Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Innowacje wymagają silnego przemysłu

- Administracja nie zbuduje fabryki. To musi zrobić przemysł, który zna się na procesach produkcyjnych. Bardzo często brakuje nam przemysłu, który jest gotowy odebrać nowe technologie, tj. nadal je rozwijać i wykładać niemałe nakłady finansowe w horyzoncie 5-7 lat w dużym buforze niepewności – mówi w rozmowie z Interią Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.

Instytut Wysokich Ciśnień PAN pozyskał od Agencji Rozwoju Przemysłu prawie 15 mln zł finansowania na przejęcie od syndyka pozostającą w upadłości spółkę Ammono.

Tym samym instytut stał się właścicielem technologii produkcji kryształów podłożowych z azotku galu oraz infrastruktury umożliwiającej prowadzenie tej produkcji w skali przemysłowej. Przypadek firmy Ammono, która pomimo innowacyjnego produktu (kryształki azotku galu, GaN), nie przetrwała próby czasu nie jest odosobniony.

Problem jest o tyle skomplikowany, że część z nowych technologii nie ma dzisiaj jeszcze zastosowania, chociażby za sprawą braku strony popytowej. Jeśli rynek zbytu dla nowego rozwiązania jest zbyt mały lub jeszcze się nie wytworzył - trudno mówić o komercjalizacji badań i rynkowym sukcesie firmy. Jak często w podobnej sytuacji biznes prywatny zwraca się o wsparcie państw, by innowacja nie przepadła? Pytamy o to minister przedsiębiorczości i technologii.

Reklama

- Na pewno kilkadziesiąt w skali mojej pracy wcześniej w Ministerstwie Rozwoju, a teraz w MPiT. Każdy z tych przypadków jest nieco inny. Jedne są bardzo dojrzałe, jeśli chodzi o pomysł, analizę, biznesplan, pokazanie rynku. Są też takie, które znajdują się na początku drogi. Projektów w skali moglibyśmy pokazać bardzo wiele. Staramy się rozwijać te niestandardowe, stąd inicjatywa "Dobry pomysł", uruchomiona w Polskim Funduszu Rozwoju w ub.r. przy wsparciu środków własnych i europejskich - mówi Emilewicz. Program "Dobry start" to miejsce dla inicjatyw, które nie potrafią się odnaleźć na mapie środków wsparcia. Z wielu powodów. Są zbyt małe, by pozyskać pieniądze z funduszy inwestycyjnych albo w zbyt wczesnej fazie rozwoju, by rynkowo sprzedać swój produkt. Dla części jest to problem z uzyskaniem środków z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości czy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju ze względu na nieumiejętność przygotowania wniosku. - Po dużym sukcesie w pierwszym roku funkcjonowania, zdecydowaliśmy się na przedłużenie finansowania na kolejny rok - dodaje Emilewicz.

Przykład Ammono jest jednak jeszcze inny. Płytki wycinane z kryształów GaN znajdują zastosowanie jako podłoża w technologii Blu-ray (tzw. niebieskim laserze), czy LED-ach dużej mocy stosowanych np. w lampach samochodowych. Można je znaleźć także w konwerterach prądu w autach hybrydowych i elektrycznych. Azotek galu to związek syntetyczny, który jest znacznie lepszym półprzewodnikiem niż szeroko wykorzystywany w elektronice krzem. Kryształki GaN mogą zrewolucjonizować przemysł energetyczny, motoryzacyjny, zbrojeniowy, kosmiczny, elektroniczny. Może przyczynić się do znaczącego obniżenia zużycia energii elektrycznej w gospodarce, a także zrewolucjonizować produkcję baterii do samochodów elektrycznych, które jeździłyby dalej na jednym ładowaniu.

Co więc poszło nie tak, że spółka, która posiadając technologie przemysłowej, a nie tylko laboratoryjnej produkcji kryształków GaN ogłosiła upadłość? W skrócie: konflikt na linii inwestor - naukowcy. Zabrakło wtedy wsparcia ze strony państwa. Nie pojawił się także odważny krajowy inwestor, który byłby w stanie sfinansować rozwój. Firma upadła. Dzisiaj oficjalnie wraca na rynek, chociaż już nie jako samodzielny podmiot, ale pod parasolem IWC PAN. Po sfinalizowaniu transakcji, majątek Ammono stanowił będzie część majątku instytutu. Zostanie on wewnętrznie wyodrębniony w postaci tzw. linii pilotażowej, na której prowadzona będzie produkcja podłoży z azotku galu. Część badawcza natomiast połączona zostanie z zasobem laboratorium badawczego IWC, gdzie prowadzone będą dalsze prace nad udoskonaleniem technologii produkcji podłoży. Nowo powołany dział B+R, będzie opracowywać i wprowadzać rozwiązania do produkcji - transfer wiedzy będzie prosty, a jego koszty ograniczone, bo wszystko odbywa się wewnątrz Instytutu. Wytwarzane produkty będą sprzedawane do jednostek badawczych i działów badań i rozwoju firm przemysłowych, co najmniej do czasu komercjalizacji.

To pokazuje, że myśląc o innowacjach nie można koncentrować się tylko na finansowaniu, ale również umiejętności komercjalizacji pomysłów. Także dlatego, że nawet dobre pomysły mogą nie utrzymać się na rynku.

- Dodałabym trzeci filar, bardzo istotny, czyli przemysł, który jest gotowy do odbioru danej technologii - podkreśla Emilewicz, która ocenia, że potencjał komercjalizacyjny polskich badań naukowych, innowacji i nowych technologii rośnie. - W polskich firmach coraz częściej pojawiają się zarządzający komercjalizacją procesów technologicznych. To nie jest szybki proces, ale ewidentnie następuje. Widzimy, że wsparcie, którego udzieliliśmy przy ustawie o innowacyjności (pierwszej i drugiej), a teraz mam nadzieję za sprawą Innovation Box, czyli 5 proc. podatku CIT, dla tych którzy komercjalizują własność intelektualną (wszedł w życie 1 stycznia 2019 r.) są wystarczającym bodźcem finansowym dla firm, by takie procesy uruchamiać, by nie poprzestawać tylko na odkryciu, ale by chcieć dalej przechodzić do kolejnego grantu i komercjalizacji - dodaje.

Potencjał innowacyjny polskich firm rośnie. Wskazują na to dane, które płynął z gospodarki i biznesu. W 2017 r. o 12 proc. wzrosło zatrudnienie pracowników naukowo-badawczych w firmach. - To znaczy, że firmy widzą sens i potencjał inwestycji w nowe technologie i następnie ich komercjalizacji. To koło zębate zaczyna się kręcić coraz szybciej w Polsce - ocenia Emilewicz.

Przypomina także, że - ze względu na silną kadrę naukową w Polsce - międzynarodowe koncerny coraz częściej lokują nad Wisłą swoje centra badawczo-rozwojowe. - Dzięki laboratoriom, które sfinansowaliśmy w ciągu 10-12 lat mamy naprawdę dobry park laboratoryjny w Polsce. Bardzo często brakuje nam przemysłu, który jest gotowy odebrać technologię, tj. nadal ją rozwijać, wykładać niemałe nakłady finansowe w horyzoncie 5-7 lat w dużym buforze niepewności - wyjaśnia.

Brak rodzimego biznesu - w opinii Emilewicz - jest barierą rozwoju nowych technologii. - Administracja nie zbuduje fabryki. To musi zrobić przemysł, który zna się na procesach produkcyjnych - dodaje.

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nowe technologie | polskie firmy

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM