Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Marcin Chludziński, prezes ARP w studiu Interii

Gościem studia Interii w czasie XXVI Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju był Marcin Chludziński, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu.

Gościem studia Interii w czasie XXVI Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju był Marcin Chludziński, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu.

Produkcja elektrycznego autobusu może być eksportowym hitem Polski. W 2020 r. tylko na rynku europejskim prognozuje się zapotrzebowanie na 1230 takich pojazdów.

Marcin Chludziński, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, przyznaje, że ARP zajmuje się tym, aby wyszukać prawdziwy przemysł produkcyjny, który stanie się naszą specjalizacją i eksportowym hitem. Przede wszystkim jednak ARP zajmuje się nadal restrukturyzacją firm przemysłowych. Próbuje też rozwijać takie projekty jak np. elektryczne autobusy, ale raczej pod kątem szukania takiego łańcucha dostaw, który zapewni odpowiedni stopień polonizacji tej produkcji.

Reklama

Skok kangura

Prezes ARP przyznaje, że jeśli chodzi o eksport, to nie możemy robić wszystkiego i łapać wszystkich srok za ogon. Czy warto np. budować wysokoprężny silnik diesla nowej generacji, skoro inni już go mają i następną generację za chwilę wypuszczą na rynek?

Są jednak takie branże, w których jesteśmy albo na podobnym poziomie albo nieznacznie w tyle w stosunku do innych krajów i ten dystans jest do nadgonienia kangurzym, czyli jednym dużym skokiem. Według prezesa ARP takim produktem jest np. branża eMobilety, czyli elektryczne autobusy. To odpowiedź zarówno na potrzeby czystego środowiska związane z polityką regulacyjną Unii Europejskiej, jak i z realną potrzebą np. w centrach miast. Najzwyczajniej w świecie nie da się oddychać. Po prostu trzeba bezemisyjnego środka transportu i w Polsce są firmy, które mają takie gotowe produkty. Budują się powoli poddostawcy polskich dostawców, komponentów.

Wielki rynek

Zdaniem prezesa ARP potrzebujemy jednak efektu skali, bo jeśli ktoś będzie produkował rocznie 20 takich autobusów, to nie wystarczy, żeby powstała polska pionowa integracja dostawców półproduktów. - Bo z tego wartość mamy wtedy, kiedy duża część elementów składowych takiego elektrycznego busu będzie wytwarzana w Polsce, czyli będziemy mieli wysoki wskaźnik polonizacji. I jeśli mielibyśmy eksportować takie autobusy, ale 95 proc. będzie importem części z różnych krajów UE i Chin, to gra jest mniej warta świeczki, gdyż będziemy budować małą wartość dodaną na tym ostatecznym produkcie - podkreśla prezes ARP.

Marcin Chludziński wskazuje na prognozę dotyczącą 2020 r. - tylko na rynku europejskim będzie zapotrzebowanie na 1230 elektrycznych autobusów. To całkiem spory rynek również dlatego, że to są droższe produkty, dlatego konieczna jest polityka wspierania dotacyjnego, co się dzieje w UE.

W tym roku tylko Norwegia kupuje ok. 100 sztuk autobusów elektrycznych, inne kraje skandynawskie też są na nie chętne, więc potencjał na rynku europejskim jest i trzeba o niego zawalczyć. Tym bardziej, że polskie firmy nie mają zbyt wielu konkurentów, są na podobnym poziomie. Z pewnością nie będziemy eksportować elektrycznych autobusów do Chin ani USA, bo te kraje same sobie dadzą radę w tym zakresie.

Miasta zainteresowane

Są miasta, które już testowały polskie autobusy, dają sobie radę z ładowaniem, z obsługą dość długich tras, więc to są trudności do pokonania.

Prezes Marcin Chludziński nie wierzy jednak w to, że państwo, samorządy dogadają się z producentami i złożą zamówienia na np. 1000 autobusów. Wynika to niezależności samorządu terytorialnego i tego, że każdy samorząd decyduje na podstawie własnego rozpoznania sytuacji. Szef ARP wskazuje jednak na kilkanaście polskich miast, które są gotowe kupić po kilkanaście sztuk takich autobusów.

Sprzedaż w pakiecie

Producenci pojazdów elektrycznych na całym świecie zmagają się jednak z poważnym problem - bateriami i systemem ładowania. Dlatego ten produkt musi być sprzedawany w zestawie. Oferta polegająca na łącznym pakiecie: system ładowania i autobusie będzie zdecydowanie lepiej przyjęta. Problem baterii już rozwiązuje się np. przez systemy ładowania na przystankach, szybkie ładowanie impulsowe czy pantografy, które pozwalają bezobsługowo zasilać te autobusy. Oczywiście to nie jest zasięg zwykłego autobusu, ale najwyżej takiego, który pokona ok. 100-150 km.


INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM