Polska zmniejszy import chemikaliów
Polska ma duży deficyt w handlu chemikaliami. Sprowadzamy ich zdecydowanie więcej niż zużywamy. PKN Orlen, który ogłosił w zeszłym roku program rozwoju petrochemii, liczy, że dzięki planowanym inwestycjom uda się istotnie zwiększyć sprzedaż zagraniczną i poprawić relacje handlowe w kraju. Spółka przekonuje, że popyt na produkty petrochemiczne będzie rósł.
- W 2018 roku ogłosiliśmy program rozwoju petrochemii, jego wartość przekroczy 8 mld zł. Obserwujemy megatrendy i wiemy, że petrochemia ma przyszłość. Dziś Polska jest importerem produktów petrochemicznych a mamy ambicje by była eksporterem - powiedział podczas kongresu 590 w Rzeszowie członek zarządu Orlenu ds. rozwoju, Zbigniew Leszczyński.
Koncern zamierza zrealizować trzy kluczowe inwestycje - budowę kompleksu pochodnych aromatów, rozbudowę kompleksu olefin i rozbudowę zdolności produkcyjnych fenolu. Spółka tłumaczy, że dzięki inwestycjom zwiększy się dostępność chemikaliów bazowych wykorzystywanych zarówno przez grupę Orlenu jak i przez inne firmy w regionie.
Jednocześnie PKN buduje centrum badawczo-rozwojowe w Płocku. Będzie ono oddane do użytku pod koniec przyszłego roku. Zaplecze to jest istotne przy produkcji chemikaliów specjalistycznych. - Będziemy tam produkować własne technologie i licencje, by były dopasowane do potrzeb naszych klientów. Bardziej wyspecjalizowane. Chcemy wydłużał łańcuch wartości, więcej zarabiać - powiedział Leszczyński.
Po zakończeniu inwestycji w petrochemię wynik EBITDA grupy ma wzrosnąć o ok. 1,5 mld zł rocznie. Instalacje mają być gotowe pod koniec 2023 roku. Około 90 proc. produkcji ma być objęta długoterminowymi umowami handlowymi. Spółka rozmawia już z partnerami biznesowymi o kontraktach na wieloletnią sprzedaż tego produktu.
Leszczyński informował, że petrochemikalia mają liczne przewagi - są tanie w wytworzeniu, łatwe w obróbce i powszechnie dostępne. - Plastik daje komfort życia ludziom na świecie - przekonywał.
Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN, mówił, że można wprawdzie zastępować jedne produkty drugimi, ale każda produkcja pozostawia ślad. Jego zdaniem produkcja tworzyw z ropy ma sens - surowca jest dużo, przy czym będzie on powoli wypychany z transportu. - Ten surowiec zostawia dużo mniejszy ślad klimatyczny i środowiskowy w porównaniu z innymi materiałami - przekonywał.
Ale jest też inna strona medalu - plastikowe odpady zaśmiecają glob. Jak wskazuje Orlen, 79 proc. wszystkich wyprodukowanych odpadów plastikowych zostało zeskładowane na wysypiskach lub w środowisku naturalnym, 12 proc. spalono, a zaledwie 9 proc. poddano recyklingowi. Każdego roku do mórz i oceanów trafiają miliony ton plastikowych śmieci, przez które giną zwierzęta morskie - ssaki i ptaki mylące plastik z pokarmem. W zbiornikach wodnych gromadzi się też mikroplastik.
Problem się nasila, bo produkcja tworzyw cały czas rośnie. Według danych PlasticsEurope Polska, w 2018 roku wyniosła ona w skali świata 359 mln ton.
- Nie śmiećmy, segregujmy odpady, a plastik będzie nam przyjazny - przekonywał Leszczyński. Zapewniał, że należy nauczyć się mądrze gospodarować odpadami i racjonalnie konsumować. Wskazywał przy tym, że tworzywa to nie tylko przemysł opakowaniowy, który wiąże się w powszechnej świadomości z zanieczyszczeniem środowiska, ale też medycyna, motoryzacja czy materiały budowlane. - Plastik jest w tekstyliach, butelkach, w budownictwie, w izolacji do kabli elektrycznych, w szczotce do zębów, grzebieniu. Trudno będzie zastąpić te produkty innymi materiałami. Z punktu widzenia globalnego to mało opłacalne - mówił.
Z produkcją petrochemiczną powiązany jest też rozwój elektromobilności. Samochody elektryczne muszą być lżejsze, w większym stopniu muszą być produkowane z plastiku. - Plastik ułatwia życie, pytanie tylko, jak nim zarządzamy - podsumował Leszczyński.
Zarówno przedstawiciele Orlenu, jak i Ryszard Florek, prezes spółki Fakro, producenta okien dachowych i schodów strychowych, uważają, że jeśli nie uruchomilibyśmy produkcji w kraju, tworzywa i tak byłyby sprowadzane, tyle że z zagranicznych fabryk. - Dlatego inwestujemy. Dzięki temu rozwiniemy się my, rozwinie się polski przemysł i polska gospodarka - przekonywał Leszczyński.
Zdaniem uczestników debaty, uruchomienie produkcji tworzyw na miejscu sprawi, że polscy producenci dóbr będą mieli dostęp do tańszego wsadu. - Nasze produkty będą bardziej konkurencyjne, tańsze w wytworzeniu, efekty przyniesie renta geograficzna - potwierdził Leszczyński. Również Florek oczekuje, że w wyniku inwestycji producenci będą mieli dostęp do tańszych surowców.
Rozwój petrochemii wydaje się uzasadniony z punktu biznesowego w związku ze zmianami w podejściu do paliw kopalnych. - Koncerny paliwowe na świecie są pod coraz większą presją na podstawowym produkcie - paliwie. Za dziesięć lat pojawi się silna presja na paliwa ropopochodne i wszyscy mają tego świadomość - mówił Roch Baranowski, partner Bain&Company. W tym kontekście rozbudowa segmentu petrochemicznego jest krokiem w kierunku dywersyfikacji źródeł przychodów.
Niewykluczone, że konkurenci Orlenu, wielkie koncerny chemiczne, nie oddadzą łatwo rynku. - Zaczną obniżać ceny na rynku polskim, by inwestycje Orlenu nie skończyły się sukcesem. Świat jest brutalny. Każdy nowy gracz dostaje szybko po łapach - mówił Ryszard Florek.
Orlen twierdzi jednak, że jest przygotowany na wzmożoną konkurencję. - Nie jesteśmy nowicjuszami, przecież już prowadzimy produkcję petrochemiczną - informował Czyżewski. - Zdajemy sobie sprawę, że jest takie zagrożenie. Zgadzamy się, konkurencja nie śpi. Pracujemy nad tym, by wzmacniać swoją pozycję. Jesteśmy na to przygotowani. Będziemy musieli mocno konkurować na polskim rynku i rynkach zagranicznych - potwierdzał Leszczyński.
Zapewnił, że koncern przeprowadził dokładną analizę rynku. Zamierza odpowiadać na rosnące systematycznie zapotrzebowanie, zagospodarowując nie tylko istniejący popyt, ale też odpowiadając na zapotrzebowanie na nowe wolumeny.
wj