Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Bomba geriatryczna tyka

Starzenie się społeczeństw i zastępowanie ludzkiej pracy przez maszyny – to dwa największe wyzwania przed jakimi stoją kraje Zachodu. Państwa już teraz powinny przygotowywać się do tworzenia warunków, by ludzie starzeli się w dobrym zdrowiu i aktywności, oraz do zapewnienia dochodu tym, którzy stracą pracę w wyniku robotyzacji – uważają ekonomiści.

Tylko czekać, aż - także w Polsce, bo nasze społeczeństwo starzeje się najszybciej w Europie - wybuchnie bomba geriatryczna. Lynda Gratton i Andrew Scott w książce "100-letnie życie" piszą, iż średnia wieku dzieci rodzących się obecnie w krajach Zachodu wyniesie 105 lat. Ale bomba geriatryczna nie poczeka, aż wiek emerytalny osiągną dzisiejsze niemowlaki. Osoby, które mają obecnie ok. 60 lat z prawdopodobieństwem wynoszącym 50 proc. dożyją dziewięćdziesiątki. 

- Demografia to nie tylko dzietność (...) Zasadnicze jest w niej utrzymanie aktywności w zdrowiu jak najdłużej. Chodzi o nieprzechodzenie na emeryturę, o to, by jak najdłużej być kreatywnym, by nie tylko nie wymagać, ale udzielać opieki. Aktywność jest podstawowym czynnikiem zdrowia mózgu - mówiła podczas dyskusji w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym Stanisława Golinowska, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Reklama

- Zdrowe starzenie się jest podstawową kwestią socjalną - dodała.

Wyzwania i ryzyka

Dlatego niektóre kraje rozpoczęły już solidną pracę, żeby sprostać najważniejszym społecznym wyzwaniom przyszłości. Profesor politologii Uniwersytetu Warszawskiego Włodzimierz Anioł wymienia wśród nich Szwecję i Francję. Rozpoczynają przygotowanie społeczeństw do tych wyzwań, a także do nowych ryzyk socjalnych wynikających ze zmienności rynku pracy i z nowych technologii, ze zmian w funkcjonowaniu rodziny oraz do starzenia się populacji.

Jak to wygląda w Polsce? Stanisława Golinowska mówi, że reform ochrony zdrowia można się w ciągu ostatnich 30 lat doliczyć czterech, a wszystkie były nieudane. Żadna z nich nie przyniosła uzdrowienia systemu. Służba zdrowia jest całkowicie nieprzygotowana do tego, by prowadzić profilaktykę chorób starszego wieku. Na ochronę zdrowia wydajemy bardzo mało, a prekaryzacja rynku pracy - czyli mówiąc po prostu śmieciówki i samozatrudnienie - powodują chroniczne niedofinansowanie tego systemu, bo nie odpływają z nich składki. Zaniechano także kształcenia kadr medycznych. 

- Obniżenie wieku przechodzenia na emeryturę wiąże się z brakiem szans na starzenie się w zdrowiu - dodaje Stanisława Golinowska.

Kraje Zachodu mają zróżnicowane systemy opieki społecznej. Jedne są bardziej liberalne, jak w Wielkiej Brytanii, inne bardziej socjaldemokratyczne - jak państwach skandynawskich, jeszcze inne bardziej oparte na konserwatywnych wartościach, jak we Francji czy w Niemczech. Ich systemy jednak ewoluują, stają się hybrydowe - w wielu krajach widać, że rządy poszukują najbardziej optymalnych rozwiązań bez względu na ideologię.

Mimo wielu bardzo niekorzystnych zjawisk, takich jak cięcia kosztów socjalnych, Europa nie rezygnuje jednak z zasad państwa opiekuńczego (welfare state). Niewykluczone natomiast, że polityka społeczna stanie się motorem napędowym dalszej integracji europejskiej, jak chciał tego były szef Komisji Europejskiej Jacques Delors.

- Strefa euro musi zmierzać ku europejskiej unii socjalnej. Przeciekające naczynie musi zyskać nowe obręcze - unię fiskalną, bankową, socjalną. Inaczej czeka nas kres projektu integracyjnego - powiedział Włodzimierz Anioł.

Przygotować się na przyszłe zmiany

Drugą z najważniejszych kwestii, nad jakimi dyskutują teraz ekonomiści i politycy na całym świecie, to wyzwanie polegające na tym, że pracę ludzką coraz częściej będą zastępować maszyny. Odpowiedzią, jaka coraz częściej pada, jest wprowadzenie dochodu podstawowego, zwanego też bezwarunkowym. 

Popatrzmy na prosty przykład - kiedy na drogi wyjadą autonomiczne samochody, kierowców, motorniczych i maszynistów czeka bezrobocie. Czy wyobrażamy sobie społeczeństwo, w którym bezrobocie wynosi - powiedzmy 50 proc. - a bezrobotni żyją z zasiłków wystarczających zaledwie na miskę ryżu? Ludziom cywilizacji zachodniej nie mieści się to w głowach. A do takiej sytuacji trzeba się przygotowywać już teraz.

Przeciwnicy dyskusji nad dochodem podstawowym mówią, że skoro w 2016 roku Szwajcarzy odrzucili w referendum propozycje wprowadzenia takiego rozwiązania, to nie ma o czym mówić. Wówczas jednak jeden z inicjatorów referendum Daniel Haeni powiedział, że wyniki głosowania (22 proc. poparcia) świadczą o tym, iż dyskusja będzie kontynuowana już na całym świecie. I miał rację.

- Dochód podstawowy to koncepcja, która może urzeczywistnić się szybciej, niż nam się wydaje - mówiła profesor ekonomii Elżbieta Mączyńska, prezes PTE.

Dziś już nikt - łącznie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, który poświęcił wiele miejsca na omówienie tej sprawy w zeszłorocznym jesiennym "Monitorze Fiskalnym" - nie dyskutuje nad tym, czy dochód podstawowy stanie się oczywistym rozwiązaniem. Dyskusja koncentruje się wokół trzech spraw - kiedy, jak go wprowadzić oraz jakie mają być zasady przyznawania tego świadczenia.

Wszystko to wymaga bardzo precyzyjnych przemyśleń. Najważniejsze w tym trudnym równaniu jest to, żeby dochód podstawowy nie demotywował do pracy. Popatrzmy na przykłady z naszego podwórka. Zakładając, że dochód podstawowy miałby pozwalać na "godne życie", w Polsce musiałby wynosić mniej więcej tyle, ile obecnie średnia emerytura lub płaca minimalna. Po pierwsze zdecydowana większość emerytów dostaje świadczenia poniżej średniej. Po drugie - ok. 1,5 mln osób zarabiających płacę minimalną, dostawałoby takie same pieniądze, nie świadcząc żadnej pracy.

Obniżyć dochód podstawowy?

To nie jest dobre rozwiązanie, bo ci, którzy z jakichś powodów nie mogliby świadczyć pracy, byliby skazani na nędzę. Wtedy wprowadzenie dochodu podstawowego przyczyniłoby się do jeszcze większego rozwarstwienia dochodów, niż jest obecnie, a więc do społecznej niespójności. A ta i tak rośnie.

Krzysztof Starzec, profesor uniwersytetu Sorbonne w Paryżu, badał dysproporcje wynagrodzeń w wielkich francuskich koncernach kilkadziesiąt lat temu i stosunkowo niedawno. Dawniej pomiędzy najmniej zarabiającymi a kadrą kierowniczą wynosiły one ok. 20 razy. Aktualnie - ok. 200 razy. We Francji w 1950 roku wprowadzono płacę minimalną, gwarantującą minimalny poziom życia, ale tylko tym, którzy mają pracę. Ale w dochodzie podstawowym chodzi właśnie o zapewnienie warunków do życia tym, którzy ją stracą. Dochód podstawowy nie może stwarzać zachęty do dalszego wzrostu różnic dochodowych. 

Na pytanie - kiedy - też nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dochód podstawowy można by wprowadzić, gdy już zauważymy, że pracownicy wykonujący najprostsze prace zastępowani są przez maszyny. Kluczowy będzie wybór tego momentu. Nie wolno też zapomnieć, iż w jednych krajach czy częściach świata stanie się to wcześniej, a w innych później.

Bo czy dochód podstawowy może wprowadzić jedno państwo lub grupa państw, czy musi on zostać wprowadzony globalnie? Różnice w zamożności są zbyt duże, żeby wszędzie był on taki sam, nawet jeśli byłby ważony parytetem siły nabywczej. Musiałaby więc nastąpić globalna dystrybucja dochodów. W przeciwnym razie rzeczą trudną do uniknięcia byłaby znana już obecnie "turystyka" świadczeniowa. Czy w związku z tym wprowadzające dochód podstawowy zamożne państwa nie otoczyłyby się murem, chcąc powstrzymać migracje? Ale przecież to właśnie migracje są jedną szansą na rozwój dla starzejących się społeczeństw Zachodu.

Nad tym, na jakich zasadach wprowadzać dochód podstawowy, także trwa dyskusja. Krzysztof Starzec mówi, że sztab prezydenta Emmanuela Macrona pracuje nad koncepcją, w której byłby on powszechny, ale nie bezwarunkowy, i miałby charakter aktywizujący - prowadzący na rynek pracy. Na przykład dochód taki uzupełniałby wynagrodzenie najsłabiej zarabiających, a podjęcie pracy nie oznacza utraty prawa do zasiłków.

Na jakim etapie w myśleniu o wyzwaniach polityki społecznej jest Polska? Ocena wypada bardzo źle.

- Polityka socjalna coraz bardziej polega na przekupywaniu dużych grup społecznych elektoratu, żeby zyskać ich poparcie. Występuje przewaga świadczeń pieniężnych nad usługami publicznymi. Można się zastanawiać, czy taka polityka prowadzi do Polski inkluzywnej, solidarnej - podsumował dyskusję o naszej odpowiedzi na wyzwania przyszłości Włodzimierz Anioł.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polska służba zdrowia | robotyzacja

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM