Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Zaleska: Wierzę, że GPW zostanie największą giełdą w regionie

- Zaufanie traci się z dnia na dzień. W Polsce zostało istotnie nadszarpnięte i na jego odbudowę pracujemy od miesięcy. Działania o charakterze prawnym i instytucjonalnym muszą być wprowadzone, aby na nowo rozbudzić zaufanie do rynku. Drogą do tego mogą być ulgi podatkowe dla osób inwestujących w dłuższej perspektywie - mówi w rozmowie z Interią Małgorzata Zaleska, prezes GPW. - Liczymy na strategię wicepremiera Morawieckiego. Chcemy się w to szeroko wpisać. Bez giełdy i rynku kapitałowego planów rządu nie uda się zrealizować - dodaje.

Bartosz Bednarz, Paweł Czuryło, Interia: Co myśli sobie prezes giełdy, gdy pod wpływem słów jednego z ministrów, akcje notowanych spółek tracą nagle na wartości 2,5 mld złotych?

- Małgorzata Zaleska, prezes GPW: Chciałabym żeby na tablicy notowań dominował tylko kolor zielony (śmiech). Nie jest to jednak możliwe, a my - jako giełda - nie mamy niestety wpływu na podobne sytuacje.

- Giełda może stworzyć optymalne warunki handlu dla swoich interesariuszy i klientów, w tym także udostępniając nowoczesny i sprawdzony system transakcyjny bądź informatyczny, ale nie jesteśmy w stanie oddziaływać na czynniki krajowe, a tym bardziej globalne, które przekładają się na notowania danych walorów. Z przykrością, ale muszę stwierdzić, że od jakiegoś czasu mają one ogromny wpływ na giełdę. Niestety nie taki, jaki byśmy sobie życzyli.

Reklama

Co robić, jeśli WIG20 wyraźnie częściej niż inne światowe indeksy w ostatnich miesiącach świeci się na czerwono.

- Zależy nam na tym, żeby inwestorzy zainteresowali się także innymi indeksami, które radzą sobie całkiem dobrze.

A te okoliczności mają przełożenie także na giełdę jako spółkę?

- Kurs akcji GPW w ciągu pół roku urósł z 34 do ponad 38 złotych. Świadczy to o tym, że giełda radzi sobie nieźle, zarówno jako instytucja, jak i notowana spółka. Nieskromnie powiem, że jest to dobry wynik. Nie mam wpływu na to, co dzieje się w innych spółkach. Nie można się dziwić, że akcjonariusze reagują na informacje i podejmują w oparciu o nie własne decyzje. Jako prezes giełdy nie mogę nic z tym zrobić, ale chciałabym, żeby podobnych sytuacji było jak najmniej.

Nie boi się pani, że coraz trudniej będzie pozyskiwać inwestorów, budować kapitał oszczędności długoterminowych na giełdzie, w sytuacji, gdy percepcja i ocena rynku w Polsce się nie zmieni. Mamy cel wicepremiera Mateusza Morawieckiego, dla którego jednym z założeń jest właśnie wykorzystanie GPW przy realizacji Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju i Programu Budowy Kapitału. Pani też już wielokrotnie podkreślała, że długoterminowi inwestorzy powinni odnaleźć się właśnie na giełdzie.

- Prowadząc spółkę o tak ważnej funkcji i znaczeniu dla gospodarki nie ma miejsca na to, by się bać. Muszę wraz z zarządem działać wyprzedzająco do zdarzeń, które mogą zaistnieć. Nie chciałabym, aby giełda była postrzegana przez pryzmat pojedynczych zdarzeń. Jeśli w planach jest realizacja strategii wicepremiera Morawieckiego, to my już wcześniej - zanim dojdzie do ich faktycznej realizacji - nie dość, że musimy mieć rozwiązania jak to zrobić, to jeszcze zabezpieczyć ich wdrożenia od strony techniczno-prawnej.

- Mamy w Polsce skłonność do narzekania, zamiast skupiać się na pozytywnych stronach proponowanych zmian. Giełda to nie tylko spadki akcji. Mam wrażenie, że ostatnio tylko taką łatkę przyklejono GPW. A jest przecież cała masa spółek, które zapewniły akcjonariuszom ponadprzeciętne zyski.

Chce pani więc powiedzieć, że czasy dla rozwoju rynku kapitałowego są dobre?

- Były kiedyś zdecydowanie lepsze. Mieliśmy duże prywatyzacje, rosły OFE. To już nie wróci. Musimy otworzyć nowy etap dla giełdy w tych uwarunkowaniach, które mamy obecnie. Liczymy na strategię wicepremiera Morawieckiego. Chcemy się w to szeroko wpisać. Bez giełdy i rynku kapitałowego planów rządu nie uda się zrealizować.

Jakie instrumenty mogą spowodować rozruch giełdy?

- Jednym z elementów, który jednak nie rozwiąże wszystkich problemów, są REIT-y. Projekt ustawy zakłada, że będą one publiczne. To zaś będzie dobre z punktu widzenia zarówno rynku nieruchomości, jak i rynku kapitałowego.

Brak zaufania do instytucji rynku kapitałowego w wyniku reformy OFE; pogarszające się warunki makroekonomiczne w Europie, ogólna awersja do ryzyka; Brexit, fuzja LSE z Börse Frankfurt i konkurencja MTF-ów - to podstawowe dzisiaj problemy dla rynku w Polsce. Jak rozwijać się w takich warunkach?

- Te wszystkie wyzwania płyną w zasadzie z zewnątrz, czyli giełda nie ma na to bezpośredniego wpływu. Uwarunkowań makroekonomicznych nie zmienimy, chociaż wszędzie trzeba podkreślać, że Polska naprawdę nie ma trwałych nierównowag gospodarczych, a w porównaniu do innych krajów wypada dobrze. Też musimy się nauczyć promować Polskę. Mamy w tym zakresie wiele do zrobienia. Na zewnątrz powinniśmy mówić jednym głosem, podkreślać, że jesteśmy dobrym rynkiem dla inwestorów zagranicznych. Do Brexitu musi w ogóle dojść. Nie znamy wszystkich pytań związanych z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, a co dopiero odpowiedzi czy konsekwencji, które ten krok wywoła. Z mojego punktu widzenia ważne w tym kontekście jest: Czy dojdzie do fuzji Londynu z Frankfurtem? Nie pierwszy raz, gdy tego typu próby są podejmowane. Decyzja ma zapaść w przyszłym tygodniu. Niektórzy obawiają się, że będzie to skutkować kolejnymi przejęciami. Z drugiej strony scalenie tej wielkości giełd raczej nas przed tym na razie chroni, chociażby dlatego, że na ten proces potrzeba wiele czasu.

- A MTF-y działają nie od dzisiaj. Jest to wyzwanie dla wszystkich tradycyjnych giełd, dlatego że w dłuższej perspektywie giełdy klasyczne nie są w stanie obronić się przed MTF-em. Z punktu widzenia przede wszystkim kosztów alternatywne platformy obrotu są bezkonkurencyjne. Ponoszą one niewspółmiernie niższe koszty funkcjonowania niż tradycyjne giełdy, m.in. z uwagi na kwestie nadzoru giełd i konieczności spełnienia licznych obowiązków, które MTF-ów nie dotyczą. Dlatego giełda warszawska powinna poszukiwać nowych źródeł przychodów. Nie oznacza to, że tradycyjny rynek akcji przestanie funkcjonować. Będzie on jeszcze bardzo długo istotny, ale nie powinniśmy zapominać, że przychody potrafią przynosić także inne segmenty, jak np. sprzedaż informacji. Już teraz jest to ok. 13 proc. w strukturze przychodów GPW.

A zaufanie?

- Zaufanie traci się z dnia na dzień. W Polsce zostało istotnie nadszarpnięte i na jego odbudowę pracujemy od miesięcy. Być może jest to moje odczucie, ale ostatnio mamy na tym polu sukcesy. Potrzebna jest koalicja na rzecz odbudowy zaufania dla polskiego rynku kapitałowego. Jeśli będę tylko ja występować, że GPW to dobre miejsce na pozyskiwanie kapitału i inwestycje, to zdecydowanie za mało. Musimy pokazywać dobre przykłady, że dzięki giełdzie poszczególne spółki odniosły sukces. Działania o charakterze prawnym i instytucjonalnym muszą być wprowadzone, aby na nowo rozbudzić zaufanie do giełdy. Drogą do tego mogą być ulgi podatkowe dla osób inwestujących w dłuższej perspektywie.

Kogo pani widzi jeszcze w koalicji - nazwijmy ją roboczo - na rzecz rynku kapitałowego?

- Całą administrację rządową - od najwyższych władz, po pracowników odpowiednich departamentów. Dla praktycznie każdego ministerstwa można by znaleźć jakieś zadanie. Na pewno naszym bardzo ważnym partnerem jest także KNF i Urząd KNF. Tam właśnie powstają rozwiązania prawne i regulacje, które też mają wpływ na odbiór rynku.

- Bez wątpienia także cała sieć bezpieczeństwa i uczestnicy rynku kapitałowego: domy maklerskie, banki, fundusze inwestycyjne. Staramy się właśnie wypracować jasne stanowisko odnośnie Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju bądź strategii GPW. Główny nurt musi być stworzony w oparciu o potrzeby wszystkich uczestników, nie tylko jednego.

Co to znaczy dłuższa perspektywa pani zdaniem?

- Rok to zdecydowanie za krótko. Nie tylko z punktu widzenia budowy oszczędności długoterminowych, ale również - ze względu na wpływ takich rozwiązań na budżet państwa w następnym roku. Na wszelkiego rodzaju ulgi podatkowe musimy patrzeć z punktu widzenia inwestora indywidualnego, na którym nam zależy, ale także stabilności budżetu państwa. Dlatego powinno to być minimum 5 lat. Nie rozumiem tego w ten sposób, że ktoś nabywa akcje spółki X i trzyma je przez całe 5 lat. Może nimi obracać. Chodzi o obecność na giełdzie. Ważne żeby był obrót i płynność na papierach wartościowych.

Prowadziła pani w tej sprawie już jakieś rozmowy?

- Nawet w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju pojawiły się zapisy bardzo optymistyczne. Już po roku będą te zwolnienia obowiązywać. Jakąś zachętę trzeba dać inwestorom. Od dawna to powtarzam, że bez tego trudno będzie nakłonić ludzi do oszczędzania.

A propos zaufania i długoterminowego oszczędzania. Jakie są warunki ku temu, żeby przekonywać inwestorów indywidualnych do powrotu? Z jednej strony słyszą oni, że warto oszczędzać, a z drugiej są akcjonariuszami np. PGE i z dnia na dzień tracą przez wypowiedzi ministra energii.

- Pokazujmy akcjonariuszom, że są spółki, na których można zarabiać. Technologiczne, medyczne, czy działające w sferze IT i innowacji spółki dają naprawdę wysoką stopę zwrotu. Trzeba edukować Polaków, że bez ich własnych oszczędności i inwestycji w długoterminowej perspektywie, będzie im naprawdę trudno na emeryturze. Nie chodzi już tylko o giełdę. Muszą nauczyć się dywersyfikować swoje oszczędności, dobierać inwestycje pod nich, a nie pod rynek. Pracujemy nad tym, żeby dla mniej zorientowanego inwestora, były dostępne szersze instrumenty, np. oparte o indeksy.

Jak miałyby wyglądać te specjalne instrumenty dla Kowalskiego. ETF-y, czyli inwestycje w "obraz rynku", sprawdzają się, jeśli indeksy rosną. Jeśli nie to przekonać do kupna takiego produktu może być bardzo trudno. Przy inwestycjach w poszczególne spółki trzeba się znać jak działa rynek, jak ocenić ich potencjał rozwoju, żeby nie kupić kota w worku. Budowa kapitału brzmi dobrze, ale wykonanie jego założeń przez osoby, które o giełdzie tylko słyszały, jest praktycznie nierealna.

- My jako giełda nie możemy przekazywać informacji o konkretnych spółkach. Byłoby to w pewnym sensie doradztwo inwestycyjne, a tym zajmują się inni. Z drugiej strony różnorodne działania podejmujemy i pomagamy w zakresie oceny danego waloru inwestorom. W ramach projektu NewConnect 2.0 wprowadziliśmy nową segmentację. Teraz pod uwagę bierzemy także sytuację ekonomiczno-finansową i przestrzeganie przez daną spółkę obowiązków informacyjnych, a nie jak dotychczas wyłącznie płynność. W ramach tych rozszerzonych kryteriów klasyfikujemy spółkę do jednej z trzech grup: NC Focus, NC Base i NC Alert.

- Podobna idea przyświeca utworzeniu polskiej agencji ratingowej, która miałaby nadawać ratingi mniejszym podmiotom. Mamy Instytut Analiz i Ratingu, który miał pierwotnie tę funkcję pełnić. Nie wyszło to jednak z fazy projektowej. Rozpoczęliśmy projekt od nowa. Patrzymy na to jak można by jeszcze rozwinąć działalność agencji, np. o sprzedaż określonych informacji.

A czy zmiany na BondSpot też są w planach?

- W tej chwili mamy już 1000 różnych serii obligacji wprowadzonych na rynek. Sukcesem jest największa w historii emisja euroobligacji o wartości 750 mln euro przez spółkę zależną Orlenu. Rynek wymaga przede wszystkim zwiększenia przejrzystości i uproszczenia. W zależności jak liczyć działa 4 albo 5 odrębnych platform dla obligacji. Można się w tym naprawdę pogubić. Potencjalna integracja nie będzie dotyczyła Treasury BondSpot Poland, czyli rynku obligacji skarbowych. Jest to osobny rynek, ma on osobną platformę. To także kwestia odpowiednich uprawnień ministra finansów. Rynek obligacji powinien ulec uproszczeniu, liczba platform zmniejszona i nadawanie ratingów też powinno w rozwoju tego sektora pomóc.

W oparciu o jakie filary GPW chce się rozwijać?

W moim przekonaniu jest to rynek akcji, obligacji, rynek instrumentów pochodnych, na którym wprowadziliśmy ostatnio pięć nowych kontraktów na akcje konkretnych spółek i rynek towarowy. Oprócz tego obszar IT, sprzedaż informacji, świadczenia usług doradczo-konsultingowych na rzecz innych giełd.

Podtrzymuje pani termin prezentacji strategii GPW na jesieni?

Tak.

Odnośnie do strategii. Jeden z naszych internautów zwrócił się do nas z pytaniem, dotyczącym polityki informacyjnej giełdy. W komunikacie GPW odniosło się do liczb z nieupublicznionej jeszcze strategii, a które padły wcześniej w wywiadzie pani prezes udzielonym "Rzeczpospolitej". Co by pani takiemu akcjonariuszowi odpowiedziała?

Będąc w reżimie raportowania, giełda powinna dochować - nazwijmy to - wszelkiej staranności, żeby obowiązków informacyjnych przestrzegać. W wywiadzie tak naprawdę chodziło o liczbę, która padła z ust dziennikarza. Niemniej jednak, żeby nikt nie próbował tego interpretować jak prognozy uznaliśmy za zasadne postawienie kropki nad i. Stąd ten komunikat.

Coś zostało jeszcze z marzeń o regionalnym centrum rynku finansowego?

GPW wciąż jest i wierzę, że tak pozostanie - największą giełdą w regionie. Nie jest dzisiaj sztuką przejmować kolejne giełdy, ale stworzyć takie warunki w Warszawie, aby spółki notowane na innych rynkach chciały być notowane także w Polsce. Łatwiej dzisiaj mówić o ściągnięciu spółek na warszawski parkiet, niż realizować strategię ekspansji. Ponadto trendy i rekomendacje OECD wskazują, że nie w każdym kraju powinien być tzw. post trade. Zamiast tego tworzone powinny być centra regionalne. Jako że my mamy zbudowane już pewne podstawy, wydaje mi się, że powinniśmy iść w tym kierunku, żeby takie regionalne centrum dalej rozwijać.

Rozmawiali Bartosz Bednarz i Paweł Czuryło

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM