Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Klienci są rozsądni, dobrze by była taka administracja

Polska jest tak dużym rynkiem, że daje szanse rodzimym firmom na rozwój. Te produkują dobre jakościowo produkty. A Polak, jako rozsądny klient kupuje je, bo są lepsze od zagranicznych. Ważne jest więc, by administracja nie blokowała nadmierną biurokracją rozwoju przedsiębiorczości.

Polska jest tak dużym rynkiem, że daje szanse rodzimym firmom na rozwój. Te produkują dobre jakościowo produkty. A Polak, jako rozsądny klient kupuje je, bo są lepsze od zagranicznych. Ważne jest więc, by administracja nie blokowała nadmierną biurokracją rozwoju przedsiębiorczości.

Takie opinie wybrzmiały podczas dyskusji na temat "Patriotyzmu gospodarczego w Polsce i za granicą. Jak wykorzystać modę na produkty krajowe?" podczas rzeszowskiego kongresu gospodarczego 590. Rozmawiali ze sobą Marcin Chludziński prezes ARP, Ryszard Florek, prezes Fakro, Roman Kluska, twórca Optimus S.A., Paweł Musiałek, członek zarządu Klubu Jagiellońskiego, Adam Sikorski, prezes PZL Sędziszów S.A., Henryk Siodmok, prezes Grupy Atlas, Filip Grzegorczyk prezes Tauron oraz prof. Remigiusz Piłat.

Panowie nie mieli wątpliwości gdy oceniali zmianę pokoleniową i czasową: na początku transformacji - pod koniec lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Polacy woleli produkty zagraniczne. Teraz coraz częściej kupują polskie. Ich zdaniem dzieje się tak głównie z powodu poprawy jakości naszych produktów.

Reklama

Roman Kluska, nestor polskiej przedsiębiorczości, który utracił biznes przez błędy służb skarbowych, zmienił branżę (jest właścicielem firmy produkującej sery "Prawdziwe jedzenie") i przyznał, że w latach dziewięćdziesiątych najwięcej energii poświęcał biznesowi. -  Jako młody człowiek byłem żeglarzem i kiedyś popłynąłem do wybrzeży Europy Zachodniej z 10 dolarami w kieszeni. Byłem mały bo nie miałem ani grosza. Potem gdy zacząłem prowadzić przedsiębiorstwo to pomagała mi pasja moich pracowników. Tworzyliśmy coś nowego, niepowtarzalnego. Mogliśmy na tym skoncentrować energię i czas. Wiedzieliśmy, że jeśli ma się nam udać, to nasze produkty muszą być lepsze od tych oferowanych w świecie zachodnim. I w latach dziewięćdziesiątych rząd nie przeszkadzał. Potem było już coraz gorzej. Gdy zacząłem działalność w branży mleczarskiej to więcej niż połowę czasu musiałem poświęcić na zmagania biurokratyczne - mówił Kluska. Zdaniem przedsiębiorcy biznes wykazuje patriotyzm jeśli produkuje coraz lepsze jakościowo produkty i konkuruje z powodzeniem w świecie. Rozsądny klient zaś kupuje polskie produkty bo są dobre.

- Dobra oferta sama się broni, klient kupuje, byleby rząd nie przeszkadzał - zauważył.

Z tą opinią zgodził się Ryszard Florek, prezes Fakro, który przyznał: - Tak naprawdę nie lubię określenia "patriotyzm gospodarczy" wolę "mądrość gospodarcza". Zwrócił uwagę na to, że firmom w Polsce pomaga wielkość kraju. - To duży rynek, szczególnie w naszym regionie gospodarczym. A w każdej branży efekt skali daje różne wyniki. W naszej jest to 20 proc. oszczędności I dlatego firmie dość łatwo było oferować z powodzeniem okna dachowe na sąsiednich rynkach. Dzięki temu, że nasz rynek jest większy wygraliśmy z Czechami, Węgrami. Czesi mają do wyboru: kupić nasze okna lub niemieckie - tłumaczył Florek. Przedsiębiorca zaznaczył, że trudniej dostać się na rozwinięte, z okrzepłą własnością prywatną rynki zachodnie. - Musimy za granicą walczyć podstawowymi parametrami: wzorami, produktem, serwisem, dystrybucją, marketingiem - mówił prezes Fakro. Po chwili namysłu dodał: - Przeciętnie w cenie produktu koszty korporacyjne stanowią 20 proc., a produkcji - 6 proc. Kupując produkt polski dostajemy jako społeczeństwo z powrotem więcej bo wróci 20 proc. w postaci wyższych płac, dróg, służby zdrowia. Kupowanie więc w Polsce rodzimych produktów to jest mądrość gospodarcza - stwierdził.

- Polacy chcą kupować polskie produkty, ale dobre. Polski rynek jest otwarty, konkurencyjny, ale nie jest chroniony. Podmioty polskie nie są równouprawnione, są gorzej traktowane niż zagraniczne - dodał Henryk Siodmok, prezes zarządu Grupy ATLAS. Według niego zadaniem administracji jest przede wszystkim stworzenie równych warunków rozwoju w kraju wszystkich firm bez względu na strukturę właścicielską, a nie myślenie o tym jak je wspierać na rynkach zagranicznych. - Jesteśmy jedynym krajem, który zastosował 100 procent wolnego rynku, bez ochrony rodzimego biznesu. Patriotyzm gospodarczy - to coś więcej niż promowanie i kupowanie polskich produktów, to przede wszystkim stworzenie prawa, które daje równe szanse i jako przykład przepisów, które powinny się zmienić podał ustawę o zamówieniach publicznych. - Podatek CIT podmioty zagraniczne płacą przeciętnie o 30 proc. mniej niż rodzime firmy. A poza tym daninę, jaka powinno płacić 440 tys. firm w rzeczywistości płaci tylko 2 proc. przedsiębiorstw - zauważył Henryk Siodmok.

Marcin Chludziński prezes, Agencja Rozwoju Przemysłu przyznał, że "sporo jest do odgruzowania". Między innymi prawo o zamówieniach publicznych, czy poczynania dyplomacji gospodarczej. Przypomniał, że dzięki wsparciu ARP udało się wzmocnić pozycję ciągników Ursus czy gier CD Projekt: - W naszej ofercie są m.in pożyczki czy wejścia kapitałowe. Prowadzimy też procesy naprawcze firm, tak aby weszły na właściwą ścieżkę rozwoju. Staramy się stwarzać dobre warunki dla młodych zdolnych ludzi, stąd akcelerator gier wideo w Cieszynie czy też staże w firmach branży kosmicznej. Na podstawie pierwszego wytłumaczył idee i misję ARP: - Chcemy zatrzymywać w Polsce ludzi, którzy kończą kierunki związane z projektowaniem, tworzeniem gier komputerowych na polskich uczelniach albo są specjalistami i pracują w tej branży. Jest to forma mentoringu, wsparcia finansowego i potencjalnej komercjalizacji projektów biznesowych, które wypracują w ramach akceleratora.

aft

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM