Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Potrzebne inwestycje w cyfrową gotowość gospodarki

Digitalizacja wielu obszarów gospodarki staje się czymś oczywistym, jednak ciągle trudno oszacować jej wpływ na wzrost gospodarczy. Takie kalkulacje można jednak przeprowadzić w odniesieniu do firm, które dokonały cyfrowej transformacji. Ich efektywność jest znacznie wyższa od pozostałych graczy.

Ciągle trudno zdefiniować co jest uważane za cyfrową część gospodarki. W wąskim pojęciu wg analityków Międzynarodowego Funduszu Walutowego to platformy cyfrowe i cała aktywność, na przykład e-handel, która się poprzez nie odbywa. W szerokim sensie jednak to również cała działalność oparta o wirtualne dane, czyli bez mała większość wielu gospodarek, bo mamy z nimi do czynienia zarówno w rolnictwie jak i pracach badawczo-rozwojowych. Na przykład w odniesieniu do Holandii było to w 2016 roku aż 87 proc. obrotu gospodarczego. Jednak gdyby go ograniczyć wyłącznie do transakcji w sieci i sektora informatyczno-telekomunikacyjnego (ICT) byłoby to zaledwie 7,7 proc. PKB. W Europie najwyższy udział pod tym względem ma Irlandia (12 proc.), Chiny 5 proc., a Polska 4 proc.  Eksperci MFW proponują w swoich szacunkach zaliczyć do sektora cyfrowego działalności wspomagające, związane głównie z ekonomią współdzielenia i wnioskują, że gospodarka cyfrowa mierzona wartością dodaną nie przekracza 10 proc. światowego PKB. To relatywnie mało zważywszy ile mówi się o cyfryzacji. Ma ona jednak niewątpliwie swój potencjał, którego wykorzystanie zależy od stopnia przygotowania poszczególnych gospodarek narodowych.

Reklama

Skandynawscy liderzy

Zmierzeniem tego zjawiska zajmuje się raport Economist Intelligence Unit. Najbardziej przygotowane do cyfrowego wyścigu spośród 82 najbardziej rozwiniętych krajów świata są Finlandia, Szwecja i Australia. W pierwszej dziesiątce poza krajami europejskimi znalazły się jeszcze Singapur, Japonia, Korea Południowa i Tajwan. Stany Zjednoczone sklasyfikowane zostały na jedenastym miejscu, a Polska na 29. Spośród regionu Europy środkowo-wschodniej lepsze od nas okazały się Estonia, Czechy i Litwa. Cyfrowe przygotowanie technologiczne określa cały zestaw parametrów. Należą do nich:

  • dostęp do internetu, z którego w Polsce korzysta mniej niż 80 proc. populacji, a są kraje, jak Islandia, Dania czy Norwegia, gdzie wskaźnik ten jest bliski 100 proc.
  • korzystanie z telefonii mobilnej - w takich krajach jak Hongkong, Finlandia czy Zjednoczone Emiraty Arabskie przypadają dwa telefony komórkowe na głowę mieszkańca, w Polsce mniej niż 1,5.
  • jakość i poziom cyfrowej infrastruktury definiowanej poprzez zakres transakcji procesowanych online. Tu najwyższy wskaźnik osiągają Chiny, gdzie ponad 23 proc. zakupów detalicznych ma miejsce w kanale e-commerce, kolejne miejsca zajmują W. Brytania (19,1 proc.) i Korea Południowa (16 proc.). W Polsce to niecałe 5 proc., przy europejskiej średniej 8,8 proc, (dane za statysta.com). Jakość infrastruktury cyfrowej określana jest przez: poziom cyberbezpieczeństwa - najbardziej bezpieczne transakcje w internecie gwarantują: Tajwan, Singapur, USA, Malezja i Estonia - i dostęp do usług publicznych online (tzw. e-goverment). Najlepiej pod tym ostatnim względem na świecie wypadają Szwajcaria, Dania, W. Brytania, Singapur, Finlandia, Australia, Korea Pd. i USA. W Polsce na pełny dostęp cyfrowy do usług administracji publicznej ciągle czekamy, a oferowane obecnie rozwiązania pod względem technicznym i funkcjonalnym nie dorównują występującym w polskim sektorze bankowym. Warto tu zauważyć silną korelację między rozwojem usług publicznych online i spadkiem podatności na korupcję stąd dodatkowy argument, żeby je rozwijać.
  • otwartość na innowacje - ten element gotowości technologicznej określają trzy parametry, do których należą: liczba przyznanych patentów międzynarodowych, poziom wydatków na badania i rozwój w relacji do dochodu narodowego i wreszcie infrastruktura badawcza zmaterializowana w postaci centrów naukowych i siły ich relacji z ośrodkami przemysłowymi. W tym zakresie najlepiej wypadają USA, Japonia, Korea Pd. i Izrael. To jednocześnie obszar, w którym Polska najbardziej odstaje od światowej czołówki. Dość powiedzieć, że nasze wydatki na badania i rozwój w stosunku do PKB są ponad czterokrotnie niższe niż w przypadku Izraela czy Korei. Co więcej, jak zauważają eksperci EIU w Polsce brakuje wyraźnie synergii między obszarem innowacji, których nośnikiem są także inwestycje zagraniczne i resztą gospodarki. Warto jednak podkreślić - jak wynika z ocen brytyjskich analityków - lepsze perspektywy dla nas w tym zakresie w ciągu pięciu najbliższych lat.

Wzrost produktywności

Cyfrowe technologie zwiększają efektywność funkcjonowania wielu przemysłów, ale wpływ ten nie jest równomierny. Z analizy Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) przeprowadzonej na próbie aż 16 tys. podmiotów wynika, że wyłania się grupa około 20 proc. firm o szczególnie dużym wzroście produktywności. Oznacza to, że w tyle pozostają małe i średnie przedsiębiorstwa, co jest o tyle niepokojące, że zatrudniają one gros pracowników gospodarek narodowych. Najlepsze rezultaty przynoszą inwestycje w technologie z zakresu sztucznej inteligencji, internetu rzeczy, robotyki, mediów społecznościowych bazujących na rozwiązaniach mobilnych. Firmy, które inwestują w te technologie jednocześnie mogą pochwalić się wzrostem produktywności trzy razy większym niż w przypadku nakładów tylko na jedną dziedzinę tzw. high tech. Z wymienionych rodzajów technologii najwyższy zwrot z inwestycji przynosi w przeliczeniu na jednego zatrudnionego sztuczna inteligencja - 1,9 dolara, może także dlatego, że częściowo eliminuje pracę żywą. Wg ekspertów WEF do roku 2020 największych inwestycji można spodziewać się w obszarze internetu rzeczy - wdrożenie tych rozwiązań wygeneruje wielkie zbiory danych, co z kolei sprawi, że rozwiązania z zakresu sztucznej inteligencji i analityki biznesowej staną się jeszcze bardziej produktywne.

Analizując branże, które w największym stopniu są beneficjentami zastosowania cyfrowych technologii dojść można do paradoksalnych wniosków. To tradycyjne, "ciężkie" branże odnotować mogą największy wzrost produktywności. Dlaczego? Bo w branżach o tzw. lekkich aktywach opartych od początku na technologiach cyfrowych pole do zwiększenia efektywności jest proporcjonalnie mniejsze. Analitycy WEF wskazują przykład branży chemicznej i materiałowej jako obszar o potencjalnie największych zwrotach na nakładach inwestycyjnych w obszary cyfrowe - tu liderzy osiągają postęp w wielkości nawet 160 proc. wartości EBITDA na pracownika, a przyczynia się do tego głównie robotyzacja procesów. Przykładem wdrożenia takiej strategii jest zakład Siemensa Amberg w Niemczech, który osiągnął 75 proc. automatyzacji procesów produkcyjnych. Ciekawe, że nie zawsze liderzy i pionierzy mogą najwięcej skorzystać z inwestycji w digitalizację. Naśladowcy, a więc przedsiębiorstwa, które wykorzystują najlepsze w branży praktyki są w stanie generować wyższe stopy zwrotu z inwestycji, szczególnie w zakresie zastosowań sztucznej inteligencji i internetu rzeczy.

To wszystko sprawia, że wydatki na cyfrowe technologie rosną rocznie w dwucyfrowym tempie. Według szacunków International Data Corporation duże firmy w latach 2016-20 wydawać będą na ten cel na świecie 2,4 biliona dolarów rocznie. I mogą to być bardzo dobrze wydane pieniądze. Pod warunkiem, że dysponuje się strategią cyfrowej transformacji, która oznaczać może zmianę dotychczasowym modeli biznesowych. Dla wielu jest to więc wciąż trudne.

Mirosław Ciesielski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polska gospodarka | cyfryzacja | nowe technologie | inwestycje

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM