Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

​Miedź pod presją geopolityki

Jeśli nie dojdzie do gwałtownego spowolnienia gospodarki światowej, średnioroczna cena miedzi w tym roku może wynieść ok. 6 tys. dol. Rynek jest zdrowy, popyt i podaż się mniej więcej równoważą. Gorzej, jeśli nastąpiłby kryzys - wtedy możliwa byłaby głębsza przecena.

- Sytuacja w światowej gospodarce, szczególnie w Chinach, jest kluczowa dla rynku miedzi. Pewne obawy się rozwijają. Wskaźniki ekonomiczne wskazują na spowolnienie gospodarcze w Chinach, widać to choćby po odczytach PMI. Warto też zwrócić uwagę na dane z gospodarki europejskiej, które nie wyglądają najlepiej. Żywe są obawy, że spowolnienie mogłoby się pogłębić. Inwestorzy obawiają się o stan gospodarki światowej - mówi Interii Marcin Gątarz, analityk Pekao Investment Banking.

Indeks PMI, określający koniunkturę w sektorze przemysłowym Chin, wyniósł w czerwcu 49,4 pkt. wobec 50,2 pkt. na koniec poprzedniego miesiąca. To kolejny już spadek.  Odczyt poniżej 50 pkt. Wskazuje na recesję. Jeszcze gorzej jest w strefie euro, gdzie wskaźnik PMI w przemyśle wyniósł w czerwcu  47,6 pkt. W Stanach Zjednoczonych PMI dla przemysłu utrzymuje się powyżej 50 pkt. - w zeszłym miesiącu wyniósł 50,6 pkt.

Reklama

Wojna handlowa nie służy światowej gospodarce

Niezwykle istotnym dla rynku czynnikiem jest konflikt handlowy między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Jeśli nastąpiłoby jego zaognienie, na pewno przełożyłoby się to na głębsze spadki cen metali, w tym miedzi. Z kolei całkowite zażegnanie konfliktu wsparłoby notowania. Ale sytuacja jest nieprzewidywalna, nie wiadomo, co przyniesie przyszłość w tej kwestii.

Niedawno minął równo rok od rozpoczęcia wojny handlowej między krajami. Pierwsza partia ceł została na towary z Chin została nałożona przez prezydenta USA 6 lipca 2018 roku. Od tamtej pory rynki wypatrywały porozumienia, jak dotąd bezskutecznie. Pierwotnie nadzieje wiązano ze spotkaniem prezydentów Chin i USA w listopadzie zeszłego roku na szczycie G20 w Argentynie. Okazały się one jednak płonne.  

Liczono też na rozwiązanie sporu w Osace, gdzie odbył się szczyt G20 pod koniec czerwca. Ale i to spotkanie nie przyniosło wielkiego przełomu. Uzgodniono co prawda powrót do rozmów handlowych po tym, jak prezydent Donald Trump potwierdził brak nowych taryf i złagodzenie ograniczeń dla firmy technologicznej Huawei. Jednak inwestorzy zdają sobie sprawę, że osiągnięcie porozumienia między krajami będzie wyjątkowo trudne, o ile nie okaże się niemożliwe.

We wtorek pojawiła się informacja, że urzędnicy do spraw handlu USA i Chin odbyli rozmowę telefoniczną. Doradca gospodarczy Białego Domu, Larry Kudlow, zdradził, że rozmowa przebiegła "dobrze" i była konstruktywna. Wyjaśnił, że dyskutowana jest teraz kwestia organizacji spotkania. Nie zdradził jednak szczegółów w tej sprawie. Przestrzegał też przed nadmiernym optymizmem, podkreślając, że nie wiadomo, jak sprawy dalej się potoczą. 

Rynek jest zbilansowany

Cena miedzi od spadała od połowy kwietnia. Z ponad 6,5 tys. dol. za tonę spadła do poniżej 5,8 tys. dol. na początku czerwca. Obecnie kosztuje ok. 5,9 tys. dol. za tonę. Nerwowość wywołują globalne napięcia handlowe lęk przed hamowaniem gospodarki. Sam rynek jest jednak zrównoważony.   

Prognozy popytowo-podażowe dla rynku miedzi są korzystne. Dane z pierwszych miesięcy tego roku wskazują, że rynek jest dość dobrze zbilansowany, występuje na nim niewielki deficyt. Zdaniem Gątarza, stosunkowo łagodne spowolnienie nie powinno budzić obaw - na dziś rynek miedzi wygląda w miarę zdrowo.

- W scenariuszu łagodnego spowolnienia w światowej gospodarce według mnie nie ma podstaw, by średnioroczna cena miedzi w tym roku odbiegała istotnie od 6 tys. dol. za tonę. Popyt i podaż są w miarę zbilansowane. Jednocześnie nie ma zagrożenia wzrostem podaży. Na rynkach brakuje projektów inwestycyjnych o bardzo dużej skali.  Największe kopalnie na świecie są dość stare. Projekty, które są obecnie realizowane, raczej nie zmienią obrazu rynku. Jednocześnie w istniejących kopalniach jakość wydobywanej rudy jest słabsza, w efekcie występuje stała presja po stronie podażowej - mówi analityk.

W przyszłości popyt na czerwony metal będzie rósł m.in. za sprawą rozwoju odnawialnych źródeł energii czy elektromobilności. Gątarz uważa, że zwiększone zapotrzebowania odczuwalne będzie w perspektywie kilku lat, o ile nie światowa gospodarka nie wyhamuje.

KGHM może czuć się bezpiecznie

- Obecna cena miedzi, przy aktualnym kursie dolara, z pespektywy KGHM jest bezpieczna. Spółka nie będzie miała problemów z finansowaniem inwestycji czy z  obsługą zadłużenia. Przy takich poziomach cenowych operuje w dość komfortowym środowisku - ocenia Marcin Gątarz.

KGHM wybudował ostatnio piec umożliwiający przerób większej ilości złomów miedzi. Taki kierunek ogranicza pewne ryzyka związane z niedoborem surowca.

Jednak - zdaniem analityka - w przypadku koncernu baza zasobowa jest wystarczająca i w perspektywie co najmniej kilku lat powinna zapewniać firmie stabilną produkcję. - Zakładam, że produkcja z aktywów krajowych będzie się utrzymywać na podobnych poziomach. Spodziewam się jednocześnie, że w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat  wzrośnie produkcja w Sierra Gorda - powiedział analityk.

Według jego szacunków w 2020 roku wolumen produkcji w chilijskiej kopani Sierra Gorda zwiększy się o 40 proc., do ok. 150 tys. ton miedzi.

morb

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: miedź | polska miedź | KGHM Polska Miedź SA

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM