Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Z innowacji powinni korzystać wszyscy

O innowacjach nie mówi się tylko w Polsce, ale wszędzie na świecie. Niektóre państwa, takie jak Izrael czy Korea Południowa, uznawane są za odnoszące wielkie sukcesy w tym, jak przenoszą nowe rozwiązania do gospodarki. Polska wciąż stoi przed wyborem własnej drogi. Padają poważne argumenty, że wsparcie państwa dla wprowadzania innowacji powinno kierować się korzyściami społecznymi.

W 2012 roku pracująca na zlecenie niemieckiego rządu grupa naukowców przedstawiła rekomendacje objęte hasłem "Przemysł 4.0", czyli plan wprowadzania innowacji do gospodarki, tak żeby zwiększyć jej konkurencyjność. Dla porządku, termin Przemysł 4.0 pojawił się już rok wcześniej na targach w Hanowerze. Oznacza on czwartą rewolucję przemysłową. Trzy pierwsze to rewolucja wieku pary, elektryczności oraz komputerów. Czwarta - to rewolucja danych oraz sieci.

Korzyści płynące dla gospodarki z wprowadzania nowych technologii, ich wykorzystywania w zaawansowanych produktach oraz ich sprzedaży bywają ogromne. Wszystkie kraje - nie tylko Polska - stają do wyścigu o to, by gospodarkę jak najbardziej otworzyć na innowacje, a przedsiębiorców zachęcić do ich wykorzystywania.

Reklama

Unia Europejska już w Strategii Lizbońskiej z 2002 roku zadeklarowała ambicje, by stać się najbardziej konkurencyjną na świecie gospodarką opartą na wiedzy. Wyznaczyła cel, żeby jej członkowie do 2010 roku przeznaczali 3 proc. PKB na badania i rozwój.

Nic z tego nie wyszło, gdyż wybuchł kryzys. W całej Unii nakłady na badania i rozwój sektora prywatnego i publicznego zatrzymały się w okolicach 2 proc. PKB, a w Polsce w 2015 roku wyniosły nieco ponad 18 mld zł, czyli 1 proc. PKB. To był i tak bardzo duży postęp, bo oznaczał wzrost w relacji do PKB w ciągu czterech lat o jedną trzecią. Nominalnie było to o 6 mld zł, czyli o ponad połowę więcej niż cztery lata wcześniej.

W kolejnej strategii "Europa 2020" UE określiła mapę drogową na rzecz inteligentnego i trwałego wzrostu gospodarczego sprzyjającego społecznemu włączeniu. Troska o innowacje oraz wsparcie dla projektów badawczych ma też kluczowe znaczenie w ogłoszonym przez przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera w 2015 roku planie inwestycyjnym dla Europy. Ze środków zgromadzonych w ramach tego planu są do dyspozycji naprawdę spore pieniądze.

Mimo to 3 proc. PKB na badania i rozwój nie zostało osiągnięte w 2010 roku, a prawdopodobnie w 2020 także nie będzie. Jak widać, frustracje - że jesteśmy mało innowacyjni, mało kreatywni, zbyt konserwatywni - ma prawo mieć nie tylko Polska. Utyskiwania słychać w całej Europie, może z wyjątkiem krajów skandynawskich.

Co znajduje się w centrum krytyki? Brak wystarczających środków publicznych przeznaczanych na innowacje. Brak skutecznych instrumentów zachęcających biznes do wykorzystywania wiedzy. Używanie takich instrumentów i zachęt, które okazują się nieskuteczne, jak na przykład niegdysiejsza ulga na nowe technologie. Nieumiejętność zarządzania hodowaniem innowacji - te i inne jeszcze braki wymienia profesor Reinhilde Veugelers z uniwersytetu Leuven w Belgii. 

Z tego wszystkiego wynika jeden pewnik - odpowiedzialność za innowacje, za transmisję wiedzy i technologii do gospodarki w dużym stopniu powinno brać na siebie państwo. I faktycznie okazuje się, że tam, gdzie innowacje udają się najlepiej - jak na przykład w Izraelu - w powszechnym przekonaniu za sukces odpowiedzialna jest właśnie sprawna polityka państwa.

Wzorem dla wielu krajów jest powstała w 1958 roku amerykańska Defense Advanced Research Projects Agency (DARPA), zajmująca się między innymi finansowaniem technologii wojskowych. Jej misja koncentruje się wokół projektów związanych z obronnością, ale też daleko poza nie wykracza. Chodzi o zwiększanie wpływu inwestycji rządowych na gospodarkę i budowanie całych społeczności wokół badań finansowanych przez rząd.

Dlaczego jednak państwo ma być inwestorem? Czy nie wystarczy zaufać rynkowi, na którym firmy ścigają się o zdobycie konkurencyjnej przewagi, a więc teoretycznie powinny udoskonalać i unowocześniać produkty? Niestety, dawno upadł mit o tym, że rynek jest efektywny. To znaczy, że potrafi sam znajdować najlepsze i najbardziej korzystne rozwiązania. Owszem, znajduje najlepsze rozwiązania z punktu widzenia tych, którzy na nim wygrywają. Ale niekoniecznie z punktu widzenia społeczeństwa.

To właśnie drugi powód, dla którego państwo powinno nie tylko innowacje wspierać, ale także dokonywać ich doboru. Jeśli zapytamy, kto ma korzystać z wiedzy wytwarzanej przez naukowców, to dobrze byłoby, żeby korzyści trafiały jak najszerzej. Słowem - żeby były to korzyści społeczne.

Można sobie łatwo wyobrazić sytuację, w której projekt kupiony przez przedsiębiorstwo od ośrodka akademickiego przyniesie krociowe zyski. Wtedy wygranym jest wyłącznie przedsiębiorca. Oczywiście cała gospodarka może na tym skorzystać, mogą powstać nowe miejsca pracy i to w dodatku lepiej płatne. Listę korzyści można mnożyć, ale też w takich sytuacjach państwo powinno zachować czujność. Jego wparcie dla innowacji nie powinno polegać na transferze publicznych pieniędzy do prywatnych kieszeni.

Z drugiej strony jest też tak, że wiele pomysłów naukowców nie ma najmniejszych szans, żeby zaistnieć w biznesie. Ktoś, kto wprowadziłby go w życie, mógłby czerpać z niego co najwyżej bardzo umiarkowane korzyści. Tego się nie uda sprzedać - powie przedsiębiorca. Czy to znaczy jednak, że takie pomysły są bezużyteczne? Niekoniecznie, gdyż trzeba zapytać, czy nie mogą służyć rozwiązywaniu ważnych problemów społecznych. A jeśli tak, to może warto, żeby państwo zainwestowało?

Ekonomiści coraz częściej są skłonni doradzać, żeby państwo skupiało się raczej na określaniu społecznych celów, jakim może służyć nauka, i inwestowanie w te dziedziny, gdzie nauka może pomóc najbardziej efektywnie wspomagać realizację tych celów. Biznesowe zyski z takich innowacji mogą być niewielkie. Ale maksymalnie duże powinny być zyski społeczne.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: innowacje | gospodarka | przedsiębiorcy | PKB

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM