Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Woźniak, prezes PGNIG: Nasze argumenty w sporze z Gazpromem praktycznie nie do zbicia

- Spodziewamy się, że do końca listopada będziemy wiedzieć czy nasze warunki na dostawy gazu z Rosji poprawią się, czy zostaną po staremu – mówi w rozmowie z Interią Piotr Woźniak, prezes PGNIG. – Mamy bardzo mocne argumenty, wręcz nie do zbicia, tak więc z optymizmem czekamy na decyzję Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie – dodaje.

Chodzi o ceny gazu sprowadzanego z Rosji w oparciu o długoterminowy kontrakt jamalski na dostawy tego surowca do Polski (wygasa w 2022 r.). Są one indeksowane (odnoszone) do cen ropy naftowej, a sprzedawane po cenie, którą dyktują giełdy towarowe. Ta różnica w cenach zaburza konkurencyjność spółki i nie odpowiada warunkom panującym na rynku.

- Dwa nośniki, tj. ropa i gaz, ze względu na warunki cenowe i notowania - rozjechały się. Zaczęło się to trzy lata temu. Kiedyś były to rynki powiązane, w tej chwili są one kompletnie różne. Kiedyś, tym samym, miało to uzasadnienie, by indeksować ceny gazu do cen ropy. Dzisiaj, zwłaszcza w Europie, gdzie są niezwykle płynne rynki gazu, praktyka ta się nie sprawdza - mówi Interii Woźniak.

Reklama

Przez tę zależność - na co zwraca uwagę prezes PGNIG - spółka nie jest w stanie reagować tak samo dynamicznie, jak inne firmy na rynkowe zmiany cen gazu. - Jest to problem, którym trzeba zarządzać na co dzień - zwraca uwagę Woźniak. Dodaje także, że w postępowaniu przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie PGNIG chce tę niekorzystną zależność usunąć, poprzez ograniczenie wpływu ropy naftowej do ceny gazu, a zamiast tego referując ceny błękitnego paliwa do cen rynkowych.

Rozmawiał Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: PGNiG | Gaz | ropa naftowa

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM