Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Miejska mobilność w Polsce z perspektywami rozwoju

Mobilność jako usługa oferowana jest już w Polsce we wszystkich dostępnych formach od rowerów miejskich i hulajnóg po samochody i skutery na minuty. Użytkownicy mają do wyboru coraz więcej wariantów przemieszczania się. Branża ma duży potencjał, ale musi stawić czoła wielu wyzwaniom, do których należy również nawyk korzystania z własnych samochodów.

Rozwiązania oferujące mieszkańcom metropolii możliwość przemieszczania się bez korzystania z tradycyjnych środków transportu nazywane są usługą mobilności - mobility as a service (MaaS). Użytkownicy korzystają z nich z reguły jako elementu uzupełniającego funkcję głównego środka transportu czyli metra lub autobusu. Stąd też nazwa rozwiązania "ostatnia mila" funkcjonująca w formule mobilności bez posiadania dóbr służących zaspokajaniu tej potrzeby. Cechą charakterystyczną tych usług jest również ich dostępność w formie aplikacji na smartfonie, która łączyć może różne środki transportu. Obszerny raport na temat tej szybko rozwijającej się dziedziny miejskiej komunikacji przedstawiła firma Straal wraz z fundacją DigitalPoland.

Reklama

Szybki rozwój

Na usługi miejskiej mobilności spojrzeć można pod kątem różnych kryteriów. Podstawowym jest zaangażowanie użytkownika, który może występować w roli kierowcy lub być tylko pasażerem. W pierwszej wersji chodzi o przejazdy prywatnym samochodem udostępnionym przez właściciela, który z niego nie korzysta - to na razie rzadko spotykane rozwiązanie. Jako przykład można podać aplikacje dostępne w Amsterdamie - MyWheels umożliwia wypożyczenie samochodu od sąsiada z dzielnicy, a ParkFlyNet daje możliwość korzystania z pojazdów pozostawionych przez urlopowiczów na lotnisku Schipol. Angażują użytkownika również rozwiązania udostępniające wynajem na minuty samochody, rowery czy skutery. Dostawcami są jednak firmy, a czasem partycypują w tym jednostki samorządu terytorialnego. Największą swobodę użytkownikom dają rozwiązania funkcjonujące w tak zwanym modelu otwartym - nie wymagają odbioru i zwrotu pojazdu w ściśle określonym punkcie lub wręcz w stacji dokującej - taką wolność zapewnia wynajem samochodów, skuterów i hulajnóg na minuty. Z kolei do usług mobilności nie angażujących użytkownika zaliczyć należy kojarzenie poprzez aplikację osób potrzebujących przejazdu i kierowców oferujących taką możliwość - usługę taką zapewniają bądź osoby fizyczne jak ma to miejsce w przypadku przejazdów okazjonalnych na dłuższe dystanse w ramach francuskiej platformy BlaBlaCar, z której korzysta 60 mln użytkowników w ponad 20 krajach bądź licencjonowani taksówkarze lub osoby prowadzące usługi transportowe.

Rynek usług mobilności rozwija się na świecie w bardzo szybkim tempie. W USA w zeszłym roku był już on wart prawie 40 mld dolarów, by wg prognoz w połowie przyszłej dekady osiągnąć wartość ponad 350 mld dolarów. Firma Deloitte podaje że w 2016 roku Europejczycy stanowili 50 proc. wszystkich światowych użytkowników krótkoterminowego wynajmu samochodów - co przekładało się na 6 mln osób korzystających z prawie 70 tys. pojazdów, których za 7 lat ma być ponad dwukrotnie więcej. Do pionierów światowego car sharingu należy działająca od 2000 roku amerykańska firma Zipcar, która została przejęta przez Avisa, natomiast największym operatorem jest niemiecki car2go należący do koncernu Daimler AG, który w Azji, Europie i USA obsługuje flotę ponad 14 tys. pojazdów, w tym wiele elektrycznych i ma dwa i pół miliona użytkowników. Do czołówki należy też francuski Autolib, holenderski Greenwheels oraz należący do BMW DriveNow. Usługa wynajmu aut na minuty w Polsce dostępna jest na razie w 12 miastach i obejmuje ponad 300 pojazdów. To segment rynku opanowany w całości przez krajowych graczy. Największym z nich jest krakowski Traficar, 4Mobility, Panek Car Sharing i operująca tylko we Wrocławiu Vozilla, która oferuje wyłącznie samochody elektryczne. Rynek jednak szybko rośnie i wchodzą na niego nowi gracze.

Oddzielną kategorią jest usługa kojarzenia kierowców-amatorów lub zawodowych z pasażerami potrzebującymi przejazdu zwana ride hailingiem. Do grona największych światowych graczy z tej branży zaliczają się: estoński Taxify, amerykański Lyft, chiński DiDi oraz indyjski Ola. Najbardziej jednak znanym jest Uber funkcjonujący w blisko 800 metropoliach w prawie 80 krajach świata. Posiada on sieć ponad 75 mln zarejestrowanych użytkowników i około 3 mln kierowców. Wartość globalnego rynku tych przewozów w roku 2025 może osiągnąć 270 mld dolarów. Jednak obecnie, nawet na tak rozwiniętym pod tym względem rynku jak Stany Zjednoczone przejazdy w ramach tej formy transportu stanowią niewiele ponad 1 proc. dystansu przebytego przez wszystkie pojazdy na ich terytorium. Tego typu usługi w Polsce zdominowane są przez Ubera i Taxify, natomiast bezpośrednie kojarzenie zawodowych kierowców i pasażerów zapewnia międzynarodowa marka mytaxi i rodzima iTaxi.

Skutery i hulajnogi

Nowym, szybko zdobywającym entuzjastów segmentem miejskiej komunikacji jest wynajem skuterów na minuty, oferowany w systemie otwartym. To głównie dominacja Europy, w której miastach najczęściej dostępne są te pojazdy - najwięcej w Berlinie i Paryżu. Polska należy w tym zakresie  do awangardy - działają tu rodzime firmy jak blinkee.city czy JedenŚlad, a ta pierwsza oparta o skuter własnej konstrukcji rozpoczęła już międzynarodową ekspansję w Hiszpanii, Szwecji i na Węgrzech. Najstarszą i najbardziej powszechną formą transportu dostępną w formie usługi jest jednak krótkoterminowy wynajem rowerów zainicjowany już w 1965 roku przez anarchistów z holenderskiego ruchu Provo. Obecnie największymi światowymi operatorami tego segmentu są chińskie firmy Ofo i Mobile. Ta pierwsza obsługuje już ponad 10 mln rowerów w 250 miastach i 20 krajach.  System płatności oparty jest na rejestracji użytkownika i pobieraniu należności z jego karty. W Europie, w przeciwieństwie do Chin system wynajmu rowerów opiera się o stacje dokujące i najlepiej rozwinięty jest w Paryżu, Londynie i Barcelonie. Większość europejskich rozwiązań nie wykorzystuje aplikacji mobilnej - wypożyczenia są możliwe z wykorzystaniem karty miejskiej. Do potentatów należy tu założona w Lipsku firma Nextbike, która jest operatorem systemu Veturilo w Warszawie liczącego 3500 jednośladów. Rowery dostarczane przez innych operatorów w 60 polskich miastach jak BikeU, Romet Rental Services czy Roovee stanowią niewielki procent oferty. Nowością jest natomiast charakterystyczny bo z czerwonymi oponami czarny rower firmy Acro Bike, który w stolicy dostępny jest w systemie otwartym, czyli bez stacji dokujących. Koszty przejazdu są w przypadku większości operatorów dofinansowywane z budżetu samorządów.

Od kilku tygodni na ulicach Warszawy i Wrocławia dostępne są już elektryczne hulajnogi, a ich operatorem jest kalifornijski Lime, firma, która jak jej konkurent Bird w ciągu roku stała się jednorożcem, a więc start-upem wartym ponad miliard dolarów. Wszystko za sprawą prawdziwego boomu na ten rodzaj transportu w amerykańskich miastach. Liczba hulajnóg jest tam limitowana, bo oferowane w systemie otwartym, porzucane praktycznie wszędzie stały się problemem miejskich ulic. W Polsce nie ma jeszcze ustawodawstwa dotyczącego poruszania się tym cichym i dość szybkim (do 25km/h) środkiem transportu.

Odbiorcami usług mobilności są przede wszystkim ludzie młodzi w wieku do 34 lat mieszkający w dużych miastach. W badaniach dwie trzecie z nich twierdzi, że rozwiązania MaaS znacznie poprawiły ich możliwości przemieszczania się. Głównie cenią w nich wygodę użycia (46 proc.), oszczędność czasu (45 proc.) oraz brak obowiązków związanych z opieką nad pojazdem (44 proc.). Największe miesięczne wydatki - średnio 140 złotych dotyczą korzystania z wynajmu samochodów na minuty, ale najbardziej popularne są rowery.

Autorzy raportu oceniają, że rynek nowych usług transportowych ma w Polsce duży potencjał, mogący objąć docelowo nawet 20 mln użytkowników, którzy będą korzystać z wielu możliwości przemieszczania się. Najpierw jednak operatorzy mobilnych rozwiązań powinni skłonić potencjalnych klientów do rezygnacji z prywatnych samochodów. Ponad połowa użytkowników mobilnych rozwiązań twierdzi, że korzystanie z nich jest tańsze niż zakup i utrzymywanie własnego auta - według obliczeń firmy PwC kosztuje ono nawet 15 tys. złotych rocznie (uwzględniając paliwo, przeglądy, ubezpieczenie i utratę wartości). Innym problemem jest substytucyjność wobec siebie różnych form mobilności - podobną potrzebę zaspokajać może rower, skuter, hulajnoga, nawet auto na minuty. Ich operatorzy stają się więc wobec siebie konkurentami. W polskim klimacie problemem też są koszty utrzymania pojazdów poza sezonem eksploatacyjnym. To wszystko jednak nie powinno znacząco przeszkodzić szybkiemu wzrostowi rynku w najbliższym czasie.

Mirosław Ciesielski

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM