Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Konkurencja chce kupować stacje od Orlenu

PKN Orlen "na dniach" złoży propozycje środków zaradczych dotyczących przejęcia Grupy Lotos. W efekcie na sprzedaż może trafić część stacji paliw obu firm. Koncern bada już w tym zakresie konkurencję. Robert Śleszyński, dyrektor departamentu fuzji i przejęć w PKN Orlen, ocenia, że zainteresowanych zakupami nie brakuje.

Komisja Europejska, która ma wydać decyzję w sprawie połączenia Orlenu z Lotosem, poinformowała o konieczności zebrania dodatkowych informacji na temat fuzji i jej skutków. Zastosowała więc procedurę "stop the clock". Wcześniej informowano, że ma czas na decyzję do 22 stycznia 2020 r.

Orlen ocenia, że stosowanie tego typu procedur jest normalne przy dużych transakcjach. - To nie jest nic, co by nas miało niepokoić. Byliśmy na to przygotowani - mówił Śleszyński w studiu Interii podczas Kongresu 590 w Rzeszowie. - To absolutny standard, jeśli chodzi o tak duże i skomplikowane procesy - dodał.

Reklama

Zwrócił uwagę, że podobnie było choćby w przypadku transakcji dotyczącej Innogy i E.ON. Również tu w ramach drugiej fazy rozpatrywania wniosku KE zastosowała procedurę "stop the clock". Ostatecznie, po zaaplikowaniu środków zaradczych, Komisja wyraziła zgodę na tę transakcję.

- Jesteśmy w przededniu złożenia środków zaradczych, złożymy je formalnie. Tam, gdzie KE widzi ryzyka związane z nadmierną koncentracją, będą zastosowane środki zaradcze. Uważamy, że jesteśmy w stanie zaadresować oczekiwania Komisji, oczekiwania rynku. Na dziś nie widzimy powodu, dla którego Komisja miałaby tę transakcję odrzucić - powiedział Śleszyński.

Rozmowy o środkach zaradczych prowadzone są od pewnego czasu przez Orlen z Komisją, ale i z konkurencją. - Chcemy się do tego dobrze przygotować, by wszystko odbyło się na jak najlepszych warunkach. To, co będziemy oferować, to w jakimś zakresie stacje paliw. To atrakcyjny rynek - powiedział. Dodał, że zainteresowanie zakupem stacji wśród konkurentów jest bardzo duże.

Po co ta fuzja?

Dyrektor wyjaśnia, że u podłoża decyzji o połączeniu leży potrzeba wzmocnienia obu podmiotów, szczególnie w perspektywie zbliżających się wyzwań rynkowych. W długim terminie popyt na paliwa kopalne będzie malał. Trwa dyskusja dotycząca elektromobilności, ograniczania emisyjności. Spółki muszą szukać rozwiązań, które zagwarantują im prowadzenie działalności również w dalekiej przyszłości.

- Potrzebne będą wielomiliardowe inwestycje. Konsolidując się będziemy bardziej przygotowani na tego typu wyzwania - ocenia Śleszyński. Tym bardziej, że konkurencja w regionie jest silna i również podejmuje kroki, by zabezpieczyć swą pozycję. Poza tym wspólne opracowywanie polityki inwestycyjnej może być bardziej efektywne. Chodzi o to, by się nie dublować, by dywersyfikować działalność, podejmować skorelowane działania w kierunku rozwoju  elektromobilności czy zastosowania wodoru.

Ale fuzja to również optymalizacja logistyki. Śleszyński argumentuje, że po połączeniu Lotos nie będzie musiał wozić paliwa na południe, z kolei PKN zaopatrzy w paliwa północ Polski dzięki Lotosowi. Wskazał też na synergie kosztowe, czy związane z planowaniem produkcji, przestojów remontowych czy przesyłu półproduktów.

Podatki na Pomorzu pozostaną

Zapewniał, że połączenie nie będzie oznaczało poszukiwania oszczędności w obszarze zatrudnienia. Tym bardziej, że na rynku wręcz brakuje specjalistów. Uspokajał też, że Pomorze nie ucierpi po fuzji na odpływie podatków.

- Grupa Lotos jako podmiot gospodarczy będzie dalej istniała. Podatki będą dystrybuowane tak jak dziś. Ludzie będą cały czas pracować w Gdańsku. Również podatki od nieruchomości pozostaną - tłumaczył.

Ceny paliw nie wzrosną

Na rynku pojawiają się głosy, że fuzja może przełożyć się na wzrost cen paliw na krajowym rynku. Połączony podmiot będzie mógł w większym stopniu wpływać na poziom cen. Śleszyński informował jednak, że rynek w Polsce jest konkurencyjny, są tu obecni gracze z całego świata.

- Poza tym rynek produktów paliwowych to rynek otwarty. Nie ma problemu, by importować paliwa drogą morską, by sprowadzać je z Białorusi, Rosji czy  Niemiec. Duża cześć lokalnego rynku zasilana jest poprzez import. Kierowcy nie mają co obawiać się o zmianę cen paliw. To będzie rynek konkurencyjny - zapewniał dyrektor.

Monika Borkowska

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Orlen | Grupa Lotos SA | rynek paliwowy

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM