Transport przyszłości: hulajnogi i autonomiczne pojazdy
W ciągu kilkunastu najbliższych lat posiadanie pojazdów straci swój dotychczasowy sens. Nowe rozwiązania oparte będą na współposiadaniu lub współużytkowaniu środków transportu w zależności od pokonywanego dystansu. W przypadku większej odległości dominować będą samochody autonomiczne, przemieszczanie na krótsze zapewnią hulajnogi. W przyszłości będziemy mogli przemieszczać się wszędzie, w każdym czasie, w dowolny sposób. Najwyraźniej przyszłe trendy widać w Kalifornii.
Wiele światowych metropolii planuje wykluczyć lub drastycznie ograniczyć prywatny ruch samochodowy. W Londynie 80 proc. komunikacji w mieście ma odbywać się transportem publicznym, rowerem lub po prostu pieszo, Kopenhaga chce ten cel osiągnąć już w roku 2025. Paryż zamierza zmniejszyć ruch samochodowy o połowę, a Madryt ograniczyć go do samochodów bezemisyjnych, komunikacji miejskiej i taksówek już do końca bieżącego roku. Helsinki z kolei dążą do zapewnienia wszystkim mieszkańcom dostępu do publicznego transportu na żądanie. Powoli samochód prywatny staje się najmniej akceptowanym pojazdem.
Lepszy dostęp do komunikacji miejskiej zapewnić mają elektryczne rowery i hulajnogi - na przystanek trzeba się przecież jakoś dostać. Wszystko, dzięki zastosowaniu technologii mobilnych płatności, internetowi rzeczy i lokalizacji poprzez GPS, daje się szybko wdrożyć i skalować. W amerykańskich miastach większość ruchu kreuje mikromobilność, a więc przemieszczanie się w promieniu do 8 km. Tu największy boom, szczególnie w Kalifornii przeżywają zasilane baterią hulajnogi. W Santa Monica przeciętna trasa to 2,6 km, co przekłada się na jednego dolara za przejażdżkę i dodatkowo 15 centów za minutę jazdy, która przeciętnie trwa 13 minut. Przy cenie poniżej 500 dolarów za egzemplarz i 5,5 wypożyczeniach dziennie okazuje się to złotym dwukołowym interesem dla takich firm jak Bird i Lime, których wyceny bardzo szybko przekroczyły miliard dolarów dzięki szczodremu finansowaniu przez fundusze wysokiego ryzyka. Według firmy Grand View Research wartość rynku elektrycznych dwukołowców do roku 2024 ma ulec podwojeniu i wynieść 37 mld dol.
Niezwykła popularność nowego środka transportu wynika nie tylko z jego finansowej, ale także fizycznej dostępności. Hulajnogi nie mają bowiem stacji parkowania, można je zostawić praktycznie w każdym miejscu, z którego wieczorami są zabierane do ładowania. Taki system jednak kreuje poważne problemy, bo niektóre miejsca są usłane porzuconym sprzętem, a piesi narażeni są na obrażenia, bo hulajnogi poruszają się z prędkością do 25 km/h. Takie miasta jak Los Angeles, Chicago czy Milwaukee występują z pozwami przeciwko firmom oskarżając je o zaśmiecanie ulic i utrudnianie komunikacji, próbują też koncesjonować i limitować liczbę sprzętu w dyspozycji każdej firmy. Chodzi jednak o to, aby przy okazji nie wylać przysłowiowego dziecka z kąpielą, bo jak dowodzą badania, w dniach roboczych, w metropolii takiej jak Nowy Jork, hulajnogi sprawdzają się znacznie lepiej niż taksówki. Nieudana natomiast była próba wdrożenia bezparkingowych rowerów. Stały się one przedmiotem wandalizmu i kradzieży.
W zaspokajaniu popytu na usługi transportowe średnio i długodystansowe (5 do 25 km i powyżej) coraz większe znaczenie odgrywać będą wg raportu firmy CB Insights firmy przewozowe w rodzaju Ubera czy Lyfta i wynajem lub współdzielenie pojazdów autonomicznych, czyli bez kierowcy. To ograniczy chęć posiadania samochodu. Z danych dostarczonych przez operującą w USA i Kanadzie platformę Lyft, która w zeszłym roku wykonała 375 mln przejazdów wynika, że ćwierć miliona osób zrezygnowało z własnego auta korzystając z usług przewozowych, a 50 proc. pasażerów ograniczyło korzystanie z własnych czterech kółek. Firma w kilkunastu miastach testuje płatności za przewozy w modelu subskrypcji, który jak twierdzi jej prezes Logan Green może stać się dominującą formą korzystania z usług przewozowych, które będą oparte o tańsze w utrzymaniu autonomiczne samochody elektryczne. Przykłady takich rozwiązań już istnieją, choć dotyczą zamkniętych społeczności. Wdrażają je amerykańskie start-upy Optimus Ride, May Mobility i Voyage. Ten ostatni celuje w bogate dzielnice zamieszkałe przez emerytów, których pojazdy bez kierowcy wożą po z góry zdefiniowanym obszarze - np. do klubów golfowych, a pojazdy poruszają się z szybkością nie przekraczającą 50-60 km na godzinę. Firma planuje obsługę liczącej 125 tys. mieszkańców dzielnicy Villages na Florydzie, która dysponuje siecią 750 mil prywatnych dróg. Większość jej mieszkańców to emeryci i właśnie starzenie się populacji sprzyjać ma rozpowszechnianiu się formy transportu opartej o robotaksówki.
Według danych firmy badawczej ARK w roku 2020 trzy na tysiąc mil przejechanych na amerykańskich drogach odbywać się będzie w oparciu o autonomiczne taksówki. Plany wdrożenia takich usług ogłosiła należąca do Google firma Waymo, która do tego celu chce zakupić 62,5 tys. minivanów Fiat Chrysler Pacifica i 20 tys. Jaguarów I-Pace. To da firmie dwie trzecie rynku tego typu usług w amerykańskich miastach. Oblicza się, że Waymo ma pięcioletnią przewagę technologiczną nad konkurentami w sektorze. Wynika ona z doświadczenia - 5 mln mil przejechanych w 25 miastach daje dostęp do olbrzymiej bazy danych, które są podstawą symulacji, co pozwala doskonalić oprogramowanie i algorytmy umożliwiające zastosowanie autonomicznych systemów kierowania pojazdami. Dlatego bank inwestycyjny UBS prognozuje, że w roku 2030 aż 60 proc. wszystkich samochodów autonomicznych będzie opierało się o technologię dostarczoną przez Waymo, a 12 proc. całej sprzedaży samochodów w rozwiniętym świecie skierowana będzie do flot taksówek autonomicznych. Autonomiczny serwis taksówkowy zamierzają też zaoferować GM, Daimler i Tesla, która chce walczyć o czołową pozycję w sektorze. Docelowo rynek ten ma być wart trudno wyobrażalną kwotę 2,8 bilionów dolarów w 2030 roku. Łatwość w dostępie do aut autonomicznych może spowodować, że ludzie będą chcieli jeździć więcej i częściej niż dotychczas prywatnymi samochodami, nie osłabi to ruchu drogowego, ale zmniejszy zatłoczenie w miastach, autonomiczne taksówki nie będą bowiem w ich centrach parkować.
W nieco inną stronę zmierza inny gracz na rynku przewozów pasażerskich, Uber, który chce postawić na zintegrowane rozwiązania i stać się, jak mówi jego dyrektor wykonawczy Dara Khosrowshahi, Amazonem w zakresie transportu. Firma wchodzi w sojusze lub przejmuje firmy dysponujące rozwiązaniami z zakresu różnych środków transportu - elektrycznych rowerów i hulajnóg, transportu publicznego i społecznościowego (P2P), gdzie nieużywane samochody prywatne (np. stojące na lotniskowych parkingach) mogą być oddane do dyspozycji osób posiadających odpowiednią aplikację. Te rozwiązania mogą być tylko kolejnym etapem rewolucji w obszarze transportu pasażerskiego, bo w roku 2023 firma zamierza uruchomić na skalę komercyjną latające auta-taksówki. Prawdziwym wyzwaniem mogą stać się odpowiednie regulacje, które również w omawianych obszarach nie nadążają za postępem technologicznym.
Mirosław Ciesielski