Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Banki zakręcają finansowanie brudnej energii

Im dłużej pozostaniemy przy węglu, tym dla nas gorzej i tym trudniej ścigać świat, który przechodzi na odnawialne źródła energii. Będzie też drożej. I dla zwykłych ludzi zapalających w mieszkaniu żarówkę, i dla gospodarki zużywającej prąd, by wprawiać maszyny w ruch - ostrzegają banki.

- Dla transformacji energetycznej nie ma alternatywy, ale mamy do czynienia z dyskusją nad modelem - mówił podczas Kongresu Bankowości Korporacyjnej i Inwestycyjnej Bartłomiej Pawlak, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

- Świat w tym kierunku zmierza. Nie wiem, jak szybko, w jaki tempie, ale zmierza. Ci, którzy w tym procesie nie uczestniczą, obciążeni są coraz większym ryzykiem. Regulatorzy chcą wymusić transformację, penalizując tych, którzy dotykają brunatnych technologii - mówił podczas Kongresu prezes banku ING Banku Śląskiego Brunon Bartkiewicz.

Przyspieszenie transformacji

Proces przechodzenia od produkcji energii z paliw kopalnych, takich jak ropa czy węgiel, do czerpania jej ze źródeł odnawialnych, a więc wody, wiatru czy słońca, nazywa się transformacją energetyczną. Rozpoczęła się kilkanaście lat temu, a teraz przyspiesza. Służą jej coraz bardziej doskonałe technologie sprzyjające efektywności energetycznej wiatraków i baterii. Spadają koszty produkcji energii z odnawialnych źródeł, narasta presja ze strony społeczeństw.

Reklama

Klimatolodzy tłumaczą, że podgrzewanie powietrza palnikiem na węgiel lub ropę powoduje nie tylko ocieplanie planety i roztapianie lodowców. Przez kominy i rury wydechowe samej atmosferze dostarczamy coraz więcej energii. Gdy jest jej za dużo musi się ona jakoś wyładować. Stąd coraz więcej cyklonów, huraganów, nawałnic i ulewnych deszczów tam, gdzie wcześniej wsie były spokojne i nie notowano żadnych kataklizmów.

Z każdym rokiem przybywa liczonych już w miliardy strat, a ubezpieczyciele załamują ręce. W 2017 roku zniszczenia wywołane przez katastrofy pogodowe na całym świecie oszacowano na 283 mld euro. Sektor finansowy potrafi liczyć. Zauważył, że dosypywanie pieniędzy do paliw kopalnych i brudnej energetyki to rosnące ryzyko dla niego samego.

Żeby zapobiegać katastrofalnym zmianom, Unia już kilka lat temu przyjęła zobowiązanie, że do 2020 roku energia z odnawialnych źródeł będzie stanowić 20 proc. energii zużywanej ogółem we Wspólnocie. Według ostatnich pełnych danych Eurostatu za 2017 rok średnio w Unii było to już 17,5 proc. Polska na 2020 roku zobowiązała się osiągnąć 15 proc. udziału OZE. Prawdopodobnie się to nie uda.

Według ogólnounijnego badania opublikowanego we wrześniu 2017 roku 92 proc. obywateli UE uważa zmianę klimatu za poważny problem. Komisja Europejska przedstawiła już projekt jeszcze bardziej ambitnych celów, w tym m.in. zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych o 80 proc. do 2050 roku, w porównaniu z 1990 rokiem, podczas gdy Porozumienie Paryskie zakładało zmniejszenie emisji o 40 proc. Osiągnięta zostałaby wtedy tzw. neutralność klimatyczna gospodarki - emitowałaby ona nie więcej dwutlenku węgla, niż go pochłania. 

Polska wraz z kilkoma krajami naszego regionu zablokowała w czerwcu projekt KE. Dlaczego? Według wyliczeń PFR osiągniecie udziału 15 proc. OZE w całej energii zużywanej w naszym kraju to jeszcze koszt 50-60 mld zł, a osiągnięcie w 2030 roku 32 proc. - to w sumie 300 mld zł. A co dopiero mówić o "neutralności klimatycznej’ w 2050 roku? Póki mamy tani węgiel - palimy nim, ile wlezie, zapominając, że nasz "tani" węgiel jest głównie przywożony z Rosji.

Bardziej kosztowne zaniedbania

Sektor finansowy już teraz ostrzega, że koszty pozostawania przy węglu mogą być bez porównania wyższe od kosztów podjęcia energetycznej transformacji. Trudne są jeszcze wprawdzie do oszacowania, ale zdaniem finansistów pewne jest, że pozostawanie przy węglu się nie opłaci już w najbliższych latach.

- Nie mam przekonania, żebyśmy uczestniczyli (w transformacji energetycznej), a to może mieć daleko idące konsekwencje. Ekonomicznie możemy bardzo dużo stracić jeśli chodzi o przyszłość polskiej gospodarki (...) Jeśli nie zainwestujemy w transformację energetyczną, koszt wytwarzania energii u konkurentów będzie niższy niż u nas - powiedział Brunon Bartkiewicz.

Dlaczego? Bo światowy sektor finansowy już ponad rok temu zrobił pierwszy krok wstecz jeśli chodzi o dosypywanie pieniędzy do "brudnej energetyki". Inicjatywa Finansowa Programu Narodów Zjednoczonych ds. Środowiska (UNEP FI) przyjęła Zasady Odpowiedzialnej Bankowości przygotowane przez 28 globalnych banków oraz blisko 250 współpracujących z nimi innych instytucji finansowych. Uznały one, że także świat finansów musi przyjąć zasady odpowiedzialnego działania wobec zmian klimatycznych i uwzględnić w swoich strategiach cele zrównoważonego rozwoju ONZ oraz Paryskiego Porozumienia Klimatycznego.

A to po prostu znaczy, że banki będą zwiększać finansowanie energetyki odnawialnej, a zakręcać kurek z pieniędzmi dla energetyki określanej jako "brudna". Zasady te przyjmują stopniowo także polskie banki. BNP BGŻ Paribas, ING BŚK, mBank i Santander ogłosiły już, że nie będą finansować nowych bloków energetycznych na węgiel. A finansowanie sztandarowego projektu energetycznego rządu, węglowej Elektrowni Ostrołęka C jest nadal niedopięte.

- Rynek (finansowy) wysycha, jeśli klient ma naklejkę "brunatna energia". Najpierw finansowanie będzie więcej kosztowało, a potem będzie coraz droższe. Im bardziej przesuwamy moment podjęcia decyzji (o transformacji energetycznej), tym bardziej decyzje będą bolesne - powiedział Brunon Bartkiewicz. 

Polskie banki, których strategiczne pakiety akcji należą do Skarbu Państwa, czyli PKO BP i Pekao, będą mieć teraz dylematy, bo - jeśli strategia energetyczna kraju będzie obstawać przy węglu - na nie może spaść "obowiązek" finansowania węglowych bloków. 

- Bardzo mocno zwiększamy nasze zaangażowanie jeśli chodzi o finansowanie energetyki zielonej i efektywności energetycznej. Prowadzimy z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym projekt zwiększający efektywność energetyczną małych i średnich firm (...) Jeśli chodzi o "brudną energetykę" będziemy nie gwałtownie, ale stopniowo ograniczać ekspozycje - mówił na konferencji prasowej prezes Pekao Michał Krupiński

- PKO jest bankiem uniwersalnym. Nasz udział w różnych segmentach jest istotnie wysoki (...) Naszym zadaniem jest, żeby ta transformacja odbywała się nie za szybko i nie za wolno - mówił na konferencji prasowej prezes banku Zbigniew Jagiełło.

Nadrabianie zaległości

Bartłomiej Pawlak przytacza dane mówiące, że ok. 10 lat temu, kiedy zaczął się pierwszy etap boomu na OZE, Polska była liderem na tym rynku. Rząd PiS po dojściu do władzy w 2015 roku zdecydował jednak o głębokich zmianach w systemie wsparcia.

- Nastąpiło załamanie systemu wsparcia i zmiany legislacyjne - mówił Bartłomiej Pawlak.

Według niego powodem tych zmian była konstatacja, że w budowie farm wiatrowych na lądzie "brakuje polskiego łańcucha wartości". Polskie firmy kopały fundamenty i wylewały beton - i na tym "polski wkład" się kończył. A chodziło o to, żeby był większy. Potem rząd postawił na farmy wiatrowe na morzu, które mają wybudować państwowe spółki.

Farmy na morzu - według obowiązujących planów - mają zacząć powstawać w połowie najbliższej dekady. Ostatnio rząd podpisał list intencyjny z General Electric o współpracy na rzecz rozwoju morskiej energetyki wiatrowej. Może okazać się, że do polskich farm GE będzie dostarczał turbiny, a "polski wkład" skończy się na spawaniu blachy na maszty.

- Energetyka odnawialna to ogromna dziedzina badawcza i ogromny rynek. Polscy konsumenci mogą mieć ograniczone uczestnictwo w nowym biznesie, który przejdzie nam koło nosa - ostrzega Brunon Bartkiewicz.

Rozwój energetyki ze źródeł odnawialnych to nie tylko technologie. To także przebudowa całego systemu energetycznego. Przestanie "rządzić" system centralny, polegający na tym, że prąd płynie od wielkiego producenta do małego gniazdka w mieszkaniu. System stanie się rozproszony. Miejsc produkcji może być nawet tylu, co odbiorców energii. Po prostu dzięki panelom słonecznym na dachu domu lub wiatrakowi osiedle może być energetycznie samowystarczalne i nie potrzebować żadnego "centralnego" dostawcy.  

- Przechodzimy ze skomplikowanych i wysokokosztowych systemów infrastrukturalnych na mniejsze, samowystarczalne jednostki przy ograniczeniu kosztów przesyłu. Rozproszony świat jest podstawą dla budowania systemów bezpiecznych - mówił Brunon Bartkiewicz.

Rozproszony świat energetyki to równocześnie większe bezpieczeństwo energetyczne, ale też wyzwanie rzucone centralnym systemom. Także systemom centralnego zarządzania energetyką.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bankowość

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM