Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

EXPO 2017: W Kazachstanie polskie firmy przedstawią swoją wizję energii przyszłości

- Firmy jadą na Expo do Kazachstanu z konkretną ofertą - mówi Interii Andrzej Stefański, komisarz generalny Sekcji Polskiej Astana EXPO 2017, który podkreśla, że Kazachstan można uznać dzisiaj za doskonały przykład polskiego sukcesu eksportowego. Przypomina także, że Polskę i Kazachstan na przestrzeni lat łączyły nie tylko stosunki gospodarcze, ale również historia. - Niestety zbyt często o rysie martyrologicznym - dodaje.

Bartosz Bednarz, Interia: Polska stara się o organizację Expo w 2022 r. Na miasto goszczące wybrano Łódź. Z początkiem czerwca w Paryżu odbędzie się kolejny etap konsultacji. Można powiedzieć, że rywalizacja wchodzi powoli w decydującą fazę. Kto jest jeszcze konkurentem dla Polski w tym wyścigu?

Andrzej Stefański, komisarz generalny Sekcji Polskiej Astana EXPO 2017: - Formalnie są jeszcze dwa państwa. Swoją kandydaturę zgłosiły Stany Zjednoczone oraz Argentyna. Przez jakiś czas w grze była też oferta Brazylii, ale po kilku tygodniach kraj ten wycofał swoją kandydaturę. W przypadku Expo mówimy o wystawach 6-miesięcznych, tak zwane duże Expo (ostatnio podobna wystawa odbyła się w Mediolanie) i wystawach 3-miesięcznych - jak tegoroczna w Astanie.

Reklama

- Polska ubiega się o organizację małego EXPO. Podstawowa różnica z punktu widzenia uczestników jest taka, że na dużym Expo otrzymuje się plac do zabudowy i w obrębie wyznaczonej przestrzeni tworzy własny pawilon. Natomiast na małych Expo - pawilony wystawiennicze dostarcza kraj-gospodarz imprezy, a kraj-uczestnik tylko zabudowuje i tworzy ekspozycję w wydzielonym dla tego miejscu.

Jakie są szanse na to, że wybrana zostanie właśnie Polska kandydatura, a nie USA lub Argentyna?

- Polska proponuje bardzo ciekawy motyw przewodni na Expo w Łodzi, czyli rewitalizację. Temat w skali globalnej coraz ważniejszy. Wiele miast na skutek przemian technologicznych przestaje opierać swój rozwój na gałęzi przemysłu, która była kiedyś główną siłą napędową. Dla Łodzi był to przemysł włókienniczy. W Polsce mamy też bardzo udane przykłady rewitalizacji regionów górniczych. Miasta powstawały tam, gdzie były złoża przeznaczone do eksploatacji. W momencie, gdy wydobycie ustaje miasto traci nagle swój główny filar rozwoju. Ludzie tracą pracę. Decydują się na migrację. Część zostaje na miejscu, ale miasto stopniowo gaśnie. Trzeba coś z tym zrobić, tworzyć nowe perspektywy rozwoju, kreować miejsca pracy. Z drugiej strony technologia zmienia nie tylko rynek pracy. Również to, w jaki sposób miasta działają. Wyzwaniem jest, by pogodzić te kwestie i stworzyć miejsce atrakcyjne dla mieszkańców.

Łódź ma być przykładem na udaną rewitalizację?

- Każdy czytelnik portalu Interia, który pojedzie do Łodzi może na własne oczy zobaczyć jak to miasto jest rewitalizowane. Wiele rzeczy w tym mieście trzeba wciąż jeszcze zmienić i na nowo zagospodarować. Tym niemniej, Łódź jest przykładem udanego projektu rewitalizacyjnego. Chcielibyśmy podzielić się tym ze światem. Merytorycznie nasza propozycja jest bardzo ciekawa.

Wciąż jednak, USA i Argentyna to poważni konkurenci.

- To prawda, dlatego naszym atutem jest to, że się naprawdę dobrze przygotowaliśmy. Nie wystarczy złożyć kandydaturę i liczyć na łut szczęścia. To tak nie działa. Oceniane są naprawdę różnorodne kwestie. Łódź, Polska przygotowują się do Expo od dawna. Kandydatury Stanów Zjednoczonych i Argentyny zostały złożone w zasadzie w ostatniej chwili.

- Nie próżnowaliśmy. Mamy ciekawy temat, jesteśmy - wierzę - dobrze przygotowani pod względem logistycznym i technicznym. Są także pewne argumenty o charakterze geopolitycznym, które przemawiają za kandydaturą Polski. Mianowicie, nigdy jeszcze w Europie Środkowo-Wschodniej nie odbyło się Expo. Polska jest dla świata przykładem udanej transformacji ustrojowej, sukcesu gospodarczego. Świat przyglądał się na przestrzeni lat naszym dokonaniom. Śledził jak budowaliśmy naszą państwowość i gospodarkę po 1989 r. W Polsce bardzo udanie przebiegły Mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2012 r. Tak samo, jestem pewien, że poradzilibyśmy sobie z kolejną mega imprezą, tym razem o tematyce kulturalno-gospodarczej.

Jeśli spojrzymy na to, co zrobili Kazachowie, tj. wybudowali cały kompleks wystawienniczy pod Expo, zagospodarowali teren poza miastem praktycznie od zera, to pojawia się pytanie o infrastrukturę. Czy Łódź zdecyduje się na nowe inwestycje, czy raczej będzie w stanie zagospodarować część infrastruktury, która już istnieje?

- To jest bardzo ważne pytanie. Kazachowie zrobili to, co praktykuje się od dawna. Pod Expo przeznaczyli tereny w zasadzie poza centrum, daleko od głównej części Astany. Zbudowali tam całą infrastrukturę. Atutem Łodzi jest to, że Expo wraca do miasta. Warunki dla głównego terenu wystawienniczego określa konwencja o wystawach międzynarodowych. Wszystko jest dokładnie określone. Teren pod małe Expo powinien być wielkości minimum 25 hektarów. Taki teren istnieje w Łodzi, wokół kompleksu EC-1, czyli dawnej elektrociepłowni. Jest on już zrewitalizowany. Teren pod Expo jest przygotowany, w sensie komunikacyjnym i infrastrukturalnym.

Najpierw Polska weźmie udział w Expo w Astanie. Przygotowanie stanowiska wystawienniczego na Expo to skomplikowany proces?

- Cóż, jest to bardzo złożone zadanie. Polska 22 marca 2016 r. formalnie potwierdziła udział w Międzynarodowej Wystawie Astana Expo 2017. Była to decyzja rządu, poprzedzona wielotygodniowymi konsultacjami międzyresortowymi. Przygotowanie do Expo jest trudne. Zajmujemy się tym już ponad rok. W Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości specjalnie w tym celu utworzono Biuro Komisarza - zespół ludzi, którzy pracują nad tym, żeby wszystko wyglądało tak, jak zaplanowaliśmy. Są chwile, że siły całej agencji angażuje się w prace nad Expo. Nie jest to także impreza tania. W dużym uproszczeniu wydatki obejmują proces przygotowawczy, budowę ekspozycji, udział w Expo (trzy miesiące), a po zakończeniu trzeba zdemontować całą wystawę i rozliczyć z organizatorami udział. Nasze zaangażowanie, trzeba przyjąć, trwać będzie do końca roku kalendarzowego. Oprócz działań bezpośrednio związanych z organizacją stanowiska, pamiętajmy, że jest mnóstwo wydarzeń towarzyszących o charakterze gospodarczym, promocyjnym, kulturalnym, naukowym, sportowym. Na to wszystko budżet, jaki przeznaczył rząd, wynosi 21,9 mln zł.

Czy te doświadczenia astańskie, związane z organizacją polskiego stanowiska będzie można wykorzystać później przy budowaniu całej infrastruktury Expo w Łodzi?

- Oczywiście że tak. Mało tego, nie tylko astańskie doświadczenie, ale także wcześniejsze, które Polska zdobywała biorąc udział w poprzednich edycjach wystaw. Różne scenariusze były wzięte pod uwagę przy planach organizacji Expo w Łodzi i mam nadzieję, że będziemy mieli możliwość z nich skorzystać przy organizacji własnego wydarzenia.

- Decyzja na temat wyboru kolejnego gospodarza Expo zostanie podjęta w listopadzie br. Impreza w Astanie kończy się we wrześniu, tak więc niebawem po zakończeniu Expo w Astanie będziemy wiedzieć czy w Polsce zorganizujemy pierwszy raz imprezę tej rangi, czy nie.

To nie tylko prestiż dla kraju-organizatora. Także duże pieniądze. Efekt ekonomiczny organizacji Expo jest wyraźny?

- Nie przytoczę dokładnych liczb, ale prowadzone są badania, które na celu mają ocenę potencjału ekonomicznego takich wydarzeń. Zarówno z perspektywy uczestnika, jak i organizatora. Sytuacja jest podobna do innych imprez tej rangi. Na olimpiadzie można zarobić, ale można też stracić. Podobnie na dużej imprezie typu Expo. Badania, o których wspomniałem pokazują jednak, że większość wystaw, które się odbyły - powiedzmy - w ostatnim ćwierćwieczu były dla gospodarzy zyskowne.

Na czym zarobią gospodarze?

- Expo nie jest działalnością charytatywną. W Astanie Polska dostała pawilon, w którym prace trwają przez wiele miesięcy. Sama wystawa trwa trzy miesiące. Prace przygotowawcze, budowlane, tworzenie ekspozycji - wszystko trwa dosyć długo i sporo kosztuje. Od samego początku płacimy za media, za materiały. Musimy zatrudnić specjalną ekipę. Nikt nam tego nie finansuje. Działamy na zasadach handlowych. W czasie trwania samej imprezy organizator zarabia na sprzedaży biletów, na sprzedaży praw do prowadzenia działalności gospodarczej na terenie Expo. Expo żyje od rana do nocy.

Kraj-gospodarz zyskuje przede wszystkim jednak wizerunkowo. Na te trzy miesiące teren wystawy staje się "centrum świata".

- Po to się te imprezy robi, aby wzmocnić rozpoznawalność kraju. Kazachstan nie jest powszechnie rozpoznawalnym na świecie państwem. Poprzez organizację Expo chciałby zwrócić uwagę świata, że jest krajem stosunkowo młodym na mapie politycznej świata, ale nie tkwi w przeszłości. Niedawno obchodził 25-lecie swojej niepodległości. Z drugiej strony chce pokazać, że stawia na nowoczesność. W końcu hasło tej wystawy to "Energia przyszłości".

Ogłasza to jednak kraj z ogromnymi zasobami tradycyjnych paliw energetycznych, których eksport do dzisiaj dla Kazachstanu to jest głównym źródłem dochodu. Także zdecydowana cześć energetyki oparta jest wciąż na tradycyjnych paliwach.

- Widzi jednak potrzebę rozwijania nowych, alternatywnych źródeł energii. Pokazuje swoje nowatorskie myślenie w tym zakresie. Jest zainteresowany nie tylko OZE, energetyką solarną, biomasą czy technologią wiatrową. Również zalesianiem i doświadczeniami, które mają w tym inne kraje. Polskie firmy jadą do Kazachstanu na Expo z konkretną ofertą.

Wystawa trwa trzy miesiące. Po jej zakończeniu pojawi się - jak to ma często miejsce - problem z zagospodarowaniem terenu i wykorzystaniem infrastruktury. Po części może to dotyczyć w przyszłości także Łodzi.

- Kazachstan ma już na to plan. Chce stworzyć tam międzynarodowe centrum finansowe. Na świecie funkcjonują dzisiaj duże, liczące się centra finansowe, na czele z londyńskim City. Dużą rolę odgrywa także Nowy Jork, Hongkong, Frankfurt, Szanghaj, Singapur, Dubaj. W Kazachstanie, a wręcz w Azji Centralnej, dotychczas nie było takiego zaplecza. Patrząc na doświadczenia międzynarodowe stwierdzono, że świat biznesu, świat finansów, prężnie się rozwija. Dlaczego więc nie stworzyć takiego w regionie, które dotychczas takiego nie miało. Na terenie centrum wystawienniczego, oferując olbrzymie ulgi podatkowe, ma powstać specjalna strefa, w której inwestorzy, firmy związane z międzynarodowymi finansami, banki, firmy ubezpieczeniowe, prawne, konsultingowe dostają najlepsze jakie można sobie dzisiaj wyobrazić warunki do działania. Kazachstan zakłada, że usługi finansowe staną się dla tego kraju jednym z ważniejszych źródeł dochodu.

Kazachstan jest częścią Unii Euroazjatyckiej. Czy to nie przeszkadza jednak by ten kraj otworzył się w pełni na Zachód, na standardy tam panujące?

- Zjawisko integracji gospodarczej i politycznej jest zjawiskiem częstym i ugruntowanym w historii świata. Istnieje przekonanie, że poprzez integrację najpierw gospodarczą, bo od tego się zaczyna, kraje zwiększają swoją konkurencyjność. Międzynarodowy, transgraniczny podział pracy na poziomie państw w ramach integracji gospodarczej jest zjawiskiem pozytywnym. Masa jest takich przykładów na świecie. Geografia jest rzeczą nam daną. Na to nie mamy wpływu. Łącząc się w pewne mniej bądź bardziej sformalizowane grupy handlowe i gospodarcze, nie zamykamy sobie drogi do współpracy z innymi państwami.

Zgoda, wciąż jednak kraj ten traktowany jest jako postradziecka republika, w której wpływy Rosji są bardzo silne.

- Kazachstan ma dwóch wielkich sąsiadów: Rosję i Chiny. Poprzez swoją tradycję i kulturę oczywiście bardziej związany jest z Rosją. Funkcjonują w nim na równi dwa języki, oba de facto są urzędowe. Jest to kraj wieloetniczny, a rosyjski często nazywany jest językiem międzyetnicznego porozumienia. Znają go wszyscy, czego nie można powiedzieć już o języku kazachskim. Kazachowie są zanurzeni zarówno we własnej kulturze, jak i kulturze rosyjskiej.

Prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew podczas forum gospodarczego w sierpniu ubiegłego roku w Warszawie, w obecności kilkuset osób, w tym prezydenta Andrzeja Dudy powiedział, że Kazachstan jest nie mniej przywiązany do swojej niepodległości niż Polska. Może te rosyjskie wpływy polityczne nie są aż tak istotne.

- Kazachstan ceni swoją niepodległość. Prowadzi politykę dobrosąsiedzkich relacji ze swoimi wielkimi sąsiadami, Rosją i Chinami, ale jednocześnie z pozostałymi partnerami również stara się pozostawać w optymalnych stosunkach. Od wielu lat ponad połowa eksportu Kazachstanu kierowana jest od UE. To wyznacza pewne wektory polityki gospodarczej tego kraju, który utrzymuje dobre relacje z Europą. Chce korzystać z doświadczeń krajów rozwiniętych. Sprawa centrum finansowego jest tego przykładem. Możemy żałować, że nie Warszawa stała się wzorem dla jego organizacji (śmiech). Londyn, co oczywiste, jest ważniejszy na mapie międzynarodowego świata finansów. Swoją drogą, polska reforma samorządowa została bardzo szczegółowo przestudiowana przez władze Kazachstanu i postawiona jako wzorzec.

Z Polską Kazachstan też ma wspólne momenty w historii. Blisko nam dzisiaj do Kazachstanu?

- Absolutnie tak. Tradycje naszych kontaktów - o czym w Kazachstanie się pamięta - sięgają XII wieku. Wtedy też papież wysłał swoich posłów do Czyngis-Chana. Było to dwóch mnichów ze służbą. Jednym z nich był mnich z Wrocławia, w relacji z wyprawy występujący jako Benedykt-Polak. To pierwsze nasze kontakty z Kazachstanem. Później było ich o wiele więcej. Mają one niestety rys martyrologiczny. Polska jak wiadomo, znalazła się pod zaborami, w dużej części rosyjskim. Mniej więcej w tym samym czasie, chanowie sprawujący władzę w Kazachstanie zwrócili się o opiekę do Rosji. Zagrażały im przez stulecia plemiona dungańskie z pogranicza Chin. W ten sposób, znaleźliśmy się w obrębie tego samego państwa.

- Po nieudanych powstaniach niepodległościowych Rosjanie zsyłali Polaków na Sybir. Kierunkiem zesłania był również Kazachstan. Wśród nich znalazł się m.in. autor poematu "Kirgiz" Gustaw Zieliński, przyjaciel Tomasza Zana, który wywodził się z kręgu Adama Mickiewicza. Pierwsze wydanie tego poematu, napisanego w j. polskim, wydano w XIX wieku. Został on przetłumaczony na podstawowe języki europejskie. Dokonania Zielińskiego są olbrzymie. Współczesna Europa dzięki niemu dowiedziała się o tym, jak żyją Kazachowie. Po wojnie polsko-bolszewickiej, na mocy Traktatu Ryskiego, poza ówczesnymi granicami Polski znalazło się wielu rodaków. Władze sowieckie z przyczyn politycznych stworzyły dla nich obwody autonomiczne na Białorusi (Polski Rejon Narodowy im. Feliksa Dzierżyńskiego) i Ukrainie (Polski Rejon Narodowy im. Juliana Marchlewskiego). W latach 1935-1938 postanowiono zlikwidować te obwody, a ludność wysiedlić. Na celu miało to zmianę charakteru etniczny tych trenów. Wysiedlono ich do Kazachstanu i na Syberię. Wielu z tych, którzy zostali, następnie rozstrzelano w ramach akcji polskiej NKWD (1937-1938).

Co się stało z tymi, którzy przyjechali do Kazachstanu?

- Zostawiano ich w stepie. Tylko dzięki wsparciu Kazachów, którzy przygarnęli ich, dzielili się jedzeniem i uczyli życia w zupełnie nowych warunkach, wielu Polakom udało się przeżyć. Później dołączyli do nich kolejni. Kolejna fala deportacji z Kresów Wschodnich nastąpiła po 17 września 1939 r. Z tą różnicą, że ludność, która została zesłana do Kazachstanu, jako obywatele polscy miała szanse w większości skorzystać z opuszczenia tego kraju wraz z Armią Andersa lub Berlinga. Zesłańcy z lat 30. mieli obywatelstwo sowieckie i z tego powodu układ Sikorski-Majski z 1941 r. ich nie dotyczył. Władze PRL również się o nich nie upomniały. Zresztą, od 1936 do 1956 r. byli oni pozbawieni jakichkolwiek praw obywatelskich. Nie mieli dokumentów tożsamości. Mogli oddalać się do trzech kilometrów od posterunku policji w miejscu zesłania. Meldować musieli się codziennie. Przeżyli tragiczne chwile. Grupa ta bardzo dobrze zasymilowała się z miejscowym społeczeństwem, przez lata pracując na bardzo dobrą opinię o Polakach.

Jeśli dzisiaj spojrzymy na relacje polsko-kazachskie, to pana zdaniem jest możliwe jeszcze większe zacieśnienie współpracy?

- Kazachstan to kraj polskiego sukcesu eksportowego. Jeśli spojrzymy na statystyki eksportu do Azji, to Kazachstan jest w czołówce. Jeśli policzylibyśmy stopień nasycenia danego rynku w Azji polskim eksportem, czy w Kazachstanie, Indiach, Bangladeszu, Chinach, itd. - zobaczymy, że Kazachstan będzie pod tym względem dominować. Oczywiście w skali globalnej polskiej wymiany handlowej będą to małe liczby. Nie mówimy o specjalnie dużym rynku. Poza transakcjami kupna i sprzedaży towarów, to Kazachstan jest też krajem sukcesu polskich inwestorów. W Kazachstanie liderem branży farmaceutycznej jest polska firma Polpharma. W branży chemii budowlanej znów firma Selena. Proszę mi pokazać rynki zagraniczne, na którym polska firma w dużych branżach zajmuje pozycję lidera. Lub jest na drugim-trzecim miejscu. W Kazachstanie zarejestrowanych jest pond 200 podmiotów z udziałem polskiego kapitału. Jest jeszcze bardzo duże pole do współpracy. Polscy przedsiębiorcy dobrze się czują w Kazachstanie. Wierzę w bardzo dobre perspektywy rozwoju stosunków gospodarczych miedzy naszymi krajami.

Rozmawiał Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: firmy | gospodarka

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM