanie ekonomiczne. Morał z tej bajki jest taki, że ludzkość zjednoczyła się w zakresie budowania mocy obliczeniowej o potężnej sile, dla wspólnego projektu, pierwszy raz w historii naszej planety.

Rozmawiał Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kryptowaluta | bitcoin | nowe technologie

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM