Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Innowacje powstają na spotkaniu dwóch światów

Kilkanaście start-upów z różnych branż nawiązało współpracę z wielkimi polskimi firmami, takimi jak PKO BP, KGHM czy PGNiG, dzięki programowi Scale UP. Program finansowany jest przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości z funduszy europejskich, a wspierany merytorycznie przez słynny MIT z Bostonu.

O co chodzi w Programie Akceleracji MIT Enterprise Forum Poland (MITEF Poland)? O to, żeby duże przedsiębiorstwa spotkały się z małymi, początkującymi firmami, start-upami, które chcą zawojować świat swoimi innowacyjnymi pomysłami.

- Były pytania, czy duże firmy będą chciały się angażować - przyznaje Szymon Wałach, dyrektor pionu klientów detalicznych w PKO Banku Polskim.

Okazało się jednak, że tak. Oprócz PKO BP z programem współpracowały PGNiG, KGHM Cuprum i grupa Adamed. Co ma z niego wyniknąć?

- Ma łączyć potencjał intelektualny twórców start-upów z infrastrukturą, doświadczeniem i zasobami dużych korporacji, w tym spółek Skarbu Państwa, poprzez ich kojarzenie i akcelerację - mówi Anna Brussa, dyrektor w PARP.

Reklama

Ale w programie istotne jest to, żeby korzyści były dla obu stron, a nie tylko dla start-upów. Ponieważ gospodarka przechodzi szybką transformację do ery cyfrowej, dla wielkich przedsiębiorstw istotnym wyzwaniem jest zwiększenie produktywności, automatyzacja i robotyzacja produkcji oraz cyfryzacja procesów. Dlatego nawet największe firmy, mające od lat silną pozycję rynkową, muszą myśleć o tym, jak dokonać technologicznego skoku. Tylko w ten sposób może powstać nowa gospodarka, nazywana gospodarką 4.0.

Pierwsze zlecenie, czyli przełom

Dla start-upu kluczowym momentem w rozwoju jest zdobycie pierwszego strategicznego zlecenia. To przełom w przedsięwzięciu biznesowym. Twórcy start-upów chcą rozwijać swoje firmy poprzez komercjalizację produktów. Program Scale UP daje im - dzięki zleceniu od wielkiej firmy - możliwość budowy skali, czyli mówiąc językiem fitness - nabierania masy. Ale to nie wszystko. Uczą się także, jak stworzyć produkt, który nie jest tylko "fajnym" pomysłem, ale może być pożądany na rynku.

- Zaangażowanie dużych korporacji przynosi wartość, bo dzięki niemu start-upy odkrywają to, co jest niezbędne, żeby mogło być zastosowane na rynku. Start-up korzysta też na przeskalowaniu swojego rozwiązania - powiedział prezes Fundacja Przedsiębiorczości Technologicznej Paweł Bochniarz podczas Enterprise Forum Poland, podsumowującego 15-miesięczny okres działania programu akceleracyjnego.

Fundacja Przedsiębiorczości Technologicznej zrealizowała taki program po raz drugi. Co ważne, merytorycznie wspierany jest on przez słynny Massachusetts Institute of Technology, dzięki któremu już kilka tysięcy start-upów radzi sobie na rynku. Za pierwszym razem jej partnerem był też PKO Banki Polski. Druga, zakończona właśnie edycja akceleratora start-upów, została wsparta przez PARP unijnymi pieniędzmi z programu Scale UP.

- Chodziło o to, żeby duże przedsiębiorstwa stały się klientami usług start-upów - powiedziała Anna Brussa.

Przypomnijmy pewne istotne kamienie milowe w rozwoju małej firmy zajmującej się innowacjami. Akceleracja to taki moment w jej życiu, który następuje po inkubacji. O ile w czasie inkubacji firmy uczą się pewnych podstaw biznesu - w jaki sposób formułować swoje innowacyjne pomysły i jak się zorganizować, akceleracja to okres, kiedy firma ma już przynajmniej prototyp swojego produktu i może go testować pod okiem ekspertów albo też z potencjalnym partnerem biznesowym. W przypadku tego programu młode firmy mogły swoje pomysły testować od razu w uczestniczących w nim korporacjach.

- Akceleracja działa jako proces przyspieszania tempa rozwoju małych firm - powiedział Paweł Bochniarz.

Ścieżki akceleracji

Korporacje wyznaczyły - zgodnie ze swoją branżową działalnością - "ścieżki akceleracji": energia, zdrowie, sektor surowcowy oraz fintech. Prócz tego start-upy zdobywały wiedzę, uczestniczyły w wykładach, w mentoringu według programu wypracowanego przez MIT. Jakie efekty przyniósł program?

- Zaangażowaliśmy się w kilkanaście start-upów, w pilotaże i testy (...) Miało to dla nas wymiar realizacji cyfrowej strategii banku - mówił Szymon Wałach.

Piotr Czekierda z KGHM Cuprum mówi, że największym problemem dla wielkiej firmy jest konieczność takiego zorganizowania produkcji, żeby testując rozwiązania innowacyjne, także te przyniesione przez start-up, nie przerywać produkcji. Dodaje jednak, że wymyślona przez współpracującą z KGHM firmę metoda suszenia rud miedzi ma szansę przynieść bardzo duże oszczędności energii.

Krzysztof Malowany ze start-upu KSMVision przyznaje, że gdy jego firma wprowadzała rozwiązanie służące do sprawdzania czy szklane fiolki na lekarstwa nie są nadtłuczone, Adamed musiał wstrzymać produkcję i to kilkukrotnie.   

W programie akceleracji wzięły udział start-upy, których rozwiązania nie tylko mają służyć konkretnym, współpracującym z nimi firmom, ale mogą mieć szerszy wymiar społeczny. Igor Zachariasz z Visa mówi, iż dla operatora transportu publicznego koszt pozyskania jednego dolara przychodów wynosi 14,5 centa. Pochłaniają go druk i dystrybucja biletów, montaż kasowników czy bramek o oczywiście obrót gotówki. Gdyby zastosować cyfrowe metody płatności i wyeliminować gotówkę, koszt ten mógłby się obniżyć do 4,2 centa.

Wspierany przez Visę start-up Prking wymyślił rozwiązanie polegające na tym, że firma będzie mogła zgłaszać i sprzedawać wolne miejsca, które wynajmuje w biurowcu lub na parkingu innym, właśnie ich potrzebującym, oraz pobierać za to opłaty. Warunkiem koniecznym do tego jest szybkie rozliczanie się - i Prking taki model stworzył. Dzięki temu ceny najmu miejsc parkingowych powinny spaść. 

- Najlepsze podsumowaniem programu będzie komercjalizacja pomysłów - powiedział Jan Staniłko, dyrektor Departamentu Innowacji w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii.

Teraz po zakończeniu programu akceleracyjnego start-upy i korporacje będą się mierzyć z komercjalizacją dojrzałych już produktów. Ale pojawiają się też inne pytania, nad którym już teraz zastanawiają się twórcy programów akceleracyjnych. Przede wszystkim to pytanie o zdolność dużych firm do dalszej współpracy z technologicznymi innowatorami, czyli problem trwałości połączenia dwóch światów. Wszystkie strony, które brały udział w zakończonym programie, wyrażają optymizm.

- Eksperci z różnych dziedzin mają dużo zapału, żeby to dalej robić - mówił Paweł Bochniarz.

Zwróćmy też uwagę, że Fundacja Przedsiębiorczości Technologicznej przeprowadziła pierwszy program akceleracyjny, nie korzystając z unijnych środków. Miał on znacznie mniejszą skalę oddziaływania od drugiego, wspartego przez Scale UP.

Dyrektor Fundacji Magdalena Jabłońska w rozmowie z Interią przyznaje, że pieniądze z Unii stanowiły dla akceleratora silną "dźwignię". Powstaje więc pytanie, co będzie za cztery-pięć lat, gdy ta dźwignia się skończy. Czy do tego czasu państwowe firmy i biznes prywatny nauczą się generować własne fundusze na to, żeby dokonać innowacyjnego skoku. 

- Korzystaliśmy z funduszy unijnych dystrybuowanych przez PARP. Ruszyliśmy teraz z kolejną edycją akceleratora, rekrutacja trwa, mamy nadzieję od kwietnia rozpocząć współpracę z kolejnymi start-upami. Cały czas chcemy rozszerzać grono partnerów - mówił Paweł Bochniarz o planach związanych z kolejnym programem bez unijnego wsparcia. Będzie on ważnym testem dojrzałości przedsiębiorstw do wprowadzania innowacji.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: innowacje | Start-up | firmy

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM