Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Firmy chcą, żeby państwo zbudowało im autostradę do sukcesu

Przedsiębiorcy przez lata skarżyli się, że państwo nie ma dla nich oferty wsparcia w rozwoju i ekspansji na rynki zagraniczne. Taka oferta jest – przekonują przedstawiciele rządu. To za mało – odpowiadają przedsiębiorcy. Racje są podzielone - wynika z dyskusji uczestników debaty zorganizowanej przez PKO Bank Polski podczas XXVII Forum Ekonomicznego w Krynicy.

Monika Siecińska-Jaworowska, prezes - już w drugim pokoleniu - rodzinnej firmy Suempol, która wędzonym łososiem chce zawojować żołądki konsumentów na całym świecie mówi, że na początku transformacji, czyli ponad ćwierć wieku temu, nie było mowy o żadnym wsparciu ze strony państwa.

- Musieliśmy stoczyć bój, żeby przekonać klientów do polskiej marki - mówiła podczas debaty.

Potem państwowego wsparcia dla firm przybywało. W perspektywie budżetu unijnego z lat 2007-13 przedsiębiorcy mogli dostawać dotacje na linie produkcyjne, maszyny, inne inwestycje. Unijne fundusze pozwalały im osiągnąć konkurencyjną przewagę.

Reklama

W obecnej perspektywie takie możliwości się skończyły. Dotację są, ale na inne cele. U części biznesu powoduje to frustrację.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Jadwiga Emilewicz podkreśla działania rządu w celu uporządkowania oferty dla polskich przedsiębiorców planujących ekspansję zagraniczną. Szeroka oferta, istniejąca już zresztą wcześniej, została ułożona w talię kart, którą trzyma w ręce Polski Fundusz Rozwoju. Powstał system grupujący sześć instytucji zajmujących się wcześniej tworzeniem ofert kredytowych, ubezpieczeniowych, wsparcia kapitałowego lub analitycznego dla firm idących na zagraniczne rynki. Jest więc "jedno okienko", do którego przedsiębiorca może się zgłosić, przedstawić projekt i zostanie już skierowany tam, gdzie załatwi wszystko, czego potrzebuje.

- Grupa PFR (...) stworzyła jedno okienko dla przedsiębiorców. Jest tam szybko i sprawnie przekierowywany do instytucji, które mają dla niego ofertę - mówiła Jadwiga Emilewicz podczas Forum.

Wsparcie dla przedsiębiorców, udostępnienie im np. usług ubezpieczeniowych związane jest jednak z ryzykiem i jego kosztem. Koszt można minimalizować i po to właśnie działa należąca obecnie do grupy PFR państwowa korporacja ubezpieczeniowa KUKE, wypełniając w ten sposób lukę na rynku komercyjnym. Ale przedsiębiorca ten koszt musi ponieść. I dla wielu polskich firm tu zaczyna się problem. Koszt wydaje im się zbyt wysoki albo nieakceptowalny. Wciąż nieliczne polskie firmy inwestują za granicą, a eksporterami jest niespełna 5 proc. polskich przedsiębiorstw, choć rządowy Program Ekspansji Międzynarodowej Polskich Przedsiębiorstw działa.

- To nie jest tak, żebyśmy mieli kolejkę firm chcących inwestować za granicą. Musimy wielu przedsiębiorców przekonywać, żeby wychodzić z inwestycjami za granicę - dodała wiceminister rozwoju.

Ofertę wsparcia dla przedsiębiorców poprawiają również banki, świadome tego, że polscy eksporterzy mają wysoką rentowność, a więc zapewnianie im jak najpełniejszej obsługi jest wysoko opłacalne i relatywnie mało ryzykowne. PKO Bank Polski otworzył w 2015 roku oddział we Frankfurcie nad Menem, żeby polskie firmy nie musiały korzystać z usług niemieckich instytucji finansowych. Dlaczego nie z niemieckich?

Nie dlatego, żeby niemieckie były złe, ale dlatego, że polskie firmy, nawet te spore, na niemieckim rynku są naprawdę małe. Jako takie postrzegane są tam także jako bardziej ryzykowne. A to wiąże się z wyższą ceną finansowania. PKO uważa, że zna po prostu lepiej ryzyko polskich firm, zwłaszcza gdy są one jego wieloletnimi klientami.

Kolejny oddział PKO BP otworzył niedawno w Pradze. Dlatego, że Niemcy mają największy udział w Polskim eksporcie, a Czechy są na trzecim miejscu, a polskie firmy zaczynają ekspansję międzynarodową zwykle od najbliższej zagranicy.

- Wiele firm koncentruje się na ekspansji dokonywanej na początku na stosunkowo nieduże odległości - mówił podczas debaty wiceprezes banku Maks Kraczkowski.

Następnym krokiem PKO BP ma być stworzenie analitycznej platformy wsparcia eksportu, dającej przedsiębiorcom wiedzę o sytuacji na znacznie bardziej odległych rynkach.

- Nasi analitycy na bieżąco analizują sytuację po to, żeby oferta była spójna. Platforma obejmować będzie analizy ze 100 krajów, częściowo będą tam odpowiedzi na pytania o ryzyka i niebezpieczeństwa związane z angażowaniem się na rynkach - mówił Maks Kraczkowski.

Firma Plastwil, którą zarządza Izabela Wałkowska, zajmuje się dostawami elementów infrastruktury kolejowej. W ciągu trzech lat zwiększyła czterokrotnie obroty, między innymi dzięki wygraniu przetargów w Pakistanie. Myśli o budowie fabryki w Senagalu i zakupie niemieckiej firmy.  

I tu prawdopodobnie pojawia się największy problem polskich przedsiębiorstw, które szybko rosną dzięki ekspansji, a ekspansja powoduje, że rosną jeszcze szybciej. Im szerzej zakreślają kierunki ekspansji, tym mocniej odczuwają konkurencję ze strony globalnych gigantów.

- Musimy się borykać z bardzo dużą globalną konkurencją. Po pierwsze potrzebujemy kapitału - mówiła Izabela Wałkowska.

Z badań wynika, że niewielkie kapitały własne to największy problem polskich firm, nie tylko mikro i małych, ale także tych, które już urosły. Pozostaje pytanie, na które na razie nie znamy odpowiedzi. Czy państwo może dać firmom kapitał i w jakich okolicznościach. Nie ma przecież dotacji na fuzje i przejęcia.

Są natomiast inne, bardzo przydatne na innej ścieżce ekspansji - poprzez innowacyjność. Choć - jak przyznaje Jadwiga Emilewicz - znacznie trudniejsze do uzyskania, zwłaszcza dla dużych firm. Dzięki temu jednak, że zmienia się model gospodarczy, że gospodarka cyfrowa staje się rzeczywistością, a zakupy, pośrednictwo, sprzedaż, marketing przechodzą do sieci, nawet małe firmy mogą szybko wykonać bardzo duży skok. Jest jeden warunek.

- Od razu w momencie startu musi być włączone międzynarodowe myślenie - mówi Jadwiga Emilewicz.

Okazuje się, że gospodarka cyfrowa powoduje, iż również stopniowo muszą zanikać niektóre funkcje państwa we wspieraniu biznesu. Anegdoty mówią, że przedsiębiorcy zwracali się do polskich placówek dyplomatycznych z prośbą o zakup biletów lotniczych na przykład pomiędzy dwoma japońskimi miastami...

Przedsiębiorcy powinni poważnie przemyśleć, jakiego typu wsparcia oczekują od państwa. Skoro chwalą się globalnymi sukcesami widać, że wyrośli już z pieluch. A państwo musi ciągle rewidować swoje myślenie o tym kogo i dlaczego ma wspierać, skoro instytucje komercyjne, jak banki, dostarczają właściwie wszystkiego, czego firmy mogą potrzebować.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: firmy | przedsiębiorcy | inwestycje | inwestycje zagraniczne | PKO BP SA

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM