Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Polska gospodarka na koniunkturalnym szczycie

Polska gospodarka weszła na szczyt koniunktury i zostanie na nim przynajmniej przez rok. Analitycy PKO Banku Polskiego prognozują, że w I półroczu przyszłego roku wzrost przyspieszy do 4,5 proc., a nawet do blisko 5 proc. Największym problemem jest teraz rynek pracy, który będzie miał decydujący wpływ na wzrost inflacji.

- Wdrapaliśmy się na szczyt i długo na nim pozostaniemy - mówił na konferencji prasowej główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak.

Ożywienie gospodarcze trwa na całym świecie - oprócz gospodarki amerykańskiej objęło strefę euro, wszystkie gospodarki OECD i oczywiście rynki wschodzące. W tym miesiącu Międzynarodowy Fundusz Walutowy podniósł prognozy wzrostu globalnego PKB na ten rok do 3,6 proc., a na przyszły - do 3,7 proc., w obu przypadkach o 0,1 punktu proc. powyżej poprzednich prognoz i znacznie powyżej poziomu z 2016 roku, kiedy było to 3,2 proc. Wzrost jest "zsynchronizowany", to znaczy obejmuje więcej krajów, a zdaniem MFW korzysta z niego ok. 75 proc. ludności świata.

Reklama

- W 2018 roku trendy są pozytywne. Mamy zsynchronizowany wzrost gospodarczy. Mamy pierwszy raz niezwykle komfortową sytuację, gdy wszystkie kraje rosną - powiedział Mariusz Adamiak, dyrektor biura Strategii Rynkowych PKO BP.

Sytuacja na świecie pozwala rozpędzać się szybciej także naszej gospodarce. PKO BP prognozuje, że polski PKB wzrośnie w III i IV kwartale tego oraz w I kwartale 2018 roku o 4,5 proc., a w II kwartale przyszłego roku nawet o 4,6 proc. Największy udział w utrzymaniu wysokiego wzrostu będzie miała konsumpcja, która w przyszłym roku będzie rosła w tempie powyżej 5 proc.

- Dynamika konsumpcji będzie w przyszłym roku wynosić ok. 5 proc. To zwiększy dynamikę PKB w pobliże 5 proc., dlatego też prognoza wzrostu, którą ogłaszamy, to dla nas minimum - powiedziała Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespoły Analiz Makroekonomicznych PKO BP.

Stopniowo do ciągnącej gospodarkę konsumpcji będą dołączać inwestycje, co widać po znacznym wzroście produkcji budowlano-montażowej w ostatnich miesiącach, a zwłaszcza obiektów inżynierii lądowej i wodnej. Jednak głównie będą to inwestycje publiczne, związane z nabierającym rumieńców wydawaniem funduszy unijnych na wielkie przedsięwzięcia infrastrukturalne oraz inwestycje samorządów. Przypomnijmy, że fundusze unijne miały w ostatnich latach największy udział w polskich inwestycjach publicznych, sięgający 60 proc.

Jak będzie z inwestycjami sektora prywatnego? Trudno to jednoznacznie przewidzieć. Inwestycje sektora prywatnego hamuje sytuacja na rynku pracy.

Analitycy PKO BP twierdzą, że rynek pracy - z punktu widzenia pracodawców - jest w znacznie gorszej sytuacji, niż to na przykład prognozował Narodowy Bank Polski w ostatniej projekcji inflacji. "Brak rąk do pracy", o czym od dłuższego czasu mówią już przedsiębiorcy, przybiera na sile i zaczyna mieć coraz większy wpływ na wzrost wynagrodzeń. A ten spowoduje większą od oczekiwań inflację. Indeks cen konsumpcyjnych wzrośnie w II kwartale przyszłego roku do 2,7 proc., a więc powyżej środka celu inflacyjnego Rady Polityki Pieniężnej. To z kolei przybliży perspektywę podwyżek stóp.

- NBP nie docenia siły przyszłego wzrostu płac i jego przełożenia na inflację. Presja płacowa będzie silniejsza, a równowaga zostanie zachwiana - mówił Piotr Bujak.

Właśnie dlatego, że podaż pracy jest mniejsza od popytu na nią ze strony przedsiębiorstw, te ostatnie mogą wstrzymywać inwestycje. Sytuacja jest tu bardzo skomplikowana i właściwie zależy od wyboru poszczególnych przedsiębiorców. Marta Petka-Zagajewska tłumaczy, że przedsiębiorcy stoją przed następującym wyborem: albo zdecydować się na walkę o pracownika, albo nie korzystać z rosnącego tortu popytu.

- Wraz ze wzrostem odsetka przedsiębiorstw mówiących o braku rąk do pracy, widać firmy w przetwórstwie przemysłowym, które rezygnują w związku z tym z nowych zamówień, gdyż nie są w stanie ich wykonać - dodaje Marta Petka-Zagajewska.

Natomiast te przedsiębiorstwa, które stają do walki o pracownika, jednoznacznie deklarują, że rosnące koszty zatrudnienia będą przerzucać na ceny. Tak zatem inflacja będzie wynikać nie tylko z rosnącego popytu konsumentów, ale jej drugim skrzydłem będzie strona podażowa.

Analitycy PKO BP prognozują, że płace mogą rosnąć coraz szybciej, o 8,5 proc. w sektorze przedsiębiorstw w II kwartale przyszłego roku, a w niektórych miesiącach wzrost może być nawet dwucyfrowy. Na razie trwający napływ pracowników z Ukrainy tylko częściowo zmniejsza lukę na rynku pracy. Ale może się ona powiększyć, gdyż większość pracowników póki co "trzyma się" swoich miejsc pracy. Kiedy zaczną szukać lepszych pracodawców, wyścig o "ręce do pracy" jeszcze się zaostrzy.

- W sektorze przedsiębiorstw nastąpi w ciągu 2018 roku dwucyfrowy w porywach wzrost płac, choć przez cały rok będzie jednocyfrowy. Popyt na prace rośnie mocniej niż napływ emigrantów - powiedział Piotr Bujak.

Dlatego - w ocenie PKO BP - Rada Polityki Pieniężnej powinna podnieść stopy procentowe "bliżej połowy przyszłego roku", choć dotychczasowe wypowiedzi jej członków sygnalizowały, że podwyżki stóp nawet w całym przyszłym roku może nie być.

- Ścieżka ożywienia gospodarczego daje powody, żeby decydować się na podwyżki stóp procentowych. Cieszy nas, że coraz więcej członków RPP dostrzega zasadność podwyżki - mówił Piotr Bujak.

W ocenie PKO BP zacieśnienie polityki pieniężnej nie zaszkodzi rozpędzonej gospodarce, a dłuższe utrzymywanie jej tak luźnej jak obecnie, przy prognozowanym wzroście inflacji może doprowadzić do przegrzania gospodarki. Na możliwość przegrzania polskiej gospodarki zwróciła ostatnio uwagę agencja ratingowa Standard and Poor’s, która utrzymała rating Polski i równocześnie podniosła prognozę wzrostu PKB na ten i przyszły rok. Zakładała ona jednak znacznie niższy tzw. wzrost potencjalny. Według PKO BP wzrost potencjalny naszej gospodarki wynosi 3,5-3,6 proc. 

- Dłuższa zwłoka (z podwyżkami stóp) mogłaby doprowadzić do faktycznego przegrzania gospodarki - powiedział Piotr Bujak.

Oprócz ryzyka przegrzania i coraz większych trudności na rynku pracy polskiej gospodarce niewiele zagraża. Sytuacja na świecie coraz bardziej się stabilizuje, choć istnieją ryzyka polityczne w strefie euro, geopolityczne związane z sytuacja w Korei Północnej, strukturalne problemu gospodarki Chin. Piotr Bujak twierdzi, że Polska i kraje naszego regionu są bardziej odporne na odpływ kapitału, jaki nastąpi na rynkach wschodzących w związku z podwyżkami stóp w USA.    

Kolejne wyzwanie dla wszystkich gospodarek świata, w tym także dla Polski, nastąpi w okolicach połowy 2019 roku, kiedy wzrośnie prawdopodobieństwo cyklicznego spowolnienia gospodarki USA. Do tego czasu Polska powinna korzystać z poprawiającej się koniunktury na całym świecie.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polska gospodarka | wzrost PKB | inwestycje | PKO BP SA

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM