Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Luka CIT kwitnie pod nosem fiskusa

Rząd zaciekle walczy z luką VAT i ściga "mafie VAT-owskie", a tymczasem pod nosem wyrosła mu luka CIT, czyli niezapłacony przez przedsiębiorstwa podatek. Polski Instytut Ekonomiczny jako pierwszy w kraju oszacował jej rozmiary. W latach 2015-17, czyli za rządów PiS, mogło to być nawet 90 mld zł.


- W ostatnich latach wiele uwagi poświecono zmniejszeniu luki VAT, natomiast analiza luki CIT była mocno utrudniona ze względu na brak określonych standardów i dostępu do szczegółowych danych - powiedział na konferencji prasowej poświęconej prezentacji raportu PIE "Horyzont optymalizacji - geneza, skala i struktura luki w podatku CIT" prezes PIE Piotr Arak.

Na czym polega luka CIT? Podobnie jak w przypadku znanej nam już znakomicie luki VAT, najpierw oblicza się ile podatku dochodowego powinny w danym roku zapłacić przedsiębiorstwa, a potem odejmuje od tego ile rzeczywiście wpłynęło go do budżetu. Firmy starają się zapłacić jak najmniej podatku i mają na to swoje sposoby. Elegancko mówi się, że "optymalizują" podatki. W jaki sposób?

Reklama

Odwoziłeś teściową na dworzec w lany poniedziałek, a masz samochód na firmę? Jesteś wprawdzie dobrym zięciem, ale właśnie dokonałeś "optymalizacji" podatkowej. Użyłeś służbowego auta do prywatnych celów i potraktowałeś to jako koszt swojej firmy. Urzędy skarbowe w Belgii i w Holandii przyjrzały się kiedyś procederowi używania służbowych aut na prywatne wycieczki i doszły do wniosku, że ok. 20-30 proc. "przebiegów" stanowiły prywatne przejazdy ich właścicieli.

To tylko najprostszy przykład "optymalizacji" podatkowej, bo sposobów na jej dokonanie jest w sumie ok. sześciuset - zdiagnozowała kiedyś Komisja Europejska.

Jakie są inne najczęściej spotykane przykłady?

Są już bardziej wyrafinowane. Na przykład kiedy wspólnik dofinansuje spółkę pożyczką zamiast podnieść jej kapitał własny. Spółka zaliczy wtedy do kosztów spłacane mu odsetki, a skoro koszty będzie miała wyższe, to zapłaci niższy podatek od zysku. Księgowi znają dobrze sztuczki polegające na przenoszeniu dochodów z marca na potem, więc w marcu podatku płacić nie trzeba, a potem może będzie jakaś strata.

Kiedy spółka-córka kupuje od spółki-matki na przykład jej znak towarowy, może zapłacić za to znacznie drożej niż byłoby to rozsądne. Córka wykaże mniejsze zyski, zapłaci mniejszy podatek, a pieniądze i tak zostaną w "rodzinie". Niektóre firmy specjalizują się w przenoszeniu zysków do spółek w krajach, w których podatki są niższe, albo wręcz do "rajów podatkowych".

Ujawniona pod koniec 2014 roku afera zwana Luxemburg Leaks pokazała większość takich mechanizmów. Powstawanie luki CIT umożliwiają w dużym stopniu umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, które często są furtką dla przedsiębiorstw do tego, żeby nie płacić podatku nigdzie.

Generalnie wszystkie te sposoby sprowadzają się albo do tego, żeby ukrywać przychody, albo zawyżać koszty (jak w przypadku odwożenia teściowej) albo dokonywać rozmaitych, niejednokrotnie fikcyjnych transferów zagranicznych, głównie w "rodzinie". Do tego oczywiście dochodzą jeszcze zwykłe pomyłki, zaleganie z zapłatą podatku czy niewypełnianie zeznań podatkowych.

W naszym kraju sprawa się jeszcze bardziej komplikuje, bo dochodzą jeszcze różnice pomiędzy polskimi a międzynarodowymi metodami ustalania należnego podatku. A kolejny dodatkowy kłopot polega też na tym, że koszty w firmie inaczej liczy się dla celów księgowych, a inaczej dla celów podatkowych.

Słowem - luka CIT pojawia się w trudnym do zgłębienia gąszczu rozmaitych przepisów, umów i mechanizmów. A to powoduje, że zarówno jej oszacowanie, jak też walka z nią, są bardziej skomplikowanym zajęciem niż walka z luką VAT.  

Pytania o metodologię

Poza tym z luką CIT jest podobnie jak z luką VAT - jej wielkość zależy od tego jak ją policzymy, czyli w jaki sposób oszacujemy całą podstawę opodatkowania wszystkich przedsiębiorstw w całej gospodarce. Lukę VAT zaczęto już liczyć dawno temu i od pewnego czasu panuje zgoda jak się do tego zabierać i jak to robić, choć i tak rezultaty wyliczeń różnią się od siebie. Do liczenia luki CIT zaczęto zabierać się dopiero niedawno, a w związku z tym jest to jeszcze słabo rozpoznane terytorium.

Polski Instytut Ekonomiczny wypracował własną metodologię liczenia luki CIT i ogłosił, że poddaje ją pod dyskusję specjalistów. Metodologia jest bardzo skomplikowana, bo też CIT jest w gruncie rzeczy bardzo złożonym podatkiem. PIE chce, żeby specjaliści analizowali i krytykowali ich dokonania, bo tak tylko możliwe będzie wypracowanie metod, które - być może - posłużą zwalczaniu luki CIT.

- Nie jest to oszacowanie pełne, bo nie da się takich danych zebrać - zastrzegł podczas prezentacji Marek Lachowicz, kierownik zespołu makroekonomii PIE.

Nie wnikajmy w szczegóły metodologii, bo to wyższa szkoła jazdy dla fachowców.  Zobaczmy, co wynika z wyliczeń. PIE podaje je z wieloma zastrzeżeniami, w pewnych przedziałach wielkości, zaznaczając, że z całą pewnością luki nie można jeszcze, na podstawie dostępnych danych, oszacować.

Z wyliczeń PIE wynika, że luka CIT jako odsetek teoretycznie możliwego do ściągnięcia podatku jest znacznie większa od luki VAT, choć oczywiście są to niższe kwoty. Dlaczego? Gdyż dochody z VAT są znacznie większe niż dochody z CIT. Na ten rok rząd zaplanował, że z VAT wpłynie do budżetu 179,6 mld zł, a z CIT - 34,8 mld zł.

O ile luka VAT wyniosła w 2018 roku od 7,2 proc. (jak szacuje to fundacja CASE) do 12,2 proc. (według szacunków PIE) możliwego do ściągnięcia podatku, to luka CIT jest znacznie większa. PIE szacuje, że w 2017 roku wyniosła pomiędzy 22,4 a 36 proc. podatku od zysków przedsiębiorstw, który teoretycznie powinien być zapłacony. To znaczy, że polskie firmy nie płacą od swoich zysków nawet co trzeciego złotego, który należy się fiskusowi. Za 2018 rok Instytut nie dokonał jeszcze szacunków, bo nie ma wszystkich potrzebnych do tego statystyk, czyli tzw. rachunków narodowych, które zbiera GUS.

Jak wygląda luka w CIT w relacji do polskiego PKB?

Luka VAT w zeszłym roku wyniosła ok. 1,1 proc. PKB (według szacunków PIE), a luka CIT za 2017 roku oszacowana została na od 0,55 do 1,08 proc. PKB.

A w liczbach bezwzględnych? W 2017 roku luka CIT wyniosła od 11 do nawet 21,4 mld zł. W ciągu trzech lat 2015-2017 było to przynajmniej 58 mld zł. Ale mogło być to nawet 90 mld zł.

Czy ok. 20-30 mld zł rocznie to pieniądze, po które warto się schylić? Po ubiegłym znakomitym dla budżetu roku pierwszy kwartał tego pokazuje, że już zaczyna w nim nieco trzeszczeć. Wydatki były o 11 proc. wyższe niż w I kwartale zeszłego roku, a dochody z podatków zaledwie o 1,2 proc. większe. Deficyt na koniec marca wyniósł 4,5 mld zł. Premier odmawia spełnienia żądań nauczycieli tłumacząc, że "budżet nie jest z gumy". A tu takie pieniądze przechodzą fiskusowi koło nosa. Dlaczego rząd do tej pory nie zabrał się za walkę z luką CIT, tym bardziej, że choć walką z nią jest zjawiskiem nowym tu i ówdzie rządy odnotowują sukcesy?

- Polityka uszczelniania luki CIT funkcjonuje w różnych państwach - mówił podczas dyskusji nad raportem Dominik Gajewski, profesor SGH, podając jako przykłady Wielka Brytanię i Niemcy.

Walka z luką CIT nie jest taka prosta. Po pierwsze - samo jej wyliczenie jest trudne. Potem trzeba rozwikłać narosły latami gąszcz przepisów i wyjaśnić czemu niektóre z nich świetnie nadają się do tego, żeby ich nadużywać. To byłby naprawdę duży i mrówczy wysiłek, gdy przecież łatwiej jest zbierać nisko wiszące owoce, jak w przypadku luki VAT. 

Na ten argument niektórzy znawcy spraw podatkowych odpowiadają, że istniejący już Jednolity Plik Kontrolny byłby również bardzo dobrym narzędziem do "uszczelniania" luki CIT, jak zdaje egzamin w tropieniu przekrętów związanych z VAT. Wystarczy tylko nie wahać się i go użyć.

Ale jest też drugi ważny powód przyzwolenia rządu na to, żeby luka CIT spokojnie sobie rosła. Jest nim... konkurencja podatkowa.

Powodem konkurencji podatkowej jest wyścig krajów o inwestorów. Poszczególne kraje zachęcają krążący po świecie kapitał do inwestycji u siebie niskimi podatkami. Albo też bardziej korzystnymi przepisami. Chodźcie do nas, a będziecie mieli większe zyski, bo zapłacicie niższe podatki - mówią rządy. Skalę i ponure oblicze konkurencji podatkowej ujawnił dopiero ostatni wielki kryzys finansowy, a właściwie to co się po nim stało. 

- Luka CIT to także element konkurencji podatkowej pomiędzy państwami. Pytanie, czy walcząc z tą luką nie będziemy zakłócać własnej konkurencyjności podatkowej, czy zamknięcie danej ścieżki dla optymalizacji jest bardziej zyskowne, czy kosztowne dla gospodarki - mówił Mateusz Walewski, główny ekonomista BGK.

Po kryzysie okazało się, że wiele rządów musi ratować upadające banki. Ale kasa była pusta, bo państwa uczestniczyły w konkurencji na jak najniższe podatki. Tak jak w Irlandii, czy w Grecji trzeba było ciąć inne wydatki, a podatki podnosić. Tak skończyło się zjawisko, które ekonomiści nazwali "wyścigiem do dna", a które wciąż odżywa.

Sprawą konkurencji podatkowej pomiędzy państwami Unii zajęła się także Komisja Europejska. Na razie dyskusje między rządami na ten temat są bardzo trudne.

Jacek Ramotowski

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: VAT

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM